Coś dla dzieci
Niezwykle ważna jest literatura dla dzieci. Szczególnie począwszy od XX wieku zaczęto to doceniać, a w latach przedwojennych i w PRL-u to wszystko nabrało rumieńców.
Kilka nazwisk wam przypomnę: Chotomska, Brzechwa, Jachowicz, Konopnicka, Tuwim… Myśmy już o nich niemal zapomnieli, ale młodzi rodzice wciąż czytają tamte książeczki swoim pociechom.
Ach, to byli autorzy wybitni! Przypomnę wam wiersz Brzechwy pt. Pchła szachrajka: Chcecie bajki? Oto bajka: / Była sobie Pchła Szachrajka. / Niesłychana rzecz po prostu, / By ktoś tak marnego wzrostu / I nędznego pchlego rodu /Mógł wyczyniać bez powodu / Takie psoty i gałgaństwa / Jak pchła owa, proszę państwa // Miała domek na przedmieściu / Po ojczymie czy po teściu, / Dom złożony z trzech pięterek / I pokojów cały szereg. / Więc salonik i sypialnię, / I jadalnię, naturalnie, / Gabinecik i korytarz, / O cokolwiek się zapytasz // Wszystko miała, aż jej gości / Zalewały żółć z zazdrości // Miała bryczkę, dwa kucyki, / Dojną krowę z Ameryki, / Psa kudłacza, owcę, kurę / Oraz koty szarobure, / Dwa uczone karaluchy / W kuchni pasły sobie brzuchy, // Konik polny Pchle Szachrajce / Co dzień grał na bałałajce, / Jednym słowem miała życie / Ułożone znakomicie.
Tak, Brzechwa był bezkonkurencyjny. Choć w tym akurat wierszu użył sporo słów „za dorosłych” dla dzieci. To jednak było nieważne, bo rodzice czytające dzieciom wiersze takie czy owakie tłumaczą mniej znane słowa.
Tak czy owak dziecko przyswojone do książek to pierwszy krok do literatury, a przynajmniej do doceniania sztuki.
Więc teraz posłuchajcie wierszyk Wandy Chotomskiej pt. Łyżka. Oto on: Była sobie w domu Zbyszka / bardzo nieposłuszna łyżka. / Żadne łyżki nie grymaszą nad płatkami i nad kaszą,/ a ta, jak zobaczy grysik, / to grymasi i kaprysi. / Gdy są płatki na śniadanie, łyżka bokiem patrzy na nie, / jedną nogą rusza w drogę i ucieka na podłogę. / Z sosem skacze po kanapie, / każdą zupę w mig rozchlapie. / Gdy zobaczy barszcz lub chłodnik, / to wylewa go na chodnik, / przed krupnikiem i czerniną / zmyka prędko za pianino, / a makaron, ten z rosołu, / ciągnie dookoła stołu. / Wreszcie przyszedł Zbyszka dziadek i rzekł: / – Dziwny to przypadek! / Zbyszek schudł, zmizerniał, zgłodniał, / bo nic nie je od tygodnia. / Wciąż mu marsza grają kiszki./ Z czyjej winy? Z winy łyżki. / Łyżka cicho niby myszka wysłuchała tych zarzutów / i ze wstydu się zmieniła… / w łyżkę do wkładania butów.
Takiego wierszyka nie strawią chyba dwulatki, ale pięciolatki już na pewno. I to jest pierwszy krok do nawyku słuchania, a zaraz potem czytania książek.
Elaboraty na ten temat napisano. A gdy ja zostałem po raz pierwszy dziadkiem, to też napisałem książeczkę dla mojej wnusi Natalki. Czytam jej różne książki i wiem, że to w nią wszczepię. To być może będzie coś najlepszego, co mogę jej zostawić.
A na dodatek mam także wnuczkę Gabrysię. Ale ona dopiero zaczyna raczkować. Nie szkodzi! Zacieram ręce i gdy już będzie trzy-, cztero- latką, to i jej będzie należała się książeczka od dziadka. Rodzina ma kochać literaturę – tego jej nie przepuszczę!