chciałem ci się wyspowiadać mój mistrzu
wielki poeto
którego wiersz nikogo już nie ocali
przyszliśmy nadzy nie wiedzieliśmy nic
wzięliśmy kilka uczuć słów i wiatr
przyszłość pachniała rajem a słońce spalało wyobraźnię
potem codziennie wstawiano nas na równo poskładane
półki dojrzewaliśmy miarowo wraz ze zmierzchem i świtem
które szybko zamieniały się miejscami
życie kierowało się wiarą maszyny
czasem zdekompletowanych książek z których kartki
blakły od pustych rąk i zmiany klimatu
nagle okazało się że już wieczór jesień nadchodziła żwawo
zapisane słowa coraz mniej lśniły a twoje wiersze tak naprawdę
przestały żyć
chciałem ci się tylko pokłonić i powiedzieć że nic to nie znaczy
bo dziś już nikt z nas nic nie znaczy ani ty ani ja ani żadne nasze
słowo ani chwila
która kurczy się gwałtownie