Z lotu Marka Jastrzębia: Porozmawiajmy o internetowej przyszłości

0
223

 Z lotu Marka Jastrzębia


Porozmawiajmy o internetowej przyszłości

Robert Dudek     W odległych czasach starożytnego Rzymu znalazł się człowiek, który w obliczu zagrożenia kraju stanął na jego czele. Uważany za wzór cnót obywatelskich, sprawował urząd konsula. Obrany dyktatorem na czas wojny z Ekwami, po wywiązaniu się z zadań, powrócił do pracy na roli. Zrzekł się wszelkich zaszczytów i korzyści. Do teraz dawany jest za przykład szlachetności, patriotyzmu i odwagi cywilnej. Zwał się CYNCYNAT, a żył w V w. p.n.e.

 

     Wierzę, że ludzi podobnego formatu, skromnych, uczciwych, niezłomnych w konsekwentnym zmierzaniu do celu, znalazłoby się trochę i w obecnej rzeczywistości. Dlaczego ich więc nie widzę wśród posłów i radnych, dziennikarzy i biznesmenów ?

 

Dlaczego rządzi nami prywata, zawiść, egoizm, a naszym postępowaniem dyryguje czubek własnego nosa?

 

   Sugeruję więc utworzenie obywatelskiej partii ludzi porządnych jak on. Wszystkim nam zależy, by nasz kraj był coraz piękniejszy. By był kierowany przez ludzi mądrych, a nie przemądrzałych. Wrażliwych, lecz nie – przewrażliwionych. Mam dosyć mętnych obietnic bez pokrycia w rzeczywistości. Dożywotnich karierowiczów. Ckliwych wizjonerów nieokreślonego jutra. Politycznych zawirowań. Nierozsądnych postanowień. Karuzeli stanowisk. Prawa oznaczającego bezprawie.

Chcę znaleźć potrafiących sprawić, by żyło się w nim mądrzej, a każdy z nas mógł wreszcie powiedzieć, że jest u siebie. Że naprawdę walczymy z biedą, jesteśmy bezpieczni na ulicach i w domu, nie martwimy się o pracę, mamy czas na wychowywanie dzieci, zlikwidowaliśmy biurokratyczną głupotę i faktycznie wychodzimy z kryzysu. Dlatego opowiadam się za rozwojem Twoich wiadomości, a przeciwny jestem powielaniu tej inicjatywy przez Tomasza Lisa.

     Pragnę zacząć poważną dyskusję o tym, co należałoby poprawić. Celowo mówię „poprawić” a nie – zburzyć, zniszczeć, rozpocząć jeszcze raz, czyli zmienić w coś na kształt ponownego odkrycia Ameryki. Skonstruowania bardziej okrągłego koła. W zmianach bowiem przejawiamy niezdrową i szkodliwą skłonność do starego nowatorstwa. Mamy groteskową tendencję do wiecznego udoskonalania tego, co już jest dobre, sprawdzane i przynosi efekty. Specjalizujemy się w cyklicznych zmianach koncepcji, szumnych zapowiedziach i marnych efektach, czyli w otwieraniu dawno otwartych drzwi i mnożeniu planów. Przeważnie chcemy zdyskwalifikować wszystko, co było stare i rozpocząć od nowa. Jednak niektóre poprzednie i już wypróbowane rozwiązania należałoby zachować.

Słowem, brakuje nam ducha kontynuacji, a cierpimy na nadmiar uzdrowicieli.

*

     Pewnik: bycie publicystyczną gwiazdą jest wynikiem kompromisu zawartego pomiędzy głoszeniem prawdy, a pozostawaniem na świeczniku. O czym Pan Tomasz Lis, potentat medialny znany z telewizyjnych i gazetowych inicjatyw, perfekcyjny profesjonalista – rasowy dziennikarz, wie doskonale. Wie bardzo dobrze, że „uruchomienie serwisu internetowego o charakterze informacyjnym” wymaga dużych pieniędzy. Nakładów. A ponieważ nie po to chce stworzyć nowe (sic!) miejsce w sieci, by jak Janosik rozdawać, ale by jak Midas – zarabiać, poważnie zastanawia się nad swoim kolejnym biznesem.

 

     Obecnie istniejące informacyjne serwisy obywatelskie (jak Twoje wiadomości) są robione przez zapaleńców nie dysponujących wielkimi sumami. W każdym razie – nieporównywalnymi do parumilionowej kwoty, jaką T.L. zamierza zainwestować w swoje następne przedsięwzięcie. A parę milionów, oznacza niezłe wyposażenie: w techniczne nowinki, cybernetyczne bajery, zatrudnienie i opłacanie ludzi, którzy niczego napiszą za damo. I to nie dlatego, że są tacy dobrzy i uważają się za intelektualne precjoza, ale dlatego, że mają o sobie wysokie i nieuzasadnione mniemanie. Sam mam tego rodzaju przykre doświadczenia z zachęcaniem do pisania na portalu artystyczno – literackim. Pierwszym pytaniem zapraszanego jest: ZA ILE? I mój argument, że jeżeli portal będzie interesujący, to i sponsorzy się znajdą, że najprzód musimy wypracować sobie markę, a dopiero później domagać się apanaży, argument taki nie trafia. Zazwyczaj tak się dzieje, ale niekiedy zdarzają mi się miłe rozczarowania i ludzie przychodzą, piszą wspaniale, bo wierzą, że nie ma kołaczy bez pracy. Podobnie jest tu. Lecz ci wszyscy świetni publicyści są pasjonatami. Ideowcami wychowanymi na logice.  

     Oczywiście, nie mam nic przeciwko zarabianiu. I nie mam też nic do zdrowej konkurencji. Ale pomysł Pana Tomasza nie należy do zdrowych. Byłby takim, gdyby startował z tego samego poziomu finansowego. A w tym przypadku pomysł ów przypomina nierówny start w bokserskich zawodach: na ringu mamy dwójkę pięściarzy, przy czym jeden jest zawodowcem wagi ciężkiej, a drugi – amatorem wagi papierowej. Dlatego proponowane posunięcie Pana Lisa nie wydaje mi się sprawiedliwe. Może więc zamiast budować nową autostradę, mógłby wspomóc finansowo już istniejącą? Być sponsorem Twoich wiadomości? A Ministerstwo Braku Kultury objąć patronat nad pisarze.pl? Wybaczcie, ale mnie poniosło z marzeniami i miałem atak infantylizmu. Jak zwykle wywinę orła na skrzeczącej rzeczywistości: Pan Tomasz wykona plan, Ministerstwo nie zaszczyci nas uwagą i wszystko spełznie na niczym. Mam nawet niepokojące wrażenie, iż uczciwość jest dla dzisiejszych biznesmenów czymś w rodzaju towaru, a mówienie prawdy zostanie wkrótce uwarunkowane tym, kto więcej za nią zapłaci. Zresztą sprzedaje się nie tylko informacje. Kwitnie też handel poglądami. Widać to choćby po niektórych politykach i dziennikarskich perszeronach co rusz zmieniających liberię.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko