chyba umrę w tym hipermarkecie obok alejki z mięsem
upadając na kobietę pachnącą słodkimi konwaliami
niech patrzy jak słońce zachodzi powoli wylewa się
na pobliską półkę z alkoholem to ja autor wszystkiego dobrego
dlaczego wciąż myślę o tym zamiast słuchać muzyki
która oddziałuje na zmysły klientów ponieważ boję się
bardziej niż inni wieczne odpoczywanie na dziale z owocami
to tu czuję się jak w sadzie spacerując dróżkami z nią
bądź za nią spotkajmy się jeszcze mówię przechodząc
nieznanymi mi dotąd przesmykami aż trudno uwierzyć
próbuję złapać swój ostatni oddech idąc promenadą z chemią
jest w tym jakaś okazja ale coś się urywa w kolejce
może paragon na którym wyblakł numer telefonu
imię mówione przez przerwę w regale świadomość śmierci
wykracza poza ten sklep spotkajmy się jeszcze
zanim nadejdzie pora nowych gazetek z resztą pieniędzy
mówiąc sobie dzień dobry przy wejściu