KRYSTYNA HABRAT – ODKRĘCACZ PRZECIWNOŚCI.

0
210

KRYSTYNA HABRAT


ODKRĘCACZ PRZECIWNOŚCI.

Kazimierz PawlakŁadnie pani wygląda. Kręci pani głową, że nie cierpi komplementów? Nie szkodzi. Ja lubię rozdawać dobre słowa. Mówi pani, że to tanie. No niby słowo nic nie kosztuje. Ale bywają słowa różne. Dobre i złe.

Niech pani popatrzy na ludzi. Lubię patrzeć z tarasu tej kawiarni na przechodzących ulicą, na siedzących przy sąsiednich stolikach. W zasadzie widzimy tylko ich sylwetki i ubrania. Dusza wyziera tylko z oczu, kiedy uda się przyjrzeć komuś bliżej. Złapać go na gorąco. Ona kryje się w kąciku opuszczonych smutnie ust. Drga w nerwowo postukujących o blat stołu palcach. A gdyby tak zobaczyć same dusze? Ja je czasem widzę.

Myśli sobie pani: jakiś nawiedzony? A ja po prostu dość długo żyję. I obserwuję, czytam, myślę. Oglądam na przykład taki jeden program w telewizji, gdzie występują ludzie nieszczęśliwi, pogubieni. Ich cierpienia są tak nieznośne, że w determinacji mają odwagę stanąć przed wielomilionową widownią i zawierzać te cierpienia obcym, często nieżyczliwym ludziom z widowni i tym sprzed telewizorów. Taki nieszczęśnik wzbudza litość, ale czasem chciałoby się nim potrząsnąć, żeby zaczął żyć inaczej. A najbardziej chciałoby się potrząsnąć tymi, którzy wyrządzają mu zło. Nie zbóje to, nie bandyci, a często najbliżsi.

Dotąd mam w oczach młodziana z takiego programu, którego żona i teściowa odsądzały od czci i wiary. Siedział chudzina blady, wystraszony i tylko jakiś tik nerwowy targał mu twarz. A obie babska trajkotały zawzięcie, jaki to on zły. Coś tam sobie ubrdały, więcej domniemały i lista grzechów gotowa. Oskarżały go, chowając twarze w cieniu. On tymczasem kurczył się w sobie i bladł. Gdy prowadząca program podsuwała mu mikrofon, by odpowiedział, tylko bezradnie szeptał, że to nieprawda, że go krzywdzą. I milkł zadławiony jakąś gulą w gardle.
Ja tylko spytałbym jego żony: ile przez te kilka lat pożycia powiedziała mu dobrych słów? Takich, od których by jego dusza urosła.

   Bo widzi pani, od dobrych słów dusza rośnie. Tylko w radości się człowiek rozwija! Powie się dziewczynie, że jest ładna, a zaraz się rozpromieni. Pochwali się ucznia za cokolwiek, za wreszcie udane wypracowanie, za czysty zeszyt, nawet proste plecy a natychmiast się jeszcze bardziej wyprostuje i przyłoży do pracy. Odtąd będzie mu się zdawało, ze ten właśnie przedmiot najbardziej lubi, a szczególnie pisanie wypracowań.

Nasza dusza kurczy się z niepewności siebie, z braku sukcesów. Czasem żebrze niemo o dobre słowo, umiera z głodu miłości i sukcesów. Każde złe słowo oddziera komuś kawałek duszy. Mnie też nieraz odejmowano siły takim sposobem. Powoli traciłem wiarę w siebie. Są tacy “odejmowacze”, którzy czerpią radość z dokuczania innym. Bywają złośliwi, ironiczni, prześmiewczy. Niby złośliwość to oręż maluczkich, tępa oręż, bo większych od nich nie dosięga, ale wszystko to są zbrodnie psychiczne. Takich nikt nie ściga. Zbrodnią bywają nawet zaniechania, kiedy to skąpimy innym pochwał, zachęt, podtrzymujących na duchu słów. To wszystko zabija duszę. Widzę, chce pani powiedzieć, że dusza jest nieśmiertelna. Może gdzieś tam, potem. Ale najpierw można ją doprowadzić do skarlenia.

A pani wie, że ci “odejmowacze”, co ujmują innym dusze, sami się gubią, bo odwraca się od nich szczęście. Mój szef, co tak bardzo zalazł mi za skórę, że odszedłem stamtąd a on nawet mi ręki nie podał, wkrótce potem został wdowcem. A dla tej żony…pięknej, eleganckiej, zrzucił kiedyś sutannę. Później, jako wdowiec ożenił się z dużo młodszą, a taka rzadko dorównuje poprzedniej. Co z innymi, którzy mi mocno dopiekli, się stało – nie powiem. Boję się, że to moje przeklinania ściągają taki los.

Teraz mnie stać na to, by obdarowywać innych dobrym słowem. Skwapliwie rozdaję je na każdym kroku. Każdy łaknie pocieszenia, podniesienia na duchu, utwierdzenia się. Dobre słowa uskrzydlają. Dzięki nim można odwracać przeciwności!

Nie wierzy pani? Kręci pani głową z powątpiewaniem. Proszę pani. Pani naprawdę jest piękną, młodą kobietą i ułoży sobie życie bez niego. Wielu chciałoby panią uszczęśliwić. Skąd to wiem? Proszę pani. Tak śliczna młoda kobieta nie siedzi sama w kawiarni. Nie bywa tak smutna i zamyślona. Nie patrzy nieruchomo w daleką przestrzeń, jakby nic nie widziała, tylko to, co w środku głowy. Własne czarne myśli. I przyjechała pani tutaj samotnie i wciąż rozmyśla… I usiadła przy stoliku starego człowieka, bo przy takim bezpiecznie. Nie będzie zabiegał o względy, a przed natrętami obroni.

Ale odtąd będzie pani już łatwiej. Naprawdę, bo ja jestem odkręcaczem przeciwności. Zobaczy pani.

KRYSTYNA HABRAT

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko