Krystyna Habrat – Jakie książki lubię.

0
415

Krystyna Habrat

Jakie książki lubię.

Robert DudekZdopingowana przez felieton Marka Jastrzębia na temat lektur szkolnych rozszerzam swą  wypowiedź w dyskusji na temat książek,  jakie bym chciała czytać.

Książek jest obecnie bardzo dużo. Trudno się  nawet  w ich zalewie wyznać, bo brakuje rzetelnej oceny, pisanej przez fachowych krytyków. Do mnie docierają niemal same zachęty do czytania każdej  po kolei i dopiero z notki informacyjnej dowiaduję się, że to lekka powieść, romans, kryminał, sensacja, horror… lub poradnik.  A ja bym wolała piękną i mądrą powieść.

 

Co to znaczy: piękna? Tak  może  określać książkę tylko niefachowy miłośnik literatury. Chodzi mi o literaturę piękną. Tą o dużych walorach literackich, pięknym języku i  prezentującą wielkie idee. Potocznie  odróżnia się od takiej  beletrystykę, chociaż to dosłowne tłumaczenie tego terminu, i tym ostatnim mianem określa  literaturę lżejszego kalibru. Taką, która bawi, straszy, daje odetchnienie.
Ja preferuję literaturę piękną. Brakuje mi ostatnio powieści typu: Krystyna córka Lavransa, Noce i dnie; Czarodziejska góra; Bracia Karamazow; Zbrodnia i kara; Lord Jim; Anna Karenina, Sto lat samotności; Imię róży; Cień wiatru; Katedra w Barcelonie…  Są, ale ich za mało.


Czasy się zmieniają, zmieniają potrzeby i gusty czytelnicze. Jedni autorzy i książki odchodzą w niepamięć, przychodzą nowsi. Ale wielu zapomnianych żal. Żal tego, co one dawały czytelnikowi.  Wydaje mi się, że współczesna powieść najczęściej opowiada o tym, co Freud  określa, jako: „id” czyli…


Freud  wyróżnia w naszej psychice  trzy warstwy: id, ego i superego. Id – to te najniższe instynkty związane z potrzebami biologicznymi, jak konieczność zaspokojenia głodu, snu, prokreacji. Natomiast ten najwyższy poziom – superego, to  sumienie, pełne wzniosłych idei, wyznaczające postępowanie człowieka, zgodnie z normami społecznymi czy dziesięciorgiem przykazań. Super ego   powstrzymuje więc człowieka przed lekkomyślnymi działaniami instynktownymi, prymitywnym zaspakajaniem potrzeb biologicznych, kiedy są niezgodne z sumieniem i normami. Dlatego człowiek o silnie rozbudowanym superego nie   kradnie jedzenia, gdy ma apetyt na to wystawione na straganie, ale je kupuje. Nie gwałci, nie zabija.   Sumienie mu nie pozwala. Bo tak się nie robi, nie wypada. To grzech. Podobnie ze zwierzęcym zaspakajaniem potrzeby seksu itd.  Między tymi poziomami, id i superego,  jest jednak ego – nasza jaźń, a ta godzi  oba te poziomy i wybiera, to co właściwe i mądre. Ego jest skłonne przychylić się i do id i do superego.


Wydaje mi się, że współczesna literatura bardziej bazuje na freudowskim id, a z mody wychodzi to, co prezentuje superego, bo mniej chętnie mówi się o wielkich sprawach, takich jak: patriotyzm, poświęcenie dla dobra ludzkości, miłość do Boga…  My już wystrzegamy się wielkich słów. Pewne postawy zniweczyła II wojna światowa. Staliśmy się bardziej cyniczni i wygodni. Przynajmniej na takich pozujemy. Literatura jest tego odbiciem.


Teraz mam problem, bo na początku zdawało mi się, że zgodnie z moim gustem  wybieram książki odwołujące się przede wszystkim do superego, z uwzględnieniem mądrego ego. Czyli te o wysokich walorach literackich i etycznych. Zanim   to sprecyzowałam, przyszły mi do głowy dwie pozycje Romaina Rollanda: Jan Krzysztof i Colas Breugnon. Ta pierwsza, wielotomowa opowiadała o  muzyku, rozważała życie artysty, była wzniosła, poważna i… nudna. Odeszła w zapomnienie. Druga – mała, pogodna, opiewała beztroskie życie wiejskiego mądrali, wesołka, który  uprawiał rolę, bawił się, pił, weselił pełną gębą i uprawiał chłopską, pełną optymizmu, filozofię. Ta właśnie do niedawna  bywała  ulubiona przez pokolenia czytelników.  A, jak jest teraz – nie wiem. Obawiam się, że już nieczytana, niewydawana.


Ja  najbardziej lubię książki, które mogą mnie czegoś nauczyć, wnieść w   moje życie coś istotnego, może nawet zmienić myślenie,   duchowość.   I jeszcze takie, które wzruszają, albo dają pokrzepienie, odmianę w codzienności. Pewne książki cenię za ich wartości literackie czy intelektualne np. utwory Kafki, Faulknera, inne lubię, bo są  bliskie memu sercu, jak: Krystyna córka Lavransa; A lasy wiecznie śpiewają; Buddenbrookowie; Szaleństwo Almayera, Do latarni morskiej, powieści Magdy Szabo’ i Zafona. Pilnie też czytam te, które wnoszą coś nowego do literatury, a więc nowości:  ostatnio    książki: Amelie Nothomb,  J.C. Oates, Falconesa, Marqueza…


Najlepiej jednak, gdy dana pozycja odpowiada obu tym kryteriom i tu  wymienię takie jak: W poszukiwaniu straconego czasu; Czarodziejska góra; opowiadania Czechowa; większość powieści Conrada; Sto lat samotności; Imię róży… I w takich jest miejsce dla pełnego człowieka z jego id, ego i superego. Teraz mogę powiedzieć, że te powieści czy filmy, które zamykają się w jednej z tych trzech  freudowskich stref, wydają się niepełne, czegoś im brakuje. Przynajmniej dla mnie.


Na koniec powiem, że nie chodzi mi o przechwałki, bo czytuję też literaturę lżejszego kalibru, a czasami nie chce mi się nic czytać, ale piszę to, żeby zabrać głos w dyskusji na temat, jakich książek chcemy. Liczę, że wydawcy  takie głosy uwzględnią.

 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko