Serhij Żadan w tomiku Historia kultury z początku wieku, («Історія культури початку століття», Kijów 2003), umieścił utwór o dającym dużo do myślenia tytule Sprzedajni poeci 60. lat («Продажні поети 60-х»). Treść wiersza odwołuje się do epoki literackiej, nazwanej w literaturze ukraińskiej “latami sześćdziesiątymi” (ukraińskie: szistdesiatnyctwom). Natomiast twórców tego dyskursu literackiego historia literatury określiła mianem „poetów lat 60.” (ukraińskie: szistdesiatnyky). Świadomie przywołuję literacką terminologię w języku ukraińskim, by wiernie oddać nazewniczą treść tej epoki przełomu i nadziei. Faktycznie jest ona znana w Polsce poprzez liczne przekłady, a zwłaszcza przez Antologię poezji ukraińskiej (Warszawa 1977), Floriana Nieuważnego i Jerzego Pleśniarowicza. Jest to epoka zrodzona z obalenia kultu osoby w ZSRR, po roku 1956 i określona datami chronologicznymi, jako druga połowa XX wieku. Generalnie dotyczyła ona debiutów młodych, którzy na progu lat sześćdziesiątych, po panowaniu socrealizmu w literaturze ukraińskiej, zmienili oblicze poezji i prozy nad Dnieprem. Poeta nie wskazuje bezpośrednio w swoim utworze jego bohaterów. Możemy się jedynie domyślać, że chodzi o charakterystykę personalną całej epoki lat 60., z jej literaturoznawczą oceną podziału „sprzedajnych poetów 60. lat” i dysydentów. Stąd utwór Serhija Żadana można postrzegać jako kreację wobec ukraińskiego mitu literackiego.
Jak podaje Wikipedia: „Przełomowymi okazały się lata 60, co związane było z tzw. „odwilżą”. Miała miejsce częściowa rehabilitacja ofiar totalitaryzmu. Literaturze przywróceni zostali m.in. W. Pidmohylnyj i Hryhorij Kosynka (1899-1934), częściowo – M. Zerow. Wciąż zabroniona była twórczość M. Chwylowego, A. Lubczenki, poetów praskiej szkoły i. in. Eksponowano patriotyzm i poczucie przynależności do ukraińskiej kultury, w duchu humanitaryzmu apelowano o rehabilitację ludzkiej godności, a także o zwrot do kultury i dziedzictwa światowego. Najwybitniejszym wśród szistdesiatnykiw (tzw. uduszone odrodzenie) byli poeci: Lina Kostenko (ur. 1930), Wasyl Stus (1938-1985), Wasyl Symonenko (1935-1963), Iwan Dracz (ur. 1936-2018), Ihor Kałyneć (ur. 1936); prozaicy: Wałerij Szewczuk (ur. 1939), Hryhir Tjutjunnyk (1931-1980), Wasyl Zemlak (1923-1977); publicyści i krytycy literaccy: Iwan Dziuba (ur. 1931), Iwan Switłycznyj (1929-1992), Jewhen Swerstiuk, Wiaczesław Czornowił. Powstała wówczas ukraińska szkoła przekładu – Mykoła Łukasz, Hryhorij Koczura, Borys Ten. Intensywnie rozwijała się proza historyczna (Pawło Zahrebelnyj, ur. 1924; Roman Iwanyczuk, ur. 1929; Wałerij Szewczuk). W latach 70/80 XX w. powstała kijowska szkoła poezji, którą tworzyli: Wasyl Hołoborod´ko (ur. 1945), Wasilij Ruban, Mykoła Worobjow (ur. 1941), Walerij Ilja, Mychajło Hryhoriw i in. Dążyli do stworzenia własnego poetycznego świata, korzystając z archaicznej leksyki, starych form poetyckich, a także odwołując się do filozofii”. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Literatura_ukraińska. 2021-09-03).
Rozwój etosu literackiego w latach sześćdziesiątych pod wpływem zmian politycznych, nazwanych „powrotami stalinizmu”, rozpada się nad Dnieprem na dwie części. Pierwsza jego część, to opisywani w utworze Serhija Żadana „sprzedajni poeci 60. lat”, którzy ulegli naciskom politycznym i kontynuowali realizm socjalistyczny, jako formę wypowiedzi twórczej. Byli to poeci ze środowiska kijowskiego członkowie Związku Pisarzy Ukrainy Dmytro Pawłyczko, Iwan Dracz, Witalij Korotycz, Borys Olijnyk, pisarze Mychajło Stelmach, Pawło Zahrebelnyj, Ołeś Honczar. Dotyczyło to także lwowskiego poety Romana Łubkiwskiego oraz powieściopisarza Romana Iwanyczka, który uprawiał prozę historyczną o antypolskiej narracji. Większość ze wspomnianych pisarzy uległa silnej presji partyjnej i nie przeciwstawiała się represjom oraz rusyfikacji. Środowiska literackie Ukrainy u progu lat siedemdziesiątych, starały się znowu nawiązać w swojej twórczości do niedawno odrzuconego realizmu socjalistycznego, zwłaszcza by uniknąć represji politycznych, które objęły środowiska inteligenckie. Niektórzy odżegnywali się od własnych wcześniej napisanych utworów. Przykładem może pozostawać pisarz Ołeś Honczar, autor powieści Sobór (1968). Polskie wydanie powieści ukazało się w 1972 roku, w tłumaczeniu Kazimierza Truchanowskiego. By nie uniknąć represji pisarz dyskretnie wyrzekł się swojej książki, która znalazła się na indeksie politycznym. Była to bezsprzecznie najważniejsza książka Ołesia Honczara, lecz los tej książki okazał się dramatyczny. Powieść opublikowana w literackim czasopiśmie kijowski „Ojczyzna” («Вітчизна») w 1968 roku mimo przychylnych recenzji, została poddana ostrej krytyce i utwór wyłączono z obiegu bibliotecznego oraz czytelniczego na dwadzieścia lat. Mimo cenzury powieść była jednym z czynników, które przyczyniły się do otwarcia oczu zaślepionych ideologią totalitarną pisarzy. W podobny sposób rozprawiono się z dziełem czołowej poetki ukraińskiej Liny Kostenko. Jej utwór historyczny Marusia Czuraj, napisany w latach sześćdziesiątych, ukazał się w Kijowie dopiero w 1979 roku, z równoległym wydaniem emigracyjnym, jako reprint w Australii w tym samym roku. Poetka została wyłączona z obiegu czytelniczego na dwadzieścia lat (1962-1977). Stało się to za sprawą tomików Złota integracja ((«Золотий інтеграл», Kijów 1962) i Książęca góra, («Княжа гора», Kijów 1962), zniszczonych przez cenzurę radziecką w Kijowie po ich wydrukowaniu. Niełatwe losy literatury ukraińskiej sprawiły, że pisarze ulegali presji cenzury, szli na kompromisy oraz pisali utwory społecznie zaangażowane.
Druga część środowiska pisarskiego, to dysydenci, którzy nie godzili się na powrót socrealizmu do literatury i protestowali przeciwko rusyfikacji miast Ukrainy oraz ograniczeniom wolności słowa i sumienia. Charakterystykę tego okresu podaje Wikipedia: „Rok 1972 stanowi istotną cezurę dla kultury ukraińskiej i ostatecznie kończy okres względnej liberalizacji („odwilży”). W styczniu tego roku radzieckie służby specjalne przeprowadziły masowe aresztowania na tle politycznym, co w dużym stopniu dotknęło też twórców literatur. Lata 70. i 80. to okres wzmożonej cenzury, zastoju dla twórców, poeci piszą „do szuflady”, wydają bardzo mało, bądź też piszą zgodnie z normami narzucanymi przez władzę. Po okresie odwilży literatura ponownie podzieliła się na nurt oficjalny, czyli ten, którego twórcy zgodzili się na współpracę z władzą, i nieoficjalny. W pierwszym obozie znaleźli się poeci Dmytro Pawłyczko, Borys Olijnyk, Iwan Dracz. W drugim – Wasyl Stus, Lina Kostenko, Ihor Kałynec, Iwan Switłycznyj. Utwory tych pisarzy nie były drukowane. Nawet jeżeli nie byli w danej chwili pozbawieni wolności (Wasyl Stus, Wasyl Symonenko), nie mieli warunków do pracy twórczej”.
(https://pl.wikipedia.org/wiki/Literatura_ukraińska. 2021-09-04).
Do tego okresu należy zaliczyć twórczości Ihora Kałyncia, Mykoły Worobjowa oraz Wasyla Hołoborod’ki. Ich poezja ukształtowała się na ukraińskiej tradycji romantycznej oraz na podglebiu ukraińskiego wiersza białego. Charakterystyczną cechą tej poezji był brak rymów w klauzulach. Nominacją pozostawała zasada ukraińskiej poetycznej normy vers libres, którą na wszelkie sposoby prześladowała cenzura. W tym okresie, także inni przedstawiciele pokolenia dysydenckiego kontynuują swoją twórczość, napotykając na silne ograniczenia. Należy do nich dysydent i poeta Iwan Sokulski, jego żona Orysia Sokulska, poetka Raisa Łysza oraz Jurij Wiwtasz z miasta Dniepr, którzy redagowali niezależne pismo literackie “Porohy”. Do poetów związanych ze środowiskiem literackim Dniepru lat 60. należy zaliczyć mieszkającego w miejscowości Mohyłów Ołeksandra Zajwego. To także poeci Iwan Czernecki i Josyp Struciuk z Łucka, Stepan Sapelak z Charkowa, kijowski poeta Wołodymyr Pidpałyj i wielu innych.
Wyraźny podział literatury ukraińskiej lat 60. na oficjalną i dysydencką sprawił, że nowe pokolenie literackie wyrosłe już w Ukrainie niepodległej, nabyło naturalnego prawa ocen wzorów zachowań z przeszłości. Jako młodzi twórcy, poeci lat 90. byli świadomi trudności rodzenia się niepodległej Ukrainy. Przecież ich udziałem, było także budowanie podwalin niepodległościowych poza oficjalnym Związkiem Pisarzy Ukrainy. To dzięki powstaniu grupy literackiej Bu-Ba-Bu, (Jurij Andruchowycz, Wiktor Neborak, Ołeksander Irwaneć), dojrzewała samoidentyfikacja ukraińskiego pokolenia lat 90. Serhij Żadan w początkowej fazie swojej twórczości, będąc bliskim poetą do grupy, zaliczał się także do twórców ukraińskiego postmodrnizmu.
Młode pokolenie oceniało postawę “oficjalnych” poetów, którzy w czasach radzieckich uprawiali zaangażowaną twórczość, współpracując z reżimem, a w niepodległej Ukrainie włączając się w życie polityczne i literackie nowej rzeczywistości, na zasadzie jakby nic się nie stało. W odrodzonej “Proswicie” (Towarzystwo Języka Ukraińskiego), znaleźli się Dmytro Pawłyczko i Pawło Mowczan – oficjalni poeci czasów radzieckich. Przenikając do struktur niepodległościowych, wielu poetów było posłami nowego parlamentu ukraińskiego, Rady Najwyższej (Iwan Dracz, Borys Olijnyk). W tym poeta Borys Olijnyk trafił tutaj przez swój prokomunistyczny elektorat, bycia posłem w Radzie Najwyższej Ukrainy Radzeckiej. Dmytro Pawłyczko i Roman Łubliwski byli dyplomatami na placówkach zagranicznych. Oceny takich postaw dwutorowości, nie były jednoznaczne i nie należały do łatwych.
Na takiej świadomej bazie protestu, rodzi się utwór Sprzedajni poeci 60. lat. Serhij Żadan opisując “sprzedajność”, czyni to bez personaliów. Dlatego wiersz składa się z dwóch części – oceniającej i opisującej. Część oceniająca znajduje się na początku utworu, opisująca w drugiej jego części. Sama treść jest wyrażeniem sprzeciwu i jednocześnie opisem sytuacji w nowej dla poety rzeczywistości. Dlatego w części oceniającej poeta mówi: „Sprzedajni poeci 60. lat mieli by cieszyć się, / że wszystko / się szczęśliwie; / przecież było tyle niebezpieczeństw, / a spójrz – żyją, powrócili do łask, / jedynie może rany zadane w boju / będą bolały podczas huraganów / jak w okresie”. Opis ten, zrodzony z obserwacji życia politycznego niepodległej Ukrainy, nadaje utworowi cech oceny. Pozostaje więc opinią o czymś, co dokonywało się na oczach poety. W wyniku analizy sytuacyjnej, Żerhij Żadan mówi, że rzeczywistość „sprzedajnych poetów 60. lat”, nie zmieniła się. W czasach radzieckich byli oni ambasadorami Ukrainy Radzieckiej, w okresie niepodległej Ukrainy po 1991 roku, reprezentują Ukrainę niepodległą.
Jednakże, byłoby uproszczeniem mówienie, że utwór poety pozostaje w annałach literatury ukraińskiej rodzajem rozliczenia z latami sześćdziesiątymi. Chociaż pod opisem postaw „sprzedajnych poetów 60. lat”, wyłania się porządek pewnej oceny, Serhij Żadan nie rozlicza postaw, nie nadaje im negatywnego, bądź wartościującego znaczenia. Poeta tylko stwierdza: „Sprzedajni poeci 60. lat wożą za sobą / wielkie walizy z żółtej sztucznej skóry; / zatrzymując się w hotelach, / przytrzymują słuchawkę barkiem jak skrzypce, / a na ich walizach jaskrawieją tandetne naklejki. / Hong Kong dziewczynko, i to jest nasza zbiorowa podświadomość. / Co do mnie masz? – lekko / wyrzucisz pogniecioną wizytówkę. / Jedną wizę w paszporcie mniej, / jedną więcej”. Utwór pozostaje więc apelacją do antropologii zachowań, bez trudnej i jednoznacznej oceny. A przecież Serhij Żadan, pochodzący ze zrusyfikowanego Charkowa, był świadomy postawy pisarza Borysa Olijnyka, który w niepodległej Ukrainie, jawnie deklarował swoją komunistyczną i prorosyjską pozycję. Stąd w naturalny sposób wybrzmiewa zdziwienie w początkowym wersie utworu: “a spójrz – żyją, powrócili do łask”. Symbolem niesionego bagażu doświadczeń, pozostają dla poety „wielkie walizy z żółtej sztucznej skóry”, jako dygresyjna apelacja do rzeczywistości „sprzedajnych poetów 60. lat”. Mimo udziału w nowej rzeczywistości ukraińskiej, są oni nadal nosicielami starych radzieckich reguł, tej „walizy” doświadczeń, której nie da się zamienić czymś nowym.
Część opisująca zaczyna się przypomnieniem zdarzeń, które poeta zna z autopsji. Wzrastał bowiem jako młody człowiek w tej samej rzeczywistości: „Kiedykolwiek na zaśnieżonym lotnisku / któremuś z nich przypomną się ich wszystkie ich wykłady, / radio Berlin i mosty przez Wisłę. / „ Dobrze – pomyśli on – dobrze, / to były niezłe czasy – nasze sprzedajne 60. lata, / nieważne, że w głowie po tym wszystkim / całkowita perwersja i socjaldemokracja. / Nas wiodła za sobą miłość, / miłość wyrywała nasze jestestwo, / tak jak wyrywa się słuchawkę z budki telefonicznej. / Poezja pisze się gardłem, / lecz to gardło beznadziejnie zaziębione”. Dokonując analizy tej części utworu, należałoby zastanowić się, jaką rolę odgrywa w niej wers o radiu Berlin i mostach przez Wisłę. Czyżby poeta miał na myśli szerszą konfigurację polityczną, czyli ZSRR i jego zaprzyjaźnione satelity, uwikłane po 1945 roku jedną strukturą ideologiczną. Antropologia zachowań ludzkich – „sprzedajność”, o której mówi poeta, w czasach zagrożeń, nie jest jednoznaczna i często dryfuje ku zdradzie ideałów oraz ku niespodziewanym wyborom: „Kierując się prawami literatury, / prawami umów podpisanych i honorariów / oni rzeczywiście walczyli o wolność, / a wolność jak wiadomo wymaga, / by za nią czasami walczyć – / w okopach, lasach / i na stronach prasy niezależnej”.
Struktura utworu w swojej wewnętrznej wymowie przypomina traktat rozliczeniowy. W miniaturze, bo przecież wiersz nie jest duży, dowiadujemy się o epoce naznaczonej piętnem zniewolenia. W literaturoznawczym sensie, możemy rozpoznawać sylwetki pisarzy tej epoki, jednakże autor imiennie nie przywołuje nikogo w swoim wierszu. Nie wiemy do końca, czy Serhij Żadan pisząc wers: “Sprzedajni poeci 60. lat mieli by cieszyć się, / że wszystko zakończyło się szczęśliwie”, ma na myśli właśnie tych poetów swojej literatury, o których wspominam w niniejszym eseju. Można jedynie postawić literaturoznawczą tezę o tym, że właśnie są to ci poeci i ich losy. Ale można powiedzieć, że utworem rządzi szeroko rozumiana fikcja literacka, podobna do tej, jaką użył Czesław Miłosz w Traktacie poetyckim (1957). Wiersz poety, jak i traktat Czesława Miłosza, nie są utworami jednoznacznymi. Zawiła metafizyka obu dzieł, z jego licznymi odwołaniami, nadaje utworom cech eseistycznych z wyraźną linią rozprawy filozoficznej. Utwór Serhija Żadana kończy się elementem autobiograficznym o własnym uczestnictwie poety w obrzędzie poezji: “Mówiąc tutaj o poezji, / wspomnijmy wszystkich tych kto pozostał / na deptakach i plażach starych dobrych 60 lat, / wszystkich tych kto nie przeszedł do końca kursu uniewinnienia / i nad tymi co jeszcze dzisiaj chmurzy się / co swoją strukturą przypomina białe wiersze; / wspomnijmy ich bowiem to co nazywamy czasem, przypomina zwyczajne rozpychanie się łokciami, / gdzie bebechy rozpruwa się dlatego, / bo tak rzekomo ma być; / lecz dźwignąwszy się z tego / chyba że sprzedajni poeci / z płucami – rozerwanymi / z miłości”.
Bezsprzecznym elementem utworu, pozostaje przesłanie, że literatura ukraińska lat sześćdziesiątych, została stłamszona polityczną zależnością od systemu i zatrzymała w słowie ideologię jej narzuconą. Autor mówi o tym wyraźnie: „Kierując się prawami literatury, [warto] by za nią czasami walczyć – / w okopach, lasach / i na stronach prasy niezależnej”. W tej aluzji kierowanej do “sprzedajnych potów 60. lat”, poeta przywołuje etos dysydentów i ich zesłańcze losy. Wymownym pozostaje apelacja do “prasy niezależnej”, bowiem rzeczywiście w latach 60 i 70 w środowiskach dysydenckich Kijowa i Lwowa, ukazywała się niezależna literatura drugiego obiegu (ukraińskie: samwydaw). W takim kontekście, wiersz poety można by sytuować jako utwór pogranicza podmiotowego, a poprzez jego intersubiektywność, nadać mu miano poezji o cechach traktatu literaturoznawczego. Bowiem jego treść posiada wyraźną epistemiczną perspektywę, gdzie rozliczne sugestie, jakby naprowadzają nas na autentyczne wydarzenia, bez ich uszczegółowionego wskazywania przez samego autora.
wrzesień 2021
Sprzedajni poeci 60. lat
Sprzedajni poeci 60. lat mieli by cieszyć się,
że wszystko zakończyło się szczęśliwie;
przecież było tyle niebezpieczeństw,
a spójrz – żyją, powrócili do łask,
jedynie może rany zadane w boju
będą bolały podczas huraganów
jak w okresie.
Sprzedajni poeci 60. lat wożą za sobą
wielkie walizy z żółtej sztucznej skóry;
zatrzymując się w hotelach,
przytrzymują słuchawkę barkiem jak skrzypce,
a na ich walizach jaskrawieją tandetne naklejki.
Hong Kong dziewczynko, i to jest nasza zbiorowa podświadomość.
Co do mnie masz? – lekko wyrzucisz pogniecioną wizytówkę.
Jedną wizę w paszporcie mniej,
jedną więcej.
Kiedykolwiek na zaśnieżonym lotnisku
któremuś z nich przypomną się ich wszystkie ich wykłady,
radio Berlin i mosty przez Wisłę.
„ Dobrze – pomyśli on – dobrze,
to były niezłe czasy – nasze sprzedajne 60. lata,
nieważne, że w głowie po tym wszystkim
całkowita perwersja i socjaldemokracja.
Nas wiodła za sobą miłość,
miłość wyrywała nasze jestestwo,
tak jak wyrywa się słuchawkę z budki telefonicznej.
Poezja pisze się gardłem,
lecz to gardło beznadziejnie zaziębione”.
Kierując się prawami literatury,
prawami umów podpisanych i honorariów
oni rzeczywiście walczyli o wolność,
a wolność jak wiadomo wymaga,
by za nią czasami walczyć –
w okopach, lasach
i na stronach prasy niezależnej.
Mówiąc tutaj o poezji,
wspomnijmy wszystkich tych kto pozostał
na deptakach i plażach starych dobrych 60 lat,
wszystkich tych kto nie przeszedł do końca kursu uniewinnienia
i nad tymi co jeszcze dzisiaj chmurzy się
co swoją strukturą przypomina białe wiersze;
wspomnijmy ich bowiem to co nazywamy czasem,
przypomina zwyczajne rozpychanie się łokciami,
gdzie bebechy rozpruwa się dlatego,
bo tak rzekomo ma być;
lecz dźwignąwszy się z tego
chyba że sprzedajni poeci
z płucami – rozerwanymi
z miłości.
© Serhij Żadan, Sprzedajni poeci 60. lat. Tłumaczenie z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz, 2021
© Portret Serhija Żadana z Facebook, 2021