Franciszek Czekierda – PIERWSZY RAZ, OSTATNI RAZ

2
482

           I.
           Sformułowanie „pierwszy raz” jest odkryciem drogi prowadzącej ku nieznanym światom. Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, pójście do przedszkola, szkoły, pierwsza ocena, pierwsze wagary, pierwszy zachwyt nad pięknem, pierwsza miłość, pierwsze doznanie erotyczne, pierwszy egzamin, pierwszy rower, samochód, pierwsza praca, pierwszy sukces i porażka, strach, frustracja, pierwsza śmierć bliskiej osoby, pierwsza głębsza refleksja nad sobą… Wyliczać można w nieskończoność. Czasem odnoszę wrażenie, że żyjemy dla pierwszego razu, bowiem jest ekscytujący, niepowtarzalny, świeży, czasem wstydliwy, lecz zawsze posiadający tajemniczą moc i powab nowości. Te cechy żłobią trwałe ślady w sercu i pamięci. Niektóre z wymienionych przeżyć są doświadczeniami inicjacyjnymi, których jest multum (przypomnę w skrócie, że inicjacja jest ważnym obrzędem w antropologii mającym na celu potwierdzenie zmiany statusu człowieka lub grupy; zajmowali się nią wybitni badacze, m.in. Mircea Eliade, Bronisław Malinowski, Arnold van Gannep, Lucien Levy-Bruhl, Georg Baudler, czy Edward Ozorowski). Dodatkowym czynnikiem towarzyszącym „pierwszemu razowi” jest także smak życia, jakże istotny w naszej egzystencji. Nota bene poeta i pisarz, Edward Stachura, popełnił samobójstwo m.in. z powodu utraty smaku życia, o czym pisał w swoich ostatnich tekstach. Jeżeli podczas przeżyć związanych z „pierwszym razem” zrodzą się dołujące wrażenia, mogą one pozbawić nas owego smaku, nie mówiąc o innych negatywnych odczuciach pozostawiających trwałe ślady w psychice. Na tytułowe zjawisko patrzę z perspektywy przeciętnego obserwatora, który – jak każdy homo sapiens  – doświadczył tych przeżyć.

           Z biegiem lat, szczególnie w wieku dojrzałym i późniejszym, wspomnianych doznań jest mniej, co jest zrozumiałe. Trzeba się z tym pogodzić. W większości przypadków niemal wszystko, z czym się spotykamy i co przerabiamy jest powielaniem lub modyfikacją wcześniej poznanych faktów, sytuacji czy zdarzeń. To tak, jakbyśmy oglądali po raz kolejny dobry film. Podczas premiery nas zachwycił, lecz widziany drugi, czy trzeci raz traci na świeżości nie wzbudzając spodziewanych emocji i refleksji mimo, iż dostrzegliśmy kilka szczegółów, które wcześniej uleciały naszej uwadze. Analogicznie bywa z czytaną po raz enty dobrą książką, lecz w tym przypadku powyższa reguła, przynajmniej w moim przypadku, sprawdza się rzadziej. W swoich codziennych aktywnościach powtarzamy kolejne zachowania nawykowo rozstając się ze świeżością i radością „pierwszego razu”. Mówił o tym Zbigniew Słojewski (Hamilton) w rozmowie z Bohdanem Wrocławskim, który kiedyś go zapytał dlaczego, mając czterdzieści lat, przyjął w felietonach tygodnika „Kultura” pozę starego człowieka; felietonista odpowiedział: „że wszystko co czyni, nie czyni z radości życia, tylko z obowiązku, że wszystko jest gestem ślepego nawyku” (Z notatnika szarego obywatela, pisarze.pl nr 10/21, 482). Podobnie jest z rutyną, na którą skarżył się Sławomir Mrożek w Dzienniku: „Pisałem już o rodzaju teatru (…), w którym nawet teatru już nie ma, ale z powodów niejasnych przedstawienie trwa, i nie wiadomo dlaczego z coraz większą nudą i złością siedzę i gram dla siebie rolę widza. Stąd różne podejrzenia (…), że na niczym innym to nie polega, jak tylko na rutynie, i wystarczyłoby może zdobyć się na odruch, ruch, odwagę – wyskoczyć z rutyny, żeby nareszcie to się zmieniło czy skończyło” (16 stycznia 1970) oraz w innym miejscu: „Od pewnego czasu nawet Wielkie Noce, moje nocne czuwania, moje Wigilie stają się rutyną, zaczynają powiewać nudą” (9 listopada 1971). Nawykowi i rutynie pokrewne jest przyzwyczajenie, o czym również pisał Mrożek: „Więc: życie z przyzwyczajenia. Wszystkie ubrania z szafy wielokrotnie już noszone i niektóre nawet nieco zdarte. (…) Problem polega na tym, aby owa metafora o szafie przestała się stosować do mnie” (31 marca 1971). W opozycji do gamy wzruszeń „pierwszego razu” stoją więc nawyk, rutyna i przyzwyczajenie. W ich okowach grzęźniemy w monotonnych, nudnych i bezbarwnych czynnościach. Mogą one spowodować, że słabsi załamują się i popadają we frustrację lub depresję. Dobrze znamy powiedzenie: rutyna zabija. Zabija kreatywność, świeżość odczuć, miłość, radość seksu, namiętność oraz tysiąc innych spraw istotnych dla dobrostanu duchowego i psychicznego. Trzeba jednak pamiętać, że dla człowieka, który wiele przeżył, lecz jest wciąż chłonny nowości i wiedzy, świat może jeszcze długo otwierać się na nowo. 

           „Pierwszy raz” jest dla twórców wdzięcznym tematem, który był wielokrotnie brany na warsztat. Oto tylko niektóre przykłady:
Pierwszy pocałunek (1890)– Williama-Adolphe’a Bouguereau, obraz olejny.
Pierwsza miłość Kościuszki (1929) – polski film fabularny, reż. Jerzy Orshon.
Mój pierwszy bal (1962) – tekst Agnieszki Osieckiej (do muzyki Franciszki Leszczyńskiej) jest jednym z nielicznych utworów wokalnych poświęconych przeżyciom odnoszącym się do „pierwszego razu”, dlatego przytoczę fragment tekstu:
„Ze szkolnego mundurka, z pokoiku na piętrze,
z fotografii z warkoczem, ze spacerów na wietrze,
coraz mniej dziś pamiętam, coraz rzadziej się śmieję,
pozostało mi jedno wspomnienie:
Mój pierwszy bal,
te walczyki leciutkie jak świerszcze,
pierwszy bal,
czyjeś oczy wesołe, na szczęście.
Pierwszy bal.
Bal z myszką, bal z łezką, bal za mgłą,
i walczyki co jeszcze się śnią…
Mój pierwszy bal, sentymentalny bal,
troszeczkę żal,
mój pierwszy, jedyny bal”.

Pierwsza miłość (1971) – fabularny film tv, reż. Sylwester Chęciński.
Pierwsza miłość (1974) – film dokumentalny, reż. Krzysztof Kieślowski.
Jego pierwsza miłość (1978) – film animowany, reż. Leszek Marek Gałysz.
Pierwsza miłość (1980) – etiuda szkolna, reż. Janusz Darecki.
Pierwszy raz (Kærlighed ved første hik, 1981) – książka duńskiego pisarza Dennisa Jürgensena. Na jej podstawie został zrealizowany duński film (1999), zaś w 2009 powstał jego amerykańsko-duński remake pt.: Pierwszy raz (Love at First Hiccup albo The First Time) w reżyserii Barbary Topsøe-Rothenborg.
Pierwsza miłość (1985) – etiuda szkolna, reż. Jerzy Artur Penca.
Pierwsza miłość – serial telewizyjny Polsatu realizowany od 2004.
Pierwsza miłość – (2007) etiuda szkolna, reż. Małgorzata Szyłak.
Pierwszy raz (2018) – książka Agaty Czykierda-Grabowskiej.
Tytuły nie są oryginalne, ale spuśćmy nad nimi i autorami kurtynę milczenia, bowiem nie jest łatwo wymyślić zwalający z nóg tytuł tyczący się zjawiska, które wydarzyło się po raz pierwszy i ma ono swoją „pierwszością” wybrzmieć na okładce książki czy w początkowych kadrach filmu.

           Niech podsumowaniem omawianego zjawiska będzie refleksja Jarosława Iwaszkiewicza, którą zapisał z nutą nostalgicznej goryczy w Dzienniku pod datą 21 czerwca 1965 r.: „Najgorsze jest to, że już nic cię nie spotyka. Nie zakochasz się, nie zobaczysz po raz pierwszy twojego wiersza, już nigdy nie posłyszysz pierwszego płaczu twojego nowonarodzonego dziecka, nie dostaniesz pierwszej nagrody, pierwszego anonimu, nie zobaczysz po raz pierwszy Paryża, Rzymu, Rio, i już nigdzie nie pojedziesz po raz pierwszy. Życie staje się pustynią, wyschłą równiną bez zdarzeń. Jeszcze jedno zebranie, jeszcze jeden obiad dyplomatyczny (…), jeszcze jakiś utwór muzyczny, który wzrusza, ale chyba nienowy. A tak boleśnie, że już żaden utwór literacki nie porusza, nie doznaje się entuzjazmu, zachwytu, jak po przeczytaniu Syzyfowych prac czy Ech leśnych. I skóra jak gdyby już na tobie grubsza, i uczucia przygaszone, mniej się kocha (…). I nie ma za grosz naiwności”.

           Ta często wyśmiewana naiwność jest jakże ważnym ingredientem wprasowanym w doznania „pierwszego razu”. Z wiekiem ją tracimy, jak tracimy w sobie dziecko, które pewnego dnia, co zauważamy ze smutkiem, niepostrzeżenie stało się dorosłym człowiekiem. Z naiwnością ściśle łączy się szczerość, która także z upływem lat w nas gaśnie.

           II.
           W kulturze dużo jest utworów ze słowem w tytule „ostatni” zawierającym w sobie tajemniczy ładunek mocy. Tylko w internetowej bazie filmu polskiego (filmpolski.pl) znajduje się z tym określeniem ponad dwieście sześćdziesiąt tytułów filmów fabularnych, dokumentalnych, seriali, etiud szkolnych i spektakli tv. Nie wspomnę o innych bazach, choćby bibliotecznych. Utwory oznaczone tą pieczęcią są nostalgiczne, melancholijne, pełne żalu, smutku, tęsknoty i nieodwracalności, a więc tego, co przemija bezpowrotnie. Są one również zwiastunem żałoby pukającej do drzwi, gdy skończy się ostatni seans, walc, pieśń, dzień, kurs, droga, chwila czy ostatnia misja. Z powyższych powodów słowo to nabywa dodatkowo przedziwnej nobilitacji i marketingowej nośności.

           Poniżej przedstawiam zaledwie kilkadziesiąt wybranych, najbardziej znanych, utworów z tym słowem w tytule i jedno powiedzenie.
Ostatnia wieczerza (1495-98) fresk Leonarda da Vinci znajdujący się na ścianie refektarza klasztoru Dominikanów przy bazylice Santa Maria delle Grazie w Mediolanie.
Ostatnia komunia św. Hieronima ­(1494-95) – obraz w temperze Sandro Botticellego oraz pod tym samym tytułem obraz olejny (1614) Domenichino.
Ostatnie śniegi (1888-89) obraz olejny Ferdynanda Ruszczyca.
Ostatnia droga Temeraire’a (1839) obraz olejny Williama Turnera.
Ostatni dzień skazańca
(1829) –pierwsza powieść Wiktora Hugo.
Ostatni zajazd na Litwie – podtytuł Pana Tadeusza (1834) Adama Mickiewicza. W poemacie występują także: ostatni klucznik, ostatni woźny trybunału oraz ostatni, co tak poloneza wodził, czyli podkomorzy.
Ostatni Mohikanin książka (1826) Jamesa F. Cooper’a  oraz filmy zrealizowane na jej podstawie w latach 1936 i 1992.
Ostatni – dramat (1908) Maksyma Gorkiego i spektakl tv (1966) w reżyserii Jan Bratkowskiego na podstawie ww. sztuki.
Ostatnie dni lub Puszkin – dramat (1935) Michała Bułhakowa i spektakl tv (1977) Ostatnie dni w reżyserii Macieja Wojtyszko.
Ostatni seans filmowy – książka (1966) Larry’ego McMurtry oraz realizowany na jej podstawie film (1971) Petera Bogdanovicha.
Ostatni bohaterowie (1994) – książka W.E.B. Griffin’a.
Ostatnie historie (2004) – książka Olgi Tokarczuk.
Ostatnie rozdanie (2013) – książka Wiesława Myśliwskiego.
Ostatnie proroctwo (2016)książka Antoniego Socci.Ostatnie srebrniki (2017) – książka Tadeusza Biedzkiego.
Ostatni (2019) – książka Mai Lunde.
Ostatnia Pieśń Bilba (1966) – wiersz Johna Ronalda Reuel Tolkien’a.
Ostatni raz – wiersz Agnieszki Osieckiej.
Ostatni krzyk – wiersz Jana Brzechwy.
Jego ostatni czyn (1917) – polski film fab. (m.in. z Polą Negri, Józefem Węgrzynem i Kazimierzem Junoszą-Stępowskim), obraz nie zachował się.
Ostatni parteitag w Norymberdze (1946) – film dok. Antoniego Bohdziewicza.
Ostatni etap (1947) film fab. Wandy Jakubowskiej.
Ostatni dzień lata (1958) – film fab. Tadeusza Konwickiego.
Ostatni kurs (1963) film fab. Jana Batorego.
Dzień ostatni – Dzień pierwszy (1965) – cykl polskich telewizyjnych filmów fabularnych.
Ostatnie dni (1966) – film fab. Jerzego Passendorfera.
Archipelag ostatniego południka (1968) film dok., realizacja Tomasz Pieczyński.
Ostatni po Bogu (1968) – film fab. Pawła Komorowskiego.
Ostatnie tango w Paryżu (1972) – film fab. Bernardo Bertolucciego.
Ostatnie takie trio (1976) telewizyjny film fab. Jerzego Obłamskiego.
Ostatni walc (1978) – film muzyczny Martina Scoresese.
Do krwi ostatniej – film fab. (1978) i serial (1979) w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Ostatni dzwonek (1986) – film tv w reżyserii Wojciecha Strzemżalskiego.
Ostatni dzwonek (1989) film fab. Magdaleny Łazarkiewicz.
Ostatni prom (1989) – film fab. Waldemara Krzystka.
Historia ostatniego cara i jego rodziny, podtytuł filmu dokumentalnego Boże, zbaw Rosję (1990), realizacja Włodzimierz Szpak.
Kadisz. Ostatni Żydzi z Szargorodu (1992) film dok., realizacja Stanisław Krzemiński.
Ostatni samuraj (2003) – film fab. Edwarda Zwick’a.
Jestem ostatnia (1994) – film dok. Andrzeja Titkowa.
Ostatnia misja (1999) – film fab. Wojciecha Wójcika.
Katyń. Ostatni świadek (The Last Witness) z 2017 film fab. polsko-brytyjski, reż. Piotr Szkopiak.
Ostatni raz – tytuł czterech różnych etiud szkolnych (Marty Parlatore – 1998, Edyty Sewruk – 2009, Piotra Baryły – 2012, Hanny Kilińskiej – 2019) i filmu krótkometrażowego fab. Aleksandry Kamińskiej z 2017.
Ostatnia rodzina (2016) – film fab. Jana P. Matuszyńskiego. o Zdzisławie Beksińskim.
Ta ostatnia niedziela (1935) – piosenka skomponowana przez Jerzego Petersburskiego do tekstu Zenona Friedwalda.
To nasze ostatnie bolero (1988) – piosenka do słów Agnieszki Osieckiej z muzyką Jerzego Satanowskiego.
Ostatni krzyk mody – popularne powiedzenie na temat najmodniejszego w danej chwili fasonu, stylu, wzoru ubioru i wyglądu (wizaż, makijaż, fryzura), zachowania się, powiedzeń, czy rzeczy użytkowych (architektura, samochody, meble i inne sprzęty).

           Jak widać utworów z ze słowem „ostatni” w tytule jest znacznie więcej, niż ze słowem „pierwszy”. Może dlatego, że „ostatni” – poza wymienionymi na początku rozdziału cechami ­– jest także rzewny i ckliwy, więc wzruszający. Czasem do łez. Bowiem na skutek wywołanych emocji znaczna część czytelników, widzów i słuchaczy jest skłonna do płaczu. Jeżeli dzieło ze słowem „ostatni” w tytule nie jest słabe, może nas poruszyć i wywołać skojarzenia, o które chodziło twórcy. Swoją drogą przywołane tu utwory w większości są  dobre i bardzo dobre. Określenie to rozumiane jest też jako odchodzący świat i  mijająca epoka lub kończący się dzień i ginący nastrój, albo ostatni przedstawiciel jakiejś formacji. „Ostatni” w języku polskim oznacza również „najnowszy”, jak w cytowanym powiedzeniu „ostatni krzyk mody”.

           Last but not least: wystarczy więc słowo to zgrabnie wkomponować w szyk innych wyrażeń, aby tytuł dobrze brzmiał, a wówczas jest duża szansa na sukces. Należy tylko napisać dobrą książkę, namalować zachwycający obraz, zrealizować przyzwoity film lub napisać i wykonać wpadający w ucho szlagier. Drobiazg…

Franciszek Czekierda

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. „Czarowanie z gałązką w zębach” powiedziałaby zapewne mojej śp. Mama, pani przenikliwie mądra życiowo. Z przedwojennym solidnym wykształceniem 😉

    Sama tu dopowiem brutalnie [neofilolog, b. nauczyciel akademicki, który miał wpisany w zakres swoich obowiązków tzw. krytykę literacką] – przedstawiona rozprawka jest na poziomie referatu na seminarium magisterskim.

    W tym konkretnym przypadku nie ustosunkuję się do tego bądź innego zagadnienia, pozostawiwszy ocenę bardziej ode mnie kompetentnym 😉
    Jako wszak skromna czytelniczka, która w żaden sposób nie akceptuje „skończoności” losów, to zacytuję poniżej dwa wielce mądrościowe wiersze jednego z moich ukochanych Poetów, a mianowicie Leopolda Staffa:

    Nadzieja

    Zapragnąłem wyczytać w zodiaku
    Swoje losy i dolę żywota,
    Alem nigdy nie otzymał znaku,
    Czy się spełni dni moich tęsknota.

    Po minionych złych deszczach i burzy
    Powracają burze i złe deszcze,
    Ale ciągle nadzieja mi wróży,
    Że to, czego czekam, przyjdzie jeszcze.

    Zostawiłem drzwi moje otworem,
    Bo mam w duszy pewność tajemniczą:
    Radość przyjdzie z winogron słodyczą,
    Przyjdzie późną jesienią, wieczorem.

    Wcześniej natomiast:

    W drodze

    Nie­po­kój płod­ny, jak twór­czy dreszcz zie­mi,
    Co­dzien­nie no­wej szu­ka we mnie zmia­ny.
    Idąc go­ściń­cem o kiju pąt­ni­czym,
    Tłu­kę dni prze­szłe, jak gli­nia­ne dzba­ny.

    Po dro­dze źró­dła omi­jam ochło­dy,
    Pło­nąc wiecz­ne­go pra­gnie­nia za­rze­wiem.
    Czu­ję je­dy­nie, że sta­wać się mu­szę.
    Bóg chce uczy­nić coś ze mną? Co? Nie wiem.

    Wszyst­kim po­zo­ru złu­dom to­wa­rzy­szę.
    Któ­ry­mi wabi sło­necz­na go­dzi­na.
    Zbyt szyb­ko mi­nie dzień. Sowa Mi­ner­wy
    Lot swój do­pie­ro o zmierz­chu za­czy­na.

    Biedni ci Pana wymienieni: i więksi, całkiem duzi, mniejsi lub pomniejsi, którzy ograniczyli się do pojemności kapsuły. Więcej bowiem (u)wierzę śp. Panu Leopoldowi niż powyższemu, nazywanego esejem, tekstowi 🙂

    Życzliwie 🙂

  2. Nie skomentuję wyliczanki Czekierdy, skomentuję komentarz Pani Hrehorowicz. Szanowna Pani, przy całym szacunku dla Pani neofilologii, nauczania akademickiego i miłości do Staffa Leopolda; przywołana przez Panią „Nadzieja” w/w poety to czystej wody grafomania. Prymitywna wersyfikacja i rymy, banalne przesłanie. Fuj! Zęby bolą! Staff był poetą ogromnie nierównym, obok rzeczy świetnych zdarzały mu się niewypały straszne, jak własnie „Nadzieja”, którą była Pani uprzejma przypomieć. Ale cóż, miłość jest ślepa. Szkoda, że również głucha. P.S. „“Czarowanie z gałązką w zębach” – ŚLICZNE!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko