Zbyszek ikona Kresowaty – Chwile jako „Mgiełki” mogą być akordami snu?

0
249

 

Zbyszek ikona Kresowaty

 

Chwile jako „Mgiełki” mogą być akordami snu?

 

          Przelatujące nieustannie przez naszą wyobraźnię impulsy, reakcje na bodźce zewnętrzne, czynią nas zawsze wyjątkowymi? – Nie wiemy o tym, dopóki nie zastanowimy się jak bije nasze serce…, aczkolwiek, każdy jest niepowtarzalnym medium w takiej chwili kumuluje obrazy – Nasze medium wciąż rejestruje samoczynnie, podświadomie porozumiewa się z percepcją świata, z abstrakcją kosmosu… Najciekawsze są doznania takich poblasków w śnie, a to działa jak lustro w „świetle dziennym”. Jung mówi: dusza człowieka w śnie blądzi jak pies ze świecącymi oczami… szuka swego… Poeta także jest jak błądzące sumienie, żywi się abstrakcją, składa jej cząstki… spisuje. Otóż każda twórczość artystyczna… poetycka doświadcza najbardziej pamięci, czasem przyszłej… przemieszcza się ciągle spod światła w mroki. Chcę powiedzieć o poetyce jakich dziś mało. To twórczość Anny Sołbut, poetka zdobyła się na miniatury bardzo pojemne, które odbiera sobie jak błyskotki, wyłuskuje je z pamięci przeżytej – to nowe wiersze, nowe zapisy. Wydała kolejny (siódmy) tomik poezji w Wydawnictwie BUK w Białymstoku, zresztą pięknie opracowany. To książka: pt. „Mgiełki”, oprawiona w twarde okładki, jakby chciała wraz z wydawcą, na długo zatrzymać te krótkie cenne strofy – zatrzymać w oryginalą formę literacką. Tutaj po przeczytaniu wierszy nasuwa się wrażenie, że są one podobne do aforyzmów, lub nawet haiku – Wcześniej w roku 2011 poetka wydała tomik pt. „Akordy snu”. Te dwa tomiki Anny chciałem omówić, podchodząc bardzo niezależnie do ich zawartości…

 

 

solbut anna

Portret poetki Anny Sołbut wykonał: Zbigniew Ikona Kresowaty

 

         Debiut książkowy Anny przypada na 1991 rok, (okres to tzw. „odwilży”). Czas to zaczynającej się pierwszej transformacji ustrojowej… Później cyklicznie przyszły tomiki: pt. „Otwieranie ciszy” (1993), „Jak Eurydyka” (1995), „I stała się światłóść” (1997), „Walka o dzień” (2002), „Akordy snu” (2011).

          Spytajmy co ciekawego mieści się w takiej twórczości? – (zaraz zacytuję) Spogladając na te dwie książki trzeba powiedzieć, że treści uchwyconych „mgiełek” roztaczają się chronologicznie wyłaniając się z „Akordów snu”, czyli z poprzedniego tomiku z roku 2011. Jest to zew chwil bardzo delikatnych, sennych marzeń (?) jakby lekkich dotyków… choć w dedykacji tomiku „Mgiełki” autorka pisze: to mój koncentrat własnej wrażliwości” – Zatem liczę na przygodę i ciekawą grę słowną. Po drugie otwierając ten uroczy tomik (format A-6, s. 172), widzę krótko zdefiniowane metafory – wiersze jakby w/g przyjętej powszechnie domeny: „małe jest piękne” (?) Czy w istocie tak jest?

 

mgielki

                                     

       Zatem wejdźmy w głębię tomiku – tu wszytskie teksty są bez tytułu, dedykowane mężowi i synowi: „Adasiowi i Tomaszkowi” – Patrząc na te teksty – widzę układają się jakby w jeden niepowtarzalny poemat. Cały zapis zaczyna się wierszem bez tytułu (str.7, 8, 12):

 

 

***

ani wrócić

ani iść dalej

 

cienia się trzymam

nocą

 

***                       

 

Dorastamy

do prawdy

 

i przerasta nas

wyobrażenie

o niej samej

 

***                     

Krzykiem

zaczyna się

chaos

 

ciszą

harmonią

dźwięku

 

      Wiersze króciutkie, dopowiadają jeden drugiemu, każdy wypływa z poprzedniego… Wydaje się, że w tych tekścikach jest pewien dystans do samej siebie, bo mówi autorka raczej w formie bezosobowej, to pewna skondensowana forma do rozjaśnienia… Trzyma się poetka cienia jaki nam daje światło, które nosi nas nawet podczas najtęższej ciemności, trzyma się ono naszych stóp. Oto dalszy tekst:

 „Słowo/ dało nam życie// i gramy nim/ niczym/ zraniony arlekin.

     – Iście są tu słowa wywoływane – powoływane do każdej chwili, czasem patetycznie, często umyślnie i bywa, że niezamierzenie, ale tworzą one pewnego rodzaju przestrzeń równowagi, ta przestrzeń sięga bardzo daleko pokładów osobowych medium, jakim jest sam twórca… 

 

 – Oto kolejne wiersze bez tytułów, celowo zapiszę je prostymi linijkami (str.19, 22, 26, 27):

 

*** Jestem słowem// boję się/ że nic poza nim/ nie znajdę

*** Dawno/ przekroczyliśmy/ granice/ własnych możliwości/ wolność/

       jest nieunikniona

*** Nie chcę wiedzieć/ w odniesieniu do czego/ jestem// w słowach/ łasi

       się lęk

*** Dary losu/ są dla/ wybrańców// dla innych/pozostają/ opakowania

         – Wydaje mi się, że Anna Sołbut weszła w nowy etap swej twórczości i dalszemu dziwieniu się. To wiersze na pograniczu patetyki, które nam zdają się opowiadać prawdy, ale w jakby inny sposób i w innym świetle – a ta podlega odsłonie kontrastu – człowiek w niecodziennym otoczeniu.  Miniatury te urastają jednak do dużych treści, w które musimy wejść jako we własne metafory, sensy życia… Słowa – klucze ścielą nam się zmysłowo, zakręcają wiodącą myśl… w kolejną mgiełkę. Podmiotowość tych miniatur to całe wnętrze człowieka doświadczonego… Szuka autorka pomiędzy wersami, jakby na hałdzie blasku cienia najważniejszego, to szukanie jedynego wręcz najcenniejszego brylantu – poetka wydaje się być skrępowana czymś co było, ale szuka na swej drodze często ujścia w bok, wchodzi w gąszcz, w leśne ścieżki, szuka pod ściółką, która tutaj jest obfita w zapach rodnej nadziei. Czy w istocie tak jest?

– Zanim przejdę do tomiku pt. Akordy snu” jeszcze garść poetyki tych małych form literackich. Poprzez które poetka przygląda się pewnym wielkim prawdom, jej kolorom mgiełek. Wiersze wzięte z miłości idące w miłość lub w jej owoce – nagle? (str. 102, 111, 115, 123):

 

***  Nieostrożnie/ uwolniłąm lęk// zaszył sie/ w liniach papilarnych/

        twoich dłoni

*** Wyciągasz ramiona//skrzydłem/ zaczepiasz o tęczę

*** I narodził się człowiek// bez gwarancji/ i instrukcji obsługi

*** Telegram z Raju:/, … nadgryzione jabłko/ – jeszcze się rumieni”

 

– Ale jest to także ironia prawd pluralistycznych?… a „cisza prowokuje słowa”

 

                                                                 *  * *

– Wejdźmy zatem w „Arkady snu” niezwykle wrażliwej osoby jako we własne.  Zbiór to raczej refleksyjny, a to już wspomnienie… Zatem cofnijmy się, bywa, że wiele razy musimy się cofać, żeby zrobić pewny krok do przodu, chociażby, jak w prozie Adama Ziemianina w jego powieści „Z nogi na nogę” – Powoli spokojnym tempem – tak jak otwiera się przeszłości kolejna strona… Najlepiej zobrazuje ten stan wiersz jakich wiele i w tej książce – wiersz bez tytułu (str. 10) w snach o wolności: 

 

akordy snu

 

 

***

Sny o wolności

zbyt ciężkie

od wspomnień

 

choć stopy

przywykły do ziemi

lęk wciąż

dotyka mnie

bardziej

 

pozostałą jedynie

wolność chwili

 

czasem ptak

unosi ją

na skrzydłach

 

      Okazuje się, że wolność do raczej wrastanie w ziemię, we własne chody, w dotyk chwili, która tutaj ma jedyną moc. „Sen o wolności” jest zawsze bardzo odpowiedzialną postawą, gdy fatamorgana zsyła znamię dla duszy na obecność najmłodzszej dziewiczej chwili, sięgającej mackami w nieznajomy… nagi stan (?) – Na wolność należy być zawsze gotowym, bo może mieć z czasem inne oblicze. Czasem trzeba pójść za głosem wygiętym wiolinowo… Oto kolejny wiersz bez tytułu (str. 13):

 

 

***

Kluczem wiolinowym

leśną ścieżką

w świątynię drzew

 

nikt mi

nie zdradził

tajemnicy ptaków

 

chciałam jednak

wierzyć

w tę wolność

chowaną

pod skrzydłami

zaufać sercu

jak one

         Anna bardzo wielką rolę przywiązuje, jak wielu twórców, do słowa WOLNOŚĆ – widocznie ma bazę i współczesną pożywkę, wręcz hołubi w welu wierszach np. w ostatnim tomiku „Mgiełki” bardzo! – Uzmysławia, że ten stan posiadania należy chronić, a ów kod nosić głęboko w piersi. Jakże to pięknie zapisane, Aniu: „leśną ścieżką/ w świątynię drzew…” – a później w kolejnych wersach: „chciałam jednak/ wierzyć/ w tę wolność/ chowaną… Wolność tajna najbardziej smakuje… chowana pod pachą, lub w głębokiej kieszeni serca… wiary?

Oto kolejny wiersz bez tytułu (str.17):

 

***

Nienaganne kształty

gładkie i zimne

kształty

naszych umysłów

 

iluminacje marzeń

neony drogowskazów

i ten brak

symetrii

jak początek

chaosu

– Uzmysławia nam autorka, że w każdej wolności, jak tylko zapragniemy widzieć cokolwiek pięknego, to tylko konfrontacja z własnym neutralnym jedynym umysłem zawsze autonomicznym – wtedy jest wolność: wzrok, wartościowanie kształtów, spokojny postój na czerwonym światełku, wybór przestrzeni, skrzyżowania z drogowskazami… dalej węże neonów –     No i nie może być wolności bez wyboru celu – jest ona wielkim darem i symetria wcale nie jest tu potrzebna, raczej perspektywa, a tego żąda kosmos, który wciąż zdobywamy, gdy już po urodzeniu… małymi łyczkami kosztujemy. To mówią kolejne wiersze. Ale przytoczę jedynie kilka fraz, z niektórych tekstów, przy odkrywaniu impulsu wyboru, kim jest tu człowiek? – któremu pojawia się owa brama tylko raz? – To ciężkie zadanie, nierealny rys popędu do konstruktywnego tworu? – Anna Sołbut tworzy replikę własnej rzeczywistości, poruszajac także naszą zmysłowością. W tym odkrywaniu oczekujemy, żeby się objawiła tak naprwdę, żeby wykluła się jak motyl z larwy wypełzającej z użyźnionej ziemi, żeby za chwilę jedyną ulecieć wysoko, na windzie witrażowych skrzydeł, hen do nieba… Oto znów fragment wiersza bez tytułu (str.49):

 

***

Podążając

wzdłuż cienia

dojrzewam

do światła

 

jeszcze odbicie w lustrze

zatrzyma

kontur chwili

odnajdzie kształt twarzy

(…)

 

Dąży tutaj poetka, żeby uwolnić się od cienia, od najmniejszego skrawka szkieletu, od „karawany samotności” – Przeżywa inną bardzo ambitną fatamorganę:

 

***

(…)

patrzę

jak zachłannie

otwierają się

ramiona kamienic

lawiną rąk

wtłaczają mnie

do środka

w skrzydła

skamieniałych drzwi

za nimi

już tylko cisza

mojego snu

 

      W całym tomiku aż roi się od dróg ku najwspanialszej chwili. Poetka się dziwi swoim celom – to wspaniałe jak poeta – twórca dzisiejszy jeszcze się dziwi, tak jakby budził się nagle nagi, czasem oszalały, zdziwiony rzeczywistością, która go obejmuje, ale tylko wtedy, gdy budzi się, żeby nie spóźnić się, nie przespać kolejnej mgiełki, żeby być wcześniej niż światło, które, być może ją spali (?) – Świat „obudzonemu nagle”, mimo wszystko, staje się ciekawszy – osobny i jedyny, zawiera zapachy, muzykę, pragnienie.

 

Zbyszek ikona Kresowaty

 

 

Anna Sołbut: Debiut książkowy poetycki w 1991 roku. Dotychczas opublikowała 7 tomików poetyckich. Drukowała w czasopismach literackich ogólnopolskich i regionalnych. Jest laureatką Nagrody Literackiej m. in. imienia Wiesława Kazaneckiego (1995), Nagrody za najlepszą ksiażkę roku na Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim w Poznaniu pt. „Jak Eurydyka” (1995). Jej poezje tłumaczono na języki: włoski, litewski, grecki, białoruski, japoński oraz esperanto. Mieszka w Białymstoku.

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko