Motto:
słów już nie ma
wystygła zieleń drzew
ptaki nie rozmawiają (…)
łodyga róży wystaje z krwi…
Zbigniew Kresowaty
Legendy i mity to dyskursy pierwotne i zazwyczaj przekazywane w formie werbalnej na długo przed decyzją utrwalenia ich na papirusowych zwojach. Tak mówi o tym prymarnym gatunku literackim klasyfikacja encyklopedyczna. Nie wszyscy się z takim dyskursem zgadzają, dlatego czasem jest dodawana nowa wiedza, bo przecież i hasła encyklopedyczne ulegają zmianom formalnym. Piszę o tym by zatrzymać się nad krytyką sztuki i nad poezją Zbigniewa Kresowatego, który w literaturze i sztuce występuje pod pseudonimami Ikona, KreZbi. Ten wrocławski twórca jest poetą, eseistą, krytykiem literacko-artystycznym, rysownikiem, grafikiem, pisarzem ikon, ilustratorem i portrecistą. Obecnie mieszka w Lądku-Zdroju w Kotlinie Kłodzkiej i prowadzi tam pracownię artystyczno-malarską. Organizuje w tym mieście w okolicach kalendarzowej nocy świętojańskiej, konkretnie 22 czerwca, artystyczne wydarzenie literackie “Noc Poetów”. Jest to przesłanie twórcze o ciągłej wspinaczce intelektualnej. Bo tak naprawdę, w twórczości Zbigniewa Kresowatego legendy i mity, będące formami bliskimi sobie, występują zamiennie i trwają jako filozoficzne zamyślenie oraz wrażliwość emocjonalna twórcy z punktu widzenia powstawania dzieła. Stąd także “Noc Poetów”, zaczyna funkcjonować w świecie literackim jako wymiar mimiki słowa i pantonimy recytatorskiej, stającej się znowu pojęciem pierwotnym. Opowieść o słowie, jako realnym motywie narracji sztuki w filozoficznym brzmieniu, funkcjonuje także w pracowni artysty, gdzie tłem poezji jest jego malarstwo i bibeloty artystyczne.
Twórczość Zbigniewa Kresowatego wyrastała z przesłanek filozofii metadyscyplinarnej. Jak podaje strona artysty, twórca debiutował w 1981 roku w prasie drugiego obiegu. W oficjalnej prasie literackiej po raz pierwszy jego utwory ukazały się w miesięczniku „Odra” w 1987 roku. Były to wiersze: „Na scalenie nadziei”, „Twój sen”, „Jesiennym świtem”, „Krzyże”, „Na wiosnę”, „Ten stary plecień”, „Bóg”. Jego poezję na język czeski tłumaczyli: František Všetička, Wilhelm Przeczek, Jan Pyszko i Libor Martinek, a na język chorwacki Olga Lalić-Krowicka. Malarstwa uczył się od Zbigniewa Karpińskiego w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu oraz uczęszczał do pracowni domowej Eugeniusza Gepperta (1973–1977). Jest autorem i wykonawcą płaskorzeźby poświęconej prof. Ernstowi Friedrichowi Chladniemu znajdującej się od 2008 roku w Muzeum Mineralogicznym we Wrocławiu.
Poeta z powodzeniem uprawia krytykę sztuki, czego dowodem są jego liczne kontakty z polskimi artystami plastykami. W wielu pracowniach plastycznych przebywał nie jako krytyk, a jako malarz i grafik, stąd łatwiej mu było rozmawiać o sztuce i przywoływać poezję do twórczości.
Zbigniew Kresowaty jest autorem tomów poetyckich „Być może Wycinki Stanu”, Oficyna „Własnym Sumptem”- Wrocław 1989, “W aorcie”, Strzegom Galeria „eS” Strzegomski Ośrodek Kultury 1990, “Są Oblicza i Anioły”, Wrocław Drukarnia Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk 1995, „Dom Glosy i Abla”, Państwowe Muzeum Gross-Rosen, Wałbrzych 1996, “Nie opóźniać spojrzenia”, Biblioteka PAL WIT-GRAF Toruń 2000, “Jeszcze mrużą oczy wczesne wrześniowe psy”, Kraków Wydawnictwo Krytyki Artystycznej Miniatura 2009, oraz zbiorów wywiadów artystycznych: “Między logos a mythos”, Kraków Wydawnictwo Krytyki Artystycznej Miniatura 2005, “Między mythos a sacrum”, Kraków Wydawnictwo Krytyki Artystycznej Miniatura 2009.
Z bogatego dorobku literackiego związanego z krytyką sztuki, na tle poezji, wybrałem kilka wypowiedzi polskich artystów plastyków z którymi Zbigniew Kresowaty rozmawiał o sztuce. Jest to mój wybór subiektywny, ale oparty na ważnym paradygmacie poznawczym, twórca znał wybranych malarzy osobiście i utrzymywał z nimi bliskie kontakty artystyczne. Listę otwiera wybitny malarz drugiej połowy XX wieku Tadeusz Dominik (1928-2014) którego twórczość wywarła znaczny wpływ na polską sztukę współczesną.
Zbigniew Kresowaty o twórczości Tadeusza Dominika powiedział: “Natomiast pojęcie dystansu jest także pewną formą działania świadomości zweryfikowanej. Kategoria ta nie jest wyłącznie specyficzną cechą Sztuki. W gruncie rzeczy obecna jest wszędzie tam, gdzie człowiek, jakkolwiek działa, to jednak nie utożsamia się w pełni z obrazem, traktując go jednak jako coś zewnętrznego, jako okrycie, powłokę? Twórczość ta – także eteryczna, w obrazach Tadeusza Dominika podlega głównie estetyce mobilnego odbiorcy, działa on w oparciu o autonomiczne wizje wewnętrzne przeżyte w przestrzeni. Poznajemy tu świat artysty wyalienowanego z tzw. tradycyjnych gładkich form przekazu, za pomocą których w przeszłości powiedziano aż za wiele… Artysta ten sięga głęboko i wcale nie wątpi w intuicję odbiorcy – ufa mu, porusza wyłącznie własne ego i zachęca do przemyśleń dla światów sensorycznych – stricte kolorowych, nałożonych na siebie, zatem bardzo radujących (?). Jego zaświaty natury, przetworzone są przez bardzo oryginalny umysł. Przypomina to powściąganie słowa podobne do myśli poety. To jednak rzeczywiście poezja (?)”.
Ten dyskurs o Tadeuszu Dominiku dopełnia inna zwerbalizowana wypowiedź Zbigniewa Kresowatego o artyście plastyku Franciszku Starowieyskim (1930-2009). Zbigniew Kresowaty znał osobiście Franciszka Starowieyskiego i bywał wielokrotnie w jego pracowni na warszawskim Mokotowie. W pracowni malarza Zbigniew Kresowaty oglądał zbiory kolekcjonerskie Starowieyskiego. Interesowały go poglądy artysty na temat polskiej sztuki współczesnej oraz tematy vanitas (marności świata) do których Franciszek Starowieyski dostosowywał własną wizję świata i twórczości. Kresowaty pytał artystę o jego związki z malarką Mają Berezowską oraz czym było dla niego środowisko twórcze warszawskiej ASP. Najbardziej popularne przemyślenia twórcy zaistniały na tle egzystencjalnym, znane jako “teatr rysowania”. Wówczas to Starowieyski mówił o fascynacji ciałem ludzkim, zwłaszcza w nawiązaniu do zmysłowych rubensowskich kształtów baroku oraz refleksji nad przemijaniem i śmiercią.
O Franciszku Starowieyskim powstało oddzielne studium krytyczne Zbigniewa Kresowatego w którym artysta powiedział: “W jego “teatrach rysowania”, które dobrze pamiętamy z kilku miast w Polsce, zauważało się łączenie obydwu sztuk w całość, “spektakl sztuk wszelakich wizualnych”, zjawisko żywe medialne, w których wartością artystyczną był akt tworzenia „na żywo”, gdzie widz obserwował powstawanie dzieła w aktach, jako spektakl teatralny. W jego elementach widowiskowych, dzięki erudycji autora – zauważano także literackie fascynacje, jak i samo dzieło w tradycyjnym tego słowa znaczeniu zyskiwało na wadze i było zawsze jedyne i niepowtarzalne. W tych spektaklach, a także na wszelkich jego obrazach, świat realny łączył się z tworami wręcz “niepohamowanej” wyobraźni, stając się wysoce metafizycznymi obrazami i surrealistycznymi. Mistrz przy rysowaniu objaśniał co w danym momencie powstaje i dlaczego wyłania się spod jego ręki taki a nie inny obraz. Mówił na czym polega łączenie no. oka z koniem, etc. Te “teatry…” miały różne tytuły, np. “Przeciwko Becetowi” a tym samym, lub jednocześnie, ta jego twórczość ostentacyjnie wręcz nawiązywała do starych romantycznych XVII-wiecznych mistrzów i była na wskroś przesycona groteską, ironią, sarkazmem oraz humorem, co nie wszyscy, nawet krytycy nie rozumieli, czasem nie mogli nadążyć bo to ich przerastało. Obraz Divina Polonia Rapta Per Europa Profana, co znaczy: “Boska Polska porwana przez świecką Europę” wystawiony w polskim przedstawicielstwie w Unii Europejskiej w Brukseli (1998) wywołał konsternacje i wzbudził wiele kontrowersyjnych opinii oraz ocen, co było tylko efektem korzystnym dla artysty, bo przecież dobry artysta to taki, który ma tyle samo przeciwników co zwolenników.”
Innym twórcą o którym pisał Zbigniew Kresowaty był artysta plastyk, poeta, podróżnik i antropolog kultury Andrzej Strumiłło (1927-2020). Zbigniew Kresowaty odwiedził Strumiłłę w jego pracowni w Maćkowej Rudzie nad Czarną Hańczą i rozmawiał z nim o sztuce oraz słuchał opowieści podróżniczych Strumiłły. Malarz pokazał wówczas swoją bibliotekę, gdzie na dużym zabytkowym biurku stały cenne rzeźby z Nepalu, kolekcjonerski skarb Andrzeja Strumiły. Z tego spotkania narodził się szkic literacko-artystyczny, ceniony przez Andrzeja Strumiłłę z wielu powodów. Zbigniew Kresowaty podkreślił w szkicu nierozłączności mitu i legendy w wielkich podróżach Andrzeja Strumiłły do Nepalu, Azji, Mongolii oraz Wietnamu – wszędzie tam, gdzie historia pozostawiła ślady pierwotnych cywilizacji.
Wśród tematów szkicu, ważnych z teologiczno-filozoficznego i literackiego punktu widzenia, artysta zapytany o istotę życia, odpowiedział: “Bliższy jestem koncepcji teozoficznej. Takie rozumienie świata porządkuje, i tłumaczy nam bardzo wiele innych rzeczy, kiedyś tutaj u mnie nawet dyskutowaliśmy o substancji miłości, która daje nam taką zmysłową przyjemność w momencie szczytu, w momencie osiągnięcia punktu kulminacji – Ta wielka przyjemność, rozproszona w miliardach aktów na całym świecie, w całej naturze przyrody – bo przecież i ta jętka, i komar, i żuczek, i piesek, i my wszyscy, poczynając nowe życie, rodząc w taki czy inny sposób, doznajemy wielkiej chwili – wielkiej przyjemności… i ta ogromna koncentracja rozkoszy, to właśnie był ten Wielki Wybuch ze strony Demiurga. Ta rozkosz, się rozproszyła i trwa non – stop we wszystkich komórkach żywych, i długo będzie jeszcze trwać dopóki nie wyczerpie się energia rozkoszy Boga, który w tym wielkim akcie, erekcyjnym stworzył wszechświat…”
Opisywanie zmysłowości świata, mówienie o kodzie przekazania życia wynikały u Andrzeja Strumiłły z obserwacji podróżniczych. Odwiedzane przez niego miejsca na ziemi, mimo surowego klimatu, jak chociażby w Mongolii, były dla artysty niebywałym odkryciem.
W tym splocie – legendy i mitu wpisuje się ważna filozoficzna wypowiedź Zbigniewa Kresowatego o dwóch plastykach obcujących w samotności z materią malarską, o lubelskim malarzu i architekcie Marianie Makarskim (1928-2020) i o wrocławskim twórcy Jerzym Kapłańskim (1949-2023). Obu artystów poeta znał osobiście, odwiedzał ich w swoich pracowniach, gdzie wiódł z nimi dysputy o malarstwie. Rozmawiał z nimi także o osobistym stosunku do historii sztuki, związanym z mimiką epok, ale wypowiedzianą w kontekście metafory artystycznej. Konsensusem było wyraźne zaznaczenie granicy między magmą farby i desperackiego nakładania jej pędzlem na powierzchnię płótna. Dyskurs ten dotyczył zwłaszcza twórczości Jerzego Kapłańskiego, który hołdował gotyckiej przestrzeni wrocławskich katedr i kościołów. Jakże inna wydawała się wówczas łagodna powierzchnia płócien Mariana Makarskiego. Nie bez przypadku nazywano malarstwo lubelskiego artysty w kręgach krytyków sztuki “Makarami”. Bowiem artysta w zwiewny sposób kruszył twardą skorupę codzienności. Takie działanie, było dla niego wyzwaniem, bowiem obrazy artysty mimo figuratywności przedstawień, były w swojej istocie abstrakcyjne. Zwłaszcza dotyczy to przedstawień miast, ze stojącymi na ulicach pustymi krzesłami i kwiatami w oknach, które potem zaistniały w abstrakcyjnych bukietach wypełniających całe przestrzenie płócien artysty.
Oto wypowiedź poety na temat twórczości Mariana Makarskiego: “Artysta z przekorą i takim swoistym wyniesieniem ku przestrzeni i niebu podnosi swe miasta metaforycznie, które być może nawet lewitują i “pola zielone” choć są na obrazie brązowe… “don Kichot’e” czerwony obraz w abstrakcji wędrowania, przemieszczania się po dolinach i wyżynach bez Sanczo Panczy… Tudzież Wielka miłość do kwiatów, których nigdy nie brakowało pod domem rodzinnym, a które z czasem jakby znikały z licznymi przeprowadzkami i dramatem, choćby pożogi wojennej, co przeżył intensywnie jako młody i bardzo wrażliwy człowiek. To fascynacje twórcze ukazane na obrazach olejnych i w twórczości literackiej “Miasta”, które artysta malował to nie tylko metafory dzieciństwa – kto wie, może te obrazy malowane nieco w takim dadaistycznym stylu niosą pewnego rodzaju uwielbienie spokoju: kolorowe place tamtych zabaw, oczekiwania, atmosfera wszechkolorowego ostrego porażającego powietrza i czystego słońca, które wewnętrznie nieco krzywiło sielankowość, ale i niosło nowy oddech, raczej place te były ubogim miejscem, ale i niesłychanie inspirującym, pozostającym w pamięci artysty na zawsze uwznioślały i niosły nadzieję.”
W tej wypowiedzi Zbigniew Kresowaty mówi, że metaforą legendy i mitu objęta jest cała struktura płócien Mariana Makarskiego, a przeżycia estetyczne widza powinny mieć subiektywny charakter. To dzięki patrzeniu subiektywnemu, psychologia twórczości staje się pomocna w kształtowaniu poglądów odbiorcy na sztukę.
O Jerzym Kapłańskim Zbigniew Kresowaty powiedział: “Kapłański odkrywa i opisuje urodę przedmiotów powszechnie spotykanych w gospodarstwie, odkrywa ich walory estetyczne, światło, które dopowiada prawdzie losu. W swoich naturach martwych ukazuje ich piękno w umieraniu i dostojności, to malowanie przedmiotów zwykłych powszechnego użytku w gospodarstwie jest jakby wspomnieniem z pamięci…. Maluje także postacie z peryferii miast i wsi, żebraków i inteligentów pod krawatem, postacie zapracowane na roli i nie tylko, dzieci zasmarkane i rozświetlone swoją boskością, kobiety oryginalne i te z siermiężnej wsi. Ważnym elementem jego twórczości jest malowanie postaci nagich, takich czynnych aktów kobiet i mężczyzn, lewitujących w przestrzeni z przedmiotami, jakby w kosmosie. Cały cykl takich postaci, z kołem, ze sznurem, z tyczką, itp. wielkich rozmiarów namalował artysta jako osobny cykl – pomysł. Natomiast portret, który uprawia od lat, jest ciągłym mirażem z napotkanymi postaciami, lub odwiedzającymi go ludźmi zewsząd w pracowni i otoczeniu.”
Jerzy Kapłański był autorem portretów Zbigniewa Kresowatego i jego żony Grażyny Kresowaty. Uwiecznił ich na obrazach w sposób mityczny i dostojny, nadając im atrybutykę, w której dobrze się czuli. Grażyna ubrana jest w zbroję rycerską, tak jak bohaterka powieści litewskiej “Grażyna” Adama Mickiewicza. Zbigniew Kresowaty przedstawiony jest jako poeta, trzyma w ręku gęsie pióro w nawiązaniu do polskiej poezji renesansowej. Ich wzrok skierowany jest w stronę mitycznego pejzażu, a twarze ukazują skupienie. Już z samej charakterystyki portretów widać, że spotkania w pracowni Kapłańskiego w miejscowości Brzezina pod Wrocławiem, były wyprawą artystyczną i sakralizacją poezji na tle obrazów.
Bliskim zapewne do malarstwa Kapłańskiego pozostaje utwór Zbigniewa Kresowatego “Badacze”. Jest to tekst symboliczny i trudny w swojej tematyce. Jego przesłanie sięga korzeniami w głębię emocji i zanurza się w utajnionej glebie życiodajnych soków. Wyrasta, staje się i zaświadcza swoją obecność na szerszym tle twórczości poety. Utwór można porównać do muzycznej symfonii z której wypływa energia synkopy, jako środka stylistycznego, nadająca magmie legendy i mitu oddzielnego znaczenia.
byli i wciąż pokutują
pochyleni nad ziemią z
okiem trzecim albo jednym
jak cyklopy z wystającymi ponad
głowami w wykopaliskach grobach
jak niewierni Tomasze apostołowie
prawdy i prapoczątku od stołu
wysłani jak mrówki przez Boga
aby zbawiać świat posłani jak ongiś
głosić nowiny świadkowie naoczni
– – – – – – – – – –
wciąż krwawią
jakby na wysypiskach Oni
już wiedzą skąd jesteś kim byłeś
badają czubek igły i ucho pustyni
przez które powinno przejść ziarnko
piasku i nie piasku ale i wielbłąd
dotykają wiercą dziury w dziurach
dna czaszki robią krzyżyk i szukają
gwoździa czwartego słonecznej dłoni
stygmatu na cyrklowych nóżkach
po uszy w jamach zakopani po wieki
w krótkich spodenkach w kratkę
jakby mieli przełknąć kosmologię
i zrozumieć mowę kamienia i nóż
jakby chcieli odgadnąć kształt obły
miseczki znalezionej przypadkiem
i kolor najważniejszy wydobyć
męcząc kont prosty i ostry
żeby oznaczyć szlaki znakami
wszelkie cuda świata o Nich
wiedzą że nie ustaną nie a zboczą
na chwilkę otworzyć drzwi lasu
że obok w rytmie disco błysku
TAM współczesny polaryzuje
obraz głodny twórczych
myśli i win
Zdarzenia emocjonalne oświetlane punktowo zaczynają istnieć w przestrzeni utworu jako oddzielne historie. Dzieje się tak, gdy autorski strumień świadomości skierowuje się na daną sytuację i wówczas następuje wydobywanie nowej rzeczywistości sensorycznej: “po uszy w jamach zakopani po wieki / w krótkich spodenkach w kratkę / jakby mieli przełknąć kosmologię / i zrozumieć mowę kamienia (…)”. Wiersz poety w sposób logiczny niczego nie dopowiada. Sam w sobie jest podobny do ikony pisanej w warunkach skupienia i modlitewnych szeptów. Jego tłem jest wyraźny zarys pustelniczego eremu, ciągnącego się za “uchem pustyni”, czyli przejściem nie dla wszystkich, w nawiązaniu do ucha igielnego w murach obronnych Jerozolimy czasów Chrystusa.
Utwór Zbigniewa Kresowatego spina klamrą filozoficzną ważne aspekty poznawcze w sztuce, takie jak abstrakcyjne myślenie, intuicję oraz istnienie metafory poza czasem i przestrzenią. Odpowiada także na pytania o sens tworzenia dzieła w każdym okresie czasów, nawet niesprzyjających sztuce – jak nadmierne eksponowanie mody, czy konsumpcjonizmu. Zbigniew Kresowaty mówi, że literatura i sztuka to czytelny rodzaj dystansu wobec rzeczywistości i niedopowiedzenia. Sztuka nie musi nic zmieniać, chociaż zmienia mentalność pokoleń, nie musi także nauczać, chociaż naucza oraz inspiruje. W utworze poety wybrzmiewa bardzo silnie, stygmatyzowana energetyka legendy i mitu, ujęta w metaforę filozoficzną.
Lublin, czerwiec 2024
Uwagę, jaką umieściłem pod tym tekstem, usunął Pan. Uważam to, mówiąc delikatnie,
za postępowanie niewłaściwe! Przypomnę – nie Panu, gdyż Pan to pamięta – że napomknąłem,
iż Lądek-Zdrój nie leży w Kotlinie Kłodzkiej. Jest oczywiście położony w Ziemi Kłodzkiej, w
powiecie kłodzkim, ale nie we wspomnianej kotlinie.
__________________________________________
Dariusz Pawlicki