Roman Soroczyński – Muzyczny początek

0
217

Początek każdego roku jest dobrą okazją do wysłuchania i obejrzenia imprez muzycznych. Na przełomie 2021 i 2022 roku ta tradycja zaistniała nieco wcześniej. Stało się tak, ponieważ w Sylwestrowy wieczór 2021 roku na warszawskim Powiślu wylądowali kosmici. Przybyli z innej planety, by zobaczyć, jak wygląda życie na Ziemi. Nic dziwnego: wszak ziemscy wysłannicy latają coraz dalej, by zobaczyć to samo na innych planetach czy miejscach Wszechświata. Dlaczego jednak wybrali Ziemię? Otóż, usłyszeli o znakomitym tekściarzu, Wojciechu Młynarskim, i chcieli zobaczyć, w jakim środowisku się obracał. Dlatego też wykonywali swoje zadanie pod kryptonimem Misja: Młynarski. Taki właśnie tytuł nosi najnowsze widowisko Teatru Ateneum. Na wszelki wypadek przygotowali sobie hasło do kontaktu (Róbmy swoje) i odzew (Absolutnie). Coś mi owe hasło i odzew przypominają… Czyżby to były tytuły piosenek Wojciecha Młynarskiego?

Kosmici trafiają na planetę „Młynarski” w latach sześćdziesiątych, by szybko przejść przez kolejne dekady XX wieku. Pierwsza część widowiska eksponuje różne historie miłosne i nie tylko. Jak się okazuje, wiele utworów można było odkryć na nowo. Co przyczyniło się do tego? Ot, choćby ekspresja Przemysława Bluszcza w utworze Och ty w życiu czy frywolność połączona z liryczną zadumą Wojciecha Brzezińskiego (Nie mam jasności w temacie Marioli). Bardzo zaskoczył mnie Bartłomiej Nowosielski, dzięki któremu na nowo odkryłem Balladę skandynawską. Julia Konarska jazzująco, a zarazem lirycznie, zaśpiewała balladę Bohaterowie Remarque’a, zaś Katarzyna Ucherska – jak na aktorkę przystało – melancholijnie przyznała: Spóźniłam się na mój ślub. Nie spodziewałem się, że Olga Sarzyńska ma bardzo mocny głos. La valse du mal oraz Och, życie kocham Cię nad życie znam z innych interpretacji, sądzę jednak, że pierwsze wykonawczynie obydwu utworów chętnie pogratulują młodej aktorce.

Reżyser widowiska, Jacek Bończyk, pokazał doskonałą dykcję w utworze Jesteśmy na wczasach. Sądzę, że ten utwór jeszcze bardziej rozbawiłby publiczność, gdyby słynną frazę

–  Spoko orkiestra! Teraz dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego ode mnie

Panno Krysiu, kocham panią! Wszystko

wypowiedział basista znakomitego zespołu muzycznego, grającego pod kierownictwem Wojciecha Borkowskiego. W tym miejscu warto podkreślić kunszt instrumentalistów oraz ich doskonałe zgranie – zarówno między sobą, jak i ze śpiewającymi aktorami. Podczas tego typu widowisk lubię przyglądać się współpracy ludzi przebywających na scenie. Czasem udaje mi się nawet zauważyć ich tajemne znaki. Doskonała synchronizacja jest efektem wirtuozerii muzycznej i aktorskiej wszystkich wykonawców oraz świetnej reżyserii. Widać to było choćby podczas utworów wykonywanych przez kilka osób. Przemysław Bluszcz, Wojciech Brzeziński i Bartłomiej Nowosielski brawurowo, w rytm marsza, poinformowali: W Polskę idziemy. Bardzo zachęcająco wypadła kompilacja dwóch wykonywanych po sobie utworów: Panowie, bądźcie dla nas dobrzy na zimę (trzy wspomniane aktorki) oraz Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę (P. Bluszcz, W. Brzeziński i Grzegorz Damięcki). Zaprezentowany tuż przed przerwą utwór Jest jeszcze Panna Hela zapewne wprawił publiczność w nostalgiczny nastrój. Z kolei dwa ostatnie, wykonane przez wszystkich artystów na zakończenie widowiska, utwory (Lubmy się trochę i Róbmy swoje) uświadomiły widzom, że – niezależnie od okoliczności – dużo zależy od nas samych.

Zanim jednak do tego doszło, rozpoczął się drugi akt, w którym zaprezentowano utwory odnoszące się do sytuacji społecznej (by nie napisać „politycznej”). Padały różne pytania: W co się bawić? (większość zespołu) i Kogo udajesz, przyjacielu? (Wojciech Brzeziński). Grzegorz Damięcki poprowadził widzów Po Krakowskim w noc majową, zaś Bartłomiej Nowosielski zapewnił, że Przyjdzie walec i wyrówna. O tym, że nie zawsze prawa fizyki mają zastosowanie przekonywała Julia Konarska w przekornym utworze Jestem piłeczką ping-pongową. Równie przekornie, ale z innych względów, wybrzmiała Ballada o późnej starości Don Kichota w wykonaniu młodziutkiej Katarzyny Ucherskiej.

Niezwykłym doświadczeniem była możliwość wysłuchania felietonów Wojciecha Młynarskiego, które recytował Jacek Bończyk. To nie śmieszne, W sprawie sedna, Prawdziwy Polak czy Pe-pe-pe  powstawały w różnych latach: nawet w 1970 roku. Jednak w ogóle nie zestarzały się, a wręcz są bardzo aktualne –  tak, jakby były pisane wczoraj czy dzisiaj. Warto je odnaleźć w przepastnych zbiorach internetu czy w swoich biblioteczkach, albo… wysłuchać ich, oglądając widowisko Misja: Młynarski. Doskonale współgrało z tym felietonami Smutne miasteczko w wykonaniu Jacka Bończyka i… Mistrza Wojciecha Młynarskiego.

Na ogół skupiam się na grze aktorskiej i treści przekazywanej ze sceny. Tym razem jednak nawet ja zauważyłem niezwykłe kostiumy, stylizowane (między innymi na lata mojego dzieciństwa i młodości) przez Annę Chadaj, oraz ciekawą choreografię Ingi Pilchowskiej.

Podczas widowiska jedna z pań, siedzących niedaleko mnie, stwierdziła, że nie rozumie, po co popularne piosenki Wojciecha Młynarskiego są przeplatane jakimiś dziwnymi pokazami kosmitów. Czyż nie lepiej byłoby zrobić koncert piosenek znakomitego tekściarza? Jak widać, nie wszyscy zrozumieli istotę sztuki. Uważam, że Jacek Bończyk bardzo słusznie przyjął optykę kosmosu. Dzięki temu – w ślad za kosmitami – można było zobaczyć wszechstronną, a właściwie wszechświatową, spuściznę tekstów Wojciecha Młynarskiego. W tym miejscu chciałbym sparafrazować to, co napisał Witold Gombrowicz: Wojciech Młynarski wielkim tekściarzem był!

Jest jeszcze Panna Hela
fot. Bartek Warzecha

Kilka dni później na scenie pojawił się inny znakomity tekściarz. Okazją ku temu był wzruszający koncert Kolęda na ten czas. Jacek Cygan świątecznie, zorganizowany w Święto Trzech Króli w warszawskiej Filharmonii Narodowej.

Pomysłodawca, scenarzysta i reżyser wydarzenia, Jacek Cygan, zaprosił do wspólnego prowadzenia koncertu Annę Dymną, której kojący głos wprowadził spokój i odprężenie. Na scenie w roli wokalistów wystąpili: Stanisław Soyka, Beata Rybotycka, Anna Jurksztowicz, Krzysztof Antkowiak, Zosia Nowakowska i Jerzy Filar. Towarzyszyli im znakomici muzycy: Kameleon Quintet (w składzie: Radosław Labahua, Piotr Maślanka, Jacek Subociałło, Sebastian Wypych i Łukasz Zitans) oraz laureat konkursu Paganiniego w Genui, Mariusz Patyra, wraz ze swoim zespołem smyczkowym.

Wspaniali artyści zafundowali prawdziwą krainę łagodności, która – oprócz wzruszeń – przyniosła odprężenie i wprawiła publiczność w nostalgiczny nastrój. W ślad za tym, a właściwie równolegle, pojawiło się przesłanie miłości, pokoju i nadziei w to, że nowo narodzony da „wiarę, że wyjdziemy z tej pandemii…”.

Niezwykłym przeżyciem było obserwowanie, jak na scenie radził sobie Jacek Cygan – autor tekstów ponad tysiąca piosenek, w tym największych przebojów polskich artystów. Popularny polski tekściarz jest także poetą, scenarzystą, autorem musicalowym, jurorem i organizatorem festiwali muzycznych, a od ponad trzydziestu lat pisze teksty kolęd i pastorałek. Tych ostatnich nazbierało się całkiem sporo, zatem podczas koncertu zaprezentowano tylko niewielki ułamek świątecznego repertuaru znakomitego twórcy. Jeśli dodać do tego kilka tradycyjnych kolęd oraz wiele anegdot i historyjek opowiedzianych przez Jacka Cygana, to łatwo sobie wyobrazić, jakie były doznania publiczności. Ba! Okazało się, że jest on całkiem niezłym gawędziarzem a nawet… wodzirejem! Zachęcał publiczność do wspólnego śpiewania bądź powtarzania kolędowych fraz, na co ta chętnie przystawała. W trakcie koncertu Jacek Cygan opowiadał jak to się stało, że zaczął pisać kolędy, o swoim spotkaniu z 13-letnim Krzysiem Antkowiakiem, początkach przyjaźni z Jerzym Filarem, swojej karierze w zespole Nasza Basia Kochana, przygodach festiwalowych i procesie pisania tekstów.

Jacek Cygan zapraszał gości na scenę, rozmawiał przy stoliku z Anną Dymną, która recytowała jego wiersze. Wokalne popisy przeplatane były utworami instrumentalnymi. Tu publiczność szczególnie mocno oklaskiwała Mariusza Patyrę, który swoją grą na skrzypcach potrafił wydobyć najczulsze dźwięki tego instrumentu. Zwłaszcza wykonanie Scherzo h-moll Fryderyka Chopina, w które wpleciona jest jedna z najpiękniejszych tradycyjnych kolęd Lulajże Jezuniu, wzbudziło podziw i wielkie brawa. Widownia podziwiała skrzypka także wtedy, kiedy – podczas kolędy Wśród nocnej ciszy – pokazał, że ma góralskie zacięcie. Z kolei Jerzy Filar przy tym utworze całkiem profesjonalnie… krzesał hołubce! Jedną z najbardziej znanych piosenek świątecznych, Pada śnieg (z muzyką Rafała Paczkowskiego) zaprezentował Krzysztof Antkowiak, który śpiewa ją już ponad 30 lat. Równie znany utwór, Hej, ludzie idą święta (muzyka: Robert Janson) z uśmiechem i wielką werwą przedstawiła publiczności Zosia Nowakowska – na co dzień artystka musicalowa Teatru Roma. Zupełnie inny w odbiorze był skupiony i jazzujący Stanisław Soyka, który w dwóch utworach akompaniował sobie także na fortepianie. Anna Jurksztowicz nawiązała z kolei do słynnej „Dyskoteki Pana Jacka”. W ramach tego programu specjalnie dla niej powstała, skomponowana przez Krzesimira Dębskiego, piosenka Zima lubi dzieci. Beata Rybotycka zaprezentowała piękne vibrato w utworze Święta z bajki, który – z muzyką Tomasza Bajerskiego – powstał początkowo dla Edyty Geppert.

Wisienką na tym muzycznym torcie było dwukrotne zaśpiewanie przez wszystkich artystów cudownej, tytułowej Kolędy na ten czas, napisanej dla podopiecznych Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Utwór, do którego muzykę skomponował Andrzej Seroczyński, powstał nieco ponad rok temu, a jego słowa wciąż pozostają nieznośnie aktualne. Gdy wszyscy wokaliści na koniec powtórnie śpiewali;

To jest kolęda na ten czas, nasze wołanie do Betlejem, gdzie każde Boże Narodzenie rodzi nadzieję… – było pewne, że tę nadzieję na lepszy świat, publiczność zabrała ze sobą…

Przedstawiciel Agencji Prestige MJM, która zorganizowała ten piękny koncert, Janusz Stefański, powiedział:

Gdy zbliża się styczeń, w naszej tradycji powoli pewniakiem staje się to, że będziemy organizowali koncerty kolęd. Najpierw, przez kilka lat, były to koncerty kolęd Zbigniewa Preisnera, no a teraz, po raz pierwszy były to kolędy i pastorałki Jacka Cygana. Tematyka praktycznie ta sama, jednak te wieczory były odmienne w swoim wyrazie. Nacisk na słowo – w końcu Jacek Cygan to tekściarz – był dzisiaj bardzo mocno widoczny i ten przekaz płynący z każdej wypowiedzi, kolędy i pastorałki, był bardzo głęboki, wzruszający i poruszający tak naprawdę wszystkie aspekty ludzkiego życia.

Kolęda na ten czas artyści na scenie
fot. Jakub Janecki

Z kolei 7 stycznia 2022 roku, w Promie Kultury Saska Kępa, zorganizowano Koncert na Nowy Rok Anny Sroki-Hryń. Po wyjściu na scenę zespołu w składzie: Jakub Lubowicz (fortepian, aranżacje), Marcin Murawski (kontrabas, gitara basowa), Fryderyk Młynarski (perkusja) i Wiesław Wysocki (saksofon, flet) zapanowała cisza. Aż tu nagle z tyłu widowni rozległ się gwizd! To Anna Sroka-Hryń gwizdnęła na palcach i w ten sposób zaczęła się pierwsza piosenka Z kopyta kulig rwie autorstwa Andrzeja Bianusza (właściwie: Janusza Bibika) i Andrzeja Zielińskiego. Później pojawiły się inne znane piosenki świąteczne, a wśród nich: Jest taki dzień Krzysztofa Dzikowskiego i Seweryna Krajewskiego, Na całej połaci śnieg mistrzowskiego duetu Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski czy Zeszłoroczny śnieg Antoniego Marianowicza i Jerzego Wasowskiego. Oczywiście, nie zabrakło kolęd i pastorałek, z których sporą część publiczność śpiewała razem z artystami. Przepięknie zabrzmiała, znana z filmu „Miś”, kolęda Stanisława Tyma i Jerzego Derfla pod tytułem Lulejże, mi lulej.

Utwory były przeplatane quizami, których zwycięzcy otrzymywali nagrody w kopertach z pięknymi wstążeczkami. Co było w kopertach? Nie wiem: nie miałem szczęścia i nie znalazłem się w gronie uczestników konkursów.

Anna Sroka-Hryń

Warto przypomnieć, że Anna Sroka-Hryń jest absolwentką Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie. W teatrze zadebiutowała w spektaklu Dziady zbliżenia Adama Mickiewicza w reżyserii Macieja Prusa, jako dziewczyna Guślarka. Współpracowała między innymi ze Studiem Teatralnym „Koło”, z Teatrem Muzycznym ROMA i innymi warszawskimi teatrami. Występowała także w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie czy Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie. Ma w dorobku kilkadziesiąt ról dubbingowych, serialowych i filmowych. Koncertuje z własnymi recitalami. Była laureatką VI edycji konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej” i finalistką Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W mojej pamięci utkwiła przede wszystkim jako wspaniała Edith Piaf ze spektaklu muzycznego Edith i Marlene. Za tę rolę, w 2013 roku, otrzymała Teatralną Nagrodę Muzyczną im. Jana Kiepury w kategorii najlepsza śpiewaczka; wręczająca nagrodę Pierwsza Dama Polskiej Piosenki, Irena Santor, wyraziła wówczas hołd wobec talentu aktorskiego i piosenkarskiego młodej artystki. W tymże samym roku obroniła tytuł doktora sztuki na Akademii Teatralnej w Warszawie. Wykładała interpretację piosenki w ZPSM im. F. Chopina oraz w Wyższej Szkole Komunikowania i Mediów Społecznych im. J. Giedroycia w Warszawie na Wydziale Aktorskim, obecnie współprowadzi zajęcia na Wydziale Aktorskim Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Jak na wykładowczynię przystało, Anna Sroka-Hryń pięknie interpretowała utwory, a to zmieniając barwę wspaniałego głosu, a to modulując niektóre frazy.

Już w 2014 roku zwracałem uwagę, że Anna Sroka-Hryń, mimo pięknego głosu, nie wydała jeszcze płyty. I oto, osiem lat później, pojawiła się szansa: przed wejściem na widownię stał stend, na którym poinformowano, że grupa fanów zbiera fundusze na płytę znakomitej Wokalistki! Na tę okoliczność ułożyli oni ciekawą strofkę:

Ania ma głos znakomity, brakuje Jej tylko płyty! Sypnij grosza na zrzuteczkę i wnet będzie mieć płyteczkę!!

Zbiórka jest prowadzona za pośrednictwem strony www.zrzutka.pl/z/annasrokahryn, na której widnieje numer konta: 84 1750 1312 6887 3224 4359 9593.

Niniejszym uprzejmie donoszę, że niżej podpisany dokonał już wpłaty i z niecierpliwością czeka na pierwszą płytę Anny Sroki-Hryń. Kto jeszcze chętny do zrzutki?

Piwnica Pod Baranami przyzwyczaiła swoich widzów, że na początku każdego roku przyjeżdża do Warszawy z koncertami świątecznymi. Tym razem tradycja została nieco złamana, bo artyści postanowili uczcić 65-lecie istnienia znakomitego kabaretu. Wprawdzie rocznica minęła w 2021 roku (dokładnie: 26 maja), ale trwająca wówczas trzecia fala pandemii COVID-19 uniemożliwiła organizację koncertów.

Jubileuszowy koncert zorganizowano 10 stycznia 2022 roku w Teatrze Roma. Pierwsza część występu miała nieco tradycyjny charakter. Jeden z artystów, którzy są w Piwnicy od początku, Tadeusz Kwinta, zaprosił publiczność do zabawy w Godność. Nie zabrakło pierwszego hymnu, zatytułowanego Leokadia. Oczywiście, refren śpiewała również publiczność:

Ja ci śrubkę wkręcę w radio,/ O Leokadio,/ Ja ci śrubkę i tak dalej/ Na skraju alej.

Niezwykle wzruszająco zabrzmiało Serduszko, które zaśpiewał drugi z artystów będących w Piwnicy od początku, Miki (właściwie: Mirosław) Obłoński.

Miki Obłoński
fot. RS

W drugiej części pojawiły się nowe-stare utwory. Chyba po raz pierwszy, podczas występu Piwnicy, usłyszałem utwory, które do tej pory były zarezerwowane dla Ewy Demarczyk. Jak zwykle, wszyscy artyści zaśpiewali Dezyderatę.

Obok nestorów wystąpili także “piwniczni” artyści młodszych pokoleń: Ola Maurer, Tamara Kalinowska, Ewa Wnukowa, Beata Czernecka, Kamila Klimczak, Rafał Jędrzejczyk, Maciej Półtorak, grający równocześnie na fortepianie i puzonie Marek Michalak, rock’n’rollowa Agata Ślazyk z gitarą czy Dorota Ślęzak, która – jako ostatnia – została przyjęta do Piwnicy przez Piotra Skrzyneckiego. Wszystkich występujących, z iście krakowską galanterią, zapowiadał Leszek Wójtowicz. Nadzwyczajna więź pokoleń, w połączeniu z pięknymi tekstami i melodiami, niewątpliwie przyczyniła się do długowieczności Piwnicy Pod Baranami. Pod koniec występu „ujawniono”, że na zapleczu nad całością programu dyskretnie czuwał Dyrektor Bogdan Micek.

Agata Ślazyk
fot. RS

Trudno opisać wszystkie elementy pięknego występu Piwnicy Pod Baranami. Sądzę, że najlepszym podsumowaniem będzie zacytowanie fragmentu jeszcze jednego z jej „hymnów”. Autorem bardzo refleksyjnych słów jest Janusz Jęczmyk, zaś muzykę skomponował Zygmunt Konieczny:

Przychodzimy, odchodzimy/ leciuteńko na paluszkach/ Szczotkujemy wycieramy/ Buty nasze twarze nasze/ Żeby śladów nie zostawić/ Żeby śladów nie zostało…

Roman Soroczyński
24.01.2022 r.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko