Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
325

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 

 

 

Spod Paryża do Brukseli i odwrotnie

korespondencja 1970 2000Lektura tego tomu zaczyna się wybornie od znakomitego wstępu Iwony Hoffman, która wprowadza czytelnika w tę część świata intelektualnej powojennej emigracji polskiej na Zachodzie, której centrum stanowił ośrodek paryskiej „Kultury”, a którego koronnym dziełem był miesięcznik redagowany w latach 1945-2002 przez Jerzego Giedroycia przy udziale zespołu, najpierw, krótko, w Rzymie przy via Cesena, a potem w podparyskim Maisons-Laffitte. A następnie już kolejna satysfakcja intelektualno-estetyczna czyli korespondencja Jerzy Giedroyć-Leopold Unger, sama w sobie będąca panoramą życia politycznego (w szerokim tego terminu pojęciu) tamtych czasów, od Waszyngtonu, Paryża, Brukseli i Londynu, przez Warszawę, aż po Mińsk, Kijów, Wilno oraz Moskwę. Do fascynujących narracji obu korespondentów, do satysfakcji poznania niezliczonych detali, personaliów, zjawisk i wydarzeń, dochodzi przyjemność natury psychologicznej z obcowania z dwiema różnymi osobowościami: ostrożnego, chłodnego, zdystansowanego Giedroycia i dynamicznego, optymistycznego, witalnego Ungera. To osobowości tak silne i wybitne, że czuje się to nawet na papierze. Dla pasjonatów najnowszej historii Polski – lektura obowiązkowa. 

 

Jerzy Giedroyć, Leopold Unger – „Korespondencja 1970-2000”, wybór, opracowanie i wstęp Iwona Hoffman, wyd. Instytut Literacki Kultura – Instytut Książki, Paryż-Kraków 2016, str. 454 978-83-61005-47-6

 

Przyjaciel Moskal

dwa swiatyWładimir  Britaniżski (1933-2015) ma na zdjęciu w tej publikacji fizjonomię godna Rasputina, ale Rasputinem nie był. Był za to wybitnym rosyjskim intelektualistą, poetą, tłumaczem, eseistą, badaczem literatury, a polskiego punktu widzenia kimś szczególnie ważnym – znawcą i promotorem polskiej literatur, poezji w szczególności. Britaniżski przyswoił językowi rosyjskiemu poezję Miłosza, Różewicza, Iwaszkiewicz, Herberta, Leca. Studium porównawcze twórczości (nie tylko poezji) dwóch wielkich polskich piór XX wieku, Iwaszkiewicza i Miłosza jest nie tylko kolejną wybitna egzegezą tej twórczości, ale jest szczególnie interesującym dla polskiego czytelnika spojrzeniem na tę twórczość i na polską literaturę w ogólności z perspektywy rosyjskiej, zgoła odmiennej. I jeśli nawet ktoś jest syty analiz dzieł Miłosza i Iwaszkiewicza, to eseje Britaniżskiego dostarcza mu satysfakcji zupełnie nowej i myśli oryginalnych.

Władimir Britaniżski – „Dwa światy. Iwaszkiewicz i Miłosz”, wybór, przekład i opracowanie Jacek Głażewski, wyd. Instytut Książki-Nowaja Polsza, Kraków-Warszawa  2016, str. 171, ISBN 978-83-61005-52-0

 

Portrety kamaryli Hitlera

oni sterowaliPoczet najważniejszych hitlerowców, tych ze świecznika, od Franza von Papena, przez Goeringa, Himmlera, Goebbelsa, po Lenie von Riefenstahl, a nawet sklasyfikowanych jako „Przydatni idioci”, „Pierwszy krąg”, „Cywile”, „Wojskowi”, „Artyści” i „Wyeliminowani”. Czy trzeba dodawać coś więcej? Pasjonująca lektura, tym bardziej, że dostarczająca nowych naświetleń i faktów. Polecam gorąco.

Jean Paul Bled – „Oni sterowali Hitlerem”, przekł. Agata Ciastek, wyd. Bellona, Warszawa 2017, str. 524, ISBN 978-83-11-15012-6

 

 

 

Dzienniki Maxa Frischa

 dziennik 1946 1949 1966 1971Dla mnie jest przede wszystkim wielkim dramaturgiem twórcą „Biedermanna i podpalaczy” czy „Don Juana czyli miłości do geometrii”. Także, choć w mniejszym stopniu, prozaikiem, autorem m.in. powieści „Homo faber” czy „Montauk”. W zeszłym roku ukazał się w polskim przekładzie zbiór jego dramatów. Tym razem możemy poznać Maxa Frischa bezpośrednio, bez pośrednictwa jego sztuki dramatycznej czy prozatorskiej, jako autora dzienników pisanych w latach 1946-1949 i 1966-1971. Ta luka wzięła się prawdopodobnie z tego, że na lata 1950-1965 przypadła jego największa aktywność jako prozaika i dramaturga i na niej się w tym piętnastoleciu skoncentrował. Z lektury wnioskuję, iż szkoda, że ta przerwa zaistniała, bo dzienniki Maxa Frischa należą niewątpliwie do najlepszych dokonań w ramach tego gatunku. Są portretem swoich czasów, zapiskami licznych podróży pisarza, a imponujące jest także ich wewnętrzne zróżnicowanie formalne, od klasycznych detalicznych zapisków dziennych po próby narracji literackich i form dialogowych. Gorąco rekomenduję.

Max Frisch – „Dziennik. 1946-1949. 1966-1971”, przekł. Janusz Ekier, Krzysztof Jachimczak, wyd. GWFoksal (WAB), Warszawa 2015, str. 687, ISBN 978-83-280-2096-2

 

Herodot – towarzysz podróży

podroze z herodotem2Wielokrotnie opisywane, analizowane, chwalone klasyczne już dzieło Ryszarda Kapuścińskiego. Z egzemplarzem starożytnego greckiego historyka i kronikarza Herodota w kieszeni Kapuściński wędruje po niespokojnym świecie, co rusz odkrywając, że to co jego kolega po piórze pisał przed wiekami, okazuje się boleśnie, ale i fascynująco aktualne. W tej opowieści dostajemy od autora koktajl złożony z dwóch składników: z jego autorskiej egzegezy zapoznanego już dziś polihistora oraz z charakterystycznego dla Kapuścińskiego fascynującego, przenikliwego i uderzająco oryginalnego spojrzenia na dramat współczesnego świata.

Ryszard Kapuściński – „Podróże z Herodotem”, wyd. „Czytelnik”, Warszawa 2015, str. 280, ISBN 978-83-07-03356-3

 

 

Psy są lepsze od ludzi

byl sobie piesNie jestem człowiekiem łatwych wzruszeń, wręcz przeciwnie, dominują we mnie na ogół raczej nastroje i tony szydercze, sarkastyczne, ironiczne. A jednak i ja mam swoją piętę achillesową w tej sferze. To psy i ich los. Po obejrzeniu, dzieckiem zupełnym kilkuletnim, amerykańskich filmów „Legenda o wilku Lobo” i „Żółte psisko”, przez wiele tygodni byłem chory ze wzruszenia ich smutnym, dramatycznym losem. Podobne odczucia miałem po lekturze „Białego kła” i „Zewu krwi” Jacka Londona, czy „Najdzikszych serc” Jamesa Olivera Curwooda. Dlatego z radością przeczytałem opowieść „Był sobie pies” W. Bruce Camerona, w której pies jest narratorem, a jego los jest szczęśliwy. Ów pies imieniem Bailey opowiada o swoim życiu w kochającym domu, a za towarzyszy ma psicę Mamę, Głodka, Prędkiego. Bailey, który ma w powieści kilka wcieleń, jest przy tym bardzo mądrym psem, więc jego opowieści są pouczające nie tylko dla psów. Cudowna, krzepiąca, wzruszająca psia opowieść.

Bruce Cameron – „Był sobie pies”, przekł. Edyta Świerczyńska, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2017, str. 391, ISBN 978-83-66506-93-6

 

Archeologia polskiej inteligencji

Ten tom pośmiertnych wspomnień ludzi paryskiej „Kultury” o ludziach paryskiej „Kultury” rozpoczyna brawurowy esej Wacława Zbyszewskiego o Jerzym Giedroyciu zatytułowany „Niedoszły polski Lawrence of Arabia”. Obszerny tom przygotowany do publikacji przez Andrzeja Peciaka, ogromnie zasłużonego w roli edytora spuścizny piśmienniczej paryskiej „Kultury”, a także przez Sławomira M. Nowinowskiego, jest wędrówką-rekapitulacją i retrospekcją po imponującym archipelagu „Kultury”, jednym z najważniejszych fenomenów polskiej kultury nie tylko w XX wieku, a jednocześnie, tym samym, wędrówką po ważnym fragmencie historii Polski, a po części i Europy. Była przecież bowiem „Kultura” jednym z najcenniejszych świadectw europejskości polskiej inteligencji. I jeszcze jedna refleksja: przecież jeszcze nie tak dawno, jakby wczoraj, większość wielkich postaci z podparyskiego Maisons Laffitte, jak Jerzy Giedroyć, Zofia Hertzowa, Józef  Czapski, Zygmunt Hertz, Henryk Giedroyć, Gustaw Herling Grudziński, czy takich przyjaciół i gości „Kultury” jak Stefan Kisielewski czy Agnieszka Osiecka – żyła jeszcze. „Dziś są już cieniami”, by powtórzyć frazę Victora Hugo. Ta znakomita lektura jest więc jakby wędrówką na pokładzie łodzi Charona. Wędrówką po sezamie mądrości, wędrówką melancholijną. Bo to wędrówka po „archeologii polskiej inteligencji”, by z kolei powtórzyć frazę innego wielkiego „Kultury”, Konstantego Jeleńskiego.

„Ludzie „Kultury”. Wspominając ludzi „Kultury”, do druku przygotował Andrzej Peciak, wybór, opracowanie i wstęp Sławomir M. Nowinowski, wyd. Instytut Literacki Kultura-Instytut Książki, Paryż-Kraków 2016, str.359, ISBN 978-83-61005-46-9

 

Ja, Jacek Fedorowicz

swiete krowy na kolkachJacek Fedorowicz, to człowiek licznych talentów. Kiedyś mówiło się o takich – człowiek renesansowy. Satyryk, rysownik, scenarzysta, aktor, felietonista, osobowość telewizyjna. Gdy się kończy lekturę jego kolejnego już tomu wspomnień figlarnych, czuje się żal, że to już koniec. Bo Fedorowicza felietonistę i pamiętnikarza można by jeść łyżkami bez opamiętania i szkoda że jest tych felietonów w tym tomie tylko setka, okraszona znakomitymi ilustracjami samego autora. Fedorowicz opowiada o swoim życiu dawnym głównie i o polityce współczesnej, i opowiada tak, że można boki ze śmiechu zrywać, choć to humorysta wyrafinowany, subtelny, ale jednocześnie nie stroniący od poważnej refleksji. Jego felietony należałoby chyba zaliczyć do gatunku powiastki filozoficznej typu wolteriańskiego, aczkolwiek narrator, choć może trochę Kandyda przypomina, to daleki jest od jego formuły, że żyjemy na „najlepszym ze światów”. Przepyszna lektura.

Jacek Fedorowicz – „Święte krowy na kółkach”, z rysunkami autora, wyd. Wielka Litera, Warszawa 2017, str. 307, ISBN 978-83-8032-138-0

 

Norwid – polski Rzymianin

antyczny rzym norwidaDwa najsławniejsze rzymskie dzieła polskiej literatury, to „Nieboska komedia” Zygmunta Krasińskiego i „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza. W ich cieniu skrywa się dzieło trzecie – poemat „Quidam” Cypriana Kamila Norwida. A przecież to najbardziej na wskroś rzymskie z tych trzech dzieł. U Krasińskiego Rzym jest zaledwie kostiumem służącym dramatycznemu traktatowi o idei wyzwolenia Polski z niewolniczych pęt. U Sienkiewicza Rzym to malowniczy, plastyczny i monumentalny, ale jednak skrojony pod gusta szerokiej publiczności oleodruk. Tylko u Norwida, nie tylko w „Quidamie”, ale także w dramacie „Kleopatra i Cezar”, w wierszach, a także w licznych pismach z listami włącznie, Rzym jest prawdziwym, istotnym Rzymem, a nie dekoracją czy alegorią. O rzymskich filiacjach pisarskich i podróżach do Rzymu Norwida powstało sporo przyczynkarskich, wąskotematycznych tekstów, ale dopiero Małgorzata Karamucka podjęła się dzieła wszechstronnej syntezy rzymskości i Rzymu w twórczości twórcy „Quidam”. Znajdujemy  w niej przebogatą panoramę rzymską Norwida, od rzymskich lektur poety, poprzez jego podróże, badanie rzymskiej historii i literatury, stosunek do wielkich postaci rzymskiej literatury, aż po rzymskie tworzywo w jego twórczości własnej. Dzieło Karamuckiej jest niezwykle uczone i pięknie napisane. Wspaniała, krzepiąca lektura. Krzepiąca, bo przypominająca, że jednak przynależymy, choćby jako niezbyt bogaci krewni, do spuścizny starożytnej Romy. Zwłaszcza w obecnych czasach takie pokrzepienie jest niezwykle cenne.

Magdalena Karamucka – „Antyczny Rzym Norwida”, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2016, str.507, ISBN 978-83-232-3072-4

 

O roli kłamstwa w dziejach

najwieksze klamstwa w historiiW znakomitym opowiadaniu Gilberta Keitha Chestertona „Złamana szabla”, z cyklu detektywistycznych „Przygód księdza Browna”, występuje postać generała sir Arthura St. Clare, „bohatera i męczennika, który zawsze zwyciężał i zawsze szczędził nieprzyjaciół, by ostatecznie z ich ręki paść ofiarą zdradzieckiego mordu” . Napis tej treści figurował na grobie generała, który stał się bohaterem heroicznej legendy, a która okazała się kłamliwym mitem. Bo generał był nikczemnikiem i tchórzem, który padł ofiarą odwetowego samosądu.

Zagadnieniem kłamstwa w historiografii zajął się w swojej książce niemiecki autor Frank Fabian. Na przykładzie kilkunastu opowieści o wielkich postaciach historii powszechnej, od Mojżesza, Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara poprzez Nicolo Machiavellego, Piotra Pierwszego aż po Napoleona I oraz Bismarcka starał się udowodnić, że ich bohaterskie legendy były owocem fałszu dokonanego przez nich samych, przez ich zauszników od propagandy oraz przez idealizujących historiografów. Fabian w gruncie rzeczy nie odkrywa Ameryki, bo nie od dziś wiemy, że wielu wielkich polityków i wodzów było także wielkimi kłamcami i że dysponowali całym „przemysłem nieprawdy i idealizacji”. Od dawna już mało kto ma jeszcze złudzenia w tej mierze, co ma swoją konsekwencję także we współczesnym nam sposobie traktowania polityków przez społeczeństwa. Dziś już rzadko wybiera się prawdziwych ulubieńców, lecz jedynie „mniejsze zło”. Tak zdarzyło się ostatnio choćby we Francji. Także sporo faktów przytaczanych przez autora należy do powszechnej wiedzy. Bardzo jednak polecam lekturę tej książki, bo to dobre repetytorium z historii, a ponadto nutę aktualizacji nadaje mu choćby trwający w Polsce spór o politykę historyczną. O to, czy historia Polski będzie przedmiotem rzetelnej, krytycznej oceny, czy też będzie jedynie tworzywem dla idealizacji polskich dziejów.

Frank Fabian – „Największe kłamstwa w historii”, przekł. Ewa Ziegler-Brodnicka, wyd. Bellona, Warszawa 2017, str.435, ISBN 978-83-11-14-342-5

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko