Tomasz Miłkowski – Polityk i sumienie

0
483
fot. Kasia Chmura/ materiały prasowe Teatru Polskiego

Tomasz Miłkowski pisze po premierze „Borysa Godunowa” Aleksandra Puszkina w warszawskim Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana:

Dawno nie było widowiska przygotowanego z takim epickim rozmachem jak „Borys Godunow”, opowieść z czasów rosyjskiej „wielkiej smuty”. Peter Stein, jeden z najwybitniejszych inscenizatorów europejskich, który w swoich dziełach łączy szacunek dla słowa z dbałością o warstwę wizualną (z wyraźnie ekspresjonistycznym akcentem), dał w warszawskim Teatrze Polskim pokaz możliwości tej sceny.

Rekonstrukcja jego wcześniejszej, moskiewskiej wersji Puszkinowskiego „Godunowa” w Teatrze Et Cetera, świetnie przyjętej przez rosyjską krytykę (premiera 25 stycznia 2015, spektakl nadal pozostaje na afiszu), wypadła imponująco. To najdroższa w historii produkcja Teatru Polskiego, jak informował z dumą dyrektor Andrzej Seweryn, który od lat zabiegał, aby Peter Stein zasiadł przed stolikiem reżyserskim w Polskim. Sam wybrał „Godunowa”, dramat, w którym Puszkin z równą bezwzględnością rozliczał się z mentalnością Rosji, jak i zaborczymi planami Rzeczpospolitej. Siły były wtedy wyrównane, a i metody stosowane w walce politycznej podobne.

Reżyser we współpracy ze scenografem Ferdinandem Wörgerbauerem i reżyserem świtała Joachimem Barthem w iście rekordowym  tempie zmienia dekoracje i nastroje, operując światłem i ruchomymi mansjonami prowadzi widzów po wielkich obszarach XVII-wiecznej Rosji i Rzeczpospolitej, a za pomocą niezwykle starannie wykonanych kostiumów Anny Marii Heinrich maluje całe grupy społeczne: od żebraków, szlachty, bojarów, rycerzy, najemników aż po mnichów i monarchów.

Teatr Polski zawsze słynął z inscenizacyjnej biegłości i olśniewających scenografii – dość przypomnieć przepiękne dekoracje i kostiumy Zofii de Inez do szekspirowskiej komedii „Stracone zachody miłości” (1994, w reżyserii Macieja Prusa), które zaraz po podniesieniu kurtyny były nagradzane brawami przez publiczność czy równie gorąco oklaskiwaną scenografię „Snu nocy letniej” Adama Kiliana (1998, reż. Jarosław Kilian). Ale nawet na tak bogatym, świetnym tle, dzieło Steina i jego współpracowników sytuuje się pod tym względem na wyjątkowej pozycji, dowodząc, że teatr, w którym liczą się na równi te dwie warstwy (słowo i obraz) może nadal fascynować.

Ten rozmach i przepych „Godunowa” podkreślała też „rozrzutna” obsada – w spektaklu występuje niemal 50 aktorów, przez ogromna scenę Polskiego przetaczają się dosłownie tłumy wykonawców, a specyficzna umiejętność „kadrowania” przestrzeni dodatkowo wydobywa jej walory – poszerzając i skracając perspektywę poszczególnych obrazów.

A przecież nie tylko unikatowy charakter inscenizacji, ale także siła aktorskiego wykonania dowodzi, że obcujemy z dziełem niezwykłym o dramatem nie bez powodu tak cenionym od dawna, traktowanym jak perła spuścizny Puszkina. Wielkość poszczególnym obrazom nadają nie tylko soliści, ale synchroniczna praca zespołu – sceny zbiorowe bowiem potwierdzają maestrię reżyserskiej ręki Steina. Nie ma tu sytuacji puszczonych samopas. Kiedy pojawia się w jednym obrazie kilkadziesiąt osób, to po to, aby działać w absolutnym  zespoleniu, a jednocześnie indywidualnie – każdy z aktorów wie, kim jest i jakie uwydatnia cechy postaci, jaki jej przynależy gest i ruch. Szczególnie silne wrażenie sprawiają sceny, w których zespół aktorski działa jak niemal jedno ciało – tak jest w wyrazistej scenie przetaczania przez cala szerokość sceny ogromnego cerkiewnego dzwonu na plecach ludu, wymownym komentarzu dominacji kościoła nad narodem. Tak też jest w scenie finałowej, kiedy lud w niemym pokłonie, niemal do ziemi, w grobowym milczeniu przyjmuje wiadomość o „samobójstwie” matki cara, i reaguje niemym entuzjazmem na nakaz adoracji Samozwańca. To scena-kwintesencja samodzierżawia, które niszczy wszelki opór i dosłownie zgniata poddanych, wdeptuje ich w ziemię. Obraz przerażający przenikliwością.

W poruszającej roli tytułowej wystąpił Andrzej Seweryn jako samowładca, dochodzący do potęgi za wszelką cenę, a potem prześladowany przez niewinną ofiarę jego żądzy władzy – młodziutkiego, zamordowanego carewicza, który jako krwawiące widmo pojawia się mu bez przerwy w nocnych koszmarach, doprowadzając ostatecznie do upadku. Seweryn maluje kolejne etapy wewnętrznego upadku bohatera, który nie może znieść udręki wyrzutów sumienia. Lustrzanym odpowiednikiem udręczonego cara staje się Samozwaniec – w tej roli swój talent potwierdza Marcin Bubółka, który zdążył już widzów Teatru Polskiego zachwycić jako młody Konrad w „Wyzwoleniu” w reżyserii Anny Augustynowicz. Tym razem Bubółka maluje portret człowieka z nizin, który wyrywa się ku wielkości, nie bacząc na moralne koszty, sięga po kłamstwa, zdrady, mistyfikacje, aby osiągnąć swój cel. On także jak Godunow naznaczony zostanie wewnętrznym zwątpieniem, ale popychany do chwały przez wybrankę serca, Marynę Mniszchównę (w tej roli zachwycająca Marta Kurzak, kobieta z żelaza) prze ku dopełnieniu swego losu. Wiele tu jeszcze pobocznych wątków i postaci, jak we wzorcu Szekspirowskim – są więc i sceny komediowe (wyśmienita scena w karczmie z pijanymi mnichami i zażywną karczmarką Ewy Makomaskiej), rodzajowe (namaszczenie młodego mnicha przez sędziwego zakonnego dziejopisa Jerzego Schejbala na swego następcę czy też prześladowanie kalekiego żebraka Piotra Bajtlika przez okrutne dzieci), religijne (modły ludi cerkwiami) i kryminalne (zabójstwo młodego cara). Wszystko to spina muzyka i zaplanowany rytm, który nie pozwala widzowi na wytchnienie, wciąż atakowanemu nowymi konfliktami i obrazami. Wielki w tym udział integralnie spojonej z rytmem choreografii, widocznej choćby w przemarszach żołnierzy, którym, charakter nadaje biegły w sztuce baletowej Michał Barczak, któremu reżyser nie przypadkiem powierzył korepetycje choreograficzne

Nestor polskich aktorów, Witold Sadowy nazwał to przedstawienie jednocześnie tradycyjnym i nowoczesnym – tradycję dostrzegając w rozmachu i wystawie, a nowoczesność w sztuce aktorskiej.  W podobnym duchu wypowiadał się o swoich poglądach na reżyserię Peter Stein jeszcze przed premierą moskiewską „Borysa Godunowa”: „Uważam się za konserwatywnego starego reżysera. Interesuje mnie teatr, w którym idea dzieła literackiego jest wyraźnie widoczna. Interesują mnie nie tyle sztuczki reżysera, ile aktor. Niektórzy używają aktorów jako lalek – i to jest najprostsze. Ale nie widzę w tym sensu (…). Chcę zobaczyć ludzi na scenie, interesują mnie ich relacje, ich myśli i uczucia, nawet jeśli ci ludzie są przestępcami. To, co Puszkin rzeczywiście opowiada o dramatycznej historii państwa. (…). Siłą teatru jest przypomnienie tego, co wydarzyło się kiedyś za pomocą nowoczesnych środków”.

Tomasz Miłkowski

BORYS GODUNOW Aleksandra Puszkina, tłum. Seweryn Pollak, reżyseria Peter Stein, opracowanie tekstu Peter Stein, Marek Radziwon, dekoracje Ferdinand Wörgerbauer, kostiumy Anna Maria Heinreich, reżyseria światła Joachim Barth, muzyka Massimilano Gagliardi, producent wykonawczy Anna Wachowiak, Teatr Pol,ksi im. Arnolda Szyfmana, premiera 24 maja 2019

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko