Ewa Maria Serafin
Tożsamość industrialna?
O tomiku Ewy Bułgajewskiej-Grygiel „Ucieczka bezgrzesznej”
Dlaczego powinniśmy kochać tych, którzy tworzą poezję? Bo mówią za nas. Szeptem, modlitwą, krzykiem… Wyrażają nasze emocje, lęki i nadzieje. Powierzają nam swoje najgłębsze tajemnice, dokonują publicznych spowiedzi. Obnażają swoje udręczone dusze. Pozbawieni pancerza ochronnego z konwenansu, zahamowań i społecznej poprawności – są bezbronni, zdani na surowy osąd (bywa, że zbyt pośpieszny, nawet niesprawiedliwy). Często bardziej wrażliwi niż inni – szczególnie odczuwają ból, jaki zadaje rzeczywistość. Przecież oni tworzą także dlatego, że jej zaprzeczają.
Ewa Bułgajewska-Grygiel w swoim debiutanckim tomiku „Ucieczka bezgrzesznej” oprowadza nas – niczym w „Boskiej komedii” Wergiliusz Dantego, przekonanego, że ludzkość zbłądziła – po piekle rzeczywistości, w której marzenia są bez skrzydeł, a o uczuciach mówi się językiem współczesnego człowieka, skazanego na konsumpcję mieszkańca supermarketu, gdzie:
Myśl o Tobie[…]
jak złodziej w czarnej masce
wykrada ze mnie luksusowe tęsknoty
czekoladowe zmysły
złudzenia w promocji […]
[„Market”]
Człowiek jest tu ofiarą. Istotą zagubioną, pozbawioną przyszłości. Osamotniony w rzeczywistości marketów, telefonów komórkowych i SMS-ów, w której nawet gwiazdy czują się niczyje. Czułość nie jest nikomu potrzebna, pocałunek staje się marzeniem, miłość trwa zbyt krótko, sprowadza się do pożądania, obywa bez słów… Gdzie On i Ona są nie dla siebie, bo nie potrafią się odnaleźć. Temu światu przeciwstawiony jest świat przeszły. Możemy odnajdywać się w skrawkach wspomnień, tamtych wzruszeniach, dawnych relacjach z najbliższymi. Z matką, co pewnie zrzuci mi zaraz gruszkę. Babcią, która: W drodze po wieczność/ chleb do piersi przyciska/przed nożem krzyż czyniąc. Dziadkiem. Pełną garść jego/ szorstkich pocałunków/ kładę co noc pod poduszkę.
Szukamy schronienia w dawnych gestach, czułości – owej drugiej stronie naszej egzystencji, przywróconej przez pamięć, która ożywia, idealizuje, nawet – mitologizuje minione fragmenty rzeczywistości. Czasy PRL-u i kolejek w sklepie mięsnym, gdzie zdobywano najwyższe „górskie szczyty”, kaszankę, kiełbasę, wołowe na rosół („Śmierć w mięsnym”) przy dźwiękach Symfonii nr 5 Gustava Mahler’a. Gdy władza bardziej troszczyła się – w celach propagandowych – o strawę kulturalną niż żołądki obywateli.
Nie ulega wątpliwości, że motywem istotnym tej poezji jest Czas występujący w trzech aspektach: miniony, obecny i ten, o którym zamiast „przyszły” powinniśmy powiedzieć – domniemany, ponieważ nie wydaje się mieć swoich korzeni, umocowań w teraźniejszości, która nawiasem mówiąc, sprawia wrażenie równie nierealnej, jak ta w obrazach Salvadora Dali – lecz wyłącznie w marzeniach.
Ukrzyżowany pomiędzy teraźniejszością i przeszłością:
[…]Czas zatrzymał się na krawędzi wczoraj i dziś
przy usypanym kopcu ziemi […]
„W rocznicę”
Czas jest tak ważny, że zostaje spersonifikowany, potraktowany niczym samoistny byt:
Czas dzieciństwa schowany do szuflady
wyskoczył pewnego dnia
obudzony dźwiękiem dzwonka od roweru
i zapachem piwnicznej pietruszki […]
„Fotografia z podwórkiem w tle”
Dlatego wśród poetyckich akcesoriów istotne są: zdjęcie, fotografia zamknięta w ramki, widokówka znad Gopła etc., bo to właśnie one, dokumentując przeszłość, jednocześnie potwierdzają ów bezruch, zatrzymanie i jednowymiarowość, pozbawionej głębszych sensów teraźniejszości.
Wiersze Ewy Bułgajewskiej-Grygiel trzeba czytać w skupieniu, pozwolić by ujawniły wszystkie warstwy znaczeń, kulturowych odniesień i to, co wydaje się najważniejsze – gorzką refleksję nad kondycją współczesnego człowieka. Tę poezję nazwałabym „industrialną”, bo zanurzona w miejskiej codzienności opowiada o niedostatku uczuć, niespełnieniu… Egzystencji, która przeniosła się w świat marzeń i sprowadza się do oczekiwania, jakby zaprzeczając samej sobie. Być może dlatego w wierszu „Barwy ochronne” poetka przyzna, że pragnie stać się niewidzialna i to doprowadzi ją do przejmująco pesymistycznej konkluzji:
[…] okaleczona przez świat telewizora
zasklepiam rany liściem babki
Pewnego dnia rozpłynę się we mgle
i nikt tego
nie zauważy.
To nie jest przypadek, że właśnie ten wiersz zamyka tomik. Poetka pragnie, by właśnie przytoczone słowa współczesnego człowieka okaleczonego przez współczesność industrialną, pełzającego z twarzą blisko ziemi – wybrzmiały mocniej, stały się krzykiem protestu. I w owym krzyku upatruję to, od czego Ewa Bułgajewska-Grygiel na pozór się odżegnuje.
Nadzieję.Ewa Bułgajewska-Grygiel – „Ucieczka Bezgrzesznej”. Edytor WERS w Olsztynie, 2016 r.