Krzysztof Lubczyński rozmawiał z MIECZYSŁAWEM KALENIKIEM

0
194

Krzysztof Lubczyński rozmawiał z MIECZYSŁAWEM KALENIKIEM

Człowiek kameralny

Czy wakacje spędza Pan, jak zwykle, w rodzinnym Międzyrzeczu Podlaskim?

 

– Rodzinnym i ukochanym. Lubię spędzać wakacje w moich rodzinnych stronach.


Skarżył się Pan w którymś z wywiadów, że tamtejsze rzeki utraciły dawną czystość, że nie ma w już w nich raków…

 

– Proszę sobie wyobrazić, że w ostatnich latach się poprawiło, woda jest czystsza, wodna fauna i flora bogatsza. W tamtym roku, chodząc po lesie, spotkałem nawet ciężarną klępę, a łosi w tych stronach już dawno nie widziano. To by świadczyło o tym, że tutejsza natura się odradza.


Pana rodzina związana jest  Podlasiem. Wiem, że jej losy wojenne były dość dramatyczne…

 

– Tak, brat był żołnierzem WiN i z tego powodu dopiero po śmierci Stalina przyjęli mnie do warszawskiej szkoły teatralnej. Ojciec z kolei był żołnierzem AK i uczestnikiem akcji „Burza”, zesłanym na Syberię. Ja z kolei, nie porównując się z nimi oczywiście,  za pomoc żywnościową dla aresztowanych przesiedziałem się z kolegą 24 godziny na UB w Białej Podlaskiej.


Żyje Pan sobie „za pan brat” z przyrodą, ale w kinie, w telewizji Pana nie widać od lat, poza regularnymi powtórkami „Krzyżaków” Aleksandra Forda i kilku innych filmów z Pana udziałem…

 

– Wie Pan, ja już się w życiu nagrałem, więc nie brakuje mi tego. A poza tym, obecnie, żeby trwale istnieć w telewizji, w filmie, trzeba – bywa – należeć do jakiejś grupy, by nie powiedzieć: „kliki”, a mnie to nie interesuje.

 

Znany jest Pan ze skromności, z niechęci do przepychania się, czyli z nietypowej postawa jak na warszawskiego aktora, przedstawiciela środowiska, które z natury lubi być na świeczniku…

– Mnie to nie interesuje. Jestem człowiekiem kameralnym, nie miałem i nie mam potrzeby ciągłego błyszczenia. Nie lubię też rozmaitych imprez zbiorowych, spędów itp. Źle się czuję w takich sytuacjach. Zresztą sławy zasmakowałem jako odtwórca roli Zbyszka z Bogdańca w „Krzyżakach”, i to świeżo po szkole. Przez około 10 lat po premierze byłem jednym z najpopularniejszych, bo „Krzyżaków” obejrzało 170 milionów widzów w 60 krajach świata. Otrzymałem listy z całego globu, nawet z Puerto Rico.

 

Minęło pół wieku  lat od realizacji tego filmu. Zagrał Pan rolę Zbyszka, do której pierwotnie przymierzany był Bogusz Bilewski. Czy marzył Pan o tym kiedyś?

 

– Nawet mi to nie przyszło do głowy, chociaż jako mały chłopiec po przeczytaniu powieści Karola Maya o Winnetou, poznałem twórczość Sienkiewicza i rozkochałem się w niej, w tym w „Krzyżakach”. Pracę na planie rozpoczęliśmy dokładnie 3 sierpnia 1959 roku a ukończyliśmy 1 kwietnia 1960 roku. W niecały rok później była premiera.


Co szczególnie utkwiło Panu w pamięci z tego czasu?


Przede wszystkim mam wrażenie. że było to wczoraj. Utkwiły mi w pamięci wspaniałe plenery pod Starogardem Gdańskim. Miałem poważne perypetie z koniem, który dwukrotnie się pode mną poślizgnął. Za pierwszym razem złamał mi nogę, więc pracowałem w gipsie. Jakiś czas później poślizgnął się drugi raz, przygniótł mi złamaną nogę i skruszył gips. Przeżyłem też emocjonujący moment z niedźwiedziem, w czasie kręcenia sceny polowania. Miałem do wyboru niedźwiedzicę Sabę i samca Muniego. Wybrałem tego ostatniego. W pewnym momencie tak silnie przyłożył mi łapą, że przeleciałem w powietrzu, jak obliczył dokładnie mój kolega Mieczysław Stoor.


Mimo, że jako młody człowiek był pan znany, niczym Zbyszko z Bogdańca, z krzepy fizycznej i podobno kiedyś nawet znokautował pan chuligana za chamskie odezwanie się do kobiety…

 

– Zgadza się, tak było.


Czy spełnił się Pan jako aktor?

– Tak, choć był taki czas, gdy mówiono, że umiałem zagrać tylko Zbyszka z Bogdańca. Ale po tej roli Aleksander Ford, reżyser „Krzyżaków” powierzył mi rolę w filmie „Pierwszy dzień wolności” według sztuki Leona Kruczkowskiego, gdzie zagrałem Ottona, gwałciciela, a była to rola całkowicie odmienna w stylu od Zbyszka. Bardzo lubię tę rolę Spełniłem się więc jako aktor, ale też nigdy nie miałem wymarzonej roli, przysłowiowego Hamleta. Zresztą, po „Krzyżakach”, Ludwik Sempoliński powiedział mi: „Mietek, gdyby to było przed wojną, to nikt by cię nie puścił. Ty byś miał wszystko”.

 

Którą ze swoich ról ceni Pan najbardziej?

 

– Nie mam usposobienia Adama Hanuszkiewicza i nigdy nie byłem zadowolony z żadnej ze swoich ról.

 

Czy wakacje spędza Pan tylko w Międzyrzecu?

 

– Nie tylko. Bywam też w Błotach Karwieńskich nad Bałtykiem. Mój przyjaciel, Jurek Kamas ma tam domek, do którego mnie zaprosił.

 

Jaka jest Pana dewiza życiowa?

 

– Zachować pogodę ducha, radość życia i lubić ludzi, starając się, by ich nie krzywdzić, choć nie zawsze się to udaje.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński


Mieczysław Kalenik – ur. 1 stycznia 1933 r. w Międzyrzecu Podlaskim,  świetny aktor filmowy i teatralny. Licencjonowany pilot samolotów i sternik pełnomorski. Żegluje od 1947 roku. Nie posiada natomiast prawa jazdy. Świetny brydżysta, gawędziarz i człowiek o autoironicznym poczuciu humoru. Na deskach scenicznych kreował m.in. Michała Archanioła w słynnych „Dziadach” w reż. Kazimierza Dejmka w 1967/68 roku,   Willego w „Niemcach” L. Kruczkowskiego (1961), Extona w „Ryszardzie II” (1964) i Richmonda w „Ryszardzie III” Szekspira, Bothwella w „Marii Stuart” J. Słowackiego (1981 – gościnnie w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie), Hooka w „Karierze Artura Ui” B. Brechta (1995), Pastora w „Wizycie starszej pani” F. Durrenmatta (1998). W teatrze telewizji m.in. Lennox w „Makbecie” w reż. A. Wajdy (1968).


Jego niektóre ważniejsze role filmowe poza rolą Zbyszka w „Krzyżakach” (1960): bosman w „Skarbie kapitana Martensa” (1957) J. Passendorfera, Jurek w „Smarkuli” (1963) L. Buczkowskiego, Otto w „Pierwszym dniu wolności” (1964) A. Forda, Diederlch w „Stawce większej niż życie” (1967) A. Konica, Janott w „Paryż-Warszawa bez wizy” (1967) H. Przybyła, a także w „Sublokatorze” (1966) J. Majewskiego, „Hrabinie Cosel” (1968) J. Antczaka, „Wszystko na sprzedaż” (1968) A. Wajdy, „Polskich drogach” (1976) J. Morgensterna, Stolnika Horeszko w „Zemście” (2000) A. Wajdy.

 

W tym roku nakładem Wydawnictwa Adam Marszałek w Toruniu ukaże się książka Krzysztofa LubczyńskiegoMieszanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie”.

Składać się na nią będą przeprowadzone na przestrzeni 18 lat rozmowy z kilkunastoma znanymi i wybitnymi polskimi (jeden wyjątek – węgierski pisarz Gyorgy Spiro, wszakże zajmujący się problematyką na wskroś polską, autor głośnych „Mesjaszy„) pisarzami i poetami starszego pokolenia, m.in. z R. Bratnym, J. Krasińskim, J. Henem, Z. Safjanem, E. Bryllem, A. Mandalianem, a także nieżyjącymi już J.S. Stawińskim i W. Żukrowskim).

Mieszanka firmowa” zawierać też będzie rozmowy z kilkoma znanymi krytykami i eseistami (m.in. z nieżyjącym już R. Matuszewskim, a także z M. Komarem, W. Sadkowskim czy A. Żurowskim), dwie rozmowy ze światowej renomy myślicielami (Z. Baumanem i A. Walickim) oraz kilka szkiców krytyczno-literackich poświęconych gronu pisarzy i krytyków, zarówno żyjących (m.in. J. Bocheński, T. Konwicki, S. Mrożek, J.M. Rymkiewicz, J. Głowacki, A. Żuławski, E. Niziurski), jak i nieżyjących (m.in. T. Breza, K. Brandys, K. Mętrak, W. Sokorski) .

Zgodnie z tytułem zawierającym słowo „mieszanka”, wspomniany zbiór charakteryzuje się wszechstronną różnorodnością. I to właśnie o nią chodziło autorowi – o różnorodność „ponad podziałami”. Rozmówcy Lubczyńskiego to twórcy najrozmaitszego autoramentu pisarskiego, estetycznego, a także środowiskowego i ideowo-politycznego, można by rzec, twórcy z różnych, nieraz antagonistycznych kręgów literatury polskiej. Dzieli ich niejednokrotnie bardzo, bardzo wiele, ale łączy jedno – każdy z nich pozostawił już swój ważny ślad na szlaku literatury polskiej. Dzięki temu książka ta jest ważnym przyczynkiem do obrazu polskiej literatury od 1945 roku.

Reklama
Poprzedni artykułOlga Smorawińska: O książce wyjątkowo szczerej
Następny artykułJOANNA TUREK: Filozoficzność fotografii, fotogeniczność filozofii – rzecz o Obiektach banalnych Tomasza Sobieraja

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę wprowadź nazwisko