Quim Monzó, ze zbioru opowiadań: Przyczyna rzeczy
Tłumaczenie: Katarzyna Lebiedzińska
Śpiąca królewna
Pośrodku łuny światła książę dostrzega ciało dziewczyny, która śpi na posłaniu z gałązek dębu, otoczonym przez kwiaty we wszystkich kolorach. Przedostaje się przez gąszcz i klęka przy niej. Łapie ją za rękę. Jest zimna. Ma białą twarz, zupełnie jak nieboszczka. A usta zziębnięte i fioletowe. Zdając sobie sprawę ze swojego wkładu w historię, rycerz całuje ją słodko. Nagle dziewczyna otwiera oczy, swoje wielkie, migdałowe i ciemne oczy, i patrzy na niego: zaskoczonym spojrzeniem, które (kiedy już zdaje sobie sprawę z tego kim jest, i gdzie się znajduje, i z jakiej przyczyny, oraz kim będzie mężczyzna, który jest u jej boku i, który, jak przypuszcza przed chwilą ją pocałował) napływa czułością. Usta tracą siną barwę i od razu odzyskują tętniącą życiem czerwień i otwierają się w uśmiechu. Ma przepiękne zęby. Rycerz wcale nie żałuje, że będzie musiał się z nią ożenić, tak jak przewiduje tradycja. Co więcej: widzi siebie jako małżonka, zawsze koło niej, dzieląc wszystko, wyobraża sobie ich pierworodnego syna, potem dziewczynkę i na sam koniec jeszcze jedno dziecko. Będą żyć szczęśliwie i razem się zestarzeją.
Policzki dziewczyny straciły trupią bladość i teraz się różowią, są zmysłowe, akurat do podgryzania. Siada i wyciąga do niej ręce, obydwie, żeby się przytrzymała i mogła się podnieść. I tak, kiedy (cały czas patrzy mu w oczy zakochana) dziewczyna (osłabiona z powodu czasu, który przespała) siada dzięki sile męskich ramion, a rycerz zdaje sobie sprawę, że (jakieś dwadzieścia albo trzydzieści metrów dalej, dużo wcześniej niż łuna, która oświetla las) znajduje się inna śpiąca dziewczyna, równie piękna jak ta, którą dopiero co obudził, która śpi tak samo, w posłaniu z gałązek dębu, które otaczają kwiaty we wszystkich kolorach.
Monarchia
Wszystko przez pantofelek, który zgubiła, kiedy musiała pospiesznie wyjść z balu, ponieważ o dwunastej zaklęcie przestawało działać, sukienka miała się zmienić się w łachmany, karoca przestawała być karocą i znów była dynią, konie wracały do postaci myszy, i tak dalej. Zawsze zadziwiało ją, że pantofelek pasował idealnie tylko na nią, ponieważ jej stopa (rozmiar 36) nie jest zupełnie niezwykła, a inne dziewczyny z jej wioski muszą nosić ten sam rozmiar. Wciąż wspomina wyraz zdziwienia swoich dwóch przyrodnich sióstr, jak patrzyły, kiedy okazało się, że to ona ożeni się z księciem i (kilka lat później, po śmierci pary królewskiej) stanie się królową.
Król był oddany i namiętny w roli męża. Życie było snem do dnia, w którym odkryła karminową plamę na królewskiej koszuli. Ziemia usunęła jej się spod nóg. Co za rozczarowanie! Jak ma zareagować, kiedy on zawsze postępował uczciwie, bez żadnych złośliwości, jeśli był złotym człowiekiem?
Jest pewne, że król ma kochankę. Karminowa plama na koszuli zawsze była dowodem na cudzołóstwo. Kim jest kochanka jej męża? Powinna powiedzieć mu, że to odkryła, czy raczej udawać, jak tradycyjnie ma to miejsce w przypadku królowych w takiej sytuacji, żeby nie zagrażać instytucji monarchii? I po co król szukał sobie kochanki? Czy przypadkiem ona nie daje mu dość satysfakcji? Czy to przez to, że odmawia praktyk, które uważa za perwersyjne (głównie sodomia, złoty deszczyk) jej mąż szuka ich poza domem?
Postanawia milczeć. Milczy też, gdy król nie przybywa do królewskiej komnaty aż do ósmej rano, za to wraca z podkowami pod oczami i pachnie kobietą. (Gdzie się spotykają? W jakimś hotelu, w jej domu, czy w samym pałacu? W pałacu jest tyle pokojów, że z łatwością mógłby mieć kochankę w zakątkach, których ona nie zna). Milczy również wtedy, kiedy kontakty cielesne, które wcześniej miewali z regularnością metronomu (noc tak, noc nie) zmniejszają częstotliwość do tego stopnia, że jednego dnia zdaje sobie sprawę, że od ich ostatniego razu minęły ponad dwa miesiące.
W królewskim pokoju płacze w milczeniu każdej nocy; ponieważ król już z nią nie sypia. Samotność ją dusi. Tysiąc razy bardziej wolałaby nie pójść nigdy na tamten bal, albo, żeby pantofelek pasował na stopę innej dziewczyny, a nie nie na jej własną. A tym samym wysłannik księcia nigdy nie dotarłby do jej domu. A nawet, gdyby dotarł, tysiąc razy wolałaby nawet, żeby jedna z jej sióstr nosiła 36, a nie 40 i 41, rozmiary zbyt duże jak na dziewczynę. I tak wysłannik nie zadałby pytania, które teraz wydaje jej się tak fatalne: czy poza macochą i dwoma przyrodnimi siostrami nie ma w domu żadnej innej kobiety?
Na co jej być królową, jeśli nie ma miłości króla. Dałaby wszystko za to, żeby być kobietą, z którą król sypia poza małżeńskim łożem. Tysiąc razy bardziej wolałaby być bohaterką nocy wypełnionych cudzołożną miłością króla niż leżeć w pustym łożu małżeńskim. Chce być przede wszystkim kochana, a potem pełnić rolę królowej.
Niegdysiejszy kopciuszek postanawia sprzeciwić się tradycji i nie powiedzieć królowi o tym, co odkryła. Będzie postępować dyskretnie. Następnej nocy, kiedy król żegna się przykładnie, ona śledzi go w ukryciu. Podąża za nim korytarzami, których nie zna, przez bezimienne skrzydła pałacu, w kierunku pomieszczeń, o których istnieniu nawet nie wiedziała. Król idzie przed nią z pochodnią. W końcu zamyka się w jednym z pokojów, a ona zostaje w korytarzu, w ciemności. Nagle słyszy głosy. Z pewnością to głos jej męża. I piskliwy śmiech kobiety. Ale poza tym śmiechem słyszy również śmiech innej kobiety. Jest z dwoma? Powoli, próbując nie robić hałasu, uchyla drzwi. Kładzie się na ziemi, żeby nie zobaczyli jej z łóżka; wciąga połowę ciała do pokoju. Światło świeczników tworzy na ścianach cienie trzech ciał, które się do siebie dopasowują. Chciałaby wstać, żeby zobaczyć kto jest w łóżku, ale śmiechy i szepty nie ułatwiają jej rozpoznania kobiet. Z miejsca, w którym się znajduje, leżąc na ziemi, nie może zobaczyć prawie nic; tylko, stopy niedbale oparte na łóżku, buty swojego męża i dwie pary damskich butów, na wysokim obcasie, czarne rozmiar 40 i inne, czerwone, rozmiar 40.