Na fotografii przy okrągłym kawiarnianym stoliku elegancka pani zwraca się ku starszemu panu spoglądającemu w obiektyw aparatu. Pan to jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy, autor kilkudziesięciu książek z krainy wichrów i lodowców, Czesław Centkiewicz. Jego towarzyszka to od wielu lat przyjaciółka i opiekunka rodziny, Temenużka Wdowczyk. Rozmowa odbywa się w przerwie konferencji w stołecznym Muzeum Ziemi, która miała miejsce w dniu 1 marca 1996 r.
To ostatnie zdjęcie pisarza. Czesław Centkiewicz zmarł cztery miesiące później,10 lipca, w 92 roku życia. Niemal do końca współpracował z Krajową Agencją Wydawniczą-B w Białymstoku, gdzie w serii „Lektury z tęczą” wydawano książki jego oraz napisane wspólnie z żoną Aliną.
Tę fotografię, wraz z kilkoma innym z roku 1995 (w patronackich szkołach w Gnieźnie i Wałbrzychu oraz w domu pisarza przy ul. Zakopiańskiej na Saskiej Kępie w Warszawie) przekazała pani Temenużka Wdowczyk przez swojego syna Boriła Wdowczyka w lutym 2024 r., kiedy odnowiłyśmy nasze dawne kontakty. Tak wiele wydarzyło się przez te lata. O tylu sprawach dowiedziałam się teraz, podczas długich lutowych rozmów… Mogły się one nie odbyć, gdyby nie otwartość i życzliwość dyrektora Muzeum Historycznego w Legionowie, dr. hab. Jacka Szczepańskiego. Z legionowskim muzeum wiąże się utrwalanie pamięci o Alinie i Czesławie Centkiewiczach oraz ich dziele w ostatnich dekadach. Opowiem o tym nieco dalej…
Temenużka. W języku bułgarskim imię to oznacza kwiat fiołek. Poznałam właścicielkę imienia i jej losy związane z małżeństwem pisarzy Centkiewiczów w roku 1997. Pani Temenużka była wtedy gościem Krajowej Agencji Wydawniczej-B w ramach Białostockiego Salonu Wydawniczego. Spotkałyśmy się kilkakrotnie (także w roku następnym, nieoficjalnie). Fascynujące wspomnienia o tym jak zrodziły się, zacieśniały i ewoluowały dozgonne przyjazne relacje pomiędzy piękną Bułgarką a polskimi pisarzami (dzięki którym przez całe powojenne półwiecze kolejne pokolenia uczniów poznawały tajemnice Arktyki i Antarktydy), opisałam na łamach „Gazety Współczesnej”, m.in. w tekście pt. „Bułgarskie słońce na lodowcu”.
O rozmiarach popularności Centkiewiczów mówią cyfry. Za życia autorów ukazało się ponad 160 wydań ich książek w języku polskim o łącznym nakładzie ponad 5 mln egzemplarzy oraz 63 wydania w językach obcych. Wśród licznych nagród były takie jak Order Uśmiechu, Orle Pióro czy Nagroda Andersena przyznana przez UNESCO za książkę pt. „Fridtjof, co z ciebie wyrośnie”. Jeszcze za życia pisarzy (pani Alina zmarła 11 marca 1993 r.) zostali oni patronami dwóch szkół podstawowych: w 1981 r. – w Wałbrzychu i w 1990 – w Gnieźnie. W roku 1997 – w Bełchatowie, ale w uroczystości nadania imienia tej szkole uczestniczyła już tylko spadkobierczyni pisarzy, Temenużka Wdowczyk. Wracam do dawnych wspomnień…
– Wszystko zaczęło się od przypadku – wspominała pani Temenużka, z wykształcenia aktorka, z wyboru żona Polaka poznanego w jej rodzinnym kraju, matka trojga dzieci wychowanych w Polsce. – Moja koleżanka Antoneta Jawczewowa, absolwentka filologii polskiej, tłumaczyła w Bułgarii książkę pt. „Człowiek, o którego upomniało się morze”. Poprosiła mnie o współpracę, więc ja zajęłam się przekładem z języka polskiego, a ona szlifowała tekst literacko. Ponieważ ja mieszkałam już w Warszawie, poprosiła mnie o kontakt z Centkiewiczami. Do pierwszego spotkania doszło poprzez mojego męża, Janusza.
To było w latach 70. Wtedy chodziło o pokazanie autorom pierwszej części przekładu oraz o fotografie do bułgarskiego wydania. Ten pierwszy kontakt zaowocował przyjaźnią na całe życie.
– Spodziewałam się nadętych ważniaków – opowiadała Temenużka Wdowczyk. – A nieoczekiwanie poznałam dwoje kochanych, serdecznych ludzi. Później znowu przyjechałam do nich, a kiedy praca nad książką zakończyła się, pozostała przyjaźń: rozmowy, wspólne wyjazdy do Bułgarii, np. w maju lub we wrześniu nad Morze Czarne, do Drużby. Wreszcie nasze życie jakoś się związało.
Czesław Centkiewicz wyjeżdżał z kraju około 80 razy. Wraz z żoną odbył 57 podróży. Data i cel każdej z nich zostały odnotowane w specjalnym zeszycie, który wraz z innymi dokumentami dziedziczy Temenużka Wdowczyk. Alina Centkiewiczowa nie znosiła zimna. Jej pasją była… Brazylia, ale zafascynowana tym, co robi mąż, zaczęła z nim jeździć, a potem – pisać wraz z nim książki z podróży. A zaczęło się wszystko od studenckiego spotkania w alpejskim schronisku, zasypanym śniegiem.
– Było to w Wigilię – opowiadała pani Temenużka. – Ona miała 19 lat, studiowała prawo w Grenoble, we Francji. Studenci zrobili sobie wycieczkę narciarską i zatrzymali się w schronisku. Tam Alina przyuważyła wysokiego blondyna o rudawych włosach i niebieskich oczach, mówiącego bardzo dobrze po francusku. Ponieważ zapowiadało się na burzę śnieżną, wszyscy postanowili zostać. Czesław, który studiował inżynierię elektrotechniczną, zajął się robieniem improwizowanej choinki z kijków do nart, widelców i łyżek. Kiedy jedna z nich upadła, powiedział: o, cholera! I połapali się, że oboje są Polakami, warszawiakami i niemal sąsiadami. To był początek.
W tydzień po naszym spotkaniu, w telefonicznej rozmowie Temenużka Wdowczyk przypomina, iż ostatnio przywiozła do Białegostoku kasetę z radiową audycją, którą nagrano na rok przed śmiercią Czesława Centkiewicza. Materiał udostępnia pani prezes białostockiej KAW, Helena Zieniuk. To unikalny dokument, w którym głos 91-letniego pisarza współbrzmi z głosem nieżyjącej żony Aliny, zarejestrowanym znacznie wcześniej. Oto fragmenty zapisu, z głosami polarnych ptaków w tle:
Czesław Centkiewicz: – Myśmy się kochali do końca. Do końca jej życia. Jej śmierć dla mnie była wielkim przeżyciem, które do dzisiejszego dnia jeszcze w jakiś sposób odczuwam. I brak jej… Patrzę na Alinę. Ładna była, bardzo ładna. I mądra. Inteligentna…
Alina Centkiewicz: – Ja kiedyś znałam go jeszcze dawniej, z fotografii sportowych, które w szkole koleżanki moje przynosiły, z uniesieniem pokazując: – Patrzcie jak on wspaniale wygląda na finiszu! Bo Czesław był wicemistrzem Polski w biegach długich…
Pisarz wspomina swoją pierwszą wyprawę na Wyspę Niedźwiedzią w 1932 r., do udziału w której został zaproszony po tym jak znajomy inżynier zobaczył, że w pokoju narzeczonej zainstalował prawidłowo rury neonowe, a potem w siedzibie Państwowego Instytutu Meteorologicznego zalazł w ciągu kilku minut uszkodzenie w 16-lampowej aparaturze. Potem żona pisarza zwierza się jak zapragnęła pojechać z nim w tę pierwszą podróż, i jak „zamurowało” ją, kiedy dowiedziała się, że to na Północ, na 13 miesięcy.
Mówi Czesław Centkiewicz: – Pisałem do Aliny codziennie list, w którym opisywałem nasze życie bardzo dokładnie… Po zakończeniu roku polarnego Alina wręczyła mi te kilkaset stronic, no i w ten sposób powstała pierwsza moja książka „Wyspa mgieł i wichrów”.
Mówi Alina Centkiewicz: – Jedyne wyjście, jeżeli nie można walczyć z rywalką, to tę rywalkę dobrze poznać… Zabrałam się do czytania pamiętników polarnych… i powoli zaczynałam rozumieć, dlaczego Czesław marzył o powrocie tam… Arktyka uwiodła mnie ostatecznie, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam krąg polarny… Po powrocie postanowiłam spróbować własnych sił.
Mówi Czesław Centkiewicz: – W ten sposób rozpoczęło się nasze wspólne pisarstwo. Na szczęście, bo… to nas jeszcze mocniej połączyło, związało z sobą.
Wspólnie napisali 38 książek. Nie tylko z krainy lodów. Jedną z ostatnich podróży odbyli do Republiki Południowej Afryki. Zdarzenie z Cape Town dało początek książkom o Tumbo z Przylądka Dobrej Nadziei.
Mówi Czesław Centkiewicz: – Proszę sobie wyobrazić, że ten starszy pan, jakim ja jestem, zaczął pisać. Czy wytrwam i napiszę ten trzeci tom – nie wiem. Może. Chciałbym bardzo… Jej zawdzięczam, że stwarza takie warunki, że mogę pisać.
To już o pani Temenużce, której głos również został zarejestrowany na taśmie.
Pisarz dopowiada: – Mogę śmiało powiedzieć, że ona była jedyną prawdziwą przyjaciółką Aliny. Alina w ostatnich chwilach prosiła ją: – Słuchaj, Czesława nie zostawisz… I ona dotrzymała tego moralnego zobowiązania. Za co jestem jej bardzo wdzięczny.
– To była wielka obietnica dla wielkiej kobiety, nie można było jej odmówić – podkreśla opiekunka pisarza. – Ostatniej nocy, którą spędziliśmy razem… przekazała mi bardzo ważne sprawy, i właśnie już było tak, że myślała, że może nie ocaleje, i na wszelki wypadek powiedziała, że jeżeli coś się stanie, mnie nie będzie, to zrób w ten sposób, żebyś nigdy nie opuściła Czesława… To był bardzo tragiczny moment. Dlatego że całe jej uczucia były jakoś skierowane do mnie… Całe życie marzyła, żeby mieć dziecko… Ale tak się złożyło, że nie mogła mieć i że ona właśnie chce, żebym ja zastąpiła jej… I to była wielka dama…
Mówi Czesław Centkiewicz: – Jej mąż jest wielkim moim przyjacielem. Chyba to mówi najlepiej o stosunkach jakie panują między nami.
Temenużka Wdowczyk, która niemal cały czas przebywała w domu przy ul. Zakopiańskiej w Warszawie, zamieszkała tam na stałe, dziedzicząc całą schedę po Centkiewiczach i zajmując się ich dorobkiem. Z inspiracji pani Aliny zajęła się pisaniem monografii, która ma ukazać to niezwykłe małżeństwo nie tylko od strony twórczej, ale również prywatnej. Przyjaźń i wdzięczność za poświęcenie całych lat życia Alinie i Czesławowi Centkiewiczom okazuje pani Temenużce mieszkająca za ścianą rodzona siostra pisarza, znana malarka Halina Centkiewicz-Michalska wraz ze swoją artystyczną rodziną.
Pośród książek Centkiewiczów, zajmujących całą ścianę w gabinecie, przez trzy lata stała urna z prochami pani Aliny. W lipcu 1996 r. obok niej pani Temenużka ustawiła drugą. Pisarze zostali pochowani razem wczesną jesienią tego roku w Alei Zasłużonych na Powązkach. Opowiadała o tym Helena Zieniuk, prezes Krajowej Agencji Wydawniczej-B w Białymstoku.
– Nawiązaliśmy znajomość w 1990 roku. Z panią Aliną kontaktowałyśmy się telefonicznie, z panem Czesławem osobiście. Albo woziłam honorarium, albo podpisywałam umowę na wydanie kolejnej książki. Spotkania w domu przy ulicy Zakopiańskiej były bardzo ciepłe i serdeczne. Sprawczynią tego klimatu była pani Temenużka Wdowczyk.
Zawsze, jak się dzwoniło do bramki, wspominała pani prezes, w drzwiach zwykle stawał pan Czesław z panią Temenużką. Tutaj była pełna gala: żadne kapcie, czy fartuch od kuchni, lecz elegancki strój. Podziw budziło wzajemne odnoszenie się gospodarzy, pełne ciepła i szacunku. Pan Czesław miał dziewięćdziesiąt lat, ale wewnętrznie czuł się bardzo młody. Czuł się potrzebny. Miał wielką motywację do życia, opiekę ze strony pani Temenużki, jej męża i trójki dzieci oraz wnuków.
– Byłam zawsze przyjmowana w obszernym gabinecie, który po śmierci pana Centkiewicza pozostał w stanie nienaruszonym – mówiła Helena Zieniuk. – Jest tam piękny portret pisarza z fajką, w sweterku w trójkąty. Zdarzało się, że przyjeżdżałam na podpisanie umowy i widziałam ten portret w tle oraz pana Centkiewicza w tym samym sweterku, z fajką, za biurkiem. Świetne połączenie.
Portrety Aliny i Czesława Centkiewiczów malował artysta zza wschodniej granicy, Alexander Misjurow. On również wykonał ilustracje do ich książki „Zaczarowana zagroda”, wydanej w roku 1996, jeszcze za życia pisarza w białostockiej KAW-B. Opracował tę książkę graficznie Tadeusz Gajl, podobnie jak dwie pozostałe: we wspólnie napisanym „Odarpim synu Egigwy” zostały wykorzystane oryginalne ilustracje eskimoskie, natomiast w książce Czesława Centkiewicza „Anaruk chłopiec z Grenlandii” – fotografie z polarnych wypraw autora.
Pani Temenużka Wdowczyk planowała wtedy przygotowanie monografii poświęconej Centkiewiczom.
– To taki ciężar, który z trudem dźwigam na plecach – mówiła. – Chciałabym, żeby to wszystko było tak, jak prosiła Alina. Przez ten rok po śmierci Czesława nie mogłam pracować, teraz będzie mi pomagał mój syn, Borił. Mam wątpliwości jak to wszystko połączyć. Opieram się tylko na przekazie ustnym. Archiwa mam pod ręką, ale będę korzystała z nich bardzo ostrożnie.
Nie śmiem pytać o kontynuację tego przedsięwzięcia.
x x x
Obszerne biogramy na temat życia i twórczości obojga pisarzy są do odnalezienia w ogólnodostępnych źródłach internetowych, wraz z mnóstwem fotografii. Dla mnie, związanej od tylu lat emocjonalnie z osobą Temenużki Wdowczyk najważniejsze jest to, na ile po latach obecna jest pamięć po jej przyjaciołach – i za jej sprawą – w miejscach, gdzie Alina i Czesław Centkiewiczowie żyli i pracowali. Osobnym tematem jest dbałość o kultywowanie przeszłości na stołecznej Saskiej Kępie. Teraz – chociaż kilka słów o miejscu związanym z nimi na trwałe: o Legionowie.
Ta miejscowość już w latach przedwojennych stała się ważnym epizodem w życiu Czesława Centkiewicza. Młody inżynier elektryk w latach 1931-32 zatrudniony był tutaj w Obserwatorium Aerologicznym Państwowego Instytutu Meteorologicznego, dokąd dojeżdżał codziennie z Warszawy. Stąd wyruszyła zorganizowana przez niego ekspedycja na Wyspę Niedźwiedzią. Po wojnie w latach 1950-55 mieszkał w Legionowie wraz z żoną Aliną. Tutaj musiały powstawać, jak sądzę, książki: „Na podbój Arktyki” „W lodach Eisfiordu” czy „Arktyka, kraj przyszłości”. Lokalna społeczność nie zapomniała o twórcach i podróżnikach. Nie zapomniano także o pani Temenużce Wdowczyk i jej bliskich, którzy towarzyszyli Alinie i Czesławowi Centkiewiczom do ich odejścia, a wspomnieniami oraz artefaktami z ich życia podzielili się z Legionowem.
Działa tutaj od dawna Towarzystwo Przyjaciół Legionowa, skupiające liczne grono entuzjastów przeszłości i współczesności miasta (co odzwierciedlają publikacje m.in. na łamach wydawanego od lat „Rocznika Legionowskiego”). Ważną pozycją okazała się książka wydana przez TPL w roku 2004 (w 100. rocznicę urodzin Czesława Centkiewicza), a opracowana z wielką starannością przez Temenużkę Wdowczyk i jej syna Boriła Wdowczyka. To „Listy do Matki” Aliny i Czesława Centkiewiczów, których adresatką była uwielbiana przez oboje pisarzy mama pani Aliny, zwana w listach „Jaguleńką najmilszą”. Autorzy opracowania uczestniczyli w roku 2005 w prezentacji książki w legionowskiej Miejskiej Bibliotece Publicznej. Teraz książka jest do przeczytania przez każdego w Mazowieckiej Bibliotece Cyfrowej.
– To głównie listy Aliny do matki, tylko trochę jego – mówi po latach, w lutowej rozmowie dawno nie widziana Temenużka Wdowczyk, autorka wzruszającego wstępu w tej książce (drugi wstęp jest napisany przez Boriła Wdowczyka). Z naszej emocjonalnej wymiany zdań wychwytuję i takie refleksje: – Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że Alina odda w moje ręce wszystko, razem z Czesławem…
Ze wstępu Temenużki Wdowczyk (przysłanego mi przez jej syna, Boriła):
„Pewnego dnia, przy miłym jak zwykle spotkaniu, Alina wesołym, żartobliwym tonem powiedziała:
– Wiesz co, postanowiłam w zaufaniu przekazać ci pewne dziedzictwo mojej mamy, które było bardzo miłe jej sercu. Jeśli mnie zabraknie, a Czesław będzie miał swoje setne urodziny, oddaj ten skarb w jego ręce, jako prezent ode mnie (…). To są listy moje i Czesława z naszych podróży w latach 60-tych do mojej mamy – naszego Anioła Stróża (…).
Minęły lata od owego miłego dnia i ku mojemu straszliwemu ubolewaniu Alina nie doczekała chwili, w której mogłaby sama przekazać Czesławowi te listy, i on też nie doczekał się tych stu lat, kiedy ja mu je miałam oddać. Nastał smutny czas, kiedy miałam wykonać życzenie Aliny.
Ręce drżały mi od wzruszenia. Długo trzymałam w dłoni paczuszkę z listami, z których jakby napierały słowa, chcąc wyjść na świat (…). Był wieczór, a potem nastał dzień, kiedy skończyłam ostatni z nich. Przeczytałam wszystkie z zapartym tchem. Byłam oszołomiona romantyzmem, pięknymi opisami przyrody, czułością do matki. Potem przez długi czas delektowałam się poszczególnymi fragmentami, opisami miejscowości, chęcią przeżycia samemu tego wszystkiego, co było widziane oczyma i sercem Aliny (…). I wtedy zrozumiałam, przyszło mi na myśl, że jedyną drogą, aby spełnić obietnicę Aliny, jest opublikowanie i przekazanie ich Czesławowi poprzez serca wszystkich czytelników, którzy będą mieli szczęście, aby je przeczytać”.
Pamięć o Centkiewiczach w Legionowie jest trwała. Obdarowani tytułem Honorowych Obywateli Miasta oraz ulicą ich imienia, zostali też na stałe wprowadzeni pod gościnny dach Muzeum Historycznego, które w roku 2006 utworzył, i którego dyrektorem jest rdzenny mieszkaniec, jeden z najaktywniejszych członków TPL, autor niezliczonych publikacji – dr hab. Jacek Szczepański. Tutaj w roku 2012 została otwarta stała wystawa pn. „W krainach lodu i książek – rzecz o Alinie i Czesławie Centkiewiczach”, gdzie znalazły bezpieczne miejsce artefakty, udostępnione przez opiekunów schedy po pisarzach, rodzinę Wdowczyków. „Eksponaty przybliżają postaci (…) znanych polarników i pisarzy oraz akcentują ich związki z Legionowem – czytamy na stronie muzeum. – Na ekspozycji znalazł się zbiór fotografii i dokumentów związanych z ich życiem osobistym, literackim i wyprawami polarnymi”. Wystarczy kliknąć i oglądać bogatą kolekcję wystawowych fotografii… Lub poczytać o okazjonalnych spotkaniach w Muzeum Historycznym z niezwykłymi ludźmi – Temenużką Wdowczyk, jej mężem Januszem, synem Boriłem, którzy długie lata swojego życia związali z parą sławnych pisarzy. Dawno temu, podczas naszej rozmowy Temenużka Wdowczyk powiedziała coś niezwykle ważnego:
– Wszystko pracuje na człowieka. Kiedyś to się odwdzięcza…
Teraz, w lutym usłyszałam, że wraz z synem przymierzają się do wznowienia książek.
Trzeba przypominać dorobek twórczy tego duetu pisarzy, nawet kiedy znikają z wykazów lektur szkolnych. To one legły u podstaw zainteresowań wielu późniejszych entuzjastów wędrówek do krajów na północy. Sama chętnie podróżowałam do Finlandii, podchodziłam pod lodowce na Islandii, a znad brzegu oceanu wypatrywałam najbliższego lądu – Grenlandii. Ewa Sherman, przewodniczka moich eskapad i tłumaczka poezji, mieszkając na południu Norwegii wybrała się na wyprawę za koło podbiegunowe do Trømsø, gdzie odwiedziła m.in. Muzeum Polarnictwa i katedrę Arktyczną oraz pomnik badacza polarnego Roalda Amundsena. Dzisiaj, 27 lutego zamieściła informację o obchodzonym właśnie w Londynie Międzynarodowym Dniu Niedźwiedzia Polarnego.
Już czekam na tegoroczne propozycje Muzeum Historycznego w Legionowie: za nieco ponad pół roku (18 października) przypada 120 rocznica urodzin Czesława Centkiewicza… Może wtedy spotkamy się z panią Temenużką Wdowczyk…