Tadej Karabowicz – Sobótki świętojańskie u poety Jana Leończuka

0
114

Literackie sobótki świętojańskie u poety Jana Leończuka (1950-2021) to były urodzinowo-imieninowe spotkania 24 czerwca w jego domu w Łubnikach pod Białymstokiem. Wraz z pełnionymi funkcjami, prezesa ZLP w Białymstoku, radnego miasta i gminy Zabłudów, czy dyrektora Książnicy Podlaskiej wzrastała ranga gości, którzy go odwiedzali w tym podniosłym dniu. Pamiętam takie sobótki, gdzie gości było mało, więc rytuał imieninowy był skromny, ale jednocześnie uroczysty. Zawsze wyjeżdżało się z Łubnik z podarowanym tomikiem wierszy, z dedykacją, czy ekslibrisem Jana Leończuka. Dzisiaj, gdy poety już nie ma, cała ta oprawa świętojańska należy do przeszłości. Ważna w tym dyskursie wydaje się tylko jego poezja.

W czerwcowe popołudnie byłem kilkakrotnie zaproszony na uroczyście obchodzone Janowe urodziny. Wówczas 24 czerwca jego rozległe siedlisko tętniło gwarnymi gośćmi. Wszędzie po domu stały kwiaty w wazonach, zapach kawy unosił się w salonie bibliotecznym, gdzie pospołu siedzieliśmy. Piliśmy czerwone wytrawne wino w kryształowych kielichach i rozmawialiśmy o poezji. Przez uchylone okna widać było skrawek pogodnego nieba ubranego w podlaskie chmury i wówczas Jan Leończuk mówił: “Słuchajcie, od dzisiaj można się kąpać, ale koniecznie nago”. Wszyscy wówczas gromko wybuchali śmiechem, myśląc, że Jan po prostu żartuje. Gdy większość gości rozjeżdżała się, Jan wracał do tematu nagiej kąpieli na św. Jana, jako wspomnienia dzieciństwa, gdy nurkował beztrosko w pobliskich stawach. Wyobrażałem sobie wówczas świętojański obrzęd skakania nago do wody z zamkniętymi oczyma, a potem płynięcia w pław przed siebie, aż z brzegu donosiły się gromkie i zaniepokojone okrzyki, by wracać.

Jan Leończuk opowiadając o świętojańskich obrzędach na Podlasiu, miał na myśli poezję ponad sobótkowymi ogniskami i wianki płynące na rzece Narwi. Będąc prezesem Związku Literatów Polskich w Białymstoku przez wiele lat redagował Świętojańską Serię Poetycką, którą następnie wznowił jako dyrektor Książnicy Podlaskiej. W sumie był redaktorem trzech edycji Świętojańskiej Serii Poetyckiej. Swoją serię oparł na słowie poetyckim i wydawał w niej wiersze poetów regionu. To była jego autorska wizja prezentacji poezji, wyraźnie nawiązująca do świetojańskiej nocy i jego czerwcowych urodzin w Łubnikach. Na uroczystościach imieninowych poeta opowiadał, że jego poród odbierała wiejska akuszerka, zwana na Podlasiu “babką powituchą”. Była ona wtajemniczona w arkana przecięcia oraz zawiązania pępowiny niemowlaka na supełek. Według tradycji podlaskiej, przyszłego poetę,  jako pierwszemu pokazano ojcu. Dlatego w swojej twórczości w sposób szczególny sakralizował obraz ojca. W utworze Misterium mówił:

ojciec
na przednówku
kładł dłonie
na ostatni
złoty bochen
błogosławiąc
czas nasycenia

teraz przed nocą
też wyciąga ręce
chce je położyć
na staczające się
słońce
by zatrzymać
biegnący czas

Jan Leończuk Misterium z tomu Rachunek, [w:] Wiersze wybrane, Białystok 1996, s. 21.

Urodziny Jana Leończuka to była rzeczywiście odświętna sobótka. Wyrażała się ona w jego gościnnym łubnickim domu otwartością wobec kolegów po piórze. W Świętojańskiej Serii Poetyckiej, Jan Leończuk wydał wiersze poetki Anny Sołbut I stała się światłość (Białystok 1990), Leonardy Szubzdy Tylko sady nas pamiętają (Białystok 1996), utwory białoruskiej poetki Haliny Twaranowicz w jego tłumaczeniach W niebie utulenie (Białystok 1996), wiersze Jerzego Plutowicza Rzeka, cienie na wodzie: wiersze z lat 1991-1996 (Białystok 1996), utwory białoruskiego poety Alesia Razanowa Podarunek matki chrzesnej (Białystok 1997), wiersze Katarzyny Ewy Zdanowicz Improwizacje i nie tylko (Białystok 1997), Wiesława Szymańskiego Dzień nie odchodzi, noc nie chce przyjść… (Białystok 1997), Ewy Alimowskiej Źródło snu (Białystok 1998), Józefy Drozdowskiej Rzeka Siloe (Białystok 1998). W tej serii ukazały się także własne wiersze Jana Leończuka pod symbolicznym tytułem Dotykanie ziemi (Białystok 1997). W tej serii ukazał się również mój tomik wierszy Długa rozłąka (Białystok 2006)

Z perspektywy czasu wydaje się, że Świętojańska Seria Poetycka odegrała ważna rolę na mapie współczesnej poezji polskiej. Ukazywała bowiem wieloaspektową twórczość poetów z Podlasia w ich odświętnej kreacji literackiej. Była jasnym sygnałem poetyckiego pogranicza kulturowego na Podlasiu oraz innej perspektywy, ukazującej słowo w ponadczasowej odsłonie.

Sobótka literacka w Supraślu

Wśród czerwcowego świętowania Janowej poetyckiej sobótki, nie mogło zabraknąć odwiedzin u prof. Wojciecha Załęskiego (1943-2017) w Supraślu. Jechaliśmy do Załęskich w poetyckim nastroju, zaopatrzeni w książki, czyli w ulubione prezenty pana Wojciecha. W oddali widniał monumentalny prawosławny klasztor supraski. Jego złote krzyże na kopułach wyzłacało czerwcowe słońce.  Droga wiodła pod samą bramę klasztorną, skąd skręcało się w lewo i dojeżdżało do posesji położonej nad urwiskiem. Posesja leżała na skraju żwirowiska z którego w przeszłości wybrano glinę do produkcji cegły. Stąd brzozy które tam rosły, sięgały swoimi wierzchołkami do okien w domu Załęskich.

Stawało się przy niepokaźnej kutej przez kowala furtce o barokowych kształtach, a na ścieżce wiodącej do drewnianego domu z podmurówką, leżał kamień młyński z napisem “Środek świata”. Wojciech Załęski objaśnił: “Tutaj przy tym kamieniu odbyła się artystyczna rozmowa dotycząca środka świata, z moim krajanem z miejsca urodzenia – Białorusi, plastykiem Andrzejem Strumiłłą, który wykrzyknął: – Środek świata jest u mnie w Maćkowej Rudzie!”.

Wojciech Załęski jako rzeźbiarz, performer, kolekcjoner starożytności supraskich i pisarz, zasłużył się głównie jako nauczyciel i pedagog pracujący w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Artura Grottgera w Supraślu. Wychował całe zastępy zdolnej młodzieży, która kończąc liceum dostawała się na studia plastyczne w kraju. Z tej wizyty wyniosłem niezapomniane wrażenie z realizacji rzeźbiarskich Wojciecha Załęskiego. Rzeźbił bowiem w w czerwonym granicie. Był to materiał przywieziony przez niego z brzegów Niemna. Artysta urodził się w Grodnie, stąd sentyment do małej ojczyzny pozostał w jego sercu na zawsze. Artysta swoje kamienie, przetwarzał w rzeźby lecących, bądź siedzących nieruchomo sokołów. Jedna z takich rzeźb Załęskiego dekorowała ogród Jana Leończuka w jego domu w Łubnikach. Żona Profesora rzeźbiarka Jadwiga Szczykowska-Załęska była autorką pomnika księdza Jerzego Popiełuszki w Białymstoku, a odsłonięcia monumentu dokonał Jan Paweł II 5 czerwca 1991 roku podczas swojej pielgrzymki w tym mieście.

Po przywitaniu się, zostaliśmy zaproszeni do gabinetu na górze, gdzie piliśmy herbatę i rozmawialiśmy o przeszłości. Wojciech Załęski miał na pięterku w swoim domu dużą bibliotekę oraz cenne supraślana związane głównie z ośrodkiem bazyliańskim: starodruki drukarni klasztornej z XVII i XVIII wieku, fragment ze zniszczonego ikonostasu cerkwi Zwiastowania, stare zdjęcia przedwojennego klasztoru, ikonę. Przez okno biblioteki było widać budynki klasztorne, faktycznie tę wartość antropologiczną puszczańskiego Podlasia, przez który Supraśl zasłynął jako miejsce teologiczne. Tutaj bowiem w skarbcu klasztornym przechowywany był słynny Kodeks supraski (inna nazwa: Supraska mineja) z pocz. XI wieku.

Wojciech Załęski był prozaikiem, miał wydanych kilka swoich książek. Stąd podarowana wówczas książka Tykanie słonecznego zegara (Białystok 1999) z dedykacją odwoływała się symbolicznie do kończącego się XX wieku oraz do sobótek literackich nad rzeką Supraślą przepływającą przez miasto i Puszczę Knyszyńską rozciągającą się wokół monasteru Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy i św. Jana Teologa.

Wracaliśmy do Białegostoku uskrzydleni wieloaspektową rozmową z Wojciechem Załęskim. Dobrze pamiętam profil Profesora, ze starowierską siwą brodą, ubranego w czarny sweter ze splotem warkoczowym, zapinany na drewniane guziki, machającego nam na pożegnanie. Nie wracaliśmy z Supraśla z pustymi rękami, bowiem pod wpływem rozmowy z Profesorem, Jan Leończuk, jako dyrektor Książnicy Podlaskiej podjął ważną decyzję. Postanowił śledzić starodruki supraskie na aukcjach internetowych i kupować je do zbiorów Książnicy Podlaskiej. Dzięki temu postanowieniu, Książnica wzbogaciła się o cenny księgozbiór druków klasztoru supraskiego.

Sobótki i poezja Marianny Bocian

Jan Leończuk utrzymywał literackie kontakty z poetką wrocławską Marianną Bocian (1942-2003). Ta urodzona na Lubelszczyźnie poetka w szczególny sposób odnosiła się do twórczości podlaskiego twórcy. Marianna Bocian w listach do Jana Leończuka z lat 1981-2002 (patrz: “Bibliotekarz Podlaski. Ogólnopolskie Naukowe Pismo Bibliotekoznawcze i Bibliologiczne” nr 7 (3003), s. 3-20) pisała o mocy świętojańskiej, która wyróżniała poezję autora Żalnika na tle poezji polskiej lat osiemdziesiątych. W świetle rozmyślań Marianny Bocian, był to głównie aspekt zasymilowania mitu narodowego, w tym wierzeń świętojańskich od poezji, jako osobistego znaku. Dla poetki ważny wydawał się tutaj aspekt zanurzenia w mistykę słowa. W tej asymilacji poetka widziała filozoficzną jaźń, która czyniła twórczość Leończuka bliską do romantycznej formy dyskursywnej odrzucającej pojęcie “dnia codziennego”. Marianna Bocian w liście do poety z 27 stycznia 1988 roku pisała: “Jestem niezmiernie wzruszona tak piękną dedykacją, ale i zawstydzona, takim pięknym darem Ducha. To chyba jakieś ostatnie okruchy Światła, które jeszcze można doznawać na tej spotwarzanej ziemi. Kataklizm wywołany przecież przez zorganizowane hordy, dopiero nadciąga, a tak wiele już życia ubyło, tak dużo już zmęczenia. Wiesz, że czuję się już starym człowiekiem, oswojonym ze śmiercią. Nic się nie zmieniłam, prócz chorób. Tracę słuch, słowem głuchnę jak pień i lekarze nic nie mogą. Ostatnio jeszcze podżerał mnie wirus i miałam ciężkie zapalenie lewego płuca, leżałam w domu, bo iść do szpitala, to tyle co zarazić się wszystkim co możliwe. Dlatego nie odpisywałam, bo nawet nie mogłam czytać. Teraz już powoli chodzę, to znaczy kołaczę się po tej ziemi. Ach – wiem, że jesteś człowiekiem o dużej wrażliwości, więc niech Ci z tego powodu nie będzie smutno, takie jest już życie, wdeptywane w ziemię, ale widocznie jestem jeszcze tu potrzebna, więc, jakaś moc mnie tu trzyma, a ja tu i ówdzie, dojdę prawdy, więc rwetes ktoś podnosi z pozycji najjaśniejszego urządku. Nic to zbrodniarzom nie pomoże, skoro wystąpili przeciwko Ż Y C I U. Teraz już pojęłam to ostrzeżenie Boga – „Jeśli uczynisz T O, to zginiesz śmiercią”. Jeśli kiedykolwiek wielkie zwyrodniałe narody zaczęły żyć ze zbrodni, ginęły. I tu będzie to samo, ale ta masywna Bestia, zdychając jest w agonii groźna. Wiesz, że tak wiele naczytałam się lepszych, gorszych dzieł filozofów, arcydzieł etc., ale nic, ale nic i nikt nie ustanowił prawa Boga = Człowieka – „Abyście się wzajemnie miłowali”. Proste to…a, jak trudne do wypełnienia. Coś znów, Janie, ciemnego się wylęga, tyle umysłów utknęło w politykomanii, i wrzeszczy nawet po powielaczach, że nic nie da się uzyskać jeśli tej struktury się nie rozpirzy, ale ja właśnie „to słabe ale DUCHEM mocne” życie może rozsadzić. O, być w niebie aniołem to nic, ale być w piekle dobrym człowiekiem, to jest już coś! Wiem, że jest często Tobie ciężko, to dobrze odczytuję za wersami, ale myślę, że gdzieś w głębi duszy winneś być wdzięczny Bogu za ten dar duchowy, który może często, wydaje nas na lanie przez zwyrodnialców. Przeszłość należy do historii, ale przyszłość do Boga. Zło robi pętlę i trafia w swoje źródło! Nie wiem, czy Janie dożyjemy tego Dnia Wolności, ale T A M się sypie… katakumby zaczynają wypełniać się ludźmi, powrót do Boga jest znów realny. To jest n a j w a ż n i e j s z e, a nie – jak niektórym się widzi – rozpolitykowanie, które może być odczłowieczone!” (s. 11-12).

Przytoczony tutaj list Marianny Bocian kierowany do Jana Leończuka, domaga się głębszej interpretacji literackiej. Na jego przykładzie widzimy zmitologizowany świat jaźni poetyckiej jego autorki. Pisząc do Jana Leończuka o istnieniu prawdy transcendentnej, która nas otacza, jego autorka widziała rzeczywistość poza światem codziennego “ja”. Poetka hołdowała norwidowskiej koncepcji samotności poety w świecie. Ale cytowała także znaną maksymę Cypriana Kamila Norwida o literaturze: “Nie miecz, nie tarcz bronią Języka, Lecz – arcydzieła!”.  Natomiast możliwość podzielenia się swoimi myślami o świecie, było dla niej czymś w rodzaju wewnętrznego “daru duchowego”. Na jego podwalinach budowała ideał romantycznej głębi duszy. W świetle tych przemyśleń filozoficznych Marianny Bocian krystalizował się pogląd, że uduchowiona poezja posiada walor głębi poznawczej. A przecież poezja była centrum świata nie tylko dla niej samej. Marianna Bocian przebywając wielokrotnie w Łubnikach, dobrze wiedziała, że świat poetycki Jana Leończuka zbudowany jest na podobnym myśleniu mitycznym. Jego wykładnią jest istnienie w codziennym życiu paradygmatu nocy świętojańskiej. Ich dyskusja o poezji odbywała się więc na osi zadziwienia i pewnego wstrząsu, ale zawsze poddając w wątpliwość widzialną rzeczywistość.

Ważny wydaje się wiersz Jana Leończuka z tomu Zakątek (Białystok 2003) poświęcony Mariannie Bocian. Jest to reakcja poety na wiadomość o jej śmierci w 2003 roku. To utwór wyraźnie pożegnalny, nawiązujący do upływającego czasu, i próbie zatrzymania w słowie majestatu życia:

do Marianny Bocian wysyłam ten list
spóźniony o wieczność
choć nie powinno w nim zabraknąć ascetycznych zdań

za którymi ukryły się wspomnienia
gotowe do łasowania w cienistym sadzie
do którego nie przenika ognisty miecz
niecierpliwego anioła
ani nawet zadra z zapomnianego słowa

jest tylko cisza
w której każde słowo obrasta znaczeniami
a poezja upaja się jej brzmieniem

I Twoja niecierpliwość
by horyzonty zaznaczyć kreską
wyraźnym jak dane słowo
albo przysięga złożona rodzinnym zagonom

niechaj będzie tak – tak
nie – nie
powtarzałaś patrząc za okno
“gdziekolwiek jesteś teraz nosisz w sobie kolebkę
narodzenia”

a wszystko teraz ogromnieje Marianno
nawet kartka z Bełcząca
nie utraciła zapachu ziemi
prowadząc nadal ku nie zapisanym stronom życia

gdzie teraz stawiasz swoją stopę
z zapamiętanym pulsem ziemi –

ustawiam przy oknie stół
a na nim kładę czystą kartkę
słońce znowu ozłaca jej brzegi
a ja czekam

“Tyle jeszcze Twojej obecności,
która teraz zasmuca i boli”.

Jan Leończuk (***do Marianny Bocian) z tomu Zakątek, Białystok 2003, s. 48-49.

W tym zasmuceniu po odejściu Marianny Bocian jest wyczuwalna nuta świętojańskiego zamyślenia, którą można by nazwać refleksją o odejściu bliskiej poecie osoby. A z drugiej strony utwór jest rodzajem trenu pożegnalnego, gdzie czysta kartka papieru oznacza akt wypełnienia jej osobistym wspomnieniem. Patrząc na ten utwór z oddalenia, powstał on bowiem w 2003 roku, jesteśmy świadomi indywidualności przekazu poetyckiego w którym poeta zawarł świadectwo przyjaźni z Marianną Bocian.

Hola, 24 czerwiec – 7 lipiec 2022

https://www.radio.bialystok.pl/reportaz/index/id/185546

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko