Podróże w cieniu
Odpocznijmy
zbyt często jawią się dni których nie było
i sny które umarły nazajutrz
Strach nadal jest bezdomny
bez imienia o twarzy spoconej kobiety
mieszka tuż obok
wieczorami bezbronny błąka się po każdym zakamarku ciała
pełen dawnych przyzwyczajeń
zagląda to tu to tam wiecznie nienasycony
Słyszysz puk puk o ściany twojej krwi
być może jest to serce
ale tak myśleć mogą tylko niewidomi i dzieci zaskoczone we śnie
na poliniowanych kartkach zapisujesz literę po literze
usta wykrzywione w stronę księżyca
bezzębne niczym okna prowadzące w głąb ciebie
stale otwiera je ten sam szkwał
to nieprawdopodobne
ale ty wylękniony nadal mieszkasz w jego cieniu
Znów wchodzisz w osierocone ulice przyzwyczajeń
prawdopodobnie opuścili je wszyscy mieszkańcy
zafascynowani odległym światłem
biegnąc spalali się wokół niego
do dziś słychać dziwną muzykę
ale od tamtego dnia minęły już oceany przekleństw i pragnień
o bliznach szerokich jak podręczniki historii
Nikt nie jest nieśmiertelny
oprócz nas
ciągle umierających w przestrzeniach gęstych
jak dni które pogubiliśmy