Rafał Sulikowski – Piramida

0
274

Rafał Sulikowski 


Piramida

René Magritte    Zdjęcie to zostało zrobione bezmyślnie, na szybko, w pośpiechu, który z ulic przelewa się do środka. Dlatego jest pełne wad i kompozycyjnych usterek. Za daleki plan główny, tak że trzeba patrzeć prawie przez lupę. Postaci dwu mężczyzn na pierwszym, dolnym lewym planie zbędne. Poza tym stoją zwróceni do obiektywu profilem. Po prawej, w słabym punkcie ubrany w niebieską kurtkę gość, stojący tyłem. Mocne punkty planu nie zagospodarowane, wieją pustką. Scena tchnie prowizorką i wielką improwizacją. Tymczasowość. Dla kogoś nie znającego kontekstu, fotografia jest bez wartości – oto wnętrze paryskiej szklanej piramidy w Luwrze, ukazane w sposób wybiórczy, mało wyrazisty. Autor pokazuje za dużo zbędnych szczegółów, jest bezkrytyczny wobec układu, jaki widzi.

    Miejsce to przed wiekami było ściśniętym w jedno punktem, który skupiał w sobie wszystko, co na zdjęciu jest rozproszone. Okrojone, mogłoby skoncentrować wzrok na tym, co istotne. Dziś brakuje kontaktu, dwa światy izolowane, może przez to lepiej zrozumiałe dla innych.

    Coś było chwilę przed błyskiem flesza i coś po. Aparat kłamie, uchwytuje przypadkową chwilę, jak u Szymborskiej. Nie pamięta już owego przedtem i potem. Pewnie przyszli zmoknięci paryskim deszczem, otrząsali się jak psy z kropel, podobnych do siebie jak bliźniaki. Zaraz mieli zjechać taśmą schodów ruchomych do muzeum, gdzie mogli podziwiać Monę Lisę w półuśmiechu. Ale tego na fotce już nie ma.

    Przestrzeń i czas. Dwie kantowskie kategorie, przekładają się na codzienność każdego dnia. Poznajemy zawsze umieszczeni w jakimś punkcie na osi czasu i w trójwymiarowej przestrzeni. Trójka. Liczba ulubiona przez magów, jak siedem czy dziewięć. Nieparzysta. Samotna. Pierwsza. Alfa.

    Przez lata światło zdjęcia docierało do niego. Już nie pamięta, jak wrócił do domu, kiedy zaniósł film dla wywołania, kiedyś sam bawił się z powiększalnikiem. Ustawiony w ciasnej łazience gierkowskiego bloku, razem z ojcem uczył się dobierać odpowiedni czas naświetlania, proporcje odczynników, pilnował, by żaden kwant światła nie zniszczył mozolnej pracy. Siedzieli cierpliwi jak mnisi długo wieczorem, aż mama złościła się, że nie może kąpać braci.

    Dziś kwitnie turystyczne pojmowanie fotografii. Gdzieś znikł artyzm, znany z albumów Bujaka. Pośpiech jest zdolen zniszczyć każde dzieło. Szybkie czytanie. Zabójstwo literatury, byle więcej i więcej. Kto, ile wytrzyma. Szybkie jedzenie i szybka miłość, muzyka. No i ulubiona przez młodzież szybka jazda czym się da, jedynie na miotle nikt już nie lata. Dawniej jedno zdjęcie robiło się z namysłem, a obróbka trwała jeszcze dłużej. Możliwa była wtedy spokojna kontemplacja obiektu. Nie to, co dziś, kiedy wszystko wiruje.

    Stoi więc przed nim istota podobna do niego i inna, której szukał całe życie. Zawsze pragnął kogoś poznać, pokochać, kto odwzajemniłby jego ulokowane głęboko uczucia. Do dziś nie wie, czy to nie złudzenie, maska, pozór. Chodzi ze zdjęciem wszędzie, jak z amuletem czy talizmanem. Patrzy i przez chwilę czuje wieczność. Fotografia utrwala, nie na zawsze wprawdzie, ale nic nie jest wieczne.

Całe życie człowieka to ciąg takich migawek, które składają się na film życia. Niektórzy w chwili zagrożenia życia uzyskują dostęp to tego filmu. Opowieści z pogranicza śmierci dowodzą, jak wspaniałym urządzeniem jest mózg człowieka, który ostatnie chwile gasnącej na wieki świadomości osładza falą barwnych wspomnień z życia, niezwykłymi wizjami duchowych bytów, nieziemskich krain i postaci ukochanych bliskich.

    Piramida stoi do dziś. Nie ma nas tam, jakby nigdy nas nie było. Swoista prefiguracja losu w przyszłości, której tak się lękamy. Nie czujemy potrzeby powrotu. Marzenia o apokatastazie wyrastają na podłożu ogromnego poczucia winy. Mimo 27 lat wie, że nie wszystkie wybory życiowe, jakie nastały od chwili w piramidzie układały się w logiczny ciąg. Było raczej tak, że rządził przypadek, który z chaosu z trudem dobierał elementy potrzebne w zaprowadzaniu porządku. Ład wspiera się i ukrywa podskórny chaos. Większość rzeczy by zrobił inaczej. Przyłożyłby się do przedmiotów ścisłych w szkole. Czytałby więcej klasyki i wychodziłby poza lektury obowiązkowe. Rozwijałby zdolności językowe, manualne i sportowe. Żyłby zdrowiej, lepiej by się odżywiał. Dzień miałby porządnie zapełniony, ale i z czasem na solidny odpoczynek. Nie ślęczałby nad książkami słabymi, pełnymi zbędności i fałszu, książkami zbójeckimi, zwłaszcza niektórych pastorów.

    Gdy tak stał w piramidzie, niedaleko od niego tętniło prawdziwe życie. Połowa świata wtedy spała, połowa pracowała lub cierpiała. Miasto żyło codziennością, która dla niego chwilowo zamieniła się w świętowanie turystyki. Gdzieś tam istniały apteki. A w środku niezbędne dla niego leki. Droga do nich okazała się ciernista i długa. Najpierw był gabinet lekarski, potem wypisane recepty, wreszcie testowanie kolejnych specyfików. Wreszcie po dwu latach może powiedzieć, że wygrał. Dostał drugie życie, czas zwolnił, a nawet popłynął wstecz. Dlatego wiele zapomniał, zwłaszcza przykrości.

    Surowa kuracja dobiega końca. Znowu jest, jak w dzieciństwie, pełen energii, siły ma od rana do wieczora. Chodzi po mieście, siedzi w bibliotekach, czyta i pisze. A najważniejsze, że wrócił do ludzi, ma znajomych, czeka na przyjaźń i prawdziwą, nie udawaną, miłość. Pisanie opowiadań jest dla niego porządkowaniem świata wewnętrznego. Łączeniem osobnych wspomnień. Oddzielaniem spraw zbyt zawiłych przez swą bliskość. Doktorat o Iwaszkiewiczu napisze na wakacjach. Planuje też następną książkę o Markiewiczu. Dwie alternatywy. Która zwycięży?  Czas wszystko pokaże, co zakryte i niejasne.

    Dziś stara się nie żyć za bardzo przeszłością. Ona jest i nawet cenna, gdy uczy mądrze dorastać, ale umie też przytłaczać. Wielu spraw żałuje. Najważniejsze jest jednak przed oczami duszy, w wiecznym teraz, jako bezczas. Na wszystko powinien być czas. Gdy gonimy za fantamami, gdy zwalniamy tempo, wyczerpani wyścigiem szczurów w pogoni za mają, czyli złudą. Nie wie, co będzie, która droga okaże się tą prowadzącą do celu. Dawniej kręcił się w kółko, teraz ma Cel. Ale by go osiągnąć, trzeba postępować małymi krokami.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko