Zmarł Edmund Niziurski

0
279

10 października 2013 roku zmarł Edmund Niziurski. 

Poniżej: poświęcony mu esej, pomieszczony w książce Krzysztofa Lubczyńskiego, „Mieszanka firmowa” (Toruń 2011)

 

Krzysztof Lubczyński

 

„Niziura” i jego urwisy

Właściwie nie do końca wiadomo do kogo skierowana jest twórczość Edmunda Niziurskiego – do dzieci i młodzieży, jak zwykło się na ogół uważać, czy też może jednak do dorosłych?

Dla młodzieży pisali niewątpliwie Adam Bahdaj, Zbigniew Nienacki (cykl z przygodami Pana Samochodzika) czy Wiktor Woroszylski jako autor „I ty zostaniesz Indianinem”. Ale Niziurski?

Pod naskórkiem

         Sam pisarz powiadał w jednym z wywiadów, że w swoich powieściach „chce zachować równowagę między pierwiastkiem ludycznym, bawieniem czytelnika, a tym co ukryte jest pod naskórkiem”.

         Z całym szacunkiem i sympatią dla młodocianego czytelnika – niewątpliwie rzadko jest on w stanie ową zawartość ukrytą pod naskórkiem wydobyć i zrozumieć.

         Michał Komar uznał kiedyś „Księgę urwisów” (1954) za „jedyną powieść, która ocalała z socrealizmu”. Smakosze prozy Niziurskiego twierdzą np. że „Siódme wtajemniczenie” (1969), to ukryta pod maską prozy młodzieżowej powieść ezoteryczna, na który to zresztą trop już sam tytuł zdaje się wprost prowadzić. A czyż scena z innej bardzo popularnej powieści, z „Awantury w Niekłaju” (1961), gdy Piraci zamierzający wywieźć z Niekłaju Bosmana Reję, idą przez ulicę emerytów i dowiedziawszy się, że ci także marzą o podróży, dochodzą do wniosku, że kraju do którego chcieliby wyjechać emeryci dawno już nie ma? Czyż nie jest to refleksja o przemijaniu przeznaczona nie dla dwunasto-czternastoletniego czytelnika?

         A czyż młodociany czytelnik jest w stanie odczytać w „Sposobie na Alcybiadesa” (1964), ukrytą pod płaszczykiem powieści szkolnej, konstrukcję powieści politycznej, mówiącej o relacjach między władzą a społeczeństwem, czy raczej o sposobach jakie rządzeni mają na rządzących i odwrotnie? Czy – jak kto woli – powieść o dojrzewaniu?

         Czy, z kolei, w najpopularniejszej chyba książce Niziurskiego, „Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa” (1959), powieści kryminalno-detektywistycznej dla młodzieży – nota bene wspaniale zilustrowanej przez Bohdana Butelkę – dostrzeże młody czytelnik, że to także parodia powieści czy powiastki oświeceniowej, coś w rodzaju wolterowskiego „Kandyda” na lekko, a jednocześnie parodia XVII i XVIII-wiecznej tzw. powieści łotrzykowskiej?

         Nie ulega wątpliwości, że Niziurski jest jednym z najbardziej poczytnych pisarzy polskich na przestrzeni minionego półwiecza, a jednocześnie  autorem  na ogół jednoznacznie zaszufladkowanym jako pisarz w kategorii „dla dzieci i młodzieży”.

         Zanim na dobre zajął się prozą, pisywał w tygodniku „Wieś” (1949) klasowe analizy literackie „Przeminęło z wiatrem” M. Mitchell (walka kapitalistycznej Północy z feudalnym Południem) czy „Węzłów życia” Z. Nałkowskiej (antypiłsudczykowska, ale zatruta psychologizmem).

Pierwsza młodzieżowa powieść „Księga urwisów” jest jeszcze w płaszczyźnie stylistycznej pełni realistyczna. Każda następna jest już nasycona ową właściwą Niziurskiemu mieszaniną realizmu i fantastyki, połączonych często z absurdalnym, purnonsensowym humorem.

Kosmos Niziury

Świat czy może raczej – z fenomenologicznego punktu widzenia – „kosmos” powieści Niziurskiego, mimo całego bogactwa rozgrywających się na ich kartach przygód, feerii fabularnych pomysłów i malowniczości postaci, jest z pewnego punktu widzenia jednorodny. To świat Polski lat 50-tych, 60-tych i 70-tych, potraktowanej jednak na ogół dość abstrakcyjnie, mimo podobieństwa realiów, świat dziecięcych i młodzieżowych „paczek” i grupek, świat „włóczykijów”, którego scenerią, na pozór szarą, są szkolne klasy i korytarze, boiska, zapuszczone ogrody, opustoszałe szyby górnicze, lochy, lasy, łąki, w czasie roku szkolnego i podczas wakacji – świat na uboczu dorosłych problemów, świat „Niziurów”, bo taki przydomek miał pisarz, gdy był w wieku swoich bohaterów. Krążą po tym świecie nastoletnie urwisy, przeżywające dramatyczne, emocjonujące, niebezpieczne i tajemnicze, a czasem też wesołe, pełne świetnego, ironicznego humoru przygody, w których jak w zwierciadle odbijają refleksy świata dawno w świecie dorosłych zaginionego lub występującego szczątkowo: honorowych kodeksów, rycerskich pojedynków, przyjaźni, lojalności, solidarnych zachowań w duchu „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, wielkoduszności wobec przeciwników, naturalnej, żywiołowej, dzieciom tylko właściwej ciekawości życia. Cechą owego przeciwstawienia świata dzieci światu dorosłych jest i to, że ten pierwszy jest fascynujący, barwny, kreatywny, ten drugi zaś nudny i schematyczny. Nie zawsze jednak. Także w tym świecie trafiają się osobnicy sympatyczni, szlachetni i barwni. Wszakże tylko we wcieleniu dziwaków o „gołębim sercu” lub groteskowych postaci w rodzaju Hipolita Kwasja, Flasza lub pana Surmy.

         Henryk Bereza pisał w 1970 roku w „Nowych Książkach” w Sylwetce Niziurskiego: „Bohaterami większości jego utworów są kilkunastoletni chłopcy – niesforni, płatający psoty i „draki” sobie nawzajem i gronu nauczycieli, przekornie nazywanych w „Sposobie na Alcybiadesa” – gogami. Jednocześnie są to chłopcy ciekawi świata, zżyci ze sobą, bezpośredni, nieszablonowi, niejednoznacznie dobrzy czy źli. Szanują prawa panujące w klasie czy drużynie, choć często są im w szczególny sposób podporządkowani. „Nie są to chłopcy źli, bo takich – twierdzi Niziurski – nie ma. Bywają tylko czasem uwikłani w różne problemy swej społeczności i świata dorosłych, niekiedy nawet walczący z nimi i na ogół nie uciekający od odpowiedzialności za swe postępowanie”.

         Mówił też w jednym z wywiadów: „Moi bohaterowie chodzą trochę własnymi ścieżkami. Szukają przygód na własną rękę, stwarzają sobie trochę własny świat, kierowani szlachetnymi pobudkami. Z konfliktów, w które się uwikłają, wychodzą zawsze z jakąś życiową nauką”.

Urwisy wyidealizowane

         Próbując wyjaśnić ponadpokoleniowy fenomen popularności prozy Niziurskiego nie sposób ograniczyć się jedynie do atrakcyjności, pomysłowości, barwności i narracyjnego dynamizmu fabuł jego powieści czyli do autentycznego, wysokiej próby artyzmu tej prozy. Drugi klucz niezbędny do otwarcia tego zamka wiąże się z psychologią, socjologią, motywacjami i działaniami powieściowych postaci. Prosta obserwacja pozwala zauważyć, że Niziurski jest tu daleki od realizmu. Myślenie i postępowanie jego „urwisów” nie jest odwzorowaniem psychiki ich odpowiedników w realnym świecie. „Urwisy”, „łobuzy o złotym sercu” Niziurskiego są albo po rycersku szlachetne, albo – jeśli reprezentują czarne charaktery, to na sposób zmitologizowany, umowny.

         O ile jednak w latach 50-tych, 60-tych czy 70-tych rozbieżność między rysunkiem jego książkowych postaci a realną obyczajowością młodzieży była duża, o tyle dziś jest ona przepastna. Podkreślał to sam Niziurski w jednym z wywiadów dla „GW”. Na pytanie  Katarzyny Surmiak-Domańskiej: „Czegoś mi jednak brakuje. Jest rok 1961, chłopcy mają po 14 lat, a żują pestki z dyni i wymyślają sobie od „szakali” albo „mandryli ogoniastych”. A gdzie prawdziwe brzydkie słowa? Gdzie papierosy i piwo?”, pisarz odpowiedział: „Młodzież lat 60. nie była tak zepsuta jak dzisiejsza, ale trochę ją wyidealizowałem. Lubię, gdy moje książki działają krzepiąco”.

 Kraj z kart jego książek, to coraz bardziej „kraj, którego już nie ma”.

         Jak zatem naprawdę jest z prozą Niziurskiego? Pisarz to stricte „młodzieżowy” czy może jednak literacki gracz, inteligentny mistyfikator, który bawiąc się prostodusznością większości swoich odbiorców przemyca treści „dorosłe”? A może jedno i drugie? A może z pisarstwem Niziurskiego dokona się – tyle tylko, że w przeciwnym kierunku, co zdarza się chyba rzadziej – proces znany z historii recepcji literatury, kiedy to książki sto lat wcześniej adresowane do dorosłych i przez nich czytane, przesunęły się do kategorii „literatury dla młodzieży”? Przecież awanturnicze powieści Aleksandra Dumasa-Ojca z „Trzema muszkieterami” na czele czy „Tajemnice Paryża” Eugeniusza Sue adresowane były przez tych pisarzy do czytelników dorosłych, a dziś krąg ich odbiorców jest, w zasadzie, wyłącznie juwenalny, jeśli pominąć nielicznych czytelników „sentymentalnych”. Może Niziurski, dziś tylko podejrzewany o aspiracje wykraczające poza krąg odbioru „młodzieżowego”, za lat sto stanie się hermetycznym autorem dla dorosłych, wysmakowanych odbiorców, bo świat jakości psychicznych, wyobrażeniowych, duchowych i moralnych, obecny na kartach jego powieści, będzie już wtedy całkowicie anachroniczny, by nie powiedzieć – archeologiczny? Pozwólmy sobie na taką trochę przykrą fantazję, po prawdzie nieco też z ducha wyobraźni samego „Niziury”. Może stanie się z nim trochę tak, jak z jego wielkim poprzednikiem, Kornelem Makuszyńskim, który pisał swoje „Przygody Koziołka Matołka” i „Awantury i wybryki małej małpki Fiki-Miki” dla najmłodszych czytelników, a które dziś z największą lubością, wysysając niezrozumiałe lub niezauważalne dla dzisiejszych dzieci smaczki, czytają osoby w starszym i średnim wieku?

          Jedno jest pewne – nie ma dziś drugiego polskiego pisarza, który tak jak Edmund Niziurski, nieustannie, ponadpokoleniowo i już nieco ponad pół wieku obecny byłby w tak mocny sposób na czytelniczym rynku, wielokrotnie wznawiany i niezmiennie wykupywany z księgarń. I który tak silny wpływ wywarłby na wyobraźnię ponad pięćdziesięciu już roczników czytelniczych. My wszyscy – trochę z Niego. Dlatego w każdym z nas, starych czytelników Niziurskiego, jest coś z Marka Piegusa.

 

 

EDMUND NIZIURSKI – ur. 10 lipca 1925 r. w Kielcach – zm. 10 października 2013 w Warszawie. Absolwent prawa UJ. Prozaik i scenarzysta. Debiutował w 1944 roku w prasie podziemnej. Napisał też m.in. „Gorące dni” (1951), „Lizusa” (1956), „Wielką hecę” (1962) „Kryptonim Nektar” (scenariusz do filmowej komedii kryminalnej zrealizowanej w 1963 r. przez Leona Jeannot), „Salon wytrzeźwień” (1964), „Jutro klasówka” (1966), „Klub włóczykijów” (1970), „Naprzód wspaniali” (1971), „Eminencje i bałłabancje” (1975).

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko