„Kopenhaga” w Teatrze Miejskim w Gdyni

0
11

Allina Kietrys pisze po premierze KOPENHAGI w Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni:

Krzysztof Babicki, reżyser i dyrektor teatru w Gdyni lubi wracać do tytułów, z którymi już kiedyś zmierzył się scenicznie. Ma ich kilka m.in. Pułapkę Tadeusza Różewicza, mickiewiczowskie Dziady, Irydiona Krasińskiego, Idiotę Dostojewskiegoczy Z życie glist Enquista. Te powroty zazwyczaj były „po coś”. Czytane i reżyserowane na nowo nabierały innych kontekstów, pojawiali się nowi partnerzy artystyczni albo kolejny zespół aktorski, który stawiał przed reżyserem nowe wyzwania. Tym razem Babicki „zaeksperymentował” dość niezwykle. Wrócił do tekstu brytyjskiego dramaturga Michaela Frayna „Kopenhaga” po dwudziestu jeden latach w tej samej obsadzie, tyle, że w innym teatrze.

 Polską prapremierę „Kopenhagi” Babicki wyreżyserował w 2002 roku w Teatrze Wybrzeże na Scenie Kameralnej w Sopocie. Sztuka Frayna trafiła do Polski po sukcesach na Broadwayu i West Endzie. Na sopockiej scenie pojawiła się niemal równolegle z otwarciem archiwum i publikacją nieznanych dotąd listów dwóch wybitnych fizyków: Duńczyka Nielsa Bohra i Niemca Wernera Heisenberga. Było tych listów dziesięć, w tym ten jeden, nigdy nie wysłany przez Bohra. Miał w nim wyjaśniać powód wizyty u niego niemieckiego fizyka w czasie II wojny światowej. To spotkanie dwóch tuzów fizyki szeroko dyskutowali historycy.

Odbyło się ono we wrześniu 1941 roku w Kopenhadze. Dania była pod okupacją niemiecką. Do swego mistrza i promotora Nielsa Bohra, badacza struktury atomu przyjeżdża Werner Heisenberg, współtwórca mechaniki kwantowej, wykładowca na znaczących uniwersytetach, który w czasach nazistowskich uczestniczył w hitlerowskim programie budowy bomby atomowej. Obaj naukowcy byli już laureatami Nagrody Nobla. Czy Heisenberg zaproponował Bohrowi współpracę nad niemieckimi badaniami jądrowymi? – to pytanie nurtowało wielu badaczy. Stało się też jednym z ważniejszych pytań w sztuce Fraya „Kopenhaga”. Jest ona gęsta od znaczeń, w których ważne rozważania o odpowiedzialności etycznej uczonych przeplatają się z niedopowiedzeniami o grze wojennej, z krytyką nazizmu i próbą choć częściowego rozwikłania niewyjaśnionej do dzisiaj tajemnicy dotyczącej spotkania wybitnych fizyków.

W spektaklu prapremierowym w 2002 roku Nilsem Bohrem był Jerzy Kiszkis, aktor w sile wieku, a Wernera Heisenberga grał Dariusz Szymaniak wówczas trzydziestolatek. W roli żony Nilsa Bohra wystąpiła znakomita aktorka Halina Winiarska. Tamten spektakl Babicki przygotował na dwudziestolecie swojej pracy scenicznej. I teraz po kolejnych, tym razem dwudziestu jeden latach, reżyser ponownie zaprosił do „Kopenhagi” dwóch tych samych aktorów do tych samych ról. Ale nie jest to żadna kalka tamtego spektaklu. Wiem, bo pisałam recenzję z prapremiery „Kopenhagi”.

Jerzy Kiszkis ma dzisiaj 85 lat i na scenie Teatru Miejskiego w Gdyni gra gościnnie, a Dariusz Szymaniak jest aktorem gdyńskiej sceny. Żonę Bohra – Margarethe w nowej „Kopenhadze” zagrała Beata Buczek-Żarnecka. I jest to spektakl, w którym trudno znaleźć zbędny oddech, który wciąga w grę racji i interesów obu uczonych ważniejszych niż ich wiedza i doświadczenie. Gdzie są granice lojalności Heisenberga wobec nazistowskiego systemu, czy Bohr zrozumie postępowanie swego faworyzowanego ongiś ucznia, czy żona Bohra choć na chwilę potrafi opanować nieukrywaną niechęć wobec nazistowskiego gościa, czy znakomici fizycy rozstaną się jak wrogowie? Pytań w tej sztuce wiele, każde ważne. Ogląda się ten spektakl bardzo dobrze, dzięki świetnej obsadzie i wyważonej ingerencji reżyserskiej w tekst sztuki. Publiczność ma aktorów na wyciągnięcie ręki, bo spektakl przygotowano w bardzo kameralnej formule, na scenie zorganizowanej we foyer Teatru Miejskiego w Gdyni. Skromna, ale w pełni wystarczająca scenografia Marka Brauna: na środku stylizowanego saloniku stolik kawowy i krzesła, z boku fotel, w tle lustrzana ściana, które daje złudzenie powiększonej przestrzeni. To miejsce głównej rozmowy, w której Bohr będzie zadawał najważniejsze pytania Heisenbergowi, a ten spokojnie, z dziwnym skupieniem będzie analizował, ale też obnażał swoje nazistowskie uzależnienie i tłumaczył koneksje, w których się znalazł. Ważną uczestniczką tej rozmowy staje się żona Bohra – naprawdę magnetyczna Beata Buczek-Żarnecka, urodziwa, świetnie ubrana (dobre, stylowe kostiumy przygotowała Jolanta Łagowska-Braun), a równocześnie zimna i nieprzyjazna wobec niespodziewanego gościa, obojętna wobec tzw. etykiety grzecznej pani domu, natomiast czuła i troskliwa wobec męża, który czasami wydaje się zakłopotany „bezkompromisowością” swego dawnego ucznia.

Babicki jest rozważny i powściągliwy w tej realizacji, zadbał o tempo spektaklu, zrezygnował z celebry sytuacyjnej. Pytania w spektaklu padają wprost, riposty są niemal natychmiastowe. Wartka rozmowa obu dojrzałych i świadomych bohaterów sztuki dotyczy odpowiedzialności nauki za groźne badania i jest przejmująca. Czy nauka jest bez grzechu, w jakich okolicznościach i komu należy ulegać świadcząc „usługi” wynikające z wiedzy geniuszy? Zarówno Bohr – Jerzy Kiszkis jak i Heisenberg – Dariusz Szymaniak wiodą ten dialog znakomicie, wplatając niby od niechcenia wątki osobiste postaci. Jerzy Kiszkis rolą Bohra wraca na scenę po wielu latach. Wielka klasa aktora, jego niezwykła umiejętność skupiania na sobie uwagi tembrem głosu, spokojnymi gestami, choć kiedy trzeba również kontrolowaną nerwowością, hipnotyzuje. Kiszkis ma teatr we krwi i w sobie, a przy tym ma nieśmiałą delikatność i pewną ostrożność, żeby nie zagarniać przestrzeni i zostawiać również miejsce partnerom na scenie. To niezwykle ujmujące. Dariusz Szymaniak jako Heisenberg to świadomy, dojrzały partner bardzo trudnych rozmów. Jest w nim siła postaci, spokój wykorzystuje z mocą aktorskich umiejętności i doświadczeń. Brawo. Zmaganiom bohaterów prezentowanych w sztuce Frayna towarzyszy dyskretna muzyka Marka Kuczyńskiego, spływająca fragmentami niczym krople deszczu, albo też delikatnie podprowadzająca rodzące się napięcie między Bohrem i Heisenbergiem. Ten spektakl w Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni to dobra robota teatralna, warto taką „Kopenhagę” obejrzeć.

Alina Kietrys

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko