Spodziewałam się, że po szalonym maju, wypełnionym zebraniami i imprezami, czerwiec będzie spokojniejszy. Da odetchnąć, pomyśleć i znajdzie się czas na pisanie, nie tylko felietonów. Czerwiec okazał się przedłużeniem maja. Na przykład 11 czerwca 2024, we wtorek jednocześnie odbywała się konferencja Stowarzyszenia Kreatywna Polska na temat sztucznej inteligencji, konferencja prasowa aktorów, zorganizowana przez ZASP, dwie godziny później protest branży filmowej pod Sejmem w sprawie ponad trzech lat opóźnienia we wprowadzeniu dyrektywy DSM, a potem posiedzenie sejmowej Komisji Kultury w sprawie nowelizacji prawa autorskiego. Pora najwyższa wyciągnąć wnioski z istnienia internetu, a praktycznie – umożliwić na przykład wypłatę tantiem za odtwarzanie filmów na platformach streamingowych. O to chodziło aktorom, trzeba było ich wesprzeć, więc pojawiłam się na konferencji prasowej jako przedstawicielka środowiska literackiego. Dostałam brawa, szczególnie od lektorów zawodowo czytających książki – co przekazuję, bo kłaniając się nisko, robiłam to w imieniu całego środowiska autorów. Udostępnianie książek w formie audiobooków staje się coraz popularniejsze, można słuchać tekstu jadąc autobusem, prowadząc samochód lub wykonując jakąś pracę, jest to także rozwiązanie dla wielu osób mających problemy ze wzrokiem. Już dwie moje książki doczekały się wersji audio, z pełnym przekonaniem mówiłam więc: „To nasze książki czytacie, środowisko literackie popiera wasze postulaty!”
Serwisy filmowe, subskrypcja audiobooków – nie są już marginesem kultury, ale jej codziennością. Wielką popularnością cieszą się także lektury szkolne w wersji audio. Policzono, ile godzin na całym świecie odbiorcy oglądali polskie filmy i seriale, wśród których w ostatnich latach pojawiły się takie hity jak „Wielka woda” Jana Holoubka, serial, który okazał się interesujący także poza Polską. Tę gigantyczną liczbę podzielono i wyszedł wynik: 120 tysięcy lat oglądania polskich filmów w jednym tylko roku. Nawet jeśli tantiemy dla odtwórcy roli to jakieś grosze – z tych groszy dałoby się usypać GÓRĘ pieniędzy. „I państwo także by na tym zarobiło z podatków!” – krzyczeli aktorzy, licząc na to, że ten racjonalny argument dotrze, gdzie trzeba. A potem padło zdanie: „Państwo dba o lobbystów wielkich korporacji, bardziej niż o obywateli!” Problem nieregularnych zarobków dotyczy całego środowiska artystycznego, zdarzają się okresy zastoju, gdy nowy projekt jeszcze jest w przygotowaniu i wtedy nawet niewielkie tantiemy z prac wcześniejszych byłyby bardzo pomocne, by zacząć coś nowego. Na konferencji w Klubie SPATiF w Warszawie było jak na wiecu, emocjonalnie, głośno, tłumnie.
A potem wróciłam na konferencję o sztucznej inteligencji, gdzie szczegółowo omawiano zarówno niebezpieczeństwa jak i szanse związane z użyciem nowych technologii. Można na przykład sprawić, aby polskie filmy stały się jeszcze atrakcyjniejsze na świecie, opracowując ich wersje anglojęzyczne. Odbiorca amerykański nie jest przyzwyczajony do korzystania z napisów, jednoczesne śledzenie akcji i czytanie bywa trudne, tymczasem dubbing czyli podkładanie wersji aktorskich to rozwiązanie drogie, wymaga sporych funduszy i pochłania czas na realizację. Nie mając gwarancji sukcesu, nie inwestuje się w film, który spodoba się albo nie. Jest rozwiązanie: istnieje już program do sczytywania mimiki aktorskiej i podkładania głosu w innym języku, co wygląda bardzo autentycznie. Odpada problem złego akcentu, oglądaliśmy próbkę takiego filmu! To nie jest drobne usprawnienie, to może być przełom: globalny rynek filmowy (literacki również, choć to trochę inny problem) jest w przeważającej części amerykański – między innymi z powodu bariery językowej. Ale ilu aktorom odbierze to szansę na choćby skromną rolę w dubbingu? Tego nie da się policzyć, na razie program jest doskonalony i wykorzystywany w takich wypadkach, gdy na dubbing nie można liczyć.
Tak jest z nowymi technologiami: z jednej strony szansa na rozwój, z drugiej – zagrożenie. Potrzebne są więc nowe regulacje prawne, uwzględniające prawa autorskie, interesy poszczególnych branż i grup pracowników, którzy coraz bardziej stają się wyrobnikami, żyjącymi od kontraktu do kontraktu, czekającymi na wielką szansę, która nadejdzie lub nie. Niestety, wielkie korporacje mają też wielkie wpływy i nie działają ani w interesie artystów, ani lokalnych, mniejszych rynków. Prawa autorskie są częścią prawa cywilnego, ale w praktyce oznaczają, że autor, czyli osoba fizyczna, w wypadku konfliktu staje naprzeciw silnej, często międzynarodowej instytucji, reprezentowanej przez prawników działających na rzecz wielkiego biznesu. To nierówna walka.
Problemy prawne, jakie trzeba rozwiązać, wymagają dobrych definicji. Czym jest dzieło sztuki i co odróżnia je od wytworu sztucznej inteligencji, która potrafi wygenerować kolejne dzieło Rembrandta, logicznie wynikające z jego stylu? W jakim zakresie wolno „karmić” algorytmy wytworami człowieka? Co z wiarygodnością tekstów generowanych sztucznie? Czy użycie nowej technologii powinno być obowiązkowo oznaczane? Kto powinien sprawować kontrolę nad wykorzystaniem dzieł stworzonych przez artystów? To wszystko są pytania, domagające się precyzyjnych odpowiedzi, które są potrzebne JUŻ.
I były też przewidywania, na przykład że stosowanie nowych technologii spowoduje uśrednienie gustu i zalew przewidywalnych wytworów, które zaczną udawać kulturę, bo przecież nią nie będą. Coś takiego przewidywał już Witkacy.
—-
Anna Nasiłowska – poetka, pisarka, profesor literatury, od 2017 roku prezeska Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Napisała „Historię literatury polskiej”, „A History of Polish Literature” została wydana w kwietniu 2024 w USA w tłumaczeniu Anny Zaranko. Autorka czterech biografii, biografię Sławomira Mrożka miesięcznik „Nowe Książki” uznał za książkę roku 2023. Ostatnio w Bydgoszczy otrzymała Nagrodę pracy organicznej im. Marii Konopnickiej.