Dariusz Tomasz Lebioda – SMUTEK STAMBUŁU

0
204

Dariusz Tomasz Lebioda

SMUTEK STAMBUŁU

 

Orhan Pamuk urodził się w 1952 roku w Stambule i w mieście tym spędził prawie wszystkie lata swojego życia. Pisarz pochodzi z zamożnej rodziny mieszczańskiej, która z czasem zubożała i z dużego rodowego domu przeprowadziła się do biedniejszych dzielnic. W dawnej stolicy Imperium Otomańskiego chodził do szkół, przeżywał pierwsze miłosne rozterki i uczył się dziwnego alfabetu tureckiej metropolii.

W młodości malował wiele obrazów i pragnął być artystą, portretować ludzi i miejsca. Ukończył American Robert College w Stambule a następnie studiował architekturę na tamtejszej politechnice, jednak po trzech latach porzucił ją i zrezygnował z ambicji zostania malarzem lub architektem. Później studiował również dziennikarstwo na Uniwersytecie w Stambule, lecz nigdy nie pracował jako dziennikarz. Od dwudziestego trzeciego roku życia zajmował się wyłącznie pisarstwem. Jako autor kilku znaczących powieści, należy do najwybitniejszych epików europejskich. Sławę jego ugruntowały przede wszystkim takie obszerne dzieła jak: Nazywam się czerwień, Nowe życie i Śnieg. W Turcji widzi się w nim komentatora społecznego, choć on uznaje się za twórcę fikcji literackiej, bez wyraźnych skłonności politycznych. Daleki jest od ortodoksji muzułmańskiej i podejmuje w swoich książkach trudne tematy z historii swojego kraju. Był wielokrotnie celem ataków ekstremistów islamskich, którzy nie mogą mu darować tego, że opisał krwawą rzeź Ormian, w której prawdopodobnie zginęło milion ludzi. Był też pierwszym pisarzem ze świata muzułmańskiego, który publicznie potępił fatwę, nałożoną na Salmana Rusdiego. Książki Orhana Pamuka zostały przetłumaczone na ponad pięćdziesiąt języków świata, a w 2006 roku autor nagrodzony został Nagrodą Nobla. Obecnie polscy czytelnicy otrzymali kolejne znaczące dzieło pisarza, tym razem książkę wspomnieniowo-eseistyczną, wielowątkowo i na wielu płaszczyznach prezentującą dzieje i magię Stambułu. Ta narracja jest ogromnym freskiem pisarskim, na którym pojawia się kilka centralnych planów: po pierwsze, dzieciństwo i życie rodziny pisarza, młodzieńcze bójki z bratem, zniknięcia i kochanki ojca, matriarchat w wielkiej kamienicy rodowej; dalej przybliżenia dzielnic i panoramiczne przedstawienia Bosforu, po którym stale pływają dymiące statki i motorówki, nad którym ogniskuje się życie miasta. Z kolei nawiązania do historii opisywanego miejsca i odwiedzin w Stambule znanych twórców, wybitnych postaci dziewiętnastowiecznej i dwudziestowiecznej kultury europejskiej, a także próba określenia i wydobycia z mroków charakterystycznego stambulskiego smutku, depresyjnego żalu, nieustającego rozpamiętywania ulotności życia. Dodajmy do tego jeszcze nawiązania do egzotycznych dla Europejczyka pisarzy tureckich i liczne portrety osób z otoczenia pisarza. Czytelnik szukający egzotyki i pragnący oderwać się od realiów kultury europejskiej, znajdzie w tym dziele wiele elementów, które uzna za zaspakajające jego ciekawość. Jest to rzeczywiście – jak pisał „Publishers Weekly” – Zapierający dech w piersiach portret miasta, elegia po stracie cywilizacji, która umarła, i medytacja nad zawiłymi splotami ludzkich losów. Pamuk snuje swoją opowieść z lekkością, łatwo zmienia tematykę, przeskakuje z miejsca na miejsce, potrafi tak kumulować opisy dzielnic i ludzi, że powstaje szeroka panorama, z niezwykłą głębią i dbałością o szczegół. To opowieść o cyprysach i ciemnych dolinach – podsumowuje autor – o opuszczonych i zaniedbanych nadmorskich domach, starych, przeżartych rdzą statkach i Bóg jeden wie jakich towarach, o poezji bosforskich łodzi i dworów, zrozumiałej wyłącznie dla ludzi, których życie upłynęło na tym brzegu, o odkrywaniu smaku życia  pośród ruin cywilizacji – jakże potężnej, prężnej i wyjątkowej; o radości, zabawie i zwyczajnej chęci zrozumienia tego świata, odczuwanej przez dziecko, które nic sobie nie robi z historii i dawnej potęgi. To opowieść o niepewności i bólu pięćdziesięcioletniego pisarza, o jego przyjemnościach i doświadczeniach, które nazywa życiem. I choć rzeczywiście książka ta wciąga, potrafi oczarować czytelnika, dopowiedzieć wiele istotnych treści do prób zrozumienia kultury świata islamu, to jednak pewnym nadużyciem jest komentarz, jaki Wydawnictwo Literackie zamieściło na okładce: wspomnienie o tym niezwykłym i tajemniczym miejscu jest być może najbardziej wzruszającą z książek, jakie do tej pory napisano o jakimkolwiek mieście. Te komercyjne zachwyty wyrządzają krzywdę Pamukowi, bo przecież jego książka broni się sama, nie potrzebuje nadętego patosu, ma swój powab i czar, a nade wszystko jest czytelnym przesłaniem dla ludzi innej wiary i innych miast.

 

Głównego bohatera, czyli samego Orhana (to imię po jednym z pozytywnych sułtanów), poznajemy, gdy ma kilka lat i z iście dziecinną wrażliwością odkrywa świat wokół siebie. W jego kamienicy drzwi są pootwierane, bo wszyscy należą do rodziny, a zdecydowanie najważniejszymi osobami są rodzice i babcia, a także wujkowie i młodzież z innych gałęzi rodu. Dla europejskiego czytelnika, który przyzwyczajony jest do roztrząsania muzułmańskiej biedy, interesujące mogą być opisy pokoi i korytarzy w kamienicy bogatych Turków. Tutaj wszystko przypomina, bądź ma przypominać, mieszczańskie przyzwyczajenia mieszkańców Paryża, Berlina czy Genewy – tutaj znajdziemy serwantki jak z powieści Zoli i Balzaka, stylowe krzesła, lustra i ogromną ilość niewielkich figurek, wazoników, talerzy i tac, japońskich parawanów, jakby przeniesionych z salonów słynnych dziewiętnastowiecznych dam. W tym domu spokojnie rozmawia się o wydarzeniach ostatnich dni i miesięcy, wspólnie jada się posiłki, babcia popija piwo, a dzieci przepychają się i gonią po całym domu. Ani słowa o religijnych zakazach i nakazach, o nieustającym schylaniu głowy przed Allachem, nie ma też żadnych restrykcji związanych z rytmem dnia czy nocy, liturgią świąt. Narrator jeśli zacznie pościć podczas ramazanu, to uczyni to z wyboru, w średnim wieku. Tymczasem bawi się z bratem, kolekcjonuje – jak wiele dzieci w innych krajach Europy i Azji – kolorowe samochodziki, jeździ z matką i ojcem nad Bosfor, cieszy się z bliskości ukochanych osób i z radością idzie do szkoły, która jest jak obietnica nowej przygody. Powoli jednak zaczyna się w nim rodzić jakieś tragiczne pęknięcie, a melancholia zastępuje radość. Pamuk sporo stron swojej książki poświęcił czemuś, co w Stambule nazywa się hüzün i jest dziwnym, dojmującym smutkiem, nieokreślonym bólem, jakby mrokiem pojawiającym się w duszy ludzi. Choć wyciska piętno na ludzkich życiorysach i niektórych prowadzi na most bosforski i każe skakać w otchłań, to jednak jest też określoną wartością, jakimś szlachetnym rodzajem zamyślenia, wglądu w głębie ludzkiej jaźni. Dlatego, choć bywa przekleństwem, dla artysty jest rodzajem narzędzia poznania, jakby momentem zatrzymania w kadrze i ustalenia właściwej monochromii obrazów. Pamuk przyznaje zatem: Lubię ten przejmujący smutek, jaki ogarnia mnie na widok starych kamienic, i ciemność wypełniającą opuszczone, obracające się w ruinę rezydencje, które przybierają charakterystyczną „stambulską” fakturę. Gdy patrzę na przesuwające się czarne cienie ludzi w zbyt wcześnie zapadłych ciemnościach zimowego wieczoru, silniej odczuwam swoją przynależność do tego miejsca. Kiedy ciemność nocy okrywa miękkim kocem nasze życie, nasze ulice oraz należące do nas przedmioty, a my jesteśmy bezpieczni w swoich domach, sypialniach i łóżkach, możemy wrócić w snach do minionej świetności i dawnych legend. Lubię tę ciemność, która, nie poddając się wątłym światłom latarni, tak poetycznie opada na biedne przedmieścia Stambułu. Lubię ją, bo wtedy my, mieszkańcy tego miasta, zasłaniamy się przed obcymi spojrzeniami ludzi Zachodu, osłania ona nasze ubóstwo, które tak bardzo pragniemy ukryć. Jest w tym jakiś kompleks i poczucie wyobcowania ze społeczności świata, ale też jest duma z powodu tego, iż autor należy do stambulskiego tłumu, jest taką samą jego cząstką, jak biedacy snujący się po ulicach, kobiety w chustach zmierzające do meczetu czy siedzący w kawiarniach i restauracjach mężczyźni, rozprawiający o wszystkim i o niczym.

Niezwykłą wartość mają tutaj opisy Bosforu, z jego dwoma wielkimi mostami i z nieustającym ruchem statków, motorówek i łodzi rybackich. Ta cieśnina dookreśla miasto i przydaje tła strzelistym minaretom kościoła Hagia Sophia, licznym pałacom sułtańskim, wieżom, latarniom morskim zbudowanym w stylu orientalnym i wielkim dzielnicom, łagodnie schodzącym ze wzgórz ku morzu. Pisarz dostrzega piękno tego miejsca w wieku dziecinnym, młodzieńczym i w czasach coraz poważniejszej dorosłości. Kontempluje zatem wielkie liniowce i masowce, sowieckie statki wojenne i tankowce, uczy się na pamięć kształtów tureckich stateczków wycieczkowych i niewielkich kryp rybackich. Owo przesuwanie się okrętów jest dla niego rodzajem zegara, nieustannie gnającego do przodu czasu, odchodzących dni i lat, pojawiających się i znikających zdarzeń, ludzi, kształtów. Patrząc na te głębokie wody z okien swojej pracowni malarskiej, z różnych punktów miasta, a wreszcie z pokładu statku pływającego po Złotym Rogu, dostrzega Pamuk ciągłość doświadczeń i nieustający przepływ dziejów. Dlatego wraca myślą do czasów świetności Stambułu i analizuje ryciny Antoine’a-Ignace’a Mellinga, który z niezwykłą starannością o szczegóły, utrwalił dla przyszłych pokoleń dziewiętnastowieczny obraz miasta i ludzi, mieszkających wtedy w nim. Wielką wartością książki tureckiego noblisty jest jej strona ilustracyjna, a więc dziesiątki czarno-białych fotografii oraz dawne ryciny, obrazy i rysunki. Dzięki temu możemy natychmiast przenieść się do opisywanych przestrzeni i sprawdzić czy narracja, analiza, pointa Pamuka mieści się w naszym widzeniu tego świata. Niezwykle inspirujące są też nawiązania do wysłanników naszej kultury, którzy odwiedzali Stambuł i przekazali przyszłym pokoleniom swoje opisy, refleksje i uogólnienia. Czasem były one znakomicie skonstruowane i zaciekawiały z powodu barwności opisu, ale czasem – jak w przypadku Flauberta przepowiadającego, że za sto lat Stambuł będzie stolicą świata  – były przesadne i egzaltowane. Te relacje są tutaj przedmiotem, napisanych z lekkością, syntez, analiz i przywołań. Podróżujemy zatem na Wschód z francuskim melancholikiem Gérardem de Nervalem i czytamy rozdział poświęcony dawnej stolicy imperium wielkich sułtanów. Klimat tych opowiastek – konstatuje Pamuk – bardziej przypomina baśnie Szeherezady niż prawdziwy nastrój Stambułu. Nerval jest dla tureckiego pisarza ciekawy, bo pojawiła się u niego pewna skłonność do opisywania spraw drastycznych, morderstw, przelewu krwi, wielkich pożarów. Ten Francuz pojechał na Wschód by uciec od smutku i myśli samobójczych, ale w końcu jednak powiesił się na latarni ulicznej. Czytając jego relacje, przyglądając się miejscom, które wyodrębnił i koordynując jego opisy, Pamuk – jakby pod powierzchnią słów – zastanawia się czy hüzün miał jakiś wpływ na ostateczną decyzję Nervala. Także relacja Théophile’a Gautiera, który przyjechał do Turcji dziewięć lat po podróży Nervala, staje się pretekstem do snucia refleksji o mieście. Tym razem osąd jest łagodniejszy: dziennikarski talent autora sprawia, że jego książka, jeśli nie liczyć kilku stereotypowych tematów i obserwacji dotyczących sułtana, kobiet czy cmentarzy, jest wybitnym reportażem z życia Stambułu. Dla autora Śniegu Gautier jest łącznikiem pomiędzy dziewiętnastym, a dwudziestym wiekiem, bo jego opisy tamtego miasta można zastosować przy narracji dwudziestowiecznej: autor chodzi po tych samych uliczkach i kontempluje: miałem wrażenie, że z wyjątkiem kocich łbów, nic się w Stambule nie zmieniło. Tak lektura francuskich pisarzy i podróżników staje się pretekstem do wędrówki starymi zaułkami i później niezwykle plastycznych opisów bosforskiej biedy, odrapanych drewnianych domów, zapadających się dachów kamienic, wszędobylskich straganów, sznurów prania i ludzi snujących się pośród tej szarzyzny i beznadziei. Pamuk wskazuje też opisy nie przystające do jego wyobrażeń o mieście, a więc refleksje André Gide’a z wyprawy odbytej w 1914 roku, dalej Lamartine’a, Pierra Lotiego czy w bliższych nam czasach – Josifa Brodskiego. Największą przykrość – pisze Pamuk – podczas lektury wspomnień obcych podróżników sprawia mi jednak świadomość, że wiele z tych rzeczy, o których z zachwytem się rozpisywali, zaraz potem zniknęło na zawsze, co było wynikiem okrutnej zależności. Przybysze bowiem uwielbiali opowiadać o egzotyce tego miasta, dla dążących do Europy stambulczyków zaś, była ona przeszkodą, którą należało jak najszybciej usunąć. Także wizyta Gustava Flauberta w mieście nad Bosforem obciążona była jego stanem zdrowia i dziwnym nastawieniem, które kazało mu przede wszystkim szukać w krainach Orientu jakichś okropności. Zaraziwszy się syfilisem w Bejrucie, Flaubert odwiedza domy publiczne w Stambule i opisuje „cmentarne kurwy”, uliczne tłumy, puste gniazda bocianie i kruszejące nagrobki. Dla Pamuka te opisy Stambułu i różne obsesje europejskich pisarzy i podróżników są równie egzotyczne jak strach przed jego światem.

Książkę tureckiego pisarza można czytać jednym tchem, ale potem trzeba wracać do jej najlepszych fragmentów, do odważnych ocen i nawiązań i do klimatu stambulskiej melancholii, tak udanie tutaj wykreowanej. Odzwierciedla się ona w czarno-białych fotografiach i w przywołaniach statków przesuwających się pod mostami, a potem wypływających na Morze Śródziemne; osadza się ona też pomiędzy łuszczącą się farbą walących się domów, a pięknym tynkiem nowych rezydencji, zostaje między źrenicami Czarnej Róży (pierwszej miłości Pamuka) i na obrazach młodego artysty. Pozostaje w pamięci jako aura czegoś ulotnego i gęstniejącego w przestrzeni i staje się materializacją smutku, zamyślenia nad odchodzeniem naszego świata i miejsc, z którymi związał nas nieuchronnie los. Ten egzotyczny i zarazem europejski autor potrafi pięknie opowiadać i w tym jego książka przypomina trochę różne arabskie i perskie zbiory opowieści, na czele z Księgą tysiąca i jednej nocy. Można by tutaj przywołać wiele innych tytułów, ale też musielibyśmy odnieść narracje tego autora do umiejętności snucia opowieści przez Tołstoja, Dostojewskiego czy Manna. Zresztą Pamuk ich kilkakrotnie przywołuje i daje do zrozumienia, że pisania uczył się tyleż od Arabów, Turków i Persów, co od wielkich europejskich powieściopisarzy. Tak powstaje wielka panorama miasta u wrót Azji i Europy, ale jej twórca nie potrafi uwolnić się od smutku i melancholii, zwanej hüzün. Z czasem poczucie wyobcowania w mieście i zimnej obcości wielkiej metropolii przechodzi na wnętrze pisarza i obezwładnia go: Czasami moje miasto wygląda jak obce miejsce. Ulice, które sprawiają, że człowiek czuje się tutaj jak w domu, nagle zmieniają kolory. Patrzę na mijające mnie w zniecierpliwieniu tajemnicze tłumy i uświadamiam sobie, że ludzie ci byli tu od setek lat. Całe to miasto – z błotnistymi parkami i opustoszałymi przestrzeniami, placami, betonowymi monstrami upstrzonymi słupami elektrycznymi i reklamami – jak moja dusza szybko staje się pustym, b a r d z o  pustym miejscem. Brud i kurz zaułków, smród wydobywający się z otwartych kubłów na śmieci, wciąż nowe dziury, wybrzuszenia i ubytki w chodnikach – cały ten nieład i zamęt, które tworzą Stambuł, sprawiają, że moja dusza i moje życie wydają mi się mierne, niewiele warte, ułomne… Jakby Stambuł był karą, na którą zasłużyłem, a  ja – kolejnym odpadem na jego ulicy. Gdy Pamuk pisał te słowa nie wiedział jeszcze, że w 2006 roku zostanie laureatem najbardziej prestiżowej nagrody literackiej świata, a jego przestrzenie, jego malarsko przedstawiony Stambuł zyska akceptację milionów czytelników na całym świecie. Ciekawe czy hüzün jest nadal cząstką duszy tego wszechstronnie uzdolnionego pisarza?

__________

Orhan Pahmuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto, przeł. Anna Polat, Wydawnictwo Literackie 2008, s. 480.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko