Krzysztof Kwasiżur
Mobilna poezja Li Shizenga
Niedawno – komentując esej „Czekając na Amazona” autorstwa Igora Wieczorka – pisałem o świecie, który idzie do przodu, czy chcemy tego, czy nie. I o telefonach, z którymi młode pokolenie nie rozstaje się ani na chwilę.
Jednak już w tej chwili zadałem sobie pytanie: „Skoro tak bronię nowoczesności i jej objawów, to czemu jeszcze nie napisałem recenzji żadnego e-booka?”
Od tego dnia przestałem klikać „dalej” gdy w ofertach księgarni internetowych natrafiałem na nowość w wersji mobi, czy epub (po rozszyfrowaniu słowa te okazują się dosyć logiczne; e-publikacja i MOBIlna książka). Można to na ekranie komputera otworzyć, czy telefonu, kartkować niczym tradycyjną książkę, tańsze to-to od tradycyjnej książki o 60 – 80%.
I dobrze, bo dzięki temu nie przeoczyłem zbiorku wierszy (czy raczej zestawu) chińskiego poety Li Shizenga posługującego się pseudonimem (Duo Duo) wydanym przez Wydawnictwo Akademickie DIALOG specjalizujące się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu. Jak zapewnia krótkie posłowie – autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu i doświadczeni tłumacze. Z tym większym zainteresowaniem zabrałem się za czytanie, wiedząc, że przekład ten (parafrazując słowa Stanisława Jerzego Leca) będzie kobietą urodziwą i skośnooką.[1]
Trudna to sztuka pisać w polskim czasopiśmie, kierowanym do Polaków o chińskiej poezji i to minionej poprzednich pokoleń. Poezja jest generalnie sztuką ulotną i wymykającą się jakimkolwiek definicjom a dla człowieka wychowanego w kulturze zachodu wiersze orientalnych poetów wydają się na przemian albo zbyt oniryczne, albo zbyt dosłowne. Jednak ten tomik zaskoczył mnie przede wszystkim swoją aktualnością. Nie jakąś ponadczasową, znamionującą wielkie aspiracje twórcy, lub wielki format samego dzieła – taką zwykłą, znaną nam z codziennych przemyśleń, która sprawia, iż nie zachodzimy w głowę, ile wieków temu były napisane słowa:
„Kłaniam się miejscom, którym dano kontynuację zdarzenia Dziękuję, że zamiar głębokich warstw ziemi przeszedł do moich kolan Kierując błogosławieństwa w nieznane im strony”[2]
lecz ile kryją prawdy. I jak dobrym jest wstępem do opisu tych wierszy – zdawało by się zakurzonych, zapomnianych.
A to właśnie zabiegany Europejczyk, łowca przedmiotów winien jak mantry wyuczyć się słów wiersza dawnego poety, który w jednym z wierszy stwierdza:
„nie trzeba dźwięku/ Nie objaśniajcie wilków, nie – i kolejna salwa /Niechże historia kłamie, głusi zagarną słyszenie/Słowa – te w sobie nie dźwigają nic…”[3]
Obserwacja jakże trafna wobec dzisiejszego, konsumpcyjnego świata, gdzie człowiek chce zagłuszyć sumienie, uwierające w ciszy myśli. Autor, widać jest świetnym obserwatorem rzeczywistości.
Chociaż Duo Duo zwój debiutancki tomik wydał w 1988 roku a pisze od wczesnych lat 70-tych to ze względu na Żelazną Kurtynę, Rewolucję Kulturalną w Chinach (młodość spędził w Baiyangdian, mówi się teraz o „szkole poetyckiej z Baiyangdian) i fakt, iż początkowe wiersze były wydawane w podziemnych wydawnictwach – Li Shizeng dopiero od niedawna staje się popularny w Polsce.
Dla mnie kwintesencją wierszy, zawartych w tym zbiorze jest utwór „Czytając wielki wiersz”.
Pomiędzy baśnią a mitem naprzeciw
Smutek zawsze przybywa wcześniej niż jasność
Szczyt zawsze dopełni zapadlinę
Nagrobek spogląda najdalej
Wszystko, co niskie, kiedyś było na szczycie
Przywrócone z otchłani, która rozumie nasz język,
Jest tylko milczenie innych
Wyżyna wciąż jest na dole
Miłość – zawsze najniżej
Niech dialog myśli z milczeniem wciąż trwa[4]
Jest znakiem rozpoznawczym i wizytówką. Bo tak naprawdę w tym niewielkim rozmiarami (wersja papierowa także jest w sprzedaży) tomiku nie ma „małych” wierszy. Każdy z nich grzmi jerychońskimi trąbami w uszach i zamyka usta na dłużej.
O wielkiej wartości tych wierszy nie muszę właściwie przekonywać znających się na rzeczy, bo i poeta dysponuje swym niepowtarzalnym, złożonym stylem i nieprzypadkowo od wielu lat grono specjalistów tłumaczy biedzi się nad tłumaczeniem jego wierszy.
Ten niepowtarzalny styl Duo Duo w „okresie buntu” pozwalał mu w zawoalowany sposób na krytykę władzy i po okresie emigracji do Wielkiej Brytanii, Kanady i Holandii, po powrocie do Chin, gdzie wykłada na Uniwersytecie w Huainan – zaowocował Międzynarodową Nagrodą Neustadt w dziedzinie literatury. Nagroda ta, przez wielu nazywana „małym Noblem”, została wówczas po raz pierwszy wręczona chińskiemu autorowi.
Lecz pomimo tych wszystkich dowodów wykształcenia, wiedzy autora o samej poezji i dowodów na wysoką etykę tych tekstów to wiersze, które nie odstraszają „maluczkich”. To wiersze, wśród których każdy z nas utonie i podda się łagodnemu kołysaniu.
Czytałem recenzje, w których wierszom Li Shizenga zarzuca się, że są sprawiają wrażenie ekstatycznych wobec rzeczywistości i świata. Jakby poeta wydawał pierwszy okrzyk. Dotyczy to przekładu Małgorzaty Religi.[5]
Jednak ja – choć czytałem wiersze w tym samym tłumaczeniu – odebrałem to jak niezachwiana radość życia, której niewielu Europejczyków jest w stanie dostąpić wynikająca z harmonii wewnętrznej.
Dlatego uważam, że żaden Polak nie byłby w stanie napisać takich wierszy. Ani nikt młody. Konfucjusz wieki temu zauważył, że wielka mądrość – to wielki smutek.
Tą smutną, konfucjańską mądrością są naznaczone wszystkie wiersze Duo Duo, nawet te pogodne.
W wielkiej zadumie skoczyłem czytać ostatni wiersz mając pewność, że będę do nich wracał, gdyż jednokrotne ich przeczytanie odkrywa tylko jedną warstwę a cały tomik ma tych warstw więcej niż cebula!