Krzysztof Lubczyński Przewrót majowy z okna młodej mężatki

0
220

Krzysztof Lubczyński


Przewrót majowy z okna młodej mężatki


Rzecz jest nienowa, przedwojenna, a i też ukazała się już bodaj na półkach księgarskich przed laty, w PRL oczywiście, kiedy to Magdalena Samozwaniec była jedną z najbardziej wziętych pisarek („Na ustach grzechu” choćby). Pełniła rolę swoistej Mniszkównej, choć Mniszkównej w wersji nie na serio, lecz w wydaniu pastiszowym. Publiczność czytająca złakniona była w latach 50tych, 60tych i 70tych opowieści z czasów Międzywojnia zwanego też II Rzeczpospolitą, bo były one odskocznią od niedoskonałości życia w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Nie zapominajmy też o aspekcie metrykalnym. Całkiem jeszcze niestarzy w latach 60tych, nie mówiąc już o 50-tych, ludzie doskonale pamiętali swoją młodość względnie dzieciństwo przedwojenne. Stąd też brała się popularność rozrywkowej muzyczki przedwojennej, szlagierów (tak Młoda Osobo, która ewentualnie czytasz te słowa – takiego także terminu używano jeszcze w latach 70-tych, a oznaczało ono to samo, co „przebój”, dziś mówi się o „miejscu na top liście”) śpiewanych przez Ordonkę, Bodo czy Dymszę, którą to muzyczkę obicie puszczano  w radiu i telewizji jeszcze nawet za Gierka. Do tego doszły współczesne pastisze  w rodzaju „To był świat w zupełnie starym stylu”  Urszuli Sipińskiej i fala mody na filmy „retro” (na poważnie – ekranizacje „Granicy” i „Romansu Teresy Hennert” Nalkowskiej, „Śmierć prezydenta” w reżyserii Kawalerowicza czy „Przewrót majowy” z Filipskim w roli Piłsudskiego i na wesoło („Lata dwudzieste, lata trzydzieste” czy „Hallo Szpicbródka” Janusza Rzeszewskiego).

Dziś kiedy Międzywojnie mamy  w kraju na co dzień,  pomnik Komendanta stoi prawie w każdym miasteczku, ogródków kawiarnianych więcej chyba niż za Rydza i Becka i pełno takich samych dobrze urodzonych paniuś jak tytułowa mężatka, publiczność  już tak bardzo się tym okresem nie pasjonuje. A szkoda, bo to epoka dla nas wielce pouczająca. Krótkie, niespełna stustronicowe „Kartki z pamiętnika młodej mężatki” Magdaleny samozwaniec, to zapiski paniusi z dobrego domu, która po powrocie z Paryża budzi się rano 12 maja 1926 w hotelu „Bristol”, zamierza wybrać się po pończochy, z telefonu od Kazia (chyba mąż?) dowiaduje się że w Warszawie trwają walki i przez długi czas jest przekonana, że to „Bosze” czyli Niemcy napadli na Polskę. Lektura to pyszna  w całym kretynizmie i pustocie tytułowej młodej mężatki („Wezwałam kelnera, aby przyniósł mi kartę. – Nasi górą – zapytałam. – Jak dotychczas, to trupy górą – rzekł kelner znany z ponurego usposobienia. – A to trudno, proszę pana, trzeba ofiar, gdy chodzi o obronę kraju”./ „Armaty grają. (..) Tylu rannych! Tylu zabitych! Trudno! Wojna. Biedna ta Polska, biedny nasz Chrystus Narodów, jak mówili wieszczowie! Zawsze cierpi niewinnie. Zejdę na dół, może dowiem się szczegółów. Kazio nie pokazuje się. Może mnie już nie kocha? Albo też kocha zawsze, ale Polska pierwsza! Nieznośni ci patrioci”).

Mam nadzieję, że nie popsuję tej rozkosznej lektury przyszłym czytelnikom uwagą, że Samozwaniec tymi pastiszowymi czy parodystycznymi zapiskami niewątpliwie zakpiła sobie z tego rodzaju „mądrych” paniuś „z towarzystwa”. Bo dama to była bardzo dowcipna i łebska. W pakiecie z „Kartkami”-  dowcipne posłowie Jana Wróbla. Gorąco polecam lekturę całości. Krótka, ale smaczna.


Magdalena Samozwaniec – „Kartki z pamiętnika młodej mężatki”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2011

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko