Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
138

Jednorożce i stalkerka

Uwaga wstępna. Dawno, bardzo dawno nie zdarzyło mi się być zaskoczonym końcowym rozwiązaniem, nawet w tych powieściach z dobrze skrojoną akcją, intrygą, zagadką. Tym razem… Tak, tym razem byłem zaskoczony. A to oznacza tyle, że to po prostu dobra, bardzo dobra powieść.

Wiecie kto to jest stalker? No pewnie, wiecie. To przecież modne określenie. Były  premier, Marcinkiewicz, używa go w stosunku do byłej zony. Ale przecież nie tylko on. Stalkerzy, osoby prześladujące innych, są może nie codziennością, ale się zdarzają wcale nie tak rzadko. Zapadają wyroki, czasami dochodzi do tragedii.

I od historii, która wygląda na relację ze stalkerą ta książka się rozpoczyna. No dobrze, może nie do końca. Bo przecież pytanie o zamianę miejsca w samolocie na transatlantyckiej trasie nie musi być zaczynem takiej historii. „Nie była ani młoda, ani stara. Nie określiłby jej również kobietą w średnim wieku, ponieważ zwyczajnie to do niej nie pasowało.” Hugo nie ma ochoty ani ustępować swojego miejsca, ani rozmawiać, chce spać. Ale coś go jednak do tej kobiety od początku przyciąga. No dobrze, ustąpi na godzinę. Tylko dlatego, że boli ją noga. Po godzinie może już zrobić tylko awanturę. Kobieta ani myśli „oddac” mu przejęty fotel.

Poczuł od niej zapach siarki. A potem słuchał o jednorożcach w Finlandii. Tuula była Finką. On Francuzem mieszkającym we Włoszech, gdzie zajmował się, w instytucie, maleńkimi żuczkami.

Jednorożce? Może powinien się roześmiać? Przecież to tylko mit, nikt ich nie widział. Ale one „ten tego” w określonym dniu… Tak twierdzi. Są, są i może je zobaczyć. Gadała i pożerała posiłek. Była nienasycona.

Po wielu godzinach wylądowali. Ponoć pracowała w archiwum Muzeum Watykańskiego. Ponoć.

Potem się zaczęło. Lawina! Telefony. Umówili się. Hugo zostawił w knajpie torbę. Miał w niej klucze, telefony, adresy tych kilku kobiet, z którymi, podczas wyjazdów na konferencje, zdradził żonę. Żonę, którą kochał. Dla jasności, nie przywiązywał do seksu większej roli. Te zdrady wynikały… Nooo, wszyscy tak robią, ktoś kogoś zainteresuje na jedną, dwie, trzy noce.

Tuula wchodzi w życie Hugo z butami. Rozpycha się, tworzy własną przestrzeń. Telefony do żony, listy do dawnych „jednonocnych kochanek” i wciąż opowieści o jednorożcach.

A Lucia, żona Hugo? Wydaje się znacznie bardziej energiczna od niego. Lawiruje swoją vespą po ulicach Rzymu, jakiś mężczyzna z kabrioletu wręcza jej swój telefon. Uśmiechy. Tak, ona męża też kiedyś zdradziła i też nie miało to znaczenia. Choć to ona, w ich związku, inicjuje intymne zbliżenia

Znaczenie ma Masza, Rosjanka, kobieta która przychodzi u nich sprzątać i do której mają pełne zaufanie. Do pewnego momentu. Do znalezienia w którymś dniu przy łóżku opakowania z prezerwatywą. Jej? Jej partnera? A może…

Masza jest ze wsi. Takiej ze sto kilometrów od granicy z Finlandią. I w tej wiosce wszyscy widzieli jednorożce. No dobrze, nie wszyscy. Starsi ludzie widzieli. Opowiada o tym i nie ma w tym dla niej grama sensacji. Po prostu były. Potem się wyniosły.

Natarczywość, ale i kreatywność Tuuli, otaczanie ofiary, zgrabianie intymności, narzucanie własnej woli. Więc podejmują z nią grę. Oboje. Zamiast wakacji ze znajomymi nudziarzami, tym razem będzie wyprawa na północ. W określonym czasie, za ich pieniądze, także na bilet i hotel Finki.

Ale wcześniej… Tak, małżonkowie nie mówią sobie wszystkiego, sączą prawdę. Hugo niesie pismo Tuuli do fachowca, który może je przeanalizować, wykonać ekspertyzę. Szybko rezygnuje. Wydaje się przerażony. Facet z samochodu, który chciał się przespać z Lucią, ponoć ląduje w łóżku z Tuulą. Ale kiedy o tym mówi przez telefon żonie Hugo, też wydaje się przerażony.

Ten jednorożec ma złożyć głowę na łonie dziewicy. I ta „stalkerka” twierdzi, że nią jest. Jest? Mężczyzna, z którym miała baraszkować nie jest pewien. Czarownica. Jeszcze ta siarka…

Lotnisko w Helsinkach. To tam się rozdzielają. Nie bez przyczyny. Ale znów to intryga Tuuli. Lucia zostaje, oni lecą dalej na północ.

Nie, nie dopowiem tej historii do końca. Jak napisałem, byłem zaskoczony. Jednorożce istnieją? Nie ma ich? Są w snach? Swobodnie przekraczają granice?

Anna Onichimowska jest autorką kilkudziesięciu książek dla dzieci. Wielokrotnie, i słusznie, nagradzaną za ten rodzaj twórczości. „Świtem jednorożców” dowodzi, że i starszy czytelnik wsiąknie w jej powieści.

Anna Onichimowska – Świt jednorożców, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Warszawa 2023, str. 206.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko