Wiersze tygodnia – Maciej Bieszczad

0
300
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


Wiedza radosna

Obudzić się w samym środku epifanii.
Znać się na wylot. Nic o sobie nie wiedzieć.


Ciemnia

Wtedy wypłynęła woda tak obficie, że mógł się
napić zarówno lud, jaki i jego bydło.

Księga Liczb 20,11

– Zostań tutaj – zawołał stłumionym głosem
Sen wywoływał czarno – białe zdjęcia
Był sam w fotograficznej ciemni
– Jestem człowiekiem złamanym jak deska
Przełamano mnie na dwie nierówne części
Wykruszyły się sęki
co wcześniej je łączyły
ale z rozbitej skały wnet popłynie woda
wartkie strumienie którymi 
napoisz zarówno lud jak i jego bydło


Szeptanie

Płochliwy morfem
przywoła cię skinieniem

chłodu. Na pustym
parkingu przejdziesz

przez żar. Zatriumfuje
nad tobą absolutne

zdumienie, otworzy
furtkę – zbiór furt i bram.


Mała dłoń uchyla zasłonę

Zmienili plany w niedzielne popołudnie.
Wypogodziło  się. Pojechali odwiedzić
Ostatnio pochowanych.
– Czy już idziemy do nieba? –
Zapytała zniecierpliwiona dziewczynka.
Zaprzeczyli, zakłopotani.
Nie zraziło to pięciolatki.
Wdrapała się na jeden z grobowców:
– Zobaczcie, to przecież są schody.


Niemożliwy związek

Czym mam się posłużyć aby to pogodzić
was w urnach trumienkach sarkofagach

zabalsamowanych rozsypanych dryfujących
w uskokach oceanu z wami na zdjęciach

z dzieciństwa na filmach z młodości
na rycinach i obrazach nagranych dyktafonem

gestykulujących zakrywających dłońmi aparat
robiących nieprzemyślane miny w biegu

na spacerze z wami przyłapanymi
w fotelach oszołomionych onieśmielonych

patrzących bystro w gałkę oczną kamery?


Cisza odzyskana

Pomachałeś do mnie
Na zatłoczonym dworcu.

Spojrzałeś na mnie przez
Mgłę zatroskanych

Twarzy. Pokazałeś
Ślepemu kwitnącą jabłoń.

Moje oczy Cię usłyszały.


Miejsce spotkania                                    

Nic nie wskazuje na to, że może być gdzieś
Taki nieprawdopodobny obszar.
Ludzie ulatniają się z łóżek.
Dalej tłuką się szklanki.
Zasada przeciwnych kierunków
Obowiązuje bez zarzutu.
Odchodzenie równoważy powstawanie,
Kiedy indziej zdobywa nad nim przewagę.

Czytam zdanie znalezione w artykule
W prasie naukowej: „Najpewniejszą rzeczą
Na ziemi jest grawitacja”.
I trochę broniąc się przed nim
Przywołuję uśmiech umierającej,
Wobec którego kroki
Się nie rozchodzą, oddech nie wyparowuje,
A także wysokich instancji nie porasta rdza. 


Pojednanie

Wody rzeki stroiły zmysł słuchu.
Z pogwizdywania zarośli, z ptasiego
Przyzywania się powstawała dyskusja

Przeciwieństw: świata jako zaniku i jako cudu.
Kukułka w lesie, wzlatująca pod słońce,
Jednoczyła się z zamkniętymi ustami.

Prosiłem o wzrok mistyczny, odwrócony,
Otrzymałem proste widzenie ptaka
Przeskakującego z jednego drzewa na drugie.


Wstęp do poetyki bezgranicznej

Napisać wiersz to inaczej
sfotografować
orła na gałęzi dębu
ewentualnie
namalować portret
sarny lub
powtórzyć trel kosa

Więc jeśli tylko
nazywają cię poetą
gruntownie to
przemyśl

Odkryj że u zarania słowa
zmuszony jesteś
o sobie zapomnieć

Wyjdziesz kiedyś
z ciała nawyku

przeobrazisz się
w miękką i brunatną glebę

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko