Jana Stępnia miniaturki
Atmosfera
Okropna atmosfera w chacie. Kot Pyza prycha na podrzutka Melę a pies Apo warczy na koty, bo zakłócają mu spokój, który tak bardzo lubi.
– Przecież to nie do wytrzymania – odzywa się Maria i pyta po chwili: – Dlaczego nic nie mówisz?
– Nie wiem co powiedzieć – odpowiadam nieśmiało.
– Ty zawsze nie wiesz, co powiedzieć, gdy są ważne sprawy.
– Nie zawsze, nie zawsze!
– To wymyśl coś! – Maria podchodzi do Pyzy i chce go pogłaskać, ale kot obrażony zeskakuje ze stołu.
– Bardzo zazdrosny – mówię.
– Szkoda, że ty nie jesteś o mnie zazdrosny – słyszę głos Marii.
– Ależ jestem, Mario!
– Jakoś tego nie czuję!
– Jestem o ciebie zazdrosny metafizycznie.
– To bądź fizycznie zazdrosny! Twoją metafizyczną zazdrość mam w nosie!
Koty
– Nie! To niemożliwe! – krzyczy Maria. – Koty otworzyły sobie drzwi i wyszły do ogrodu!
– Myślę, Mario, że już ich nie powstrzymamy. Zasmakowały w wolności.
– Ale to twoja wina – próbuje ściszyć głos. – Gdybyś lepiej pilnował drzwi, to…
– Przecież wiesz, że nie da się pilnować, bo pies wciąż wchodzi i wychodzi – przerywam Marii. – Wrócą do chaty.
– Tak, przychodzą się najeść i spać. Traktują nasz dom jak hotel!
– Chciałabyś je trzymać w złotej klatce? – uśmiecham się.
– Boję się, żeby nie wychodziły na drogę. Nie zniosłabym kolejnej śmierci – odpowiada smutnym głosem.
Koncert
Otwieram drzwi chaty i wchodzimy do przedpokoju. Nagle słyszymy dźwięki fortepianu dochodzące z salonu. Maria przerażona szepcze: – Ktoś gra!
– To niemożliwe! Przecież wszystkie drzwi i okna były zamknięte! – odpowiadam przestraszony.
– Jak to niemożliwe! Przecież słyszysz!
Wchodzimy zszokowani do salonu i naszym oczom ukazuje się widok niecodzienny. Otóż kot Pyza przechadza się majestatycznym krokiem po klawiaturze fortepianu.
– To niesamowite. On komponuje utwór na Warszawską Jesień – mówię z ulgą w głosie.
– To byłby niezły utwór – odzywa się uspokojona Maria, a Pyza znudzony graniem, zeskakuje z fortepianu i patrzy na nas z wyrzutem, że tak długo byliśmy poza chatą, pozostawiając go samego.
Telefon komórkowy
. Przede mną młoda mama przy kasie płaci kartą.. Obok niej jej dziecko. Dziewczynka, może ma pięć albo sześć lat. Przy uchu duży telefon komórkowy do którego mała szczebiocze. Zastanawiam się czy reagować. Wreszcie przemagam się i mówię do mamy:
– Przepraszam, że się wtrącam, ale telefon komórkowy dla takiego dziecka jest wyjątkowy szkodliwy.
Mama odwraca się do mnie i mówi twardym głosem:
– A co to pana obchodzi?! To nie pana dziecko?!
– No, nie moje – odpowiadam speszony.
– To co się pan wtrąca?!
– A, to przepraszam – mówię zły na siebie i przesuwam się w stronę pani kasjerki.
Upały
Wreszcie upały. Ludzie narzekają, że za gorąco. Ale ja kocham upały. Niektórzy się dziwią i pytają:
– I panu nie szkodzi to gorąco?
– Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo ciepłolubny – odpowiadam uśmiechnięty.
Tym, którzy myślą, że żartuję, dodaję:
– Mam krew tatarską, więc dobrze się czuję w czasie upałów.
Niektórzy wtedy zadają kolejne pytanie:
– A zimę pan lubi?
– Lubię, bo muszę – odpowiadam już bez uśmiechu.
Lekcja rysunków
Wczoraj spotkałem Zosię, która mówi
: -Janie, przez ciebie mam problemy z uczniami.
– Jakie problemy?- pytam przestraszony.
– Bo teraz dzieci na moich lekcjach zamiast uczyć się, rysują koty!
– Koty?!
– No, tak – uśmiecha się Zosia, – Przecież uczyłeś ich rysować koty.
Gdy powiedziałam Jackowi, że na lekcji matematyki ma się uczyć matematyki a rysować na lekcji rysunków, odpowiedział mi:
– Ale pan Jan mówił, że trzeba dużo rysować, bo wtedy świat będzie lepszy!
Jan Stępień