Anna Nasiłowska – Poezja w czasie wojny

0
120

         Książka „Nie zabrałam z sobą radości. Wybór wierszy poetek ukraińskich” ukazała się jako ostatnia w serii „Kolekcja literacka” Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Poszła do druku w grudniu 2023, ale – jak to bywa pod koniec roku – drukarnia miała dużo pilnej roboty i wypuściła książkę dopiero w pierwszych dniach stycznia. Mogliśmy się nią cieszyć 9 stycznia podczas noworocznego spotkania, na które przyszła też Olha Olchowa, poetka i organizatorka cyklu ukraińskich spotkań w Domu Literatury w Warszawie w ramach cyklu „Spilnomowa” (czyli wspólna mowa). Przeczytała swój wiersz a jego tłumaczenie zaprezentował Zbigniew Zbikowski.  I jakby pękła jakaś niewidzialna bariera, natychmiast znalazła się w centrum, otoczona przede wszystkim przez pisarki, patrzące na nią z zachwytem, jaki wywołał wiersz o kobietach, które  od czasu wybuchu wojny noszą jedno imię, Atena i robią, co się da, by pomagać i ratować: „mamy tutaj to jedno imię / jeden płacz / jeden miecz”.  Dzielono się z nią opłatkiem, wiem też, że dla niej także było to oszałamiające. Chyba po raz pierwszy zetknęła z tym polskim zwyczajem w praktyce i jego symbolika głęboko do niej przemówiła.

         Jeszcze jeden dowód, jak istotna jest sprawa tłumaczeń. Przeczytaliśmy jeden wiersz i wszystko stało się jasne. Poezja naprawdę pozwala się porozumieć: nie trzeba było już nic więcej, jasne stały się tradycje (podobne, a dokładniej  – wspólne, czyli europejskie), inspiracje artystyczne (te same, europejska post-awangarda), poziom artystyczny i intencje. Wcześniej rozsyłaliśmy naszym członkom zaproszenia na ukraińskie wieczory w Domu Literatury, było poparcie dla tej inicjatywy, ale przychodziło niewielu polskich twórców. Język stanowi barierę, nawet jeśli to jest język „nie bardzo obcy”, bo między polskim a ukraińskim istnieje – jak podkreślała nocie do  „Nie zabrałam z sobą radości” Małgorzata Karolina Piekarska – aż 75 % zgodności na poziomie słów. Jednak rozumienie wiersza wymaga więcej, poezja nie znosi przegadania, jest precyzyjna, a zatem wystarczy jedna pomyłka – i sypie się cały sens.

         Książkę wydaliśmy z własnej inicjatywy, oczywiście we współpracy z inicjatywą LitCom czyli Olhą Olchową, kierując się nieco nostalgicznym poczuciem, że czas niezwykłej, wspólnej aktywności w Domu Literatury w Warszawie się kończy. Mimo wciąż toczącej się wojny, wiele twórczych osób zdecydowało się na powrót, aby działać. I dopiero, gdy książka została wydrukowana, okazało się, jak wiele ona znaczy i że jest raczej otwarciem.

         W lutym 2024 roku z Prezesem Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Zbigniewem Zbikowskim zostaliśmy zaproszeni do Lwowa, Łucka, Kijowa i Irpienia na serię spotkań, podczas których poetki czytały wiersze w oryginale, po ukraińsku, a my – po polsku, w tłumaczeniach Zbigniewa Zbikowskiego i Bogdana Barana. To było niesamowite, że takie spotkania się odbyły, we Lwowie w klubie Dziga, w Łucku w nowej przestrzeni Okolnego Zamku, w Kijowie w centrum Krakiw (czyli Kraków) i na Uniwersytecie Kijowskim, w Irpieniu w miejscowej bibliotece, w centrum bardzo poszkodowanej w pierwszych dniach wojny podkijowskiej miejscowości. Przyszła publiczność, było zainteresowanie, a wiersze, pisane przez poetki w okresie pełnoskalowej wojny, mówią o reakcjach psychicznych na zdarzenia, o postrzeganiu siebie wśród innych, o gniewie i niepokoju. W Irpieniu, który nie został zajęty w całości, bo mieszkańcy stawiali opór, usłyszeliśmy zadziwiającą interpretację: „No, bo my mamy wspaniałą bibliotekę!” Kultura to nie margines, czy dodatek do prawdziwego życia: wciąż słyszy się, że jest bardzo istotna.

         Podczas krótkiej podróży po Ukrainie mogliśmy obserwować bujne życie literackie. Na spotkania autorskie przychodzą często tłumy, w naszych prezentacjach uczestniczyło za każdym razem kilkadziesiąt osób, ale zorganizowanie wieczoru kogoś bardzo znanego, na przykład Serhija Żadana wymaga wynajęcia sporego teatru. Rynek książki urósł ostatnio o 30%, podczas gdy w ostatnim kwartale 2023  w Polsce skurczył się o 17 %.  W Ukrainie rozwijają się wydawnictwa i wciąż otwiera się nowe księgarnie. To oczywiście w pewnym stopniu efekt sytuacji, wojna wzmocniła potrzeby poszukiwania tożsamości, stawiania pytań, dokumentowania nie tylko faktów, ale i przeżyć. I nie chodzi o utwory propagandowe, ale o stawianie pytań. Boom kulturalny zaczął się wcześniej i jest w pewnym stopniu też efektem konkretnych działań. W trakcie pandemii pojawił się „bon na kulturę”, który można było wykorzystać także teatr i wystawy, ale książki w zamknięciu wydawały się lekiem na ograniczenie kontaktów. W Ukrainie powodzeniem cieszą się nie tylko łatwiejsze rodzaje literatury, ale także poezja, czeka się na nią, a ona – bo powiedzmy też o drugiej stronie medalu – nie zawodzi odbiorców, z niezwykłą precyzją mówiąc o sprawach aktualnych. Tak jak poetki, których utwory znalazły się w naszej książce… Są też poeci-żołnierze, jednego z nich mieliśmy okazję poznać w Kijowie: miał poważne frontowe doświadczenie, ale ocalił swoją wrażliwość, która znalazła azyl w jego poezji.

         Czasem  w Polsce nie rozumiemy sytuacji, automatycznie przywołując nasze wyobrażenia z czasów II wojny. Tymczasem teraz w części kraju, znajdującej się w bezpośredniej strefie działań wojennych, żyje się bardzo trudno, ale druga część, gdzie znaleźli się między innymi tzw. uchodźcy wewnętrzni z terenów zajętych lub zniszczonych, przejawia w tym samym czasie niesamowitą aktywność ekonomiczną i kulturalną. Mówi się nawet,  że „na wojnę trzeba zarobić”. Lwów, który przyjął wielu uchodźców i zaproponował im preferencyjne warunki, a w tej chwili wręcz „kipi” od różnorodnej aktywności, choć równocześnie odbywają się tam pogrzeby poległych i – jak w każdej, najmniejszej nawet miejscowości – pokazuje się twarze  tych, którzy zginęli. To musi być bardzo bolesne dla rodzin, ale upamiętnienie jest formą uhonorowania. Niedawno we Lwowie powstało też nowe muzeum-galeria w dawnej fabryce marmolady (Jam Factory Art Centre): w całości poświęcone sztukom wizualnym na bieżąco odnoszącym się do wojny. Posługując się współczesnymi technikami jak wideo-art, komiks, fotografia ale i malarstwo mówi się o emocjach, przeżyciach, tragicznych doświadczeniach. Co trzy miesiące następuje uaktualnienie ekspozycji. Czas sztuki podejmującej wyłącznie problemy estetyczne się skończył – dotyczy to wszystkich dziedzin, także literatury.   

         W Kijowie mniej więcej pół roku po pierwszym ataku, w którym stolica była bezpośrednio zagrożona, trwało oszołomienie. Teraz, mimo godziny „generalskiej” w nocy i alarmów,  życie się toczy i jeśli ktoś chce dostać się na przedstawienie teatralne, musi kupić bilety trzy miesiące wcześniej. I nie chodzi o modne nowości, jakieś wyjątkowe wydarzenia, liczy się też klasyka. Byliśmy w Teatrze im. Iwana Franki na przedstawieniu sztuki „Rodzina Kardaszewów” Iwana Nieczuja-Lewickiego z 1870 roku. Ogromna sala wypełniona była po brzegi, owacja na stojąco. Jedyna różnica to komunikat przed przedstawieniem, gdzie znajduje się najbliższy schron. Nie oddaje się też płaszcza do szatni, żeby w razie alarmu szybko wyjść. I nie gra się utworów rosyjskich.

         Niewiele natomiast słyszeliśmy komentarzy ściśle politycznych. W poemacie Dzwinki Matijasz w książce „Nie zabrałam z sobą radości” mężczyzna wypowiada opinię, że „politycy zmieniają bieg historii”. Kobieta się sprzeciwia: „Bieg historii zmienia wszystko – każdy / nasz wybór, każda nasza decyzja / nasz śmiech i nie-śmiech.”  Także kultura zmienia bieg historii.   

Anna Nasiłowska – poetka, pisarka, profesor w Instytucie Badań Literackich PAN, od 2017 roku Prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Opublikowała kilka zbiorów wierszy, tomy prozatorskie „Domino. Traktat o narodzinach”, „Księga początku”, „Czteroletnia filozofka”, powieść o wojnie polsko-bolszewickiej „Konik, szabelka”. Jest autorką kilku podręczników historii literatury, ostatni to „Historia literatury polskiej” (2019), przetłumaczony na angielski przez Anną Zaranko i opublikowany przez Academic Studies Press w Bostonie. Napisała cztery biografie, których bohaterami byli para Jean-Paul Sartre i Simone de Beauvoir, Maria Pawlikowska- Jasnorzewska, dwóch zasłużonych dla Polski Japończyków – Ryochu i Yoshiho Umeda oraz Sławomir Mrożek.  Ta ostatnia książka otrzymała tytuł „Książki roku 2023” przyznany przez miesięcznik „Nowe Książki” oraz ‘Książki. Magazyn Literacki”. 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko