Z cyklu miniatur Marka Ławrynowicza – Pan Pasikonik
Pan Pasikonik
Tęcza
Pan Pasikonik stał na balkonie i patrzył na deszcz. Od pewnego czasu trwała susza, więc deszcz bardzo cieszył pana Pasikonika i nawet pomyślał z sympatią o Stwórcy jako jedynym, który nie leje wody nadaremno. Potem pojawiły się pierwsze nieśmiałe promienie słoneczne, a że deszcz nadal padał na zachodzie utworzyła się tęcza. Wyglądała nieco dziwnie. Z kolorów zwykłych dla tęczy pozostał tylko niebieski, a za to, tu i ówdzie pojawiły się żółte gwiazdki. Była to wyraźnie tęcza europejska, co zostało natychmiast potwierdzone, bo od strony zjawiska atmosferycznego dobiegł do pana Pasikonika czyjś dostojny i donośny głos, który w języku angielskim tłumaczył jakie wymiary musi mieć w UE tęcza jeśli ma być uznana za tęczę.
Gdy pan Pasikonik słuchał tego niezwykle interesującego komunikatu na wschodzie pojawiła się konkurencyjna tęcza. Była biało – czerwona i nie dobiegały od jej strony żadne uczone wywody, lecz radosne dźwięki krakowiaczka i okrzyki w rodzaju: „Albośmy to jacy tacy!?”, „Hej ha!” i „Przepijemy naszej babci domek mały!”. Pan Pasikonik stał na balkonie i zastanawiał się, z którą z tęczy powinien się utożsamić, ale nim doszedł do konkluzji deszcz przestał padać i obie tęcze znikły.
– Na tak – rzekł pan Pasikonik patrząc na mokry trawnik przed blokiem. – Wszystko jest iluzją. Oczywiście poza mną, moim balkonem i Pan Bogiem.
I poszedł zająć się czymś prozaicznym.