Krystyna Habrat – JAKI JEST PEJZAŻ  TWOJEJ DUSZY?

2
220

Basia z trudem  skryła niezadowolenie, gdy w stronę jej stolika skierował się chudy brunet w średnim wieku.  Prosiła przecież o towarzystwo dziewczyny.  Wszyscy pomyślą, że przyjechała tu, aby znaleźć sobie męża. Ani jej to w głowie!  Skończyła niedawno 30 lat i wie, że odtąd już się tego tak nie pragnie. Czekała na to.

– Dzień dobry. Numer 13. Mam miejsce obok pani.

Nie wiedziała, co powiedzieć. Na szczęście on przejął ster pogawędki, przedstawił się, a ona mimo zdenerwowania swoje dane jeszcze pamiętała.

– Pozwoli pani, że skoro mamy spędzić tu  razem Sylwestra, no, przy jednym stoliku,   to mówmy sobie po imieniu.

Zdołała tylko skinąć głową, a on z uśmiechem wskazał na kartonik pośrodku stołu, gdzie pod numerem 13, ktoś już wpisał: Basia i Andrzej. Przy innych stołach rozsiadały się całe rodziny z dziećmi, babciami. Gwar w jadalni narastał.

Oni oboje milczeli. Obiad dziś był uproszczony, bo za  trzy godziny czekała ich  zabawa sylwestrowa. Podano tylko pierogi leniwe, a jak kto chciał, posypywał je cynamonem i cukrem. Z dzbanka na środku stołu ulatywał w górę obłoczek pary  herbaty.

Jedząc, zerkała w stronę swego towarzysza i   natychmiast  uciekała wzrokiem, gdy ich oczy się spotkały. Zdążyła odjąć mu parę lat, bo z bliska wyglądał młodziej. Mógł być nawet jej rówieśnikiem. Na takie stwierdzenie straciła od razu swój wypracowany rezon, bo w damsko-męskich umizgach była zawsze do niczego. Zaraz zapominała słów,  psuła riposty, myśląc  bardziej, że nie jest wygadana ani ładna, bo powieki jej opadają, włosy ma szare i cała jest szara, niepozorna. Nie zasługuje, by się komu spodobać. Nie wysilała się więc na błyskotliwość. Szczególnie teraz, gdy  osiągnęła wiek balzakowski i nikomu nie przypadła do serca. Niech i ten Andrzej nie pomyśli sobie, że jego pragnie usidlić. Nikogo nie pragnie! Ona jest singielką. Osobą samodzielną!

Nalał jej w szklankę herbaty, podsunął cukiernicę, a ona  jemu talerzyk z plasterkami cytryny. Sączyli powoli gorący napój, ale nie mieli o czym rozmawiać.

– Może się trochę przejdziemy – zaproponował wreszcie Andrzej.

– A zdążymy?

– Ja już jestem wystrojony – zaśmiał się, wskazując na swój ciemny garnitur i białą koszulę. Przebrałem się tak zaraz po przyjeździe, by nie tracić czasu potem na zmianę, ale ty pewnie posiedzisz przed lustrem?

– Nie. Pójdę tak, jak stoję wskazała swój niebieski sweter i czarne spodnie. – Albo włożę białą bluzkę. Jeszcze mi się w torbie zmieściła. Zawsze zabieram tylko najpotrzebniejsze  rzeczy. Tylko książek za dużo.

– Ile?

– Pięć.

– Na 4-dniowy turnus?!

– No, bo gdyby mi się któraś nie spodobała, nie miałabym czym się zająć.

– To tak dla zabicia czasu?

– Nie tylko. To moje życie.

Nic już nie powiedział, tylko znowu nalał w szklanki herbaty z dzbanka. Musieli odczekać aż ostygnie, więc wypadało przerwać milczenie. Spytał, kim ona jest? gdzie pracuje? Wyznała, że po filologii klasycznej   znalazła pracę w bibliotece z dala od domu rodzinnego i tak wsiąkła. Choć z łaciną ma już niewiele wspólnego, to  kieruje już filią biblioteki wojewódzkiej, a zresztą lubi nakłaniać ludzi do czytania, Sama dużo czyta.

– Powiedz coś po łacinie – poprosił.

Zapatrzyła się przez chwilę w rozświetloną choinkę pośrodku jadalni, jakby tam szukała natchnienia i wyrecytowała  heksametrem:

– „Tempora mutantur, et nos mutamur in illis”. To znaczy: czasy się zmieniają i my się w nich zmieniamy.

– Często tak myślisz?

– Nie. Do mnie  bardziej pasuje ostrzeżenie przed koniem trojańskim według Wergiliusza:  „Timeo Danaos et donna ferentes”. Boję się Danaów, nawet przynoszących dary.

Teraz  Andrzej, jakby nieco speszony jej wiedzą, wyznał z pokorą, że pracuje na budowie,   bo jest inżynierem elektrykiem. Na razie gdy budowa w jednym miejscu się kończy, jedzie tam, gdzie zaczyna  kolejna. Ale robi już potrzebne uprawnienia i zmieni pracę na mniej wędrowną.

– Też daleko od domu – spytała zaciekawiona, ale urwała speszona, że   przejawiła nadmierne  wścibstwo.

– Tak jakby… – odparł w zamyśleniu. – Właściwie nie mam prawdziwego domu. A przez to ciągłe jeżdżenie po budowach i jedzenie byle czego bez gorących obiadów, nabawiłem się kataru kiszek.

Skrzywiła się. Takie fizjologiczne wyznanie nie pasowało do ideału chłopaka. A więc dlatego Andrzej jest chudy i małomówny. To efekt zaburzeń gastrycznych. I jak tu tańczyć dziś na balu z kimś tak przyziemnym? Wzdrygnęła się.

Zapadło niezręczne milczenie. Nie wiedziała, co Andrzej myśli, ale sama czuła złość, że ktoś nachalnie próbuje ich skojarzyć. Czy to przypadkiem nie  nudząca się  recepcjonistka? Posadziła ich razem. Zapisała imiona na kartoniku.   I tak nic z tego nie wyjdzie!  Ile razy już ją swatano  nadaremnie!  Po cichu chciała  tego, nawet bardzo, ale z bliska każdy człowiek, każdy chłopak, mężczyzna,  wydawał się jej odrażający. Ludzie są tak niedoskonali. Była na to wyczulona, szczególnie, gdy prezentowany jej chłopak, miał być jej bliski na całe życie. Wtedy nawet jest jego zalety  uważała za wady. Nie mogła tego przełamać. Szybko wyzwalała się z takiej znajomości i zaraz żałowała.  Przy ponownym spotkaniu znowu mówiła nie to, co trzeba, nie potrafiła być miła. A przecież myślała inaczej niż to wyrażała. Wszystko robiła wbrew sobie! Więc zawsze kończyło się tak nijako. Ale nie mogła się przełamać.

Ludzie dookoła poodchodzili już od stolików. Sala opustoszała. W końcu zostali tylko oni oboje. Pili herbatę i milczeli. Andrzej nie był zanadto rozmowy. Wolałaby, żeby ją zabawiał. Nie lubiła milczków. Ale zadufanych w sobie gaduł, co wiedzą wszystko najlepiej, tym bardziej nie lubiła. Sama już nie miała pojęcia, jaki chłopak by się jej spodobał.

Pokazał, że dzbanek już pusty i poszedł z nim do okienka. Zapukał i ktoś z kuchni przyszedł. Pogadał chwilę i zostawił dzban.

– Obiecali przynieść, jak się woda zagotuje. Mamy godzinę czasu, bo będą nakrywać stoliki do kolacji.

Machnęła ręką. Wolałaby poczytać sobie książkę w pokoju. Za łatwo uległa jego sugestii, by zostać jeszcze. Była na niego zła.  Z każdą chwila narastała ku niemu coraz większa niechęć. Dziwak. Nieudacznik. Pewnie kryje jakąś głupią tajemnicę. Bo, jakże to tak, sam w górach na  Sylwestra?

 Właściwie nic o nim nie wie. A już go raczej nie lubi. Nawet nie chce wiedzieć jaka jest treść jego duszy. A ładniej mówiąc: jaki pejzaż w sobie kryje? Czyjaś dusza zawiera wszystko to, co określa danego człowieka, wszystkie jego myśli, plany, oczekiwania, to co lubi i czym się brzydzi, co czyta…  Myślała, ze tylko kobiety mają trudności ze znalezieniem kogoś bliskiego, bo mężczyźni sami mogą wybierać, kogo chcą.. Ale nie było czasu na rozmyślania, bo  kelnerka przyniosła im olbrzymie pękate, szklanice z herbatą. W środku była laska cynamonu, gruby plaster cytryny i pomarańczy   z powbijanymi w nią  przy skórce goździkami.  Na wierzchu bielał kawał imbiru. Napój parował aromatem soku malinowego i miodu.

Podziękowali pełni entuzjazmu, jakby od razu ożyli.

– To od firmy na dobry początek – powiedziała , uśmiechając się filuternie,  zabrała na tacę poprzednie, zwykłe szklanki,  i odeszła.

Andrzej jeszcze raz podziękował wylewnie w stronę jej pleców i spojrzał znacząco na Basię.

Ledwo mogła się doczekać, by temperatura herbaty nieco opadła i mogła jej skosztować. Na razie rozkosznie ogrzewała sobie dłonie, przybliżając je do szkła, ale nie dotykając. Co chwilę zerkała ukradkiem na Andrzeja. Patrzyła na jego uroczysty garnitur, który tu w   jadalni  nie bardzo pasował, na niebiesko-biały krawat i białą koszulę. A kiedy odważyła się podnieć wzrok na jego twarz, on uśmiechnął się do niej. Pośpiesznie opuściła oczy.

Jaki on jest? Jaka jest treść jego duszy? A może to lekkoduch? Powierzchowny? Podrywacz? Bez zainteresowań? Ateista?  Socjalista? Lubiący świńskie kawały, jakie raniły jej ucho.? Prawdomówny czy zakłamany? Może nie głosuje na PIS? Nic o nim nie wie, a musi siedzieć razem z nim przy stole w tak ważny wieczór i aż cztery dni!

Pochyliła się nad swoją szklanicą i długo wdychała ulatujący wraz z parę aromat, aż nieco odurzona powiedziała:

– Masz tu, widzę, znajomości. Stąd taka wspaniała herbata 

– Tak, spędziłem tu wcześniej dwa Sylwestry.  

– Ale nie sam? – rzuciła bezmyślnie i przestraszyła się, że jak zwykle,  gdy nie milczała speszona, to ożywiona popełniała gafę za gafą. Przecież nie wypadało pytać tak obcesowo.

Andrzej zaśmiał się.

– Różnie bywało. Teraz jestem sam.

Podciągnął rękaw i spojrzał na zegarek i wtedy dostrzegła, że spod paska zegarka wystają mu kosmyki czarnych włosów i nie wiedzieć czemu, to ją wzruszyło..

– A ty, czemu sama?

– Bo jestem sama.

Nie było nic więcej do dodania. Po chwili spytał:

– A lubisz czas Bożego Narodzenia i karnawał?

– Bardzo! I oczekiwanie na święta!  I . przygotowania! Póki raz mama nie  wyznała, że właściwie nie lubi świąt, bo trzeba się tyle napracować. Żeby było jak trzeba.

Zamilkła i przypomniała sobie jak przed świętami pamiętam tato z mamą wiórowali parkiety metalowym zwitkiem wiór stalowych. Potem mama  podłogi bajcowała na żółto  i pastowała, a tato froterował, jeżdżąc nogami na froterkach ze starego swetra. Później już mniej mieli na to wszystko sił i ona, jako najstarsza, przejmowała pastowanie i froterowanie.  Każdy kącik musiał być bezwzględnie wysprzątany. Każda szafka, szufladka. Dwa dni przez Wigilią zdejmowało się z pościeli poszwy, poszewki, by jedną noc umartwiać się pod czerwonymi wsypami pierzynek, i dopiero następnego dnia, oblekało się łóżka bielą, wykrochmaloną, wyprasowaną. Dzieci ubierały choinkę, wreszcie już tylko  brat i siostra,  bo ona pomagała mamie lepić pierogi na postnik, i uszka do barszczu. Popieczone ciasta i mięsa czekały już w  chłodnym  miejscu, gdzie się mniej w piecu paliło…

   – A dlaczego teraz przyjechałaś tutaj?

– Żeby mama się tak nie namęczyła.  Właściwie, to bardziej drażni mnie, gdy brat, beniaminek mamy,  przywozi swoją żonę i mama skacze wokół nich, jako najważniejszych gości. Oni sobie siedzą, a ja jestem od czarnej roboty. Mnie to denerwuje, ale z drugiej strony pragnę pomóc mamie. Wszystko przez to, że kobieta ma wdrukowaną w głowie tradycję świąteczną, iż najpierw trzeba się namęczyć, żeby w święta błogo wypocząć.  A tu znowu coś trzeba odgrzać, ułożyć zręcznie na półmisku, na salaterce, przynieść talerze…

Andrzej pokiwał głową.

– Ja bym ci nie pozwolił się przemęczać.

Spojrzała na niego z wdzięcznością. Chciała wiedzieć, jak on spędzał dotąd święta, ale nie śmiała pytać. Pili powoli herbatę z aromatem malin, cynamonu i goździków. Naprawdę ich rozgrzewała.

– Musimy się pospieszyć! – powiedział nagle Andrzej i wtedy zrobiło się jej żal tej chwili, kiedy było jej tak dobrze, herbata taka smaczna. Czuła, jakby jej dusza od niej roztajała.

Nie wiadomo czemu siedzieli nadal. Wtedy Andrzej zaczął opowiadać o swych podróżach, zwiedzaniu muzeów i zabytków.  Ucieszyła się, że jego pejzaż duszy nie jest pusty, jak na pustyni, bo ma  mnóstwo ciekawych wrażeń i zainteresowań. Nie jest tuzinkowym podrywaczem  ani dziwakiem.

Przed uroczystą kolacją zmieniła niebieski sweterek na białą bluzkę z wiązaną pod szyją kokardą, w której było jej wyjątkowo do twarzy.

Gdy zbliżyła się do stolika, Andrzej rozbłysnął uśmiechem.

Krystyna Habrat

17.12.2022r.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Bardzo ciekawy tekst. Myślę, że wielu ludzi żyje samotnie, z wyboru czy z przypadku. Może mają zbyt wielkie wymagania, może po prostu nie mają powodzenia, bo otoczyli się niewidzialnym pancerzem ? Tak czy inaczej, człowiek potrzebuje drugiego człowieka, tak, żeby pogadać, pomilczeć, zatańczyć na wieczorku tanecznym, pośmiać się ale i dzielić troskami. Jasne, że wymaga to czasu, ale nie zrażać się szybko, nie – bo nie. Andrzej, z pozoru niezbyt interesujący, może okazać się super partnerem: teraz, na tańcach, potem na spacerach, a jeszcze potem człowiekiem całkiem fajnym na życie. Z ciekawym pejzażem duszy.

  2. Dziękuję Aniu. Dobrze odczytałaś ową przeszkodę w duszy Basi, która utrudnia jej szczęście. Wbrew pozorom to bywa częste. Tylko w różnym stopniu do przezwyciężenia. Nasłuchałam się dużo takich zwierzeń różnych dziewcząt. Tu próbuję sportretować jedną, bardzo sympatyczną, a delikatną, którą straciłam z oczu, gdy ta historia tak się zaczęła. Ja wyjechałam i nie wiem co dalej. Pozdrawiam.KH.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko