Na parterach powszedniego życia
szarobura zapobiegliwa krzątanina
po ziemi najzwyczajniej płaskiej,
by raz-dwa wsiąść, wysiąść
z autobusu, tramwaju, pociągu,
zdążyć na krzykliwy czas.
Nikt nie podnosi
głowy,
bo słońce
nazbyt oślepia,
a tam
na piętrach
coraz wyższych
mgnieniami
ukradkowych spojrzeń
odprowadzane
czyjeś
wzloty-odloty spokojne
w odświętnych
nastrojach
nad Ziemię ku
zdumieniu zakrzywioną nieco
i nawet
zdobywczo okrągłą.