Antologia zatytułowana Walizka z literami to wybór twórczości pisarzy emigracyjnych z 11 krajów, liczbę w nawiasie podaję tylko w przypadku, kiedy autorów z danego kraju jest więcej, są więc twórcy z : Australii, Belgii (2). Brazylii, Francji, Irlandii, Izraela, Niemiec), Norwegii, USA (18), Wielkiej Brytanii (9) i Włoch. Redaktorami są: Danuta Błaszak i Anna Maria Mickiewicz. Wydawcą Literary Waves Publishing z Londynu. Piękną okładkę zaprojektowała niezrównana Agnieszka Herman.
W odredakcyjnej prezentacji wspomniano o istotnej roli dwutygodnika literacko-artystycznego Pisarze.pl wydawanego przez Bohdana Wrocławskiego, bo na łamach tegoż tytułu obie redaktorki od lat zajmują się upowszechnianiem twórczości powstającej poza granicami Polski. We wstępie przeczytamy O emigracji, czyli opowieści o bolesnej stracie języka i O Polskich poetach – siewcach słów, teksty obu pań redaktorek.
W antologii obecni są bardziej i mniej znani poeci: Helena Birenbaum, Anna Błasiak, Danuta Błaszak, Marta Brassart, Kazimierz Braun, Alexander Saszka Drohobyczer, Maria Fafrowicz Childs, Anna Frajlich, Leonard Górski, John Guzlowski, Włodzimierz Holszyński, Tadeusz Hutyra, Oriana Ivy, Klaudia Jaissle, Jacek Jaszczyk, Agata Kalinowska-Bouvy, Janusz Kliś, Anna Kłosowska, Izabella Teresa Kostka, Justyna Kotowiecka, Leonard Kress, Krystyna Kulej, Adam Lizakowski, Sylwia Martin, Anna Maria Mickiewicz, Barbara Orlowski, Teresa Podemska-Abt, Yvette Popławska, Thaddeus Rutkowski, Adam Siemieńczyk, Gregory Spis, Marianne Szlyk, Katarzyna Zechenter, Dariusz Adam Zeller i prozaicy: Bożena Helena Mazur-Nowak, Leszek Szymański i Aleksandra Ziółkowska-Boehm.
Nie sposób było nie wspomnieć o korespondencie paryskiej Kultury, określonym mianem „żołnierza” Redaktora Jerzego Giedroycia, „Londyńczyku” – Juliuszu Mieroszewskim. Jego oszczędne w słowach i bardzo zwięzłe artykuły pełniły opiniotwórczą rolę tak w kwestiach polityki wschodniej jak i w sprawach oceny działań środowiska emigracyjnego. Pisane były „...dla po budzenia umysłów nawet za cenę intelektualnej irytacji…”. Sam jestem dumny z kontaktu jaki nawiązałem z Redaktorem „Kultury” i faktu, że napisał do mnie w Kulturze nr 12(543), notując moje publikacje w numerach: 12(507) i 1-2(556-557). Wśród autorów niniejszej antologii są również korespondenci Maisons-Laffitte.
Trzeba odnotować cytaty wykorzystane we wstępie: Kazimierza Brauna o pracy Grottgera pt. Kometa i Anny Marii Mickiewicz pt. Rozkwitają poetyckie śmietniki historii. W tym drugim dostrzeżony jest los emigrantów nie tylko z Polski, z szerokiego świata.
Gorzkie słowa dotyczą niepisanego wykluczenia twórców polonijnych z krajowych publikacji, nagród, kontaktu z wydawcami. Dzieje się przede wszystkim wobec tych, którzy mieszkają daleko i rzadko docierają do nich wieści z ojczyzny. Wśród nich są i ci, o polskim pochodzeniu ale nie znający ziemi przodków: Guzlowski, Kress, Rutkowski. Ich wiersze muszą być tłumaczone z angielskiego. Czynią to tłumacze: Anna Maria Mickiewicz, Henryk Cierniak, Dobroslawa i Janusz Zalewscy.
Tłumaczenia dotyczą też poezji: Oriany Ivy, Marianne Szlyk.
Zacytuję ważne zdanie Adama Lizakowskiego „… Droga poetów z Anglii, Australii, Ameryki i innych krajów do Polski jest nie tylko geograficznie daleka, ale mentalnie, finansowo, literacko i pod każdym innym względem bardzo daleko, tym bardziej, trzeba sobie zdać sprawę z tego, że praktycznie nikt w ojczyźnie na ich twórczość nie czeka. Aby zaistnieć w polskiej literackiej świadomości, trzeba wziąć przykład z Wielkiego Redaktora, zamienić się w ziarnko piasku, zamienić się w kroplę wody i drążyć…”.
Anna Maria Mickiewicz wspomina w recenzji książki „Moja emigracja, My Migration”, wydanej w Australii w 2012 r. o prośbie prof. Józefa Garlińskiego napisania eseju na temat czego emigracja uczy? Odpowiedzią są słowa, że uczy ona „… możliwości wędrówki po Kresach. Tu, w Londynie, wciąż znajdują się osoby, które zmuszone były opuścić kraj podczas wojny. Składam obrazy, które mi przekazują. (…) Czuję się bogatsza niż moi rówieśnicy w kraju, łakomie połykam opowieści, zarówno te wojenne, jak i te o obyczajach, wierzeniach, tradycjach… Emigracja to budowanie, a raczej odbudowywanie krajobrazów. Swoiste kolekcjonowanie opowieści i wspomnień…”. Walizka z literami kieruje światło napisarzy tzw. średniego pokolenia, emigrującego po 1981 r. Różnią się oni formą wypowiedzi, bo z „… dziewiętnastowiecznej polszczyzny wchodzimy w obszar mowy szybkiej, urywanej, pełnej krótkich zdań, równoważników, niedopowiedzeń…”. W podsumowaniu padają słowa „…Trzeba o tych dwu wymiarach emigracji pamiętać: czasami wzbogaca, czasami kaleczy!…”.
Pora na refleksje o samych wierszach. Uwagę przykuwa wiersz Teresy Podemskiej-Abt pt. drogi erosa w trybach istnienia a w nim frazy: „...żyjesz / karmiąc moją wyobraźnię na półboskim półludzkim śnieniem / w którym do końca spełnia się miłość w pełni gotowa na skok w przepaść / albo na zejście w czeluść wszelkich stanów nieistnienia / gdzie nikt nie kataloguje ludzkich rodowodów…/ teraz istniejesz bardziej niż wtedy / gdy myślałam że jesteś kochankiem na zawsze / i szukałam w tobie siebiecałej”…”. Podobnie dzieje się kiedy Krystyna Kulej pisze „…Niechże ten ogień się dotli, dopali / Anioł pielgrzymi przy kominku zdrzemnie / Skrzydłem rozsypie pod krzakiem azalii / popiół / Gdzieś tak miłośnie przeglądał się we mnie…”. Janusz Kliś opisuje powrót bizonów słowami „…dziś nad wzgórzami istnienia / w szeleście kwitnących traw/ uniósł ręce zachwytu / ciepły wiatr nadziei / i jak indiański czarownik / szeptem wędrujących chmur / wywołuje wiersze z prerii / rogate duchy natchnienia…”.
Anna Frajlich w utworze Powiew wspomina dramatyczne chwile, gdy dociera do niej wiatr z podwórek warszawskich budynków z czasów II wojny światowej i przypomina o sytuacjach oddawania „… w pośpiechu podając przez mur / swe dzieci obcym ludziom / nie wiedząc co kogo czeka…”.
Sylwia Martin rozpamiętuje sytuację Przed wyjazdem. Jej refleksja dotyczy braku pewności „…teraz nie wiem czy tam dokąd się wybieram będę prawdziwie sobą / czy zamiast iść pod prąd nie utknę na mieliźnie wspomnień / w obcym środku świata…”. Nostalgia włada nią jeszcze przed opuszczeniem swojego domu „...jeszcze tu jestem i już domu nie poznaję…/ zgaszę światło na do widzenia / na koniec pogłaskam jeszcze tylko kurki i klamki / i udam że wrócę ucałować dłoń matki…”.
Także o własnym domu pisze Marta Brassart „…zarys domu się pamięta / nawet odchodząc / od zmysłów / od przyzwyczajeń / od człowieka…”. Jakaż to amplituda emocji!
Katarzyna Zechenter prezentuje nam opis wyprawy do Bhutanu. Czyni to dostrzegając tamtejszą specyfikę: dobrego monarchę, cztery królowe, pomagające biednym i chorym, „...góry wyższe od wszystkiego…” a naiwni mieszkańcy są bezbronni „…w swojej wierze w niezabijanie, / wagę cierpienia…”.
Alexander Saszka Drohobyczer imponuje bogatym zestawieniem określeń ograniczających wolność. W jego wierszu słowa toczą się jak lawina i rzeczywiście porywają, gniotą, przytłaczają straszną wizją: zakazów, przywiązań, uwięzień, prześladowań i dyskryminacji. Niezwykłe jest i to, że wszystkie zastosowane słowa połączone są ze sobą w taki sposób iż każde ma własne, istotne miejsce i nawet te obcobrzmiące i niecodziennie używane odnajdują się w tym szyku bez cienia wątpliwości. To na przykład trudne do wpisywania w poezję: amputacja, nierównowaga, blokowanie, egzageracja, delegalizacja, rzeczywistości aberracja.
Adam Siemieńczyk w tekście pt. Alfabet tańca otwiera przed nami strefę: szeptu, czułości, uwagi. Uważność w jego wydaniu jest niezwykle istotna. Powołuje do istnienia – odrębny alfabet, alfabet tańca, w którym nieobecna tancerka (nieobecna bo bezpośrednio nienazwana) zasypia, budzi „… dobre myśli o poranku…”, nade wszystko miesza śmiech z ciszą, wejrzenie zamienia w ruch. Jej taniec zaczyna się od innych liter, od tu, od p, od tup, tup. Jest bezszelestny, akcentuje u! U, u, u -lotność.
Adam Lizakowski zderza w wierszu dumę z narodowych tradycji, z polskiej historii, galopu końskich kopyt i opowieści o naszych dziejach z ignorancją Amerykanów kojarzących nasz kraj tylko z kiełbasą i pierogami.
Danuta Błaszak w wierszu pociągi wspomina zapamiętane z podróży dwie walizki niesione przez ojca, mamę ściskającą dłońmi „koszyk nerwów”.
Yvette Popławska sięga po „...po zeszyt zakurzony / on tylko może zrozumieć / co zanotuję…”. W nim westchnienia z minionych lat.
Niezwykłym peanem jest Oda do Nowego Jorku Tadeusza Hutyry. Wymienia w niej mnóstwo atrakcji opisywanej metropolii: Statuę Wolności, Central Park, rzekę Hudson, Brooklyn Bridge, Times Square, Broadway, Greenwich Village, Queens i inne. Im wszystkim dzwonią dzwony całego świata: Dzwon Wolności z Filadelfii, Big Ben, Dzwon Zygmunta, Dzwon Minguna, carillony i wiele innych.
Halina Birenbaum w zwykłej codzienności przeżywa traumę wiadomości atakujących nas wiedzą o wypadkach, gwałtach, zabójstwach i pożarach w strefie Gazy. Pisze o tym „…Wszelkie koszmary nie z tej ziemi / A z tej właśnie ziemi…”. Jej niepokój jest wspólny dla nas wszystkich.
Izabella Teresa Kostka zamieściła wiersz ku pamięci ofiar Hiroszimy i Nagasaki. Dariusz Adam Zeller pisze o Pozostałych. Odmieniam zastosowany tytuł, bo brzmi on jak dedykacja (w oryginale – Pozostałym). Jest to wizja dnia The Day After, jak w filmie Nicholasa Meyera. Stąd słowa „…chciałbym napisać o pozostaniu / ale ich już nie będzie / nie będzie świtów pełnych natchnienia / i słów na wiatr…”. To co może pozostać złuszczy się, zbieleje, będzie bezpowrotne. Maria Fafrowicz Childs pisze góralska gwarą, Barbara Orlowski o tęsknocie, która „…stała się mottem życia…”, podobnie odczuwają: Justyna Kotowiecka, Włodzimierz Holszyński.
Jacek Jaszczyk w wierszu pt. Głagolica ewokuje „...brzdęk stali u kowala…” a dzieje się to „…jakby w sąsiednim życiu…”. Jego wizje są na wpół magiczne, odrealnione „...jak echo / oparte o pień za lasem / zanim piła przetnie w nim zmierzch…”. Pojawiające się w zakończeniu „zjawy gołębi” skaczą do żywych zawieszone jak w martwym powietrzu. Symbolika jest zakotwiczona w podświadomości.
Leonard Górski doświadcza obecności Białej ognistej kuli (może anioła?) na „...Union Square – W sercu Manhattanu…”. Czy dopomoże mu to stać się lepszym?
Pełny tekst Komety Kazimierza Brauna uzmysławia nam łączność: gwiazdy wiodącej trzech mędrców, iskry z nocnego ogniska i losów dziada, który w 1863 roku „…poszedł za kometą i nie wrócił…”. O historii lat 80-tych, majowym święcie partii robotniczej, eksplozji w Czarnobylu; pisze Leonard Kress. Czyni to nieszablonowo. Zderza z historią Oniegina i Tatiany.
W zakończeniu części prezentacji poetyckiej zjawia się wiersz Anny Marii Mickiewicz, w nim zakoleni czerwonym autobusem londyńscy poeci, to los różnych nacji „skazanych” na emigrację? Zauroczeni „…Metalowym wózkiem z supermarketu…”, „…Przygnieceni / Przytułkiem Norwida / Symbolami zakwitłym / Sentymentami nasyconym…” muszą udźwignąć ciężar znalezienia się na marginesie, historiograficznego zasypania.
Proza to opisane z poczuciem humoru Wspomnienia bez mundurka /zaraz po wojnie/ Leszka Szymańskiego o indoktrynacji religijnej i politycznej.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm zamieściła fragment swojej książki „Otwarta rana Ameryki”, pt. Nazywano ich szyfrantami, „Indian code talkers”. Pisze o prostowaniu szkodliwych stereotypów na temat rzekomych „polskich obozów pracy” w czasie II wojny światowej oraz o ochotniczym zaangażowaniu Indian do służby wojskowej w czasie obu wojen światowych i ich sukcesach na stanowiskach szyfrantów. Bożena Helena Mazur-Nowak prezentuje fragment książki „Domek nad strumykiem” pt. Latawce i Cyganie.
Trzeba przyznać, że Walizka z literami bogata jest w różnorodne treści. Nie omawiam tekstów wszystkich autorów, niektóre recenzowałem przy okazji innych publikacji, tak jest np. W przypadku: Johna Guzlowskiego,Gregory Spis’a, Klaudii Jaissle. Wszystkim autorom gratuluję pomieszczenia ich utworów w Walizce… a redaktorkom kłaniam się w pas za podjęcie trudu zebrania i opracowania całości.
Zbigniew Mirosławski