– Sytuacja jest napięta, jak baranie jajo, towarzyszu… – powiedział do Jerzego Putramenta Berman, druga, po Bierucie, osoba w państwie. Pisarz stał niemal na baczność przed dębowym biurkiem członka Biura Politycznego, który po kilku minutach przetrzymania go w tej pozycji pozwolił mu usiąść.
– Domyślam się, że… – odezwał się lękliwie Putrament będący już tylko formalnie ambasadorem w Paryżu.
– Słusznie się domyślacie. Odwołujemy was. Rozbrykaliście się zanadto za ludowe pieniądze. Przekroczyliście granice norm obyczajowych, których powinien przestrzegać przedstawiciel państwa chłopów i robotników. Szczególnie na Zachodzie. Nie będę sobie strzępił języka, wszystko jest w raportach – wskazał na pękatą kartonową teczkę. Choć się na was zawiodłem, to na wasze szczęście ta kwestia jest mniej ważna w obliczu zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej. Liczymy się z możliwością wojny.