Tadeusz Kubiak – Akt

0
262
Taka, jak jest. Nieprawdziwa jeszcze.
Futra odarte z przytulnych bydląt.
Suknie papuzim odjęte skrzydłom.
Koronki – szrony przeszyte dreszczem.
 
Więc właśnie – tak? Zrzucająca bucik
ze skóry drewnem głuszonych cieląt.
Ciało, o którym śnią przed niedzielą
nad ogryzioną kością – rekruci.
 
Rozpinająca obcisły stanik.
Tak coraz więc doskonalej naga
jak złota ryba na srebrnych wagach
deszczowych portów zmyślonej Danii.
 
Jest więc! Od źrenic po stopę wąską.
Abstrakcja w lustrze nad parną wanną,
gdy wznosząc białe ramiona – czarną
leniwe włosy związuje wstążką.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko