Zdzisław Antolski – MINIATURY (2)

1
159

Miasto

Moją ojczyzną był mój pokój na wsi, gdzie miałem swoich żołnierzyków, klaser ze znaczkami, książki i zbiory „Świata Młodych” z Tytusem. W lecie wychodziłem do małego sadu. Po skończeniu podstawówki na wsi, przeprowadziłem się z rodzicami do miasta.

Był to dla mnie wielki stres, inna mentalność ludzi, nowa szkoła. I mój strach, ogromny strach… W dodatku bolały mnie straszliwie plecy i kręgosłup z powodu krzywicy przebytej w dzieciństwie.

Wpadłem w depresję.

Psychoterapia

Moja ukochana dziewczyna w drugiej klasie liceum powiedziała, że nie chce się ze mną  spotykać.

 -Ale dlaczego? – pytałem złamany. – Nie chcę i już -stwierdziła kategorycznie,

Świat się dla mnie skończył, zgasło słońce. Zapadłem się w sobie. Straciłem chęć do życia i apetyt, męczyła mnie bezsenność. Doktor wysłał mnie na psychoterapię.

Psychoterapeuta, w wieku około czterdziestki, lekko łysiejący, dobrze zbudowany, wysłuchał mojej historii i rzekł: – Panie, tego kwiatu jest pół światu. Czym mi pan głowę zawracasz? Czym się pan przejmujesz? Stracił pan jedną nastolatkę, to trzeba szukać drugiej i trzeciej. A może jakaś dojrzała kobieta na pana poleci? Tak by było najlepiej. Przecież nie chcesz pan już zakładać rodziny, bo mieszkasz przy rodzicach.

Każda kobieta jest inna, ma swoją tajemnicę. Trzeba wypróbować, ile się da, i małe i wysokie. Te grube i te chudziutkie, Z jedną się nie udało, trzeba szukać u drugiej, Czy myśli pan, że myśliwy na polowaniu, jak spudłuje do jednej sarenki, to wraca do domu? Nie, on dalej szuka i się skrada, czeka…

A pan tracisz tylko czas na rozpamiętywanie jednej sarenki… A niech sobie leci w las, a pan szukaj innej, drugiej, trzeciej, dziesiątej, bo im więcej, tym lepiej. Najlepiej mieć na oku kilka dziewcząt, żeby już mieć zabezpieczoną drogę odwrotu, gdy któraś zawiedzie nasze nadzieje i ucieknie w las… jak pańska panienka. Trzeba już mieć przygotowane drugie gniazdko, a w międzyczasie myśleć o trzecim. Co pan myślisz, że życie jest lekkie, łatwe i przyjemne? Nie, trzeba się natrudzić, namordować.

A każda kobieta ma inny odcień skóry, inne włosy i inne obyczaje. Trzymanie się jednej nie ma sensu, bo się panem znudzi i zacznie traktować lekceważąco. No i najważniejsze, jak się zachowuje podczas stosunku, jedne są bierne, inne gorące. Są takie co szybko oddychają, wypinają piersi, głaszczą cię, a drugie miotają się i biją cię i drapią po plecach.

– Jeden z mich kolegów – wtrąciłem – rzucał się na wszystkie babki, niezależnie od wieku i nieraz dostał w mordę…

– Eeee… – skrzywił się terapeuta – nie znał się na rzeczy. Do kobiety należy podchodzić delikatnie, bo to ona musi podjąć decyzję. Nie wolno narzucać swojej woli. Jak nie ma w niej tego wewnętrznego przekonania, to nic się nie uda. Trzeba obserwować, kiedy delikatnie dotknąć w rękę…

Wie pan co? Znajomość z kobietą przypomina boks. Cały czas trzeba uważać, żeby zasłonić się przed słownym ciosem i zadać ripostę. Albo atakować słowem Nigdy nie wolno robić z siebie ofiary, nieudacznika, łachudry… Czasem można uderzyć poniżej pasa, ale delikatnie, że to pomyłka, tak wyszło, obrócić w żart, albo przytulić. Nie radzę nokautować słownie, bo to może oznaczać koniec znajomości. To kobieta ma prawo do nokautu, z czego chętnie korzysta.

Choć się mało o tym mówi, ale to pan Bóg stworzył człowieka z organami płciowymi i to one są najważniejsze. Zauważył to już Zygmunt Freud. Oczywiście, do pewnego wieku.

A pańskie zakochanie, to nic innego, jak zaburzenie psychiczne, pisała o tym obszernie Karen Horney. Nie można oczekiwać, że drugi człowiek weźmie na siebie całą odpowiedzialność za pana. Przecież związek dwojga ludzi, to partnerstwo. Jeden wspiera drugiego, a pan chciałby, żeby partnerka wzięła na siebie wszystkie pańskie grzechy, choroby i zaniedbania, nie miała nigdy żadnych wymagań, tylko myślała ciągle o panu.

To tak nie działa, łaskawy panie

Taka ślepa miłość, która polega na całkowitym oddaniu się i przywiązaniu do drugiej osoby, świadczy, że jest pan słaby. Nie potrafi pan żyć bez czyjejś obecności. Rządzi panem strach, wstyd, upokorzenie… Bo nie kocha pan siebie i nie szanuje.

– Ma pan rację – powiedziałem. – Strach czyni mnie niezdolnym do życia.

Matkowanie

Najlepiej czułem się sam ze sobą. Ale ciągnęło mnie do ludzi, do kobiet, do seksu.  Jednak, kiedy już znalazłem się sam na sam z kobietą, czy to w kinie, czy przy kawiarnianym stoliku, nie wiedziałem jak zareagować, co powiedzieć. Byłem wypełniony lękiem i milczałem. Dlatego przeważnie trafiałem na kobiety, podobne do mojej matki, które miały w nosie moje kompleksy. Mój lęk był im na rękę. Wyżywały się na mnie krzykiem, rozkazami, przemocą…

A w zamian otaczały mnie „opieką”.

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko