Odprawiłem z niczym dzisiejszą mszę
w kościele, w którym tłumnie i żarliwie
modlą się puste krzesła i ławki,
na których siedzą rozmodlone
grube warstwy kurzu,
na których wiercą się tylko
niegrzeczne roztocza.
Śpiewał Hosanna! parafialny chór
aniołów z fresku
przy akompaniamencie dudniącego wiatru.
Dostrzegłem entuzjazm
świętych patronów i blask w oczach
błyszczących od słońca żarówek.
Dało się słyszeć rzewne chlipanie
wody cieknącej z dachu
i święte skupienie
bzyczących zdrowaśki komarów.