Część 2
Na początku 1836 roku Wagner ukończył operę Zakaz Miłości (Das Liebesverbot), do której napisał także libretto na podstawie szekspirowskiej komedii Miarka za miarkę. Premiera odbyła się pod koniec marca w Teatrze Miejskim w Magdeburgu. Z powodu zapomnienia tekstu przez solistę, który ratował się improwizacją, pierwsze wykonanie było klapą. Opera nie została po raz drugi wystawiona za życia kompozytora.
Wilhelmina i Ryszard nie przedłużyli swoich kontraktów z Magdeburskim Towarzystwem Teatralnym. Zgodnie z tym, co uzgodnili Minna pojechała do Królewca, gdzie od nowego sezonu zaczęła grać w teatrze, natomiast Wagner udał się do Berlina. W stolicy Brandenburgii, mimo usilnych poszukiwań, nie znalazł zatrudnienia. Przyjechał do Minny.
– Nic mi się nie układa. Wiem, że mam dobre pomysły, plany muzyczne, ale… nie mogę ruszyć z kopyta, bo złośliwy los wciąż rzuca mi pod nogi kłody – żalił się.
– Wierzę w twój talent. Musisz być cierpliwy – wspierała go.
– Co da cierpliwość i talent, jeśli nikt nie zauważa efektów mojej pracy? Nie chcę potwierdzać odwiecznej formuły, że zdolny artysta żyje w biedzie.
– Pisałam ci, że w orkiestrze teatralnej jest wolne stanowisko młodszego kapelmistrza.
– Dlatego przybyłem.
– Dyrygent potrzebuje zastępcy, lecz oszczędny dyrektor Hübsch nie daje mu zgody.
– O tym mi nie napisałaś.
– Porozmawiam z dyrektorem, który mnie lubi…
– Ciebie wszyscy lubią – rzekł zazdrosnym tonem.
– Chcesz pracować, czy nie? – zirytowała się.
– Mam być popychadłem noszącym za dyrygentem nuty i futerał na batutę? – zdenerwował się.
– Najpierw się zgodziłeś, teraz się wahasz. Zastanów się, czego ty właściwie chcesz! Trzeba chwytać się tego, co podsuwa życie – stwierdziła sentencjonalnie. – Jeśli dostrzegą twoją dobrą pracę, na pewno awansujesz.
– Po śmierci dyrygenta? Dziękuję.
– Mam załatwiać ci tę robotę, czy nie?
– No, dobrze. Próbuj.
Minna Planer łatwo przekonała dyrektora do swego pomysłu, dzięki czemu Ryszard otrzymał pracę u boku dyrygenta, Luisa Schuberta. Choć nie był z niej usatysfakcjonowany, wykonywał ją rzetelnie, poza tym miał więcej czasu na komponowanie.
W sobotę, 26 listopada 1836 roku, Wihelmina i Ryszard wzięli ślub w kościele luterańskim w Królewcu na osiedlu Tragheim. Stojąc przed pastorem, zdążyli się jeszcze pokłócić, co było symbolicznym znakiem ich relacji i zarazem stanowiło nie najlepszy prognostyk na przyszłość.
Minna, grając główne role, stała się popularna. Miała kontrakt zapewniający jej 700 talarów w sezonie. Tymczasem Ryszard, lubiący szastać pieniędzmi, zarabiał znacznie mniej, co go frustrowało. Nie zważając na swoje skromne możliwości finansowe, ani na stare długi z czasów magdeburskich, wciąż się zapożyczał. Nie potrafił zapanować nad swoimi finansami. Pewnego dnia zgłosił się do ich mieszkania wierzyciel, żądając spłaty pożyczki. Minna, pod jego nieobecność, oddała mu część pieniędzy, więcej nie miała. Kiedy mąż wrócił do domu, puściły jej nerwy.
– Dlaczego wciąż robisz nowe długi, a starych nie spłacasz? – wystąpiła z uzasadnioną pretensją.
– Mam swoje potrzeby – odrzekł ogólnikowo.
– Za pieniądze, które razem zarabiamy, moglibyśmy żyć skromnie bez zaciągania pożyczek.
– Artyści nie powinni żyć biednie.
– Skromnie nie oznacza biednie – poprawiła go.
– Nie chcę twoich pieniędzy – uniósł się. – Masz jeszcze na utrzymaniu córkę.
– Jesteśmy małżeństwem… Wystarczy nam na życie, jeśli ograniczysz zbędne wydatki.
– Będę postępował tak, jak uważam.
– Żyjesz ponad stan.
– Żyję w zgodzie z własną naturą. Kiedy odniosę sukces, wszystkie długi spłacę.
– Marzyciel – stwierdziła kąśliwie. – Patrz na dzień dzisiejszy. Tak nie możemy żyć.
– Jak? – udał, że nie wie, o co chodzi.
– Nachodzą mnie twoi wierzyciele! – krzyknęła. – Nie chcę tego. – To mnie duchowo rozstraja. Wychodząc za mąż za zdolnego muzyka myślałam, że będę cieszyła się szacunkiem. Pomyliłam się… – powiedziała gorzko.
Minna, często kłócąc się z mężem i żyjąc w nieustannym napięciu, pół roku po ślubie miała go dosyć. Ostatniego dnia maja 1837 roku uciekła z córką i z niejakim Dietrichem, miejscowym przedsiębiorcą. Zrozpaczony Ryszard odnalazł ją u jej rodziców w Dreźnie. Ponownie udało mu się nakłonić ją do powrotu. Jednak po dwóch miesiącach znowu uciekła z tym samym kochankiem. Gdy Wagner na jesieni tego roku został dyrektorem muzycznym w Teatrze Miejskim w Rydze, Wilhelmina przemyślała sprawę i po raz kolejny powróciła. Bez kłopotu otrzymała nowe role.
Wagner pracował na tym stanowisku dwa lata. Na skutek sporu z pracodawcą w styczniu 1839 roku nie przedłużono mu umowy. Mijały tygodnie, Wilhelmina grała główne role, Wagner zaś pozostawał na jej utrzymaniu, co wzmagało jego frustrację. Po pewnym czasie zdecydował się z nią porozmawiać.
– Nie możemy dłużej tak żyć – zaczął ogólnikowo. – Moje kompozycje na pewno przyniosą pieniądze, ale jeszcze nie teraz.
– Teraz mamy za co żyć. Moje wynagrodzenie gwarantuje nam przetrwanie okresu, w którym nie masz zatrudnienia.
– To za mało na spłacenie długów.
– Ryszardzie, nie chcę ci tego wymawiać, ale mogłeś powstrzymać się z zaciąganiem nowych pożyczek, kiedy cię o to prosiłam.
– Stało się – rzekł skruszony, nie chcąc eskalować napięcia. – Proszę cię, nie powracajmy do tego. Patrzmy do przodu.
– Twoje długi są tak duże, że gdybyś zarabiał tyle, ile ja, razem nie spłacilibyśmy ich nawet za kilka lat.
– Musimy uniknąć nachodzących nas wierzycieli.
– Jak to sobie wyobrażasz?
– Wyjedźmy do Paryża! – zawołał entuzjastycznie.
– Chcesz uciec? – zdziwiła się. – To jakieś szaleństwo.
– Nie mamy wyjścia. Pracuję teraz nad Renzi. W Paryżu ją wystawię i odbijemy się od dna.
– Wierzysz w to?
– Głęboko. Zaufaj mi, a wszystko się powiedzie.
W połowie kwietnia Wilhelmina ostatni raz zagrała główną rolę w Marii Stuart Fryderyka Schillera. W tajemnicy przygotowywali się do opuszczenia Rygi. Dziesiątego lipca przekroczyli nielegalnie granicę rosyjsko-pruską. Cztery dni później powóz, którym jechali z trzynastoletnią Natalią i psem, przewrócił się na wyboistej drodze koło Królewca. Minna, będąc w ciąży, poroniła (prawdopodobnie z tego powodu nie mogła później mieć dzieci). Pozostałym pasażerom nic się nie stało. Kiedy doszła do siebie, rodzina z czworonogiem dotarła do portowego miasteczka Pillau (obecnie rosyjski Bałtijsk). Statkiem wyruszyli do Londynu. W myśl powiedzenia „Nieszczęścia chodzą parami”, podczas kolejnego etapu podróży spotkała ich druga przykra przygoda. Na Morzu Północnym rozszalała się burza, z powodu której statek stracił kurs. Zamiast po ośmiu dniach, dotarli do Londynu po dwudziestu czterech. Po krótkim odpoczynku przypłynęli do Francji.
W Paryżu mieszkali trzy lata, do 1842 roku. Żaden teatr nie był zainteresowany wystawieniem opery Renzi. W owym czasie, będąc pod dojmującym wrażeniem przeżytej na morzu burzy, Wagner napisał kolejną operę Latający Holender (Der Fliegende Holländer), której również nie chciano wystawić. Oboje byli sfrustrowani.
– W Bad Lauchstädt, Dessau, Magdeburgu, Dreźnie i Rydze grałam główne role, byłam rozchwytywana, a teraz żyjemy w nędzy – mówiła z żalem. – Powiem okrutną prawdę: doprowadziłeś mnie do upadku pod każdym względem. Nie tylko mnie, ale rodzinę i siebie…
– Prędzej, czy później moje opery odniosą sukces – Wagner rzekł głosem przepełnionym wiarą. – Zaufaj mi.
– To zaklęcie powtarzasz od dawna, a z roku na rok nasza sytuacja się pogarsza. Czy już wyrzuciłeś z pamięci, że gdy byłeś kapelmistrzem, a ja grałam główne role, żyliśmy jak pączki w maśle. A teraz… – machnęła ręką. – Na dobitkę wierzyciele nawet tu cię odnaleźli i żądają zwrotu długów.
– Poradzę sobie z nimi.
– Bzdury! – podniosła głos. – Ty naprawdę żyjesz w urojonym świecie. Zaufałam ci, że gdy uciekniemy z Rygi, pozbędziemy się kłopotów finansowych. I co? Naraziłeś nas na niebezpieczeństwa, nerwy, strach… Nic to nie dało. Po co były te męczarnie?! – zapłakała.
– Wysłałem libretto i nuty Renziego do królewskiego teatru w Dreźnie. Tam mnie cenią i na pewno wstawią operę do repertuaru.
– Ryszardzie, zejdź na ziemię. Nie wiem, czy ktoś ceni twoje opery.
– Wszystko widzisz w czarnych barwach. Jestem przekonany, że moja muzyka jest wartościowa, że wreszcie ktoś ją odkryje. Musi odkryć! – zaakcentował głośno ostatnie słowa.
– Może za kilka lat… Teraz żyjemy w ubóstwie i upokorzeniu.
– Nie ulegaj defetyzmowi. Proszę cię, wspieraj mnie w tym co robię, a wespół odniesiemy sukces.
– Są dni, kiedy nie mamy za co kupić jedzenia, a ty mi gadasz o sukcesie. Swoimi nieprzemyślanymi działaniami pozbawiłeś mnie nadziei, a teraz każesz, żebym cię wspierała. Zastanów się, człowieku!
– Nie każę. Proszę.
– Znaleźliśmy się na dnie, Ryszardzie – powiedziała z goryczą.
– Prawdziwy artysta czasem musi zostać poniżony, by potem być wywyższony – rzekł tonem kaznodziei.
– Nie porównuj siebie do Chrystusa, to się nie godzi.
– Ja tylko go parafrazuję. Jeżeli otrzymałem talent, nie wolno mi go zmarnować.
Kilka dni po tej rozmowie Wagner został aresztowany za nieuiszczone długi. „Co za przeklęty pech! Ten człowiek zniszczył moje życie – Minna myślała załamana, gdy policja wyprowadzała go z domu. – Czy może mnie jeszcze spotkać coś gorszego” – zapłakała. Nazajutrz i przez kilka następnych dni odbywała peregrynację do niemieckich znajomych i przyjaciół mieszkających w Paryżu, błagając ich o pieniądze na kaucję.
W pierwszych miesiącach 1842 roku przyszła wiadomość, że Królewski Dworski Teatr Saski w Dreźnie (Königlich Sächsische Hoftheater) planuje wystawić operę Rienzi. Wagner został zwolniony z aresztu. W kwietniu rodzina opuściła Paryż. Mijając pocztowym powozem rogatki miasta, Ryszard westchnął z ulgą:
– Żegnam cię, stolico świata, która okazałaś się dla mnie najgorszym miastem, w jakim kiedykolwiek mieszkałem.
– Pieskie lata w Paryżu – Minna dodała. – Choć miasto nie jest całkiem winne… Ale to, co nas w nim dotknęło, było straszne.
– Zobaczysz, że w Dreźnie karta się odwróci. To wspaniałe miasto.
W stolicy Saksonii Wagner lojalnie ujawnił swoje długi dyrektorowi królewskiego teatru.
– To równowartość pięciu średnich rocznych zarobków – zmartwiony dyrektor poskrobał się po głowie.
– Mówię szczerze…
– Doceniam to, choć szczerość nie zniweluje długów, ani kłopotów – podsumował zmartwiony.
W 1842 roku kompozytor wystawił operę Rienzi, która została przyjęta entuzjastycznie. Rok później odbyła się premiera Latającego Holendra. W tym czasie objął stanowisko dyrygenta opery. Poza twórczością operową, wsławił się także jako znakomity wykonawca dzieł Beethovena. W Dreźnie skomponował opery Tannhäuser (1845) i Lohengrin (1848) oraz rozpoczął prace nad Śpiewakami norymberskimi i Pierścieniem Nibelunga.
Podczas Wiosny Ludów w 1848 roku Wagner opowiedział się po stronie rewolucji, a kiedy rok później wybuchło w Dreźnie powstanie majowe, pomagał rewolucjonistom i publikował w prasie wspierające ich artykuły. Po stłumieniu powstania Wagner, aby uniknąć uwięzienia (wydano już nakaz aresztowania), uciekł z miasta. Przez Altenburg dotarł do Weimaru, gdzie w połowie maja znalazł schronienie u Franciszka Liszta, który namawiał go do wyjazdu do Paryża. Po kilku dniach, otrzymawszy od wirtuoza wsparcie finansowe, wyruszył z fałszywym paszportem w dalszą drogę. Pod koniec maja dotarł do Zurychu, gdzie przebywało sporo radykalnych emigrantów z Niemiec.
Wilhelmina przybyła do niego z córką dopiero na początku września.
– W Dreźnie osiągnąłeś sukces, byłeś kimś więcej, niż tylko kompozytorem i kapelmistrzem, żyliśmy wygodnie… I znowu wszystko legło w gruzach – mówiła rozżalona.
– Patrząc na materię, nie widzisz ducha. Chodziło mi o fundamentalne sprawy: o zwycięstwo rewolucji i obronę ideałów saksońskich demokratów. Bez zrozumienia filozofii Feuerbacha i wcielenia idei Bakunina społeczeństwo niemieckie będzie gniło w średniowiecznych mrokach.
– Byliśmy u szczytu, a teraz będziemy żyć w nędzy, jak w Paryżu.
– Kompletnie mnie nie rozumiesz. Przykro mi… – Wagner był poirytowany.
– To ty mnie nie rozumiesz. Ostatnimi czasy niespodziewanie stałeś się rewolucjonistą. Zapomniałeś, że jesteś muzykiem? Nie zaprzepaszczaj swego talentu. Byłeś dyrygentem największej w Niemczech orkiestry. Kiedy słuchałam IX Symfonii Beethovena, jawiłeś mi się za pulpitem niczym Bóg władający wszystkimi żywiołami i oddziałujący swoją mocą na ludzi.
– Przede wszystkim jestem kompozytorem.
– Dla mnie jesteś wielkim dyrygentem. Twoje opery wszystkich nie porywają, a kiedy stoisz przed orkiestrą, władasz duszami muzyków i sercami publiczności, która rzuciłaby się za tobą w ogień. Jako dyrygent posiadasz moc tworzenia czegoś wielkiego.
– Dziękuję ci – rzekł z wysiłkiem. – Chciałbym jednak, abyś doceniła moje kompozycje, bo czuję, że żywisz do nich niechęć. Zrozum, moje priorytety są inne… – powiedział zasmucony.
– Nie wiem, jak wytrzymam w obcym Zurychu – zmieniła temat, by nie intensyfikować sporu. – Poza tym coraz częściej boli mnie serce – dotknęła dłonią piersi.
W lutym 1850 roku Wagner pojawił się we Francji z zamiarem przedostania się do Paryża. Najpierw jednak pojechał do Bordeaux do swojej angielskiej wielbicielki, Jessie Laussot, którą wcześniej poznał w Dreźnie, gdzie uczyła się gry na fortepianie. Jessie, z domu Taylor, była żoną bogatego francuskiego handlarza win Eugeniusza Laussot (który przedtem był kochankiem jej matki). Wagner miał z nią krótki, płomienny romans, o którym dowiedział się jej mąż. Eugeniusz Laussot nasłał na kompozytora policję, ta zaś nakazała mu opuszczenie miasta.
Dwa lata później Wagner poznał w Zurychu małżeństwo Wasendoncków, Matyldę i Ottona. Ona była poetką, on bogatym handlarzem jedwabiu i miłośnikiem jego muzyki. W dowód uznania Otto przekazał kompozytorowi dom, by miał dobre warunki do pracy twórczej. Po pięciu latach znajomości Wagner zakochał się w atrakcyjnej, młodszej o piętnaście lat Matyldzie. Niespełna trzydziestoletnia kobieta inspirowała go podczas pracy nad Pierścieniem Nibelungów oraz w początkowej fazie Tristana i Izoldy. Nie ma jednak dowodów na to, że byli kochankami, pozostają jedynie domysły.
W kwietniu 1858 roku Wilhelmina otworzyła list Matyldy zaadresowany do niej i Ryszarda.
– Oto dowód, że mnie zdradzasz – podniosła do góry list, potrząsając nim nerwowo.
– Co ty wymyślasz? – zdziwił się. – Nie zauważyłaś, że jest on skierowany nie do mnie lecz do nas.
– Pozory. Ona pisze do ciebie, jak do kochanka.
– Bzdura. Zawarta jest w nim interpretacja…
– Wulgarna interpretacja! – przerwała mu, krzycząc.
– Nie pojmujesz, że Matylda jest muzą.
– Nie muzą lecz brudną kobietą. Ladacznicą!
– Zabraniam ci tak mówić. Łączą nas wyłącznie twórcze relacje, co może potwierdzić Otto.
– Jesteś cudzołożnikiem. Nie chcę cię znać! – wydarła się. – Czy to, że jesteś genialnym muzykiem daje ci prawo do bycia draniem? Swoim niecnymi czynami doprowadziłeś do pogorszenia mojego zdrowia – złapała się za serce.
– Proszę cię, Minna… – przestraszył się.
Po awanturze napisała do Matyldy: „Szanowna Pani Wasendonck! Z bólem serca muszę wyznać, że po prawie dwudziestu dwóch latach małżeństwa udało Ci się oddzielić ode mnie mojego męża. Niech ten szlachetny czyn przyczyni się do waszego spokoju ducha, waszego szczęścia…”.
Kiedy Matylda z mężem wyruszyli w kilkutygodniową podróż do Italii, Wagner musiał opuścić udostępniony mu dom. W sierpniu 1858 roku udał się do Wenecji. Wilhelmina wyjechała do wód w Berstenbergu, by leczyć serce. Po kuracji powróciła do Drezna. Po roku małżonkowie spotkali się w Paryżu, gdzie Ryszard wystawiał poprawioną wersję Tannhäusera. Małżonkowie nie potrafili jednak być z sobą. W lipcu 1861 roku Minna pojechała leczyć się do Bad Soden. Na początku następnego roku, bez zapowiedzi, odwiedziła męża. Prosiła, aby zamieszkał z nią i córką w Dreźnie. Odmówił. Traf chciał, że podczas jej pobytu Ryszard otrzymał od Matyldy list. Z tego powodu zrobiła mu potężną awanturę. Kompozytor nazwał ten okres „dziesięcioma dniami piekła”. W czerwcu zaproponował jej rozwód, na który się nie zgodziła.
Wilhelmina zmarła w Dreźnie 25 stycznia 1866 roku, w wieku 56 lat. Choć Wagner do końca wspierał ją finansowo, nie pojawił się na jej pogrzebie. Przebywał wówczas w Marsylii.
Ostatnią miłością kompozytora była urodzona w 1837 roku Cosima, córka Franciszka Liszta i francuskiej hrabiny Marii d’Agoult. Oboje poznali się w końcu lat pięćdziesiątych przy okazji dyrygowania orkiestrą przez jej męża, Hansa von Bülowa, wykonującą dzieła Wagnera. Ich amour fou wybuchła w 1862 roku. Pod koniec listopada następnego roku, po koncercie utworu Wagnera pod dyrekcją Bülowa, Ryszard i Cosima wyznali sobie miłość. W późniejszych wspomnieniach Cosima napisała: „Łzami i płaczem przypieczętowaliśmy naszą obietnicę, że należymy tylko do siebie”. Można by rzec złośliwie, iż było to ślubowanie kochanków pod batutą jej męża.
Osiem lat później Cosima i Hans rozwiedli się. 25 sierpnia 1870 roku w Lucernie pięćdziesięciosiedmioletni Ryszard poślubił trzydziestotrzyletnią Cosimę. Z Hansem von Bülowem miała dwie córki, Danielę i Blandynę. Z Wagnerem miała troje dzieci, Izoldę, Ewę i Zygfryda, które urodziły się przed ślubem. Dwa lata po zawarciu związku Cosima przeszła z katolicyzmu na protestantyzm.
W maju 1864 roku Ryszard Wagner spotkał się z królem Bawarii, Ludwikiem II, miłośnikiem jego twórczości. Monarcha zobowiązał się do spłacenia jego długów. Ponadto zapewnił mu niezbędne warunki do pracy twórczej. Dzięki jego mecenatowi Wagner skomponował m.in.: Śpiewaków norymberskich (Die Meistersinger von Nürnberg, 1868), Złoto Renu (Das Rheingold, 1869) i Walkirię (1870). Ogółem napisał 113 dzieł teatralnych, w tym uwerturę Polonia na cześć Powstania Listopadowego. Zmarł w Wiedniu 13 lutego 1883 roku na atak serca, w drodze do Wenecji. Po jego śmierci Cosima przejęła zarządzanie festiwalem w Bayreuth (Wagner był jego inicjatorem) i kierowała nim do 1906 roku. Dożywszy dziewięćdziesięciu trzech lat, zmarła w 1930 roku w Bayreuth.
Franciszek Czekierda