Przekład z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz
c z ę s t o d o m n i e p r z y c h o d z i
moją grzywkę poprawia
patrzy mi w oczy
po cichu pyta
o czym
będę pisał jutro
co mi posłuży za język
kilka suchych gałązek
kilka monet które dawno wyszły z obiegu
pozbawiona zapachu złość
to wszystkie moje
litery
tak mówię do niego
a on stoi zasmucony
idzie nie żegnając się
i za drzwiami
staje się rzeką
by w samym sobie
utonąć
u l i c ę k r o k a m i m i e r z y
noc w respiratorze
owijając twarz szalikiem
skradasz się zniszczonym trotuarem
wśród którego trawa
wyrasta w listopadzie
by zachorować i zginąć
w listopadzie
noc w listopadzie
mierzy ulicę krokami
na białym jedwabiu
ślady
jej
i twoje
s t r z e ż s i ę
oszalałych drwali
oni zawsze o tej
porze biegają od
drzewa do
drzewa
i znaczą siekierą
jasne dziury
w ich ciemnych
twardych
brzuchach
zaciśnij brzuch
gałęzie w warkocz
uwikłaj
kaptur na koronę
narzuć
i czołgaj się do wyjścia
modląc się by
wiatr liści nie
łaskotał
bo gdy usłyszą
wówczas na pewno
koniec
o s t r o ż n i e z a s z e d ł
rozejrzawszy się dookoła
i zrozumiał
plamy i linie
wszystko co żyje
w tej ciemności
i tutaj
jej kolor zadrgał
dlatego krzyknął
i głębokie dziury
przebijał w podłodze
ty nie słyszałeś
jak między palcami
trysnęła pachnąca nafta
leciały czarne bryzgi
do twoich ust
tej nocy
nie zapomnisz do śmierci
wtedy wśród linii i plam
ciemnością cierpką
plułeś
c z a r n e p t a k i
jakby zapomniane jeszcze z lata owoce
siedziały na nagim drzewie
bez śpiewu
w milczeniu
śpiew jest niebezpieczny
śpiewane owoce są w cenie
na noworocznym
stole
pod drzewem czarny pies
udający ptaka
wyjący do księżyca
nocny motyl
do światła księżyca leciał
uderzał o niebo
skrzydła
łamał
b r z e g i e m d z i e c i b i e g a j ą
w jeziorze pływają węże
jak również różne inne
słodkowodne i niezbyt
zwierzęta
w niebie latają biedronki
w lesie snują się widziadła
jak również różne inne
dwunożne i niezbyt
idee
do wcielenia
w tekst
chodźcie ze mną
pokażę wam
jak od fundamentów języka
pozostają
tylko same
pęknięcia
a w tych pęknięciach
żadnego składu
tylko same
landszafty
i ich milczenie
anonimowe
z a w c z e ś n i e w y s z e d ł e ś
z martwej ręki
teraz też
umrzesz
marznący
do samego wnętrza
odpadniesz
nie zapomnij opowiedzieć
tam na ziemi
o wszystkim czego nie
zobaczyłeś
d z i s i a j z o s t a ń m y w d o m u
blady jak radość
zaczyna się deszcz
ktoś na górze
dmuchał na dmuchawiec wody
jutro pójdę
kłaść asfalt
reperować wszystkie jamy
na twarzy
księżyca
ty pójdziesz
ze mną
już czas by uczyć się
w locie wyrównać
ciała kosmiczne
a teraz
siadaj
ja też usiądę obok ciebie
będziemy słuchali deszczu
bladego jak śmierć
w wiadrze
na stole
P O E T A K O C A R E W
chcesz nazwę się gwiazdą
chcesz nazwę się ptakiem
och wiesz tutaj
trawa wariatka
zieleni się w listopadzie
i gwiazda z ptakiem
napiła się żywicy
ze starej sosny
i zaczęła mi zarzucać
że niby jestem
takim sobie poetą
К E R C Z
rozpoznałem cię
na nogach
jedna twoja noga
podpiera most wroga
druga wielkim palcem
pisze na brzegu
jeszcze nie umarła
nie
wszystko nie tak
oszukuję sam siebie
obie twoje stopy
most wroga
trzymają
Ihor Mitrow (ur. 1 września 1991 w Kerczu na Krymie) – ukraiński poeta, krytyk literacki, eseista.
Organizator i uczestnik wielu wydarzeń literackich i artystycznych, w szczególności Arsenalu Książki i Lwowskiego Międzynarodowego Festiwalu Literackiego. Autor książek poetyckich „Hołłandśkyj kut” (Kijów 2019), „Hołos Ukrainy” (Kijów 2021). Mieszka w Kijowie.
Poezja Ihora Mitrowa wyrasta z entropicznej asocjatywności, ale podlega duchowej dyscyplinie, którą można nazwać prywatnością. Dlatego twórczość poety cechuje literacka świeżość i wyjątkowość…
Tadej Karabowicz
© Ihor Mitrow Hołos Ukrainy, przekład z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz, 2022
© Zdjęcie Ihora Mitrowa pochodzi z prywatnych zasobów Poety
© Pisarze.pl