Katarzyna Wójcik – Dlaczego (czasem) nie należy czytać do końca

0
114

Katarzyna Wójcik


 

Dlaczego (czasem) nie należy czytać do końca


 

podmajordomusTo wcale nierzadki przypadek, że jedno niepozorne zdarzenie może wywrócić wszystko do góry nogami. Tutaj zawiniła fajka, a właściwie jej kradzież. A może jeszcze wcześniej, może facet ubrany w worek z materiału przypominającego jutę, który odwiedził nocą Lucy’ego Minora, gdy ten leżał w łóżku, umierający z powodu zapalenia płuc?

 

Podmajordomus Minor Patricka deWitta. Fabuła jak fabuła – tytułowy bohater, siedemnastoletni Lucy Minor (Lucy to zdrobnienie od Lucien) z maleńkiej wioski o nazwie Bury, otrzymuje posadę w nieco zrujnowanym zamku barona von Aux, zlokalizowanym na kompletnym odludziu. W pociągu poznaje dwóch kieszonkowców – Mewego i Memela – mieszkających w osadzie u stóp owego zamku. Fajka, którą jeden z nich postanawia wyciągnąć Lucy’emu z kieszeni, zmusza okradzionego do wizyty w chatce złodziei. Tam poznaje Klarę, córkę jednego z nich, w której się zakochuje. Z wzajemnością, mogłoby się zdawać. Niestety, w paradę wchodzi żołnierz – narzeczony Klary. Perypetie miłosne, rozterki sercowe, tajemnica, próby samobójcze, itp.

 

Uzupełnienie: Lucy obejmuje na zamku funkcję podmajordomusa (skoro jest majordomus to pewnie istnieje też podmajordomus – zresztą czy nazwisko Minor nie brzmi pięknie w połączeniu z taką funkcją?). Przełożony Lucy’ego – majordomus Myron Olderglough – to lekko zdziwaczały staruszek, oddany swemu panu i trzymający w klatce gwarka, którego nie potrafi skłonić do śpiewania (to chyba największe zmartwienie Olderglougha). Baron von Aux, właściciel zamku, jest na wpół szalony – brudny i prawie bez odzienia biega nocą po korytarzach, żywiąc się szczurami, a w dzień chowa się w trudno dostępnych zakamarkach i pisze listy miłosne do baronowej, która postanowiła opuścić męża i wyjechać w świat. Listy są jednostronne; podawane przez Lucy’ego na stacji „przechwytuje” w pędzie maszynista pociągu. Jest jeszcze kucharka Agnes, która nie potrafi ugotować nawet owsianki, poprzedni podmajordomus, pan Broom, którego zniknięcie owiane jest tajemnicą, oraz narzeczony Klary, piękny chłopiec imieniem Adolfus, dowódca oddziału walczącego w okolicznych lasach. Z kim? Z ludźmi podobnymi do nich. A o co? O ideę. Nieważne jaką, byleby walczyć. Jest też Bardzo Wielka Dziura, do której wpadło już dwóch nieszczęśliwych kochanków. Fabuła przełamuje się gdy Lucy postanawia poinformować baronową o stanie psychicznym i fizycznym jej męża, a ta w końcu pojawia się w zamku. Następstwa jej pojawienia się są dość… osobliwe.

 

Czymże jednak byłaby fabuła, ubogacona nawet tak oryginalnymi pomysłami, bez odmalowania jej odpowiednim językiem? I tu zaczyna się właściwa zabawa. Bo Patrick deWitt (choć właściwie to w ogromnej mierze zasługa Krzysztofa Majera, tłumacza tej powieści) nadał jej – zwłaszcza w warstwie dialogowej – pewnego rodzaju napuszenia, patosu, przerysowania i karykaturalizmu połączonego z surrealizmem.

 

Proszę pana, jakiś człowiek chciał wczoraj w nocy wejść do mojego pokoju.

Co takiego, chłopcze? – spytał. – Co tam mówisz?

Jakiś człowiek, proszę pana. Wczoraj w nocy. Chciał wejść do mojego pokoju.

Jakiś człowiek, powiadasz?

Tak. Bardzo skądinąd osobliwy.

Coś podobnego – odparł pan Olderglough w zadumie. […] – A z jakiej racji, łaskawco, wydał ci się osobliwy?

Choćby z racji tego, że chciał wejść do mojego pokoju.

Pan Olderglough rozważał ową tezę.

Nie jestem przekonany, że to jest samo w sobie takie osobliwe. Czemu w końcu służą pokoje, jak nie temu, by do nich wchodzić? Lub też z nich wychodzić? Pomyśl tylko, do ilu pokoi wchodzimy, by potem z nich wyjść, na przestrzeni wszystkich naszych dni. Z pokoju do pokoju, z pokoju do pokoju. I jeszcze nazywamy to życiem. […]

Ale kto to w ogóle jest?

Ostatnio bardzo rzadko się pokazuje.

I co mu dolega?

To i owo. Odnoszę nawet wrażenie, że jest szalony. […]

Czy chce mi pan powiedzieć, że nocami po zamkowych korytarzach grasuje jakiś szaleniec?

Zaraz „grasuje”! […] Znów ta egzaltacja.

Twierdzi pan zatem, że nie grasuje?

Ot, spaceruje.

 

To naprawdę świetna powieść. Taka, po przeczytaniu której czytelnik odczuwa pewnego rodzaju ukontentowanie, jak po zjedzeniu smacznego obiadu. Jest w niej niestety jedna maleńka drzazga, maleńkie zdarzenie, które wywraca lekturę do góry nogami. To posłowie, napisane przez wspomnianego wyżej tłumacza. Bo i owszem, można w tej książce odnaleźć masę inspiracji autora najróżniejszymi pisarzami – zresztą on sam na końcu zamieszcza nazwiska tych, którzy go przy pisaniu Podmajordomusa zainspirowali. Jest wśród nich między innymi Thomas Bernhardt, jest Italo Calvino, Knuth Hamsun, Ivy Compton-Burnett. Czytelnik obeznany w literaturze bez problemu odnajdzie w powieści nitki pochodzące z różnych dzieł literackich i ikon kultury: skeczów Monty Pythona, Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa, a nawet powieści markiza deSade.

W posłowiu czytam: Obok zabaw geografią, żonglerki narracyjnymi kliszami oraz rozbudowanych anegdot i wątków pobocznych, typowych dla powieści postmodernistycznej, w książce dostrzec można również inną tendencję, a mianowicie faktyczną próbę wydostania się z zaklętego kręgu ironii. […] Werteryzm i bajronizm miewają się w „Podmajordomusie” całkiem nieźle, a to za sprawą melancholijnego młodzieńca o delikatnym (ba! kobiecym) imieniu Lucy i na poły szalonego barona von Aux. Dalej wyjaśnienie znaczenia niemal każdego z imion i nazw, symboliki przedmiotów i obdzieranie powieści z wszelkich warstw. Nie potrafię odnaleźć celu (innego niż irytacja czytelnika) dla którego takie wyjaśnienia zawarto w książce nie aspirującej przecież do wydania naukowego, a mającej dać odbiorcy radość z lektury i samodzielnego, ewentualnego doszukiwania się sensów i odniesień.

 

Tak więc zachęcając do wejścia w surrealistyczny świat Patricka deWitta i przeczytania rewelacyjnego Podmajordomusa, jednocześnie zdecydowanie odradzam czytanie zamieszczonego w książce posłowia. Wówczas irytacja gwarantowana.

 

Patrick deWitt, Podmajordomus Minor, przełożył i posłowiem opatrzył Krzysztof Majer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko