Helena Piotrowska- autorka wielu książek, publikacji prasowych, sztuki, wierszy i felietonów, tancerka w Zespole Pieśni i Tańca ‘Olsztyn’- związana jest z regionem warmińsko-mazurskim od dzieciństwa.
Urodziła się w Dąbrówce na Mazurach. Ojciec pochodził z Podlasia, ale mama Eryka, była rodowitą Mazurką z Olecka ,toteż miejscowa gwara Helence nie była obca. Już jako dziecko, a potem pisząca osoba, poznawała dzieje miejscowej i napływowej ludności z różnych czasów: przed wojną, w czasie wojny i tuż po wojnie, tragedie poszczególnych rodzin, trudne relacje między mieszkańcami, biedę.Z tych bezpośrednich rozmów z ludźmi wsi Górkło, zebranych opowieści zrodziła się książka pod tytułem ”Zakrętasy”. Autorka zdobyła nią uznanie czytelników. Ale największą pochwałę zyskała opinia jej ojca, który powiedział: „ Wszystko poszłoby w niepamięć, gdyby nie twoja książka”.
Od 1969 roku Polkowscy zamieszkali w Olsztynie. Tu jej mama, uzdolniona muzycznie (grała na skrzypcach, akordeonie ,gitarze), zapisała Helenkę do młodszej grupy Zespołu Pieśni i Tańca „Olsztyn”. W starszej grupie zespołu już tańczył jej brat. Pod czujnym okiem mistrza Jerzego Wojciecha Muchlado Helena (z konieczną przerwą) przetańczyła dwadzieścia lat.
Znakomity choreograf, wykształcił wielu nieprzeciętnych tancerzy, wspaniały wychowawca wyrobił w niej poczucie własnej wartości. Lubił ją, a ona jego. Zaliczyła studium taneczne, zyskała tytuł instruktorki tańca. Jak powiada „Muchlado zapewnił mi ciekawą młodość” Odwdzięczyła mu się książką „Przyjdz, będziesz tańczyć”. Zebrała w niej ponad sześćdziesiąt ciekawych wypowiedzi znanych w Olsztynie osób, m.in. Stefana Brzozowskiego,Piotra Galińskiego,Romana Ławrynowicza, Waleriana Ostrowskiego.
Mazury zawsze były jej bliskie.Toteż nic dziwnego, że napisała książkę poświęconą człowiekowi o renesansowej postawie i wiedzy, malarzowi rodem z Działdowszczyzny mistrzowi Hieronimowi Skurpskiemu. Zbliżyła się do mistrza, poznała jego poglądy, charakter, wszechstronne zainteresowania: malarskie, literackie ,historyczne. Zebrała materiały o nim, jego twórczości oraz inne uzupełniające. On mówił jej o malarstwie światowym, polskim, swoim, wskazywał także jak wykorzystywać wystawy obrazów w celach edukacji społeczeństwa.W ciągu dwóch lat powstały między Skurpskim a autorką koleżeńskie relacje i książka bogato zdobiona zdjęciami oraz reprodukcjami obrazów pod tytułem „Życie jest sztuką, a sztuka jest życiem”.
Jak Skurpski z ziemią warmińsko-mazurską związali się także Barbara i Andrzej Hulaniccy. Po wędrówkach zaliczeniu kilku miejscowości zamieszkania (Mikołajki, Reszel)osiedli wreszcie w Barczewie, gdzie Barbara otworzyła pracownię tkanin artystycznych, jej tkaniny zdobiły gabinety artystów i przywódców państw na całym świecie. Piotrowska poznała Hulanicką , polubiły się. Ale dzięki Barbarze poznała także jej warsztat pracy, technikę wyrobów, wykorzystanie przez nią ludowych sposobów tkactwa artystycznego tematycznie związanych z Warmią i Mazurami, ale równocześnie mające charakter uniwersalny. Obie panie spędziły ze sobą wiele czasu, a z tych spotkań powstała książka Piotrowskiej zatytułowana krótko a treściwie „Hulajnitka”.
Artystę malarza Alfonsa Kułakowskiego autorka poznała na pokazie jego obrazów, przywiezionych z wystawy w Brukseli. Gdy trwała tam jego wystawa, w Polsce artysta w pożarze stracił dom i kilkadziesiąt obrazów. Na wystawie w Muzeum Warmii i Mazur pokazano prace ocalałe.
Kułakowski był związany z Olsztynem, choć przeszłość miał inną. Polak urodzony na Ukrainie, na początku lat trzydziestych został wywieziony przez bolszewików na Syberię, stamtąd uciekł do Tomska, a następnie do Kazachstanu. Jako uzdolniony młody człowiek ukończył studia w Ałma-Acie. Gdy Kazachstan w 1992 roku uzyskał niepodległość, zaczął pozbywać się obcokrajowców. Wtedy to Kułakowski postanowił powrócić do Polski.W Kazachstanie jako artysta był postacią znaną, nawet jako prezes przewodniczył tamtejszemu twórczemu związkowi, w Polsce dopiero zdobywał pozycję.
Osiadł w Witoszewie koło Zalewa. Gdy spalił mu się dom, zamieszkał w samochodzie. Po pewnym czasie dom odbudował. Po latach tułaczki osiadł na Mazurach, jego życiowe perypetie Helena Piotrowska opisała w utworze „Czerwona łódź”.
U ludzi, którzy przeżyli wojnę zdarzenia przypominają się, powracają.
Dwadzieścia różnych historii z tamtych okrutnych czasów , opowiedziane przez osoby, a dotyczące wywózki do Niemiec, do Rosji, pracy w Niemczech, szabrowniczych napadów, Piotrowska spisała i zamieściła w zbiorze pod nazwą „Czyżby diabeł ostatnią skrzynię otworzył?”
Biografię Kazimierza Kogana, motocyklisty, spikera motocrossowego zawarła w utworze „W warkoczu spalin”. Ukazała w nim życie osobiste człowieka, jego sportową pasję, ale przy okazji przypomniała wcześniejsze watki życiowe jego ojca o niepodległość Polski w wojnie polsko- bolszewickiej, w bitwie warszawskiej, a w latach późniejszych w walkach z Niemcami i we Włoszech.
Natomiast w powieści „Został tylko żuraw” opisała przeżycia pochodzącego z Sarn młodego Jana Rutkowskiego i jego bliskich, którym nacjonaliści ukraińscy spalili rodzinną wieś, napadli na Polaków, mordowali miejscową ludność.Po wojnie Rutkowski z rodziną osiadł w Olsztynie. Jego ojciec w zamian za pozostawioną ziemię na Wołyniu otrzymał dwadzieścia hektarów tutaj. Zagospodarował je. W latach sześćdziesiątych władza miasta zabrała mu tę ziemię, przeznaczyła ją na cmentarz. Na tej ziemi Jan Rutkowski, założyciel i członek Towarzystwa Wołynia i Polesia został pochowany.
Ponadto spod ręki Piotrowskiej wyszły książki o tematyce wychowawczej, których akcja toczy się w regionie:”Trzeba mieć serce”,poświęcona Janinie Trebling, kierowniczce szkoły dla dzieci specjalnej troski oraz „Weźcie to dziecko”o rodzinie zastępczej wychowującej chłopca z domu dziecka.
Obecnie pracuje nad książką o rysowniku i malarzu Aleksandrze Wołosie.
Tadeusz Matulewicz