Franciszek Czekierda – POLSZCZYZNA BRZMI NIESKOŃCZENIE PIĘKNIE

0
198

Niektórzy obcokrajowcy mówią, że

język polski jest szeleszczący.

Pewnien Niemiec wygłosił w internecie opinię, że brzmi on jak szum telewizora, kiedy nie ma sygnału. Obcokrajowiec, niejaki Can Y., uczący się naszego języka napisał na portalu Quora, że „Polski to język, który nie musimy otworzyć ustę, kiedy wymawiać samogłoska, nie tak jak angielski”. Celne spostrzeżenie. Z kolei Rosjanin, Aleksiej M., uważa, że z powodu szeleszczącego języka Polacy są nazywani w rosyjskim slangu „Przeki”.

Na internetowym forum.m.lingua dziewczyna o pseudonimie Fidai napisała, że znajomy Amerykanin powiedział jej, iż język polski jest umiarkowanie trudny pod względem gramatycznym, potwornie trudny pod względem niektórych dźwięków,

ale jest językiem bardzo atrakcyjnym słuchowo.

Według obcokrajowców do największych trudności w nauce naszego języka należą: wspomniana wyżej szeleszcząca wymowa, skomplikowana odmiana wyrazów, trzy rodzaje gramatyczne rzeczowników, spora ilość znaków diakrytycznych (ą, ć, ę, ł, ń, ó, ś, ź, ż) oraz duża ilość wyjątków. W styczniu bieżącego roku radiowa Trójka podała, że parę lat temu w rankingu przeprowadzonym przez British Council język polski uplasował się w pierwszej piątce pod względem trudności, jaką nauka języka sprawia obcokrajowcom. Mimo tych ograniczeń i barier wielu obcokrajowców twierdzi, że polszczyzna – po poznaniu jej – jest piękna.

W okresie baroku, gdy kultura polska trafiła do Moskwy, stała się pierwszym rodzajem kultury świeckiej,

język polski odgrywał rolę uniwersalnego języka kultury zachodniej

– twierdzi rosyjski slawista Aleksander Lipatow w książce Rosja i Polska: konfrontacja i grawitacja (2003) oraz w artykule Kędy do nas? W poszukiwaniu dróg do wzajemnego zrozumienia Polaków i Rosjan  (Politea, 2015). Tenże naukowiec dowodzi, że „(…) Podejście cywilizacyjne pozwala zrozumieć sięgający XVII w. fenomen rosyjskiego polonofilstwa. (…) Objęło [ono] zarówno kulturę wysoką, jak i masową (…). Symeon Połocki, który przybył w 1664 r. z Rzeczypospolitej, nie bez zdziwienia zauważył, że wielu tu polubiło słodkie i melodyjne śpiewanie polskiego Psałterza wierszem przełożonego, a niektórzy choć i kanty «śpiewali mało lub w ogóle nie znając języka polskiego», ale «od słodkości śpiewu radowali się duchem». (…) Polskość dla rosyjskości była zwierciadłem współczesnej europejskości (…). Jego kultura była przyjmowana jak swego rodzaju wzorzec artystyczno-estetyczny i kulturowy zachodnioeuropejskiej nowożytności, której częścią była Rzeczpospolita. Dlatego jej język zyskał status języka-pośrednika w procesie przyswojenia europejskości przez rosyjskość”.

Karolina Jaenisch, niemiecka malarka (mieszkająca w Moskwie) zakochana w Adamie Mickiewiczu, nauczywszy się języka polskiego, napisała do niego w liście w lutym 1829 roku: „Dobrze mi tylko sam na sam z tobą.

przemawiam wówczas do ciebie w tej pięknej mowie, która jest dla mnie rozczulającą i czarującą muzyką”.

Wybitna francuska aktorka Sara Bernhardt, mająca kontakt z Polakami mówiącymi w rodzimym języku, zapytana, jak jej się podoba język polski, odpowiedziała sarkastycznie:

„Bardzo, zupełnie jakby ktoś gryzł szkło”.

Brytyjski historyk i slawista Aleksander Bruce Boswell w książce Polska i Polacy (Poland and the Poles, 1919) stwierdził, że „Język polski nie jest piękny dla cudzoziemca. Brzmi twardo i zawiera często zbieg spółgłosek.

Jest jednak bogaty i dźwięczny,

[gdy jest] zawsze mówiony wyraźnie. Nieruchomy akcent na przedostatniej sylabie nadaje językowi polskiemu szczególną monotonię”.

Leo Spitzer, austriacki profesor języków romańskich wykładający w pierwszej połowie XX wieku w Niemczech, Turcji i USA, powiedział, że 

„Język polski jest powszechnie nazywany językiem miękkim i eufonicznym (harmonijnym) ze względu na miękkie dźwięki

(„Das polnische wird wegen seiner weichen Laute eine weiche und wohl klingende Sprache allgemeingenannt”).

Henry Miller w książce Sexus (1949) dał ironiczne świadectwo zachwytu polszczyzną: „Jest jedna rzecz, którą lubię u Polaków – ich język.

Polski, jeśli mówią nim inteligentni ludzie, doprowadza mnie do ekstazy. Brzmienie języka wywołuje dziwne obrazy, w których na murawie z delikatnie kłującej trawy szerszenie i węże grają główne role”.

W 1988 roku byłem w Wilnie. Realizowaliśmy zdjęcia do filmu Tadeusza Konwickiego  Lawa. Naszą ekipę obsługiwało Litewskie Studio Filmowe, opiekunką była Marianna B., Polka z Wilna. W czasie wolnym opowiadała, że gdy w studio nie było pracy, czytała polskie kryminały. Jej koleżanka, Litwinka, nie znająca polskiego, zainteresowała się nimi. Marianna pożyczała jej książki i tłumaczyła trudniejsze zdania. Po pewnym czasie koleżanka nauczyła się czytać i mówić po polsku.

„Nie wiedziałam, że polski ma taką siłę”

– Marianna powiedziała szeptem, by nie usłyszeli jej współpracownicy (w tym czasie istniał jeszcze Związek Radziecki, a Litwa była jedną z jego republik).

Z okazji 80. rocznicy urodzin Stanisława Lema (2001) pojawiły się wypowiedzi jego rosyjskich tłumaczy o języku polskim. W Tygodniku Powszechnym Feliks Szirokow mówił: „Wkrótce w wydawnictwie powstała nieformalna grupa przyjaciół literatury polskiej.

Polskie książki niesłychanie nas nęciły.

Przede wszystkim Marek Hłasko z Ósmym dniem tygodnia, ale także np. Ksawery Pruszyński. Czytaliśmy gazety i tygodniki: „Kulturę” i „Politykę”, „Dookoła Świata” i „Przekrój”. Dzięki recenzjom publikowanym w polskiej prasie poznawaliśmy literaturę zachodnioeuropejską”. Drugi tłumacz,  Konstantin Duszenko, także w „Przekroju”, pisał: „Wśród rosyjskich tłumaczy Lema wcale nie przeważają zawodowi poloniści. Wielu z nich zaczęło studiować polski właśnie po to, aby czytać nie wydane po rosyjsku utwory Lema. Sam należę do tej grupy. (…) Potem  studiowałem historię na uniwersytecie. Historię Polski wybrałem dlatego, że Lem pisze po polsku”.

Język polski dla Josifa Brodskiego, noblisty z 1987 roku, był sposobem na poznanie literatury zachodniej: „Pamiętam, że czytałem Malcolma Lowry, trochę Prousta, trochę Faulknera, a także Joyce’a po raz pierwszy czytałem po polsku. A więc były to względy praktyczne:

potrzebowaliśmy okna na Europę, i język polski go nam dostarczał”.

„Ja Polak, wy Żydzi. Ja, gardzący waszym słowem charkliwym [językiem jidysz], uciekłem od niego w 

»Błogosławione pieśni malinowe, błogosławione pieśni kalinowe«…

– napisał o języku polskim w Syriuszu (1984) Julian Stryjkowski.

Martin Butora, słowacki publicysta i dyplomata, w opowiadaniu Posolone w Azji (1998) pisał, jak w radio „Przelatują przez serbski piosenki, łapią tenor Pavarottiego, zatrzymują się przy polskich i niepolskich wiadomościach z Polski.

Polszczyzna brzmi nieskończenie pięknie.

Wiadomości kontrastują z miłym dla ucha językiem”.

Huang Shan, młoda tłumaczka języka polskiego na chiński, w wywiadzie dla Instytutu Książki stwierdziła:

(…) dlaczego zaczęłam tłumaczyć z języka polskiego? To w moim życiu taki piękny wypadek. Po maturze w domu przyjaciela natrafiłam na powieść Sienkiewicza Quo Vadis. Wtedy dowiedziałam się, że w Polsce jest tak piękna literatura”.

Młody Hiszpan, Martin, który nauczył się języka polskiego, a następnie przyjechał na rok do Polski w celu doskonalenia go, powiedział: „Bardzo podoba mi się polska fonetyka.

Język jest melodyjny, tak jak włoski, a nie tak «twardy» jak niemiecki.

Na przekór negatywnym ocenom dotyczącym brzmienia i trudności języka polskiego, okazuje się, że dla wielu obcokrajowców miał on i wciąż ma dużą siłę przyciągania. Już w siedemnastym wieku stał się uniwersalnym językiem kultury zachodniej i artystycznym modelem do naśladowania w stolicy Księstwa Moskiewskiego, w XIX wieku dla niektórych był czarującą muzyką, w okresie komunizmu dla osób mieszkających na wschód od Bugu był oknem na świat. Współcześnie wciąż jest interesujący i brzmi pięknie. Słowem serce rośnie, a polskie kompleksy w tej materii kruszeją.

Wciąż aktualne pozostają dla nas i obcokrajowców uczących się języka polskiego słowa Juliusza Słowackiego z Pieśni V Beniowskiego:

Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa…
Aby przeleciał wszystko ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.

Z niej wszystko dobyć, zamglić ją tęsknotą,
Potem z niéj łyskać błyskawicą cichą,
Potem w promieniach ją pokazać złotą,
Potem nadętą dawnych przodków pychą,
Potem ją utkać Arachny robotą,
Potem ulepić z błota, jak pod strychą
Gniazdo jaskółcze przybite do drzewa,
Co w sobie słońcu wschodzącemu śpiewa…

Franciszek Czekierda

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko