Włodzimierz Antkowiak – ZIELONE SKAŁY

0
96
Maria Wollenberg-Kluza

   Od Parsk, wsi sąsiadującej od północy z Grudziądzem, gdzie kończyła się trasa podmiejskiego autobusu, mężczyzna szedł wałem przeciwpowodziowym, mając po prawej ręce pola obsadzone ziemniakami i tytoniem, obsiane kukurydzą, po lewej nadbrzeżne łąki z resztkami wiszącej nad nimi mgły, z kępami wikliny i płytkimi rozlewiskami, które w tej okolicy nazywano łachami i w których wiosną łowiło się szczupaki „na blachę”. Teraz, po paru tygodniach suszy i upałów, łachy były zielonobrązowe, przykryte liśćmi podsychających nenufarów, z rzadkimi lusterkami wody. Ledwo rzucił na nie okiem, pamiętał, że o tej porze roku nie warto poświęcać im uwagi. Szczupaki, które w nich zostały po tarle, po wiosennej powodzi, były już dawno wyłowione do ostatniego przez spinningistów.

KLIKNIJ ABY PRZECZYTAĆ CAŁOŚĆ

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko