Jacek Geisler – Czterdziesty – i – Czwarty skarży się na Adama i w ogóle na autorów

0
130

Jacek Geisler


Czterdziesty-i-Czwarty

skarży się na Adama i w ogóle na autorów

 

       Adam Pociecha              Brak mi słów potępienia na bezeceństwa autorów. Jak nieodpowiedzialne dzieci tworzą postaci, które następnie skazują na męki wszelkiego rodzaju; igrają z ich reputacją, majątkiem, zdrowiem i życiem; narażają ich na pomstę bogów lub rozwścieczonych antagonistów – wprost karmią się ich łzami, a sami … W ciepłych bamboszkach, w szlafroku kurzą lulkę, pociągają z flaszy i romansują z pięknymi paniami. I jeszcze domagają się za to sławy i chwały, hołdów i mamony! A niech to wciórności. – Co?… Potrzebujecie faktów, argumentów? Nie muszę się rozglądać za argumentami: mój los, los Czterdziestego-i-Czwartego starczy za wszystko. Posłuchajcie.

            Najpierw, z łaski Adama, byłem Gustawem. Postać, owszem, nie pozbawiona pewnych uroków, ale… Com się namęczył (głównie erotycznie), jak rozchwiał się mój zdrowy filarecki światopogląd, na jakie szaleństwa byłem skazany. Toż o mały włos nie popełniłem samobójstwa i to dla kogo? Dla Maryli! Nie chcę być plotkarzem, nic złego o niej nie powiem, lecz co tu owijać w bawełnę – nie gustowałem w niej. A przecież musiałem się w niej kochać, przybierać postać Upiora i straszyć prostodusznych obywateli. A Adam? Owszem – cierpiał; ale tylko wtedy, gdy mnie „pisał”. Poza tym filomacił, romansował z panią Kowalską (klasa kobita, lecz ja nic z tego nie miałem) i zakładał fundament pod swą poetycką karierę. Na szczęście to imitowanie Werthera nie trwało długo; zderzenie się losów Adama z akcją Nowosilcowa przerwało radykalnie mój smętny los Gustawa. Nastąpił dłuższy antrakt, podczas którego jak gdyby mnie nie było. Nie zniknąłem wszakże; doznałem tylko osobliwej transfiguracji i w parę lat później, w Dreźnie, wystąpiłem w nowym, bardzo ambitnie zakrojonym wcieleniu Konrada. Ta szczytowa pozycja, na której postawił mnie Adam była jednak diablo niebezpieczna. Stałem się – ni mniej ni więcej – antagonistą, ba! niemal rywalem Pana Boga. Wszak mój słynny monolog-dialog ze Stwórcą był jawnym bluźnierstwem. Czy Adam zdawał sobie sprawę z tego na co mnie narażał? Obrażony Majestat mógł mnie przecież strącić w otchłań zewnętrzną, gdzie płacz i zgrzytanie zębów. Czy to ładnie, czy szlachetnie kryć się za moimi plecami i udawać niewiniątko? Na szczęście Adam zdołał posunąć akcję dramatu dalej; strącił mnie z himalajów pychy, skłonił do ukorzenia się przed Panem i – nie bez przyczynienia się świętobliwego księdza Piotra – wcielił w Czterdziestego-i-Czwartego: potencjalnego odkupiciela Polski i Ludzkości. Zrozumiałem, że stoję w zenicie swych przeznaczeń, że stukam do bram Absolutu i maluczko a…

Sta-nie-się. Lecz nie stało się nic – skamieniałem jak żona Lota, rzucająca tęskne spojrzenie na Sodomę i nic już nie chciało się dziać. Wiem, że Adam planował ciąg dalszy, lecz planu nie wykonał. Zostałem porzucony, niespełniony, pusty. Gdy doszły mnie wieści, że Adam wstąpił w związki małżeńskie pojąłem, że nie ma dla mnie przyszłości – i smutno mi było. Żonaty autor to straszna klęska dla jego literackich postaci. Jest znakomicie lepiej, gdy autor paskudzi się z nierządnicami, nawiedza jaskinie hazardu i palarnie opium, niż gdy niewiastę pojmie za żonę. Lecz cóż – stało się, aby się nie stało przeznaczenie Czterdziestego-i-Czwartego. Lecz na tym nie wyczerpują się wiarołomstwa Adama wobec Czterdziestego-i-Czwartego. Po pewnym bowiem czasie, zetknąwszy się z arcypodejrzanym typem, niejakim Towiańskim, który głosił się być Mężem Bożym, za plecami tegoż kacermistrza Adam usiłuje realizować moje, to jest Czterdziestego-i-Czwartego przeznaczenie – przeznaczenie Odkupiciela. Czyż możecie sobie wyobrazić podobną niedorzeczność?! Wszak przeznaczenia postaci literackich spełniają się w przestrzeni idealnej, tam gdzie – Wzniosłość, Szlachetność, Miłość, Poświęcenie… W tej poetyckiej rzeczywistości nawet zbrodnia ma swój patos, a sam Diabeł jest inteligentny i dowcipny. Całkiem inaczej jest w rzeczywistości nieidealnej. Tu: Bród i Smród, Fałsz i Obłuda, Nienawiść i Okrucieństwo, a zawsze i zawsze Nuda. I w tej to dziedzinie usiłował Adam realizować dzieło odkupienia przynależne do sfery idealnej i przypisane postaci literackiej, czyli mnie: Czterdziestemu-i-Czwartemu . Horrendum! Adam, rzecz jasna, słono zapłacił za to szaleństwo. Został spustoszony przez demony, które sam wprawił w ruch. Okropne są te jego lata ostatnie, ten rozkład Wielkiego Pysznego Ducha. Lecz zamilczmy już o tym, wszak Udręczony Dręczyciel zmarł tak dawno… Pokój jego prochom.

            Lecz ja, Czterdziesty-i-Czwarty wciąż trwam i pozostaję niespełniony. Któż mnie wyzwoli z tego żałosnego stanu, kto dopełni moich przeznaczeń? I oto, pod presją tych ponurych pytań, rodzi się we mnie nieśmiała nadzieja, która przyjmuje postać takiego oto apelu: Literacie Polski podejmij porzucone przez Adama dzieło, napisz V Część Dziadów i tym sposobem spełnij mnie i wyzwól. Godzę się na każdy, choćby najgorszy los, byle był wzniosły i szlachetny. Niech serce czytelnika załka i pokrzepi się. Sursum corda! Amen.

            (Nota od wydawcy) Apel, którym kończy się nadesłany przez Czterdziestego-i-Czwartego tekst wzruszy zapewne polskich literatów. Obawiamy się jednak, że pozostanie on bez echa. No cóż… tempora mutantur. Nie ma dziś zapotrzebowania na wybitne i heroiczne jednostki, odkupiciele nie są w modzie. Człowiek współczesny ubiega się za dostatkiem, wygodą, rozkoszą i uważa, że tak jest najrozsądniej. Nie wierzy w nic, choć potrafi imitować wszystko. Z czasem może się to odmieni i odrodzi się tęsknota za heroizmem i pięknem. Pokładajmy więc ufność w naszych wnukach, a tymczasem… włączmy telewizor.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko