Wanda Nowik-Pala
NARYSOWAĆ ŚWIAT
Homo sapiens – to brzmi dumnie, choć liczne wyjątki zdają się zaprzeczać regule. Czy naprawdę w pełni wykorzystujemy możliwości naszego intelektu? A co z wolą, uczuciami i zmysłami? Różnimy się przecież nawet w obrębie rodziny. Co sprawia, że jedno dziecko zostaje pisarzem, kompozytorem, malarzem, a inne naukowcem lub zwykłym zjadaczem chleba? Zestaw genów, specjalny dar widzenia, słyszenia i odczuwania? Czyżby doznania zależały od budowy naszych organów zmysłowych, od subiektywnego odbioru rzeczywistości? Znaczyłoby to, że każdy z nas żyje w innym świecie barw, dźwięków, kształtów i zapachów. Nie kłóci się to z codziennymi obserwacjami – jeden ma lepszy słuch, drugi wzrok, trzeci zaś wyczulony węch lub dotyk. A wyobraźnia? Co wpływa na kształt wyobraźni?
Tadeusz Szypowski jest z wykształcenia scenografem, lecz od 1986 roku ma uprawnienia do wykonywania zawodu artysty plastyka w dziedzinie malarstwa i rysunku. Poczynając od 1970 r. jego prace prezentowane były na około 50. wystawach zbiorowych i indywidualnych.
Wszystko, co ten artysta prezentuje, opiera się na rysunku; na kresce, plamach i światłocieniach. Wkraczając w świat czerni, bieli i różnych odcieni szarości poddajemy się wizjom człowieka, który najwidoczniej już w dzieciństwie postanowił go narysować. Narysować, aby go przetworzyć, oswoić, nadać mu piętno własnej osobowości, ukazać coś, czego inni nie dostrzegają mijając obojętnie? Narysować, czyli stworzyć na nowo, zamknąć w ramach, by pozostał przy nim na zawsze; własny, bezpieczny, niezmienny?
Tadeusz Szypowski rysuje węglem, ołówkiem, kredką lub piórkiem. Niezależnie od tego, czy są to widoki miast, portrety, czy akty kobiet wszystkie jego prace są rozpoznawalne, noszą bowiem znamię tego artysty, są świadectwem jego sposobu widzenia. Potrafi ukazać znany wszystkim widok rynku w Kazimierzu Dolnym z niecodziennej perspektywy. Dzięki temu centralne budowle tworzą grupę wznoszących się w niebo, prześwietlonych, lekko lawowanych plamami tuszu pięter. To jakby jedna ogromna budowla ujęta w ramy kamieniczek, stojących u wylotu prowadzącej tam uliczki. Sylwetki przechodniów ożywiają obraz. Równie zachwycający jest widok kanału w Wenecji. Rysunek wykonany kredką ukazuje rozmyte kontury domów, cienie na ścianach, smugę światła na wodzie, na której kołyszą się opustoszałe gondole, a wszystko to zdaje się rozpływać w wilgotnym powietrzu opłukującym fasady stojących nad kanałem domów. Gdańsk natomiast najwidoczniej skojarzył się artyście z ostrością wiatru i z surowością życia ludzi morza. Szkic ulicy narysowany zdecydowanymi pociągnięciami kredki wywołuje niepokój, wprowadza stan napięcia, oczekiwania na coś, co za chwilę może się zdarzyć.
Innym tematem z upodobaniem uprawianym przez Tadeusza Szypowskiego jest kobiecy akt. Nic dziwnego, jest przecież mężczyzną i tak jak wielu jego poprzedników ulega fascynacji pięknem kobiecego ciała, które staje się jednym ze źródeł jego inspiracji twórczej. Kobiety malowane, rzeźbione, opisywane w powieściach, wielbione przez poetów! O ileż uboższy byłby świat sztuk pięknych, gdyby ich zabrakło. Kobiety piękne, tajemnicze, zmysłowe lub niewinne, te zdobyte i niedostępne, utracone lub wiernie towarzyszące artyście w jego długiej drodze, wszystkie od wieków uwieczniane dłutem, piórem lub pędzlem, czasem jedynie dzięki temu przetrwały w pamięci pokoleń.
Muzą Tadeusza Szypowskiego jest dojrzała kobieta o bujnych kształtach. Rysuje ją w najrozmaitszych ujęciach i pozach. Plamy spływającego tuszu dodają jej ciału zmysłowości, którą odczuć i ukazać może jedynie mężczyzna – malarz, rzeźbiarz lub poeta np. Musa Czachorowski, który w jednym ze swoich wierszy, wręcz idealnie pasującym do tych rysunków, pisze „Kobieta zamyka oczy/ jej twarz pogrąża się w półcieniu oczekiwania…/źrenice otwierają pulsujący w niej żar…/Dostrzega w tym żarze siebie/ gorejącą spalającą się/ w ciele mokrym od pragnień…/nadstawia im pełne krople piersi/ bezbronny skłon pleców…”
Mężczyźni – jeden malujący słowem, drugi ołówkiem, piórkiem lub węglem; obaj oczarowani kobietą, zafascynowani pięknem jej ciała starają się zatrzymać swoje wspomnienia na zawsze, uwiecznić je i z jakąś przedziwną dumą ukazać innym.
Tadeusz Szypowski rysuje również portrety. Od wejścia do sali wystawowej zwracają uwagę swymi rozmiarami i nietypowym sposobem przedstawiania twarzy. Artysta portretuje zarówno mężczyzn, jak i kobiety, ludzi starych i młodych, niekoniecznie pięknych. Często nadaje im niesamowity, wręcz nierealny wygląd. Kobieta z zarysem lekkiego uśmiechu rodzącego się właśnie w kącikach ust wznosi oczy do góry. Jej jasne, przejrzyste tęczówki i rozświetlone dotykiem bieli źrenice spoglądają z zachwytem w stronę czarnej chmury włosów unoszącej jej pozbawioną korpusu głowę niby ogromny, niemieszczący się w całości na powierzchni kartki, balon. Głowa szybuje w przestworzach zadowolona z odzyskanej wolności, uwolniona od ciała będącego najwidoczniej jedynie niepotrzebnym lub zbyt ciężkim do udźwignięcia balastem. W pobliżu inna twarz. Podzielona na połowę. Jedna jej część skąpana jest w świetle, druga tonie w mroku. Co symbolizuje? Dwie części naszego ja? Dobro i zło? Radość i cierpienie? Miłość i nienawiść? Podział jest ostry, zdecydowany, zatrzymuje wzrok, zmusza do myślenia. Portrety mają ponadrzeczywiste rozmiary, co wzmaga wrażenia uwypuklając ślady, jakie na twarzy pozostawił czas. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje portret matki. Narysowany piórkiem delikatną, precyzyjną kreską ukazuje zafrasowaną twarz wspartą na zwiniętej dłoni. O czym myśli? Najpewniej o tym, o czym rozmyślają wszystkie matki świata… Subtelność kreski zdaje się świadczyć o delikatności uczuć syna, który z taką czułością muskał papier, jakby był skórą matczynej dłoni.
„Talent polega na połączeniu siły twórczej ze zdolnością wykonawczą” twierdził Honore de Balzac. Obserwując rysunki Tadeusza Szypowskiego nie wątpię w jego talent, perfekcyjne opanowanie warsztatu plastycznego ani w to, że nieraz zadziwi nas jeszcze swoimi pracami.