Andrzej Tchórzewski – Między mądrością a pozą

0
305

Andrzej Tchórzewski

 

Między mądrością a pozą

 

Ezra Pound  –  jeden z moich mistrzów  od krytyki literackiej  i  teorii przekładu przekąsem wyrażał się  o publikowanych w międzywojniu europejskich i amerykańskich wierszach. Twierdził, że 95 procent  tych  utworów nie zasługuje na uwagę, ale dla pozostałych 5% ważnych tekstów warto śledzić prezentacje poetyckie. Dziś prawdopodobnie  ta proporcja zmieniła  się na niekorzyść poezji. Tekstów  przybyło i przybywa w postępie geometrycznym. Do tradycyjnych środków przekazu takich jak  pisma czy książki doszły nowe; Internet (blogi i portale literackie), e-booki, audio-booki, płyty CD.

Właściwie, stare media  nie mają już żadnego znaczenia, a życie literackie toczy się  w Internecie, na portalach poświęconych literaturze, głównie publikacji i ocenie wierszy, które z grzeczności  i   mocno na wyrost, noszą nazwę  poezji. 


Obserwuję przez kilkanaście lat publikacje „poetyckie”  autorów niewątpliwie utalentowanych. Niektórzy z nich już na dobre  zadomowili się w literaturze niszowej, zdobywają nagrody, publikują tradycyjne książki. Jest bowiem paradoksem współczesnego życia literackiego, że papierowe media są wciąż najważniejsze. Zwłaszcza dla  młodych, których nie stać na wydawanie książek własnym sumptem ani na szukanie tzw. sponsorów. Stąd wśród debiutantów traktujących zdobyte nagrody i wyróżnienia jako niekwestionowalny miernik wartości artystycznej (sic!)  tych nielicznych agonów, w których główne trofeum stanowi publikacja książki.


Odnośnie literatury w Internecie  krąży wiele sprzecznych opinii, a nawet przesądów. Zwłaszcza w środowisku starszych pisarzy, uważających  Sieć za oazę, grafomanii i bezguścia, Co jest  prawdą, ale tylko w granicach poundowskiej  proporcji, nie  zaś bezwyjątkową regułą. Ci literaccy mizantropi  jakoś nie zauważają, że autorami  literatury sieciowej   nie są wyłącznie ludzie młodzi. Sporo tu przedstawicieli średniego pokolenia. Trafiają się nawet  siedemdziesiąt paroletnie panie  udające  dzierlatki. Po tekstach trudno je rozpoznać, gdyż  na ogół prezentują kobiecą wrażliwość, lęk przed samotnością i tęsknotę za  Wymarzonym Księciem. Zupełnie jak pensjonarki. Towarzyszy temu  Zero PrzesłaniaNiewielkie Walory Poznawcze. Niezależnie od stylu czy przyjętej konwencji.  Zresztą, sztukę  mimikry opanowały do perfekcji. Na każdym  portalu są inne i podzielają wartości przyjęte przez młodszych kolegów. Często należą do jakiegoś TWA (Towarzystwo Wzajemnej Adoracji) czy MAS (Mutual Admiration Society). Piszą cmokierskie, króciutkie  uwagi zwane  szumnie komentarzami. Bo tylko tak postępując, zostaną zauważone i należycie docenione. Naturalnie, autorami poezji internetowej są głównie  młodzi. Trudno  jednak byłoby jednoznacznie stwierdzić  czy to oni nadają  ton, decydują   o stylach, modach i preferowanych wartościach. W każdej grupie użytkowników   bądź klientów określonego portalu, są ludzie, których można by nazwać liderami opinii. Swoją pozycję zawdzięczają nagrodom lub wyróżnieniom zdobytym w konkursach, publikacjom w  tradycyjnych mediach, bądź po prostu  własnemu sprytowi lub stażowi.


Długoletnia obserwacja “poezji sieciowej” uświadomiła mi, że na początku XXI wieku  dokonały się poważne  zmiany w  poezjowaniu autorów młodego i średniego pokolenia. O stylistycznych parametrach  tych modyfikacji pisałem  wielokrotnie, próbując je wartościować w kontekście współczesnej poezji euroamerykańskiej. Wszelkie porównania wypadają, niestety, na niekorzyść Polek i Polaków .Miłosz, Szymborska, Herbert to już przeszłość. Następców   nie ma, więc  Przyszłość nie zapowiada się ciekawie. Nastąpiła całkowita unifikacja, estetyczna  urawniłowka, prawie zupełny zanik indywidualności. Jakiś gigantyczny Superdadaista  mógłby pociąć wiersze różnych autorów na pasemka wersetów, wymieszać  je  w kapeluszu i wyciągnąć nowy tekst, nie różniący  się jednak od  materiału wyjściowego. Tej zbiorowej  poetyce, oznaczającej zmianę dotychczasowych paradygmatów   towarzyszy  prawie całkowite zerwanie z  Tradycją. Przestała istnieć  ciągłość kulturowa, dawne  spory estetyczne powędrowały do kąta. Nie ma ani kontynuacji, ani sprzeciwu wobec  neoklasycyzmu, neoromantyzmu, nowej prywatności… Młodzi nie czytają starych, a starzy często   lekceważąco traktują nawet najlepsze  utwory młodych. Komunikacja miedzy różnymi pokoleniami uczestniczącymi w życiu literackim, w zasadzie nie istnieje. Nikt  nie umie pozdrawiać Wchodzących, nikomu nie opłaca się kontynuować  prac poprzedników.


Na  tle tak nakreślonej sytuacji książka  Arkadiusza Kwaczka  Arkadiament*  prezentuje się  ciekawie. Częściowo jako zapis  odrębnego  głosu, wolnego od stadnych westchnień i zabaw, częściowo jako potwierdzenie  trendów, które wprawdzie opanowały młodą poezję ale niekoniecznie muszą być szkodliwe. Sporo zależy od   realizacji. Sama zabawa słowem    powinna czemuś służyć, nie tylko popisom kalamburzenia. Autor (ur.1988 ), do niedawna funkcjonujący na portalu literackim Liternet rozumie doskonale, że słowo powinno być ważne. I temu przekonaniu daje często wyraz; w tytule, który można odczytywać  na różne  sposoby; jako demonstrację egotyzmu, aluzję do sacrum, starannie przygotowany pokaz swego umysłu (mens, mentis). Nastawiony na dowcip Czytelnik mógłby  zapytać; czy szlifowanie  diamentu zwanego Arkadiuszem zawsze odbywa  się  przy udziale wiersza ?. Inny przykład nieautotelicznej zabawy słowem przynosi biały wiersz war(szafa) zbudowany z  3 pięciowersetowych anaforycznych strof. W tym tekście znajdziemy  następujący fragment; “…gdziekolwiek bym zamieszka, będę zajmował / pokój, w którym stara szafa przechowa / moją marynarkę.” (s.42 ).  Prócz swoistego  uzasadnienia tytułu mamy tu  figurę stychotwórczą nagminnie  używaną przez  młodych poetów  – przerzutnię, niekiedy jedyny środek stychotwórczy  organizujący  coś, co tylko dzięki podziałowi na wersety nie jest kawałkiem  prozy.


Warto też podkreślić, że  Kwaczek, w przeciwieństwie  do swoich kolegów-fanów wolnego, czwartosystemowego wiersza, chętnie posługuje   się wierszem białym, który w młodej poezji występuje znacznie   rzadziej niż wiersz rymowany. We wspomnianym już tekście znajdziemy     też inna unikatową  cechę ;wyraziste przesłanie.    Cytuję: “…nawet na parterze / schody  do świata prowadzą w dół” . Rzeczownik dół jest  tu  zmetaforyzowaną nazwą grobu  lub piekła, a sam zwrot transpozycją heideggerowskiego  bon-motu Sein zum Tode (byt ku śmierci ). Ważkich tekstów jest w tej książce  więcej. Nie sposób je wszystkie wyliczyć .Klarownością  ekspresji i wyrazistą przekorą, zracjonalizowaniem   wyróżniają się; lustro, sąd (nie)ostateczny, subiekcja transcendentalna . Natomiast wiersze religijne cechuje liebertowska postawa upozowanego buntu (str. 32, wiersz obsesja). Dzisiaj – trzeba to  przyznać – niespotykana wśród katolickich poetów.


Lekturę ciekawej książki psuje, zupełnie niepotrzebny, wstęp Karola Samsela :  W dniu święta serca. Już od dawna nie spotkałem się z takim polonistycznym bełkotem, którego fragmenty zostały w dodatku niepotrzebnie wyeksponowane na czwartej stronie okładki. Oto próbka slangu krytycznego , stworzonego czterdzieści pięć lat po wykpieniu przez noblistę Octavio Paza tego typu naukawych dywagacji. W tomie zaskakuje niemal podprogowo wyczuwalna obecność  odnowionych dykcji archaicznych, zwłaszcza – niektórych idiolektów drugiej dekady międzywojnia”.  Wypada mieć nadzieję, że wstępów nie czyta nikt, zaś  trud przekładu z polonistycznego na polski jest  całkowicie nieopłacalny.

 

*Arkadiusz Kwaczek Arkadiament. Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej “Zeszyty Poetyckie”, Gniezno 2013, str.44 ,ISBN978-83-6294727-0


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko