Irena Kaczmarczyk – Od rozbłysku do rozbłysku, czyli 56 olśnień poetyckich Jadwigi Maliny

0
271

Irena Kaczmarczyk


Od rozbłysku do rozbłysku, czyli 56 olśnień poetyckich Jadwigi Maliny

 

       Z najnowszym tomem poezji Jadwigi Maliny pojechałam aż nad morze. Z Krakowa do Kołobrzegu. Bo zachwycił mnie nie tylko wysmakowaną szatą edytorską, ale błyskotliwą i oryginalną poetyką młodej, utalentowanej autorki z Trzebuni, która od niedawna została członkinią Krakowskiego Oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Właściwie po raz pierwszy zetknęłam się z poezją Jadwigi Maliny w Limanowej podczas organizowanego corocznie Święta Ogrodów i już wtedy zwróciłam uwagę na jej osobliwy zapis wiersza, nietuzinkowy styl prowadzenia narracji, operowania rytmem, tu i ówdzie, świadomie stosowanym rymem. Ponownie miałam okazję wysłuchać kilkunastu utworów w Śródmiejskim Ośrodku Kultury w Krakowie, gdzie poetka zdradziła, iż jej praca nad wierszem trwa krótko, z reguły nie nanosi żadnych poprawek, wiersze podsyła jej – jak się wyraziła – ktoś „z góry”.I właśnie ta „iskra z niebios” jest wyraźnie wyczuwalna w lekturze nowego tomu, noszącego tytuł od rozbłysku”. Każdy z pomieszczonych tu utworów pisany jest z niezwykłą lekkością, posiada swoistą energię, świeżość, wartkość, jakiś błysk, utrzymujący czytelnika w uważności aż do puenty, która potrafi być niekiedy celowo jakby niedomknięta. Autorka pozostawia z nią czytelnika, wydłużając tym samym czas obcowania t^et^e á t^et^e z wierszem, pozwala smakować słowa, które wyjątkowo skrzą się, zaskakują, uwodzą. Niejednokrotnie – powiedziałabym – „śpiewają”, wszak w poezji Jadwigi Maliny wyczuwa się wyraźne nawiązania do twórczości ludowej.

 

Śpieweczka

 

Nuć

nic nie mów

śpiewaj tylko

niech ściany się ucieszą

zakwitną

na niebiesko żabim oczkiem

i pęknie przerębla

nasypią znów węgla

w kaflowe piece

stada szumów za ścianą

w swoje szpony dostaną

laleczki i misie

a komu poszczęści się

może i żywego co

może i żywego co…

 

W tomie od rozbłysku” przeważają jednak wiersze, w których podmiot liryczny, zauroczony przyrodą, świadomy jest nietrwałości istnienia. Poetka pisze w wierszu „Pogrobki”: „ Masz swoją kolej/ w czyjejś kolejności/ swoją bolesność/w jakimś bólu/ czas umieszczania/ i czas odebrania”(…) . Czy też w utworze otwierającym zbiór, gdzie w pierwszych wersach skrzy się niezwykłej urody metafora:

Przejście w radość

 

Bez kwitnie

na mojej twarzy

i na obłoku

wtedy taszczenie duszy

jak podźwignięcie piórka

 

kiedyś zapomnę te ukłony

zatrze je tamto

kiedyś umoszczę sobie

gniazdo inne

 

tymczasem

widzę jak

rój pszczół

uwija się nad zagadką

przechodzę w radość

bezboleśnie

prawie na palcach

ruchem gąsienicy uważnym

 

Jeszcze bardziej dostrzegamy to w „Kręgach szyjnych” : (…) „mówili ciesz się nieustannością/ bo nadejdzie czas zaprzestania”(…).

Dojmujący jest obraz pozostawianych przedmiotów przez osoby przechodzące na drugą stronę (wiersz „Zostaną po nas przedmioty”). W kolejnym, zatytułowanym „Sto zagadek” puentuje poetka rozważania o nieuchronności i tajemnicy nieznanego: (…) „ przemijanie to pestka/ wobec nieznanego/ hen tam za siódmą rzeką/ za stumilowym lasem/czeka na nas odpowiedź/ albo sto zagadek”.

 

Bohaterka liryków Jadwigi Maliny zda się żyć od „rozbłysku do rozbłysku”, pragnie też „czasu ustanego”. W wierszu, od którego tom zaczerpnął tytuł, czytamy:

 

Od rozbłysku do rozbłysku

w czas ustany

co jak woda o północy w stawie

gdy jej żadne kołysanie

nie tknie prawie  

   (…)

 

Nie jest to jednak wyłączny temat rozważań poetki. W tomie zawierającym ponad pięćdziesiąt nowych utworów są wiersze przywiezione z dalekich podróży, są odniesienia do obrazu Edgara Degasa, do Polonii Artura Grottgera, twórczości Urszuli Kozioł i Czesława Miłosza.

 

Autorka wraca też na kartach książki do lat dzieciństwa. To wyjątkowej urody liryki. Choćby przytoczyć początek wiersza „Wyprawa”, gdzie zaskakuje czytelnika metaforami: „Nie będę już mądrzejsza/ niż byłam wtedy/ kiedy z kuleczek ostu wyjmowałam/ wszystkie nasze rany (…) został mi szczebiot strumienia za lasem/ korona z maków dzwoniąca od pszczół /cztery martwe pola i lampa/ i stół” czy bardzo plastyczny obraz wiejskiej majówki, w której uczestniczyła, gdy była dzieckiem: (…) „mała drobna dziewczynka/ w zielonej bluzce/ jak posążek/ z piasku i rosy/ sunie poboczem/ ma opuszczone oczy”(…).

 

Wzruszające są liryki poświęcone rodzicom. Poetka towarzyszy matce przed operacją w krakowskiej klinice. Pełne obaw oczekiwanie na zabieg ujmuje w słowach : ( …) „mamy jeszcze jakiś czas/ na powiedzenie byle czego/ na powiedzenie czegoś/ najważniejszego// możemy także milczeć/ głaskać gołębie / na drugim końcu spojrzenia/ ale kto wybierze ciszę/ w tej biało-ciepłej przestrzeni/ kto odważy się na taki krok/ wyprzedzenia” .

Na uwagę zasługują też utwory o tematyce religijnej, które po raz pierwszy pojawiają się w twórczości autorki czterech tomów poezji. Zatrzymajmy się na moment przy wierszu:

 

Świątynia

 

Przychodzę tam po niezmienność

chociaż mur gruby się rozpada

słucham jak mówi

nie przemijam choć ziemia minie

niebo minie…

 

przychodzę po chwilę pewności

kształtem podobna do krzyża

słucham jak mówi

czas nie mija tylko nas zbliża

w czasie odchodzą jedynie troski

co dobre idzie w moją stronę

 

i jakże ciekawym początku wiersza „Pacierz”:

 

Przyjdź w moje błagania

utul wszystkie słowa

te od rozumu

te od głogu

te od nocy majowej

         ( …)

 

Jadwiga Malina nie pomija też w pojemnym tomie poetyckim braci mniejszych. Przywołuje dzwońca w zamieci, ubogą sikorkę, jeża na drodze czy też krowę w ogrodzie. Dosyć zresztą często odwołuje się do świata natury, przedstawia prozaiczne zdarzenia, które pod jej spostrzegawczym okiem nabierają metafizycznego wymiaru. Potrafi doskonale wyłuskać detale mikroświatu przyrody i wyczytać z nich uniwersalne prawdy dotyczące istnienia, przemijania, odchodzenia.

Właściwie trudno znaleźć w tomie „ od rozbłysku wiersz, który pozostawiłby czytelnika obojętnym. Dla mnie jest to zbiór 56. olśnień poetyckich, których warto doznać, nie tylko z uwagi na różnorodność poruszanych tematów, ale też na walory językowe, grę słów, zabawę tworzywem poetyckim.

Można powiedzieć, że czwarty tom poezji Jadwigi Maliny czyta się jednym tchem. I na pewno nie jest to książka „jednorazowego użytku”, bo zarówno bogatą treścią, jak i edytorskim wizerunkiem przyciąga oko, prowokuje ręce, uwodzi kolorowymi obrazami żyjącego na przełomie XIX i XX wieku artysty malarza Jana Stanisławskiego. A problematyka poruszana przez poetkę, wyróżnioną Nagrodą Starosty Powiatu Myślenickiego za całokształt pracy twórczej, jest jakże bliska. Każdy wszak żyje przecież „od rozbłysku do rozbłysku”, poszukuje bezpiecznego „czasu ustanego”, poetyckich olśnień. I oby ich było więcej niż 56.

 

Kraków/Kołobrzeg 19/21.03.2013                                        Irena Kaczmarczyk

 

 

Malina J., od rozbłysku. Wyd. Miniatura, Kraków 2013, s.72  

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko