Sana, Saneczka, Gina – piękno i piętno Zuzanny Ginczanki

0
184

Jej niezwykłymi wierszami i egzotyczną urodą zachwycała się międzywojenna Warszawa. Po 70 latach od śmierci włoska telewizja poświęciła jej film, a w Polsce właśnie ukazał się wybór jej wierszy.

Uwielbiał ją i promował jej wiersze Tuwim. Gombrowicz, dla którego byłą jedną z najbliższych przyjaciółek, wykręcał jej ręce… Choć nazywana była niekiedy “Tuwimem w spódnicy”, jej zależność od poetyki Skamandrytów nie była całkowita – dziś coraz częściej mówi się o jej poezji jako oddzielnym zjawisku w polskiej literaturze – i bada z perspektywy feministycznej i gender. Mimo to jej poezja wciąż pozostaje poza literackim kanonem.

 

Była kobietą wyzwoloną, łamiącą stereotypy, zbuntowaną, która – jak pisze Izolda Kiec – nie potrzebowała męskiej rekomendacji, by zaistnieć w świecie kultury. Ale pod pozorami tej niezależności a także zachwytami mężczyzn chwalących jej wiersze i urodę, krył się też dramat, który wyrazić mógł się w pełni tylko w melancholijnej i pełnej androgynicznych wątków poezji. Czy rzeczywiście – jak pisze Agata Araszkiewicz –  w świecie dominującej męskiej kultury Ginczanka mogła “odegrać jedynie rolę martwej albo demonicznej piękności”? Czy piękno było tu równoznaczne z piętnem? Jak naprawdę wyglądało życie autorki “Non omnis Moriar” – zamordowanej przez hitlerowców w wieku 27 lat ?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko