Z cyklu miniatur Marka Ławrynowicza – Pan Pasikonik
Pan Pasikonik
Arka
Nad Ursynowem rozpadały się deszcze. Ludzie siedzieli w domach, wściekle patrzyli w telewizory, odleciało im się plotkować i wyzłośliwiać na bliźniego swego. Pan Pasikonik patrzył w okno i czuł, że wraz tymi deszczami nadciąga nad Ursynów, Warszawę i całą Polskę coś ponurego i złowrogiego. Diabli wiedzą, co ale pan Pasikonik był pewien, że to nie będzie nic dobrego i na pewno szybko się nie skończy. Może potop, pomyślał patrząc na coraz intensywniej padający deszcz. Czy to, aby nie pora pojechać autobusem do hipermarketu budowlanego, kupić deski, młotek, gwoździe i zacząć budować arkę? Znalazł kartkę papieru i zaczął ja szkicować. Arka miała być nieduża, bo pan Pasikonik nie troszczył się o losy różnych gatunków, ani nawet o ludzkość, lecz wyłącznie o siebie. Po namyśle doszedł jednak do wniosku, że do góry Ararat jest jednak daleko i taka samotna podróż mogłaby być nudna. Poszedł do sąsiada i zaczął go namawiać do wspólnego zbudowania arki. Sąsiad zasadniczo nie miał nic przeciwko temu.
– To będzie piękne – entuzjazmował się – na niebie pojawia się tęcza, w oddali widać ląd, wysiadamy i jak okiem sięgnąć nie widać PiS-u, KOD-u, ONR-u no po postu żyć nie umierać. Lecimy po te deski.
Sąsiad zaczął wkładać kurtkę, ale nakładając na głowę kaptur nagle zatrzymał się w poł ruchu.
– A gdzie właściwie jest ten Ararat? – spytał.
– No gdzieś tam… – pan Pasikonik wykonał nieokreślony ruch ręką. – Na wschodzie czy cos takiego…
– Ale w jakim kraju?
Tego pan Pasikonik akurat nie wiedział. Weszli do Internetu.
– To w Turcji. – stwierdził pan Pasikonik.
– O cholera. – zaniepokoił się sąsiad. – Przecież tam Erdogan i w ogóle.
– Szesnaście kilometrów od granicy z Iranem. – czytał dalej pan Pasikonik.
– Co?!
– Tak tu piszą.
– Wie pan co. – powiedział sąsiad. – Sam pan sobie buduj tę arkę. Nigdzie nie płynę.
– Ale jeśli potop…
– To chociaż zatonę wśród swoich. Razem z PiS-em, KOD-em i ONR-em.
I sąsiad manifestacyjnie włączył telewizor, w którym jak zwykle Polak wymyślał Polakowi używając jakże miłej i swojskiej polszczyzny.
Marek Ławrynowicz